• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wspomnienia organizatora koncertów, czyli kulinarne żądania muzyków

Jarosław Kowal
6 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
O tym, że atmosfera na backstage'u jest ważna i może wpłynąć na atmosferę w całym klubie, przekonałem się podczas pierwszego gdańskiego koncertu zespołu Laibach, który w środku nocy zażyczył sobie kilku kebabów. O tym, że atmosfera na backstage'u jest ważna i może wpłynąć na atmosferę w całym klubie, przekonałem się podczas pierwszego gdańskiego koncertu zespołu Laibach, który w środku nocy zażyczył sobie kilku kebabów.

Około pięciuset koncertów w całej Polsce, kilka tysięcy nakarmionych i położonych do snu muzyków, kilka przyjaźni i kilka antypatii - po blisko dziesięciu latach od pierwszego koncertu, przy którego organizacji pracowałem, jestem przekonany, że niejedna z waszych domówek przebiła to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami "legendarnych" backstage'ów -miejsc, gdzie zdecydowanie bardziej od używek pożądany jest solidny obiad. Co chcą jeść artyści podczas tras koncertowych? Poniżej kilka historii.



Diagnoza jest druzgocząca - "sex, drugs and rock'n'roll" to mit, który należałoby zastąpić słowami "sleep, wi-fi, food'n'drinks". Trudno się dziwić, po przejechaniu około ośmiuset kilometrów z Pragi do Gdańska, po walce z nieaktualnymi mapami w GPS-ie i specyfiką polskich dróg nawet najbardziej optymistycznie nastawiony muzyk straci entuzjazm i bardziej będzie interesowało go złapanie sieci, a tym samym kontaktu z domem, niż kolejna impreza. Wyjątki się zdarzają, zwłaszcza, że Trójmiasto często bywa pierwszym punktem na trasie koncertowej (zespół jeszcze ma siły) lub ostatnim (zespół już nie musi zachowywać sił).

Zobacz także: Jaki kraj, taki rock'n'roll. Prawdy i mity o życiu rockmanów

Catering łączy ludzi

Jest jednak pewien istotny czynnik, który łagodzi wszelkie oznaki zmęczenia, frustracji i smutku - catering.
Niemiecki zespół The Ocean wprost zaczyna jeden z akapitów swojego ridera (czyli swoistej listy życzeń, od wymagań technicznych po posiłki i noclegi) - "Jeżeli dostaniemy dobre jedzenie, zagramy dobry koncert i wszyscy będą szczęśliwi". Idzie za tym konkretne uzasadnienie: "Jednym z powodów, dla których poświęcamy większą część naszych żyć graniu w zespole jest to, że lubimy podróżować i chcemy poznać twoją kulturę - chcemy zobaczyć, jak ludzie żyją, co jest w ich umysłach i chcemy spróbować tego, co piją oraz jedzą. Dlatego uwielbiamy jeść lokalne specjały, pić lokalne piwo, wino i wódkę. Jeżeli jesteś pasjonatem swojej kultury, postaraj się pokazać nam ją z jej najbardziej interesujących stron, a świetnie będziemy się razem bawić".

Faktycznie zespoły z Japonii nie reagują entuzjastycznie na widok kolejnej porcji sushi. Organizatorowi może wydawać się miłe ugoszczenie gości z daleka ich specjałami, ale wystarczy zastanowić się, czy my sami chcielibyśmy w Kraju Kwitnącej Wiśni jeść bigos i pierogi, żeby dojść do wniosku, że nie jest to najlepszy pomysł. Muzycy The Ocean na wszelki wypadek poszli więc o krok dalej i wręcz prowokują do włożenia nieco większego wysiłku w sztukę przyjmowania gości: "Jeżeli nie masz swojej kultury albo nie obchodzi cię, czy żyjesz w mieszkaniu umeblowanym w Ikei podobnie jak pięćdziesiąt milionów innych mieszkań w Europie, a do tego spożywasz tylko zapakowaną, głęboko mrożoną żywność z sieciowych supermarketów - albo jeżeli tak się zdarzyło, że mieszkasz w Wielkiej Brytanii - skorzystaj z poniższej listy".
Zaprezentowane w tekście żądania bledną przy tym, czego życzą sobie wielkie gwiazdy. Woda Fiji, miód organiczny, Jack Daniels - to tylko niektóre z wymagań Justina Timberlake'a przed koncertem w Gdańsku w 2014 roku.


Zaprezentowane w tekście żądania bledną przy tym, czego życzą sobie wielkie gwiazdy. Woda Fiji, miód organiczny, Jack Daniels - to tylko niektóre z wymagań Justina Timberlake'a przed koncertem w Gdańsku w 2014 roku.


Standardowo każdy zespół ma ochotę na kawę, herbatę, soki, czasem mleko i zawsze ogromne ilości wody (najczęściej niegazowanej). Warzywa, owoce, tace z serami, tace z wędlinami, wszystko osobno, bo prawie zawsze znajdą się i mięsożercy, i wegetarianie, i weganie, i osoby z przeróżnymi uczuleniami. Kanapki to klasyk, który sprawdza się zarówno na każdej domowej imprezie, jak i na koncertach, ale pojawiają się dwa sposoby ich serwowania. Ekipa japońskiego artysty Miyaviego wyraźnie zaznaczyła: "Nikt nie będzie miał czasu, żeby usiąść i zjeść posiłek, najlepiej będzie więc, jeżeli jedzenie zostanie tak przygotowane, żeby można było je przekąszać w ciągu całego dnia". Z kolei amerykańska hardcore'owa kapela Pro-Pain stawia sprawę zgoła inaczej, wymaga: "Wystarczająco rożnych typów chleba, aby przygotować wystarczająco kanapek, ale miejcie na uwadze, że jesteśmy wystarczająco dorośli, żeby zrobić kanapki samodzielnie".

Niektóre zespoły są bardzo szczegółowe. Amerykańskie, post-rockowe Russian Circles wymienia w riderze między innymi batony proteinowe, tortille, salsę, hummus czy pitę. Weedeater zaznacza, że "obiad powinien być solidnym posiłkiem zawierającym również zupę lub sałatkę, a także składającym się pożywnego i zróżnicowanego jedzenia, żadnych fast foodów i innych punk rockowych gulaszy". Z kolei Szwedzi z Tiamat jako niezwykle istotne podkreślają zapewnienie odpowiedniej ilości jajecznicy, bekonu oraz parówek. Inne zespoły dają bardzo ogólne wytyczne. Podróżujące razem Quitzow oraz Setting Sun w riderze mają zaledwie jedno zdanie dotyczące wyżywienia - "Cztery osoby w dwóch zespołach, cztery wegetariańskie posiłki, o ile to możliwe".

Chociaż poważnie wyszczerbiałem mit "sex, drugs and rock'n'roll", rzadko zdarzają się koncerty, na których artyści w ogóle nie spożywają alkoholu. Piwa (przeważnie z prośbą o lokalne), wina, whiskey, wódka - te pozycje są w niemal każdym riderze, choć bardzo często z adnotacją, że wydawać je można wyłącznie na prośbę tour managera, czyli zazwyczaj przedstawiciela agencji bookingowej, z którą zespół współpracuje. Wiele zespołów (zwłaszcza tych bardziej znanych) przyjeżdża na koncert do pracy i w zależności od czasu, jaki im pozostanie po wykonaniu zadania na scenie, tour manager może okazać łaskę i udzielić nocnej dyspensy. Zdarzają się także niecodzienne sytuacje, na przykład Alec Empire (znany głównie z Atari Teenage Riot) nie wypił ani jednego z piw, o które poprosił - całość rozdał swojej publiczności.

Chociaż poważnie wyszczerbiałem mit "sex, drugs and rock'n'roll", rzadko zdarzają się koncerty, na których artyści w ogóle nie spożywają alkoholu.


Zobacz także: Wymagania Bon Jovi przed koncertem w Gdańsku

Inne nietypowe zlecenia

Alec Empire potrzebował imbiru na gardłowe dolegliwości; muzycy Combichrist majtek (o pralkę na trasie nie jest łatwo); niemieckie Diary of Dreams nie obędzie się bez lokalnego dziennika (choć - przy całej sympatii do zespołu - powątpiewam w jego lingwistyczne talenty); black metalowe Ragnarok poza standardowymi ręcznikami na scenę, potrzebowało także ręczników do zmywania makijażu (o dokładnie określonym wymiarze 17x80 cali); Tiamat musiał mieć natomiast ręczniki w ciemnych jak ich dusze kolorach; a norweski Mortiis poprosił o dwie paczki mąki kukurydzianej, którą na początku występu obsypywał się. Najdziwniej ponownie wypadli Japończycy - ekipa zespołu Miyaviego poprosiła o zaledwie dziesięć kanapek lub dziesięć obento (rodzaj drugiego śniadania), a także tylko jedną gorącą zupę dla lidera grupy.

O tym, że atmosfera na backstage'u jest ważna i może wpłynąć na atmosferę w całym klubie, przekonałem się podczas pierwszego gdańskiego koncertu zespołu Laibach, który w środku nocy zażyczył sobie kilku kebabów. Zadanie okazało się niemożliwe do wykonania, a "w podzięce" następnego ranka ścianę garderoby zdobił napis z ketchupu: "Jarek is asshole". Nie obraziłem się. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że dzięki mnie na chwilę i w bardzo niewielkim wymiarze odżyło "sex, drugs and rock'n'roll".

Zobacz także: Wymagania Justina Timberlake'a przed koncertem w Gdańsku

Opinie (28) 2 zablokowane

  • is (an) asshole (4)

    • 11 9

    • i ten keczup był dziwnie brązowy

      • 13 1

    • To chyba cytat ze ściany ;)

      Nie czepiałabym się redaktora, skoro cytuje kogoś bardzo niezadowolonego ;)

      • 14 0

    • koleżka ma grzywkę jak hitler :)

      • 6 2

    • koniecznie wyślij maila do zespołu, żeby w przyszłości nie popełnili podobnego błędu!

      • 4 0

  • Kilka kebabów w nocy = zadanie niemożliwe do wykonania...gdzie? W Kartuzach? ;) (1)

    • 82 2

    • Moze chodzilo o cos wiecej niz resztki kurczaka z toną kapusty?

      • 12 4

  • Tak było

    • 3 1

  • Ciekawy temat

    • 22 3

  • Nic dziwnego. Żadna z tych kapel nie jest znana więc kto by chciał słyszeć o ich ekscesach

    • 41 12

  • Imbir to do Indii trzeba było jechać

    • 11 1

  • Fajne, ciekawy temat

    Przeczytałam z przyjemnością, zwłaszcza że autor skupił się na mniej znanych grupach, czyli obyło się bez gwiazdorskiego lansu i fanaberii ;)

    • 34 2

  • Przykre (3)

    Mało znane kapele, które nie zawsze potrafią zapełnić mały klubik na jedynym koncercie w trzydziestomilionowym kraju, a gwiazdorzą jakby byli headlinerami największych festiwali.

    • 13 23

    • taaa jasne, gwiazdorzą bo chcą zjeść obiad

      • 18 0

    • (1)

      Jak Laibach jest dla Ciebie mało znaną kapelą to chyba słuchasz wyłącznie Biebera albo Bacha...

      • 11 5

      • Oczywiście, że jest...

        ....i to, że dwa lata temu byłem na ich koncercie w B90 wcale nie zmienia mojej opinii. Jest to niszowa kapela. Wystarczy spojrzeć na ich popularność na Youtube. Żaden teledysk nie ma miliona wyświetleń, a to dosyć dobry wyznacznik popularności zespołu. Może Ty jesteś ich fanem, jeździsz za nimi na koncerty i znasz wszystkie teksty piosenek, ale to wcale nie oznacza, że Laibach jest znanym zespołem. Jest znanym dla Ciebie, a 99% populacji i tak nigdy nie słyszało tej nazwy, już nie mówiąc o fragmentach ich twórczości.
        P.S. Co ma do tego Bieber? Do zobaczenia w listopadzie w Krakowie.

        • 8 0

  • No Jack Daniels to straszne wymagania. Chyba że akurat nie ma promocji w dyskoncie.

    • 27 3

  • (2)

    OK
    Ogromnej większości nie znam..
    Ale pewnie jak w Polsce:
    Im większa tandeta tym większe wymagania.

    • 3 6

    • Akurat tandeta w Polsce nie ma żadnych wymagań, uwierz mi na słowo. Gorzej że standardy tandety (keyboard, 2 dyskietki i laska w mini) zaczęły rzutować na normalnych wykonawców. Normalnych - mówię - nie gwiazdy. Gwiazdy zawsze sobie poradzą.

      • 1 0

    • kocham ten kraj - nie znam to sie wypowiem :D

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane