• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Anna Włodarczyk o jesiennych inspiracjach kulinarnych

Anna Włodarczyk
26 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Nigel Slater (jeden z moich ulubionych autorów książek kulinarnych) napisał kiedyś, że wiosenne smaki są delikatne, a te jesienne wręcz pulsują na języku. Podoba mi się to zestawienie, zielona subtelność początku roku i rozpasanie z jego końcem. 
Nigel Slater (jeden z moich ulubionych autorów książek kulinarnych) napisał kiedyś, że wiosenne smaki są delikatne, a te jesienne wręcz pulsują na języku. Podoba mi się to zestawienie, zielona subtelność początku roku i rozpasanie z jego końcem.

Ludzie dzielą się na dwie grupy - tych, którzy wyczekują jesieni i tych, którzy nie mogą pogodzić się z końcem lata. Czy tego chcemy, czy nie, ona już nadeszła, zaszurała liśćmi, pokropiła deszczem i wyziębiła poranki. Można się z tego powodu smucić, można też porzucić przygnębienie i skorzystać z dobrodziejstw, jakie ze sobą niesie. W kolejnym odcinku cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" Ania Włodarczyk opowiada o najlepszych potrawach na jesień. W poprzednim pisała o weselu od kuchni.



Czy robisz jesienne przetwory?

Choć należę do frakcji tęskniących za latem, doceniam zalety jesieni, jej intensywność smaków, kolorów i zapachów. Owoce i warzywa są już tak dojrzałe i słodkie, że bardziej się nie da. Pomarszczone śliwki węgierki ze złotym wnętrzem, chrupiące jabłka z czerwonym rumieńcem, ociekające sokiem gruszki, jędrne ogórki, rozpływające się w ustach pomidory, nieziemskie maliny, pękate dynie, cudownie soczyste papryki... Lista pyszności jest długa, wystarczy odwiedzić warzywniak, by utonąć w tych aromatach. Nigel Slater (jeden z moich ulubionych autorów książek kulinarnych) napisał kiedyś, że wiosenne smaki są delikatne, a te jesienne wręcz pulsują na języku. Podoba mi się to zestawienie, zielona subtelność początku roku i rozpasanie z jego końcem.

Przyłączam się do tego wrześniowego szaleństwa i wracam do domu z dziesięcioma kilogramami śliwek węgierek. Kilka godzin później w wielkim garze cichutko pyrka śliwkowa masa, która niebawem przeistoczy się w lśniące, brązowe powidła. Ale zanim to nastąpi, czeka nas trzy dni mieszania zawartości garnka wielką drewnianą łyżką. Dzięki tej jesiennej intensywności smaków, do powideł nie trzeba dodawać dużo cukru, wystarczy odrobina, by podkreślić smak śliwek (można również w ogóle ich nie słodzić, będą jeszcze szlachetniejsze).

Przeczytaj więcej kulinarnych felietonów Ani Włodarczyk

  • Oprócz takich klasyków jak powidła, początek jesieni nie może się obejść bez pieczonych pomidorów. Jesienne wieczory to czas, kiedy z kuchni dobiega cichy szmer piekarnika, a ja odliczam godziny dzielące mnie od zjedzenia grzanki z pieczonym pomidorkiem o posmaku ziół i czosnku.
  • Pieczone pomidory wrzucam na posmarowaną kremowym serkiem grzankę, daję odrobinę oliwy i zjadam z rozkoszą. Aha, zezłoconą na maśle grzankę nacieram uprzednio czosnkiem.
  • Pieczonej papryki, podobnie jak pomidorków, nigdy za wiele, ale jeśli przypadkiem nie zdążyliście od razu ich "przejeść", polecam wam umieścić nadwyżkę w słoikach i zalać oliwą. Tłuszcz zachowa warzywo w formie, a ono podziękuje za to aromatyzując oliwę swoim smakiem.
  • Jesień - czas kulinarnej obfitości.
  • Pomarszczone śliwki węgierki ze złotym wnętrzem, chrupiące jabłka z czerwonym rumieńcem, ociekające sokiem gruszki, jędrne ogórki, rozpływające się w ustach pomidory, nieziemskie maliny, pękate dynie, cudownie soczyste papryki... Lista pyszności jest długa, wystarczy odwiedzić warzywniak, by utonąć w tych aromatach.
  • Przyłączam się do tego wrześniowego szaleństwa i wracam do domu z dziesięcioma kilogramami śliwek węgierek. Kilka godzin później w wielkim garze cichutko pyrka śliwkowa masa, która niebawem przeistoczy się w lśniące, brązowe powidła.


Oprócz takich klasyków jak powidła, początek jesieni nie może się obejść bez pieczonych pomidorów. Jesienne wieczory to czas, kiedy z kuchni dobiega cichy szmer piekarnika, a ja odliczam godziny dzielące mnie od zjedzenia grzanki z pieczonym pomidorkiem o posmaku ziół i czosnku. Rzecz jest banalnie prosta do wykonania, trzeba tylko zaopatrzyć się we właściwe pomidory - te muszą być mięsiste, mieć jak najmniej soku. Odpadają więc moje ukochane bawole serca (te wykorzystajcie do sałatki z mozzarellą, fetą lub okruchami tłustego twarogu, zroszone oliwą i posypane świeżą bazylią). Najlepsze będą do tego owalne pomidory lima, znajdziecie je w niemal każdym warzywniaku (w sezonie są taniutkie - dwa złote za kilogram, choć w pewnej trójmiejskiej hali targowej odwiedzanej przez turystów kosztowały ostatnio cztery i pół złotego).
Robienie przetworów to sport grupowy. Owszem, można działać w pojedynkę, ale o wiele lepsze (i przyjemniejsze) efekty daje praca zespołowa


Zazwyczaj przynoszę ich wielką torbę, bo jak piec, to dwie blachy naraz. Takie pomidorki kroję na ćwiartki, skrapiam oliwą, posypuję świeżym oregano lub tymiankiem, solę, pieprzę i piekę przez około 3-4 godziny w 130 stopniach. W połowie pieczenia posypuję je posiekanym czosnkiem. Po upływie tego czasu w tej małej cząstce pomidora znajdziecie wszystko, co w nim najpiękniejsze, od intensywnej słodyczy po ziołową świeżość. Tak przygotowane wrzucam na posmarowaną kremowym serkiem grzankę, daję odrobinę oliwy i zjadam z rozkoszą. Aha, zezłoconą na maśle grzankę nacieram uprzednio czosnkiem. Nie jest to zabieg konieczny, ale mocno podkręca smak (czy pisałam już, że nie ufam ludziom, którzy nie lubią czosnku?).

W piekarniku fantastycznie czuje się również papryka, która wychodzi zeń aksamitna i o wiele słodsza. Jednak aby nadać jej powabną formę, najpierw trzeba pozbawić to warzywo czarnej skórki. W tym celu wystarczy (gorącą jeszcze) włożyć do woreczka foliowego i szczelnie go zawiązać. Po kilku minutach skórka sama odejdzie. Pieczonej papryki, podobnie jak pomidorków, nigdy za wiele, ale jeśli przypadkiem nie zdążyliście od razu ich "przejeść", polecam wam umieścić nadwyżkę w słoikach i zalać oliwą. Tłuszcz zachowa warzywo w formie, a ono podziękuje za to aromatyzując oliwę swoim smakiem.

Robienie przetworów to sport grupowy. Owszem, można działać w pojedynkę, ale o wiele lepsze (i przyjemniejsze) efekty daje praca zespołowa. Odpestkowanie dziesięciu kilogramów śliwek w grupie to kwestia kilku, góra kilkunastu minut, podczas gdy w pojedynkę trzeba się trochę napocić. Nawet obieranie pieczonej papryki ze skórki staje się o wiele milsze, gdy dzieje się w towarzystwie, okraszone rozmową. Więc zamiast zarywać noce nad słoikami dżemów i przecierów pomidorowych, zaproście rodzinę lub przyjaciół, a męcząca praca cudownie przeistoczy się w zabawę. Koloru doda wieczorowi butelka wina, choć nie jest to niezbędny element udanej "imprezy". Ważne, by po zakończonej pracy każdy wyszedł ze słoikiem własnoręcznie zrobionego smakołyku.

O autorze

autor

Anna Włodarczyk

miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.

Opinie (48) 1 zablokowana

  • Fajne! (1)

    • 10 3

    • Przyjdzie taki czas, że ludzie bardzo pożałują, że w domach / piwnicach nie ma już

      2-3 metrów ziemniaków, metra cebuli, weków, węgla...

      • 3 2

  • Uwielbiam robić soki i dżemy na zimę . To faktycznie takie zatrzymanie lata w słoiku.

    • 14 1

  • Robienie przetworów to sport grupowy. (1)

    No sorry ale autorka chyba nie wie co pisze.
    Przetwory najlepiej robić z owoców czy warzyw świeżo zebranych, czekanie aż się jakaś grupka zbierze, zdecydowanie obniża późniejszą jakość przetworów.
    Np ogórki jeśli są zebrane rano, to muszą być obrobione tego samego dnia, inaczej będą się źle przechowywały i będą puste w środku, maksymalnie mogą leżeć jeden dzień w lodówce ale to i tak im za bardzo nie pomoże. Tak samo pomidory, zerwane i natychmiast przerobione, zatrzymają swój pełny smak.
    Wyjątek najwyżej stanowią owoce wymagające przemarznięcia zanim się je przetworzy ale to wyjątek.

    • 24 4

    • Widać autorka nie musi przyjaciół skrzykiwać tygodniami. Do miłej osoby chętnie wpada się z marszu, nawet pomóc przy przetworach :)

      • 1 0

  • Wszystko fajnie , tylko jak policzymy koszt wykonania takich przetworów (4)

    składniki , energia , robocizna - to się zawsze okazuje że lepiej kupić słoik z przetworem w sklepie.
    Owszem można robić jakieś ekstrasy czy grzybki ale zwykłych ogórków czy sałatki szwedzkiej lub groszku z marchewką na pewno nie warto robić.

    • 12 32

    • W pełni zgoda, chyba że to groszek i marchewka o wybitnym smaku z hodowli o której na pewno wiemy że nie ma tam nic z chemii.

      • 10 1

    • pod względem kosztów - oczywiście, jednak jeśliby patrzeć na jakość to już absolutnie

      • 9 1

    • to nie jest kwestia kosztu tylko jakości. pozdrawiam

      • 2 1

    • niektórzy sami ręcznie myją auta zamiast przejechać przez myjnię

      niektórzy siedzą nad wodą i łowią ryby,
      niektórzy chodzą po lesie i zbierają grzyby i jagody

      a mogłiby, tak jak ty, kupić w Biedronce taniej
      i siedzieć w zaoszczędzonym czasie przed telewizorem

      • 1 0

  • nie robię, bo się nie opłaca. (6)

    jest bardzo tanio w biedronce i nie opłaca mi się smordzić w domu. zresztą większość i tak ma surowiec marketowy więc nie ma różnicy.

    • 11 24

    • opłaca się zawsze na pewno gdy ktoś ma surowiec z własnej działki (1)

      • 17 0

      • Jasne. A potem całą zimę wiesz co bedziesz wcinał.

        Codziennie sałatka szwedzka.

        • 6 6

    • Sronce a nie biedrone (2)

      syf i chemia

      • 9 3

      • Jasne a na ryneczku to handlarz warzywa hoduje w swoim ogródku pod lasem ? (1)

        Teraz wszystko jest z hurtu i tyle w temacie.

        • 12 4

        • Masz rację, ale nawet jeśli produkt pryskany to już do słoika nie dajesz chemicznych konserwantów i jak robisz dżem to robisz go z wody i cukru a nie z wody, wyciśniętych owoców, cukru, zagęstnika, barwnika, aromatu i konserwantu.

          • 9 1

    • racja że taniej w sklepie, mniej zamieszania i surowiec teoretycznie ten sam, ale smak domowego wyrobu rekompensuje wszystko :)

      • 3 1

  • tylko jak tu mieć cukier i drożdże z własnej działeczki? (4)

    • 12 2

    • (2)

      zapisać się do ROD i uprawiać uprawy

      • 3 1

      • (1)

        Mam 2 hektarowy ogródek. Stawiamy na owoce. Co roku są hurtem robione soki, kompoty, dżemy a nawet "alkohole" z takich owoców jak: wiśnie, czereśnie, kilka odmian jabłek i gruszek, kilka odmian śliwek, kilka odmian winogron, maliny, jeżyny, morele, brzoskwinie. Tylko truskawki zawsze kupujemy, bo swoich nie mamy. Jak jest wysyp owoców to obdzielamy rodzinę, znajomych i sąsiadów, bo po co ma sie zmarnować :) Zawsze warto robić swoje. Przynajmniej wiem, że chemii i konserwantów w tym nie ma (jedynie cukier, żadnych roślin niczym nigdy nie pryskamy)

        • 7 0

        • Miśka

          Chcę być Twoją znajomą ;) Pozdrawiam

          • 3 0

    • a po co ci cukier do ogórków kiszonych?

      żartuję, cukru nie trzeba,
      można, tak,
      ale nie "trzeba"

      • 1 0

  • Jak ktoś chce porównać "dżem" z biedronki z tym robionym w domu to gratuluję. (5)

    Ale co tam podobno 3/4 ludzi na Świecie nie rozumie tego co czyta więc nie czytają jakie to smaczki są w składzie tych kupionych w biedronce wyrobów drzemo/powidło itp. itd. podobnych.

    • 31 1

    • Marmoladę,dżem czy konfiturę polecem kupować w sklepie z artykułami z Niemiec. (3)

      Cena taka sama a jakość o niebo lepsza.
      Polakom wciskają byle g....... Niemiec nie da się dymać.
      To samo z chemią.

      • 8 1

      • czy ja wiem, w zasadzie tak, zgadzam się (2)

        ale są dobrej jakości polskie przetwory, chyba,
        są dobre firmy, przynajmniej to co mają na eksport jest dobre

        • 0 0

        • nie ma (1)

          • 0 0

          • aszzzzzz chciałem dobrze

            a ogórki kiszone żuławska zagroda?
            ha!

            i keczup włocławek
            i na pewno by się znalazł jakiś przetwór jeszcze,
            wiśnie w słoiku albo porzeczki którejś znanej marki,
            pliiiiiiiiiissssss?

            • 0 0

    • Generalizując to jest tak, że "najgorszymi" produktami są te z tzw średniej półki.
      Inaczej mówiąc, np takie ogórki konserwowe mogą być z Biedry, Lidla czy im podobnych, bo wsad do słoika jest wyjątkowo tani i tu żadnej chemii specjalnie nie trzeba by coś tam poprawić a jednocześnie zarobić. Gorzej się ma rzecz z tymi "średniakami" szczególnie czymś wzbogaconymi, by zachęcić do zakupu ceną, często stosuje się różne sztuczki. Przynajmniej w tych tanich wiadomym jest, że zamiast cukru mogą być stosowane syropy i zagęszczacze i dlatego jest tanio, natomiast w "średniakach" jest złudzenie, że skoro droższe to lepsze a wcale tak nie jest.
      Ogólnie jest tez tak, że od czasu gdy w handlu rządzą dyskonty i markety, jakość zdecydowanie się pogorszyła i żadne zakupy w Niemczech, Szwecji czy Danii niewiele tu wniosą a jeśli jakość jest lepsza, to za taką cenę, że zrobić nawet marchew z groszkiem w domu się opłaca bardziej.
      No cóż, czasy takie, że "dymanie" klientów idzie szeroką ławą.

      • 6 0

  • Robię jesienne przetwory - główny składnik - FORMALINA (1)

    • 8 1

    • ty gałganie

      • 1 0

  • gdzie kupie pigwe? (5)

    • 0 1

    • Pigwę tę prawdziwą to raczej nie dostaniesz wcale, natomiast owoce pigwowca (to zupełnie co innego) raczej trzeba sobie samemu nazbierać w wiadomym sobie tylko miejscu.
      Nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem hodowli tej rośliny na cele spożywcze, raczej szkółki to robią na cele ozdobne.

      • 1 2

    • Proponuję spróbować w warzywniaku "U Asi" przy Jana Pawła II 4B w Gdańsku

      w tamtym roku widziałem tam i owoce pigwy i pigwowca. Najlepiej zapytać właścicielkę.

      • 1 3

    • Widziałam na Zielonym Ryneczku na Przymorzu

      • 1 1

    • W Rumi na ryneczku (środy, soboty) jest pan , który sprzedaje pigwowce z własnej hodowli

      • 1 1

    • Pigwę kupiłam kiedyś na allegro ;) W jeden dzień dotarła z południa Polski :)

      • 1 0

  • Znaczy się jest tak. (2)

    Autorka bardzo ładnie nam tu opisuje "świat przetworów", tymczasem rzeczywistość ma się nieco inaczej.
    Chodzi głównie o to, do czego nam te przetwory są potrzebne oraz skąd mamy surowiec na ich przetworzenie.
    W drugim przypadku, jeśli mamy "dojście" do owoców, warzyw z własnych upraw czy też nadmiarowych ich ilości od wujka, c*otki, brata, znajomych itd to wiadomym jest, że się zakasuje rękawy, zbiera się rodzinkę (a najczęściej nie!) i robi się to co mamy.
    Teraz tak, jeśli jest tego sporo i mamy wyrzut sumienia że się zmarnuje, to robimy w ilościach hurtowych niemalże, więc np takie ogórki czy to kwaszone czy konserwowe w założeniu min. jeden słoik na tydzień a więc ok. 50 słoików naraz. Zdecydowanie łatwiej jest to zrobić na jeden czy dwa rzuty, niż się certolić przez ileś tygodni po kilka sztuk naraz. Będzie tak samo dobrze a rzeczywistej pracy będzie mniej. I tak podobnie z innymi owocami czy warzywami czyli surówkami, kompotami, dżemami, konfiturami itd.
    Co do sprawy pierwszej a więc do czego są one nam potrzebne, to jeśli ma być ich małą ilość, to rzeczywiście, takie grupowe działanie może i ma jakiś cel i założenie. Robimy jakiś owoc czy warzywo, ktoś przyniesie jakiś dodatek ciekawie zmieniający smak i mamy coś superanckiego. Jednakże, jak wiem z doświadczenia, takie przetwory w gruncie rzeczy są pewnego rodzaju sposobem na szpanowanie, w typie, zobaczcie co sama zrobiłam.
    To raczej forma ozdobna, bo przyznać trzeba, że przy różnych warzywach w słoiku, można komponować znakomite przetwory tak w smaku jak i głównie w wyglądzie szczególnie gdy są zamknięte w weku.
    Dochodzi do tego fakt, że większość koleżanek, nie robi żadnych prztworów, jak nic zyskujemy renomę świetnej kucharki i zapobiegliwej gospodyni.
    Tyle, czy to ma coś wspólnego z robieniem zapasów?

    • 8 1

    • Niechce mi się czytać ale masz łapkę w górę

      • 3 0

    • w większości się zgadzam, poza tym szpanowaniem (no może niektórym rzeczywiście na tym zależy),

      ale mając możliwość jedzenia takich przetworów ze sklepu i z domu,
      to te domowe mają zdecydowanie lepszy smak,

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rodzinne Niedziele - Brunch Mera Brasserie

170 zł
degustacja

Niedzielny brunch z muzyką na żywo

190 zł
muzyka na żywo, degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Wkrótce otwarcie

Najczęściej czytane