- 1 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (63 opinie)
- 2 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (103 opinie)
- 3 Pierogi i Goldwasser najlepsze na świecie (39 opinii)
Goldwasser, Machandel, wiśniówka i radlery, czyli gdańskie alkohole na Jarmarku
Na Jarmarku św. Dominika można znaleźć wiele unikatowych przedmiotów czy wyrobów, w tym alkoholowych. Na stoiskach znajdziemy bogaty wybór win czy miodów pitnych, z różnych regionów Europy, a nawet świata. My postanowiliśmy poszukać miejsc serwujących trunki o największym wydźwięku lokalnym - tworzonych w naszym regionie, na bazie surowców pozyskanych od tutejszych dostawców, a nawet w zgodzie z dawnymi recepturami. I, co ważniejsze, takich, z których oferty będziemy mogli korzystać również po zakończeniu jarmarku.
Wydarzenia kulinarne w Trójmieście - Kalendarz imprez
Winne Grono - Danziger Goldwasser z płatkami złota
To właśnie tam Arkadiusz Onasch, właściciel restauracji Winne Grono, planował wznowić produkcję tych niezwykłych alkoholowych przysmaków, opartych na starogdańskich recepturach.
W lokalu Pod Łososiem znów będą robić goldwassera - artykuł sprzed roku
Z miejscem się nie udało, ale z produkcją już tak, czego efekty możemy podziwiać na stoisku restauracji Winne Grono na Jarmarku św. Dominika - park Świętopełka (stoisko nr: 909).
Wizytówką unikatowej kolekcji alkoholi, produkowanych według starogdańskich receptur przez Arkadiusza Onascha, jest oczywiście goldwasser, czyli korzenna wódka, w której pływają płatki jadalnego złota. Zasoby są jednak znacznie bogatsze.
Na stoisku prezentowane są też: Kurfürsten - likier ziołowy o oryginalnym smaku ze słodkimi i kwaskowatymi akcentami, Krambambuli - intensywnie czerwona wódka słodka-ziołowa, oparta na starogdańskiej recepturze (nie mylić z tradycyjną polską nalewką Krambambula), Pomeranzen (pomarańczówka) czy słynny Machandel - jałowcówka, o której krążą legendy.
Za półlitrową butelkę wybranego trunku zapłacimy ok. 100 zł wzwyż. Skąd taka cena?
- To ręczna robota, więc możliwości produkcyjne są ograniczone - tłumaczy Arkadiusz Onash. - Rocznie jesteśmy w stanie wyprodukować raptem kilkaset butelek. Jest to zatem edycja limitowana, ale z pewnością każda butelka jest warta swojej ceny. Przed chwilą odwiedził mnie gdański autochton. Spróbował mojego goldwassera i powiedział, że smak jest identyczny, jak wódki, którą częstowała go jego babcia. To najwspanialszy komplement.
Co zjemy na Jarmarku św. Dominika? Sprawdzamy ofertę i ceny na stoiskach
"Najbardziej luksusowy streetfood" na Jarmarku św. Dominika
Na stoisku Winnego Grona nie można kupić wódki na kieliszki. Może się jednak zdarzyć, że - tak jak my - traficie na degustację. Od razu uprzedzamy, że wódka jest serwowana w temperaturze pokojowej, nawet przy temperaturze powietrza 30 stopni. Chodzi bowiem o to, aby uwydatnić nuty smakowe i zapachowe, które mrożenie czy schładzanie tłumi.
Winne Grono swoją obecność na Jarmarku św. Dominika wykorzystało nie tylko do tego, aby promować alkohole, ale też swoje unikatowe jedzenie.
- To najbardziej lususowy streetfood, jaki można sobie wyobrazić, bo wszystko, co serwujemy, jest luksusowe - śmiał się Arkadiusz Onasch.
Karta jest krótka, bo dziennie w menu znajduje się jedna, maksymalnie dwie potrawy.
- Dziś mamy w ofercie naleśniki z merynosem polskim starego typu - opowiadał właściciel Winnego Grona. - W kolejnych dniach będziemy serwowali np. zupę cytrynową na szkieletach gęsich z Kołudy Wielkiej. Potem gęsie pipki, czyli żołądki, smażone z cebulką i czosnkiem. Będziemy mieli też powidła z gęsi i jagnięciny, a także barszcz biały jagnięcy na kiszonej mące pszennej.
Choć Arkadiusz Onash zaangażował się w produkcję alkoholi w oparciu o starogdańskie receptury, profilu restauracji "Winne grono" nie zamierza zmieniać - pozostanie przy kuchni francuskiej. Wyrabiane przez niego wódki znajdą się jednak w karcie, będzie istniała też możliwość zakupu. W przyszłości planowana jest sprzedaż internetowa, a nawet eksport, bo obcokrajowcom podobno te smaki bardzo przypadły do gustu.
Kultowe miejsca, legendarne smaki. Najstarsze restauracje i kawiarnie w Gdyni
Ducha Cafe- Spritzery i radlery na bazie lokalnych produktów
Ducha Cafe nie ma wprawdzie swojego stoiska na Jarmarku św. Dominika, ale lokal znajduje się na jego terenie, tuż obok parku Świętopełka. I to m.in. tam zakupowicze oraz wystawcy gaszą swoje pragnienie w upalny dzień, robiąc przerwę od pracy bądź przystanek przed dalszym eksplorowaniem jarmarku. Z myślą o nich w Ducha Cafe serwuje się głównie lekkie alkohole oraz spritzery.
- Postawiliśmy tutaj na lekkie alkohole, bo lepiej pasują do kawy - wyjaśnił Daniel Matz, spirytus movens Ducha Cafe i restauracji Ducha 66. - Zdecydowaliśmy się wprowadzić spritzery, a więc połączenie wina musującego oraz wody. My dodajemy do tego nasz kordiał, czyli bardziej skoncentrowany syrop z kwiatu czarnego bzu, cytrynę, limonkę, odrobinę świeżej mięty i dużo lodu. Na takie upały jest to fantastyczna rzecz do spróbowania, dlatego zachęcam sięgać też po inne "spritze", niż tworzone na bazie tego najpopularniejszego aperitifu, o jasnoczerwonej barwie i smaku gorzkiej pomarańczy, które ma w ofercie niemal każda kawiarnia czy restauracja.
W Ducha Cafe możemy zamówić nie tylko orzeźwiające spritzery, ale też radlery - ich piwne odpowiedniki.
- Jest to połączenie lemoniady i piwa - tłumaczy Daniel Matz. - Uzyskujemy dzięki temu znacznie delikatniejszy smak i schodzimy z alkoholu, co przy takiej pogodzie jest wręcz wskazane. Alkohole mocne mają niestety tę właściwość, że się szybciej upijamy. Przy spritzerach odwracamy tę historię, odejmując koktajlom alkoholu i dodając dodatkowe, orzeźwiające nuty smakowe. To idealne połączenie na takie upały.
Gdzie tu lokalny kontekst? Już tłumaczymy. Wszystkie owoce, które trafiają do spritzerów, kupowane są na gdańskiej hali i u lokalnych dostawców. Syropy kawiarnia produkuje we własnym zakresie, bądź kupuje od pana, który prowadzi niewielką, własnoręczną produkcję. Wino jest włoskie - tutaj nie udało się znaleźć satysfakcjonującego zamiennika, ale piwa, na bazie których robi się radlery, pochodzą wyłącznie z lokalnych browarów.
Ducha 66 - raj dla miłośników mocnych trunków
Po wizycie w Ducha Cafe Daniel Matz zaprosił nas do znajdującej się po sąsiedzku restauracji Ducha 66, która - przeciwnie niż siostrzany lokal, który odwiedziliśmy wcześniej - posiada ogromną kolekcję mocnych alkoholi, w szczególności destylatów.
- W destylaty i polskie wina weszliśmy już dawno. Zamawiamy je wyłącznie od najlepszych producentów i możemy zaoferować naszym gościom szeroki przekrój, włącznie z winami musującymi produkowanymi oryginalną, szampańską metodą. Wina białe, czerwone, pomarańczowe i z późnego zbioru - opowiada Daniel Matz. - Goście, którzy spacerują po jarmarku, mają więc okazję spróbować nie tylko różności ze świata, ale też naszego dobra narodowego, w tym np. znakomitego polskiego ginu. I bardzo chętnie z tej możliwości korzystają.
W Ducha 66 dostaniemy też np. najnowsze wypusty z Ale Browaru i Podola Wielkiego, ale też dwa znakomite destyle z Winnicy Jakubów - wina, które są zabezpieczone alkoholem. Są też likiery winne oraz znakomite polskie giny.
Furorę wśród gości robi też śmietanówka, czyli likier na bazie śmietany.
- Jest to śmietana 36 proc. zabezpieczona spirytusem i cukrem. Wytwarzana jest przez Okręgową Spółdzielnię Mleczarską w Oleśnie - tłumaczy Daniel Matz. - Uroku dodaje jej fakt, że sprzedawana jest w takiej zwyczajnej butelce, jak od spirytusu, z równie prostą etykietą i metalową zakrętką.
Bogate, destylatowe zbiory, eksponowane są w sercu restauracji, na szklanym kredensie.
- Mamy jedną z największych kolekcji polskich destylatów otwartych - podkreśla Daniel Matz. - Każdą z wystawionych tu butelek, na życzenie gościa, otwieramy. Wszystkiego można spróbować. Jak w Domu Whisky. A mamy nawet destylat z koziej serwatki, który pachnie trochę jak truskawki w śmietanie czy alkohol z ogórka i wódki orkiszowej.
Polska wódka kobiecym okiem. Mężczyznom wstęp wzbroniony... do czasu
Podole Wielkie i przyjaciele
Z uwagi na lokalizację, restauracja Ducha 66 jest regularnie odwiedzana przez gości i wystawców Jarmarku św. Dominika. Tym bardziej że bierze udział w akcji Smaki Gdańska, serwując potrawy z dawnej gdańskiej książki kucharskiej.
Dawne smaki Gdańska odkryjesz na Jarmarku. Specjalne menu w restauracjach
Goście, którzy odwiedzają restaurację po to, aby skosztować tych starogdańskich specjałów, wykazują ogromne zainteresowanie zawartością szklanego kredensu. I wielu z nich chętnie kupiłoby degustowane okazy nie tylko dla siebie, ale też np. na prezent, bo są polskie, lokalne i prezentują się znakomicie. Idealna pamiątka z Jarmarku św. Dominika. Restauracja sprzedaży na butelki nie prowadzi, ale dwie ulice dalej, przy ul. Chlebnickiej 37/38, znajduje się miejsce, w którym większość z prezentowanych destylatów dostaniemy od ręki - sklep Podole Wielkie i przyjaciele, który właściciele nazywają "ambasadą" pomorskiej gorzelni z Podola Wielkiego.
- Mamy w swoich zasobach nie tylko największy wybór wielokrotnie nagradzanych alkoholi z gorzelni w Podolu Wielkim, ale też najlepszy wybór polskich, lokalnych alkoholi rzemieślniczych, często w wersjach limitowanych - mówi Łukasz Czerkowski, ambasador podolskiej gorzelni, znawca destylatów.
"Ambasada" nie prowadzi obecnie sprzedaży na kieliszki. Ceny za butelkę okowity o pojemności 700 ml zaczynają się od ok. 100 zł. W asortymencie znajdziemy też zdecydowanie droższe etykiety. Skąd tak wysokie ceny?
- To są edycje limitowane - tłumaczy Łukasz Czerkowski. - Na etykietach widnieją informacje, ile butelek z danego rocznika wyprodukowano. Im starszy rocznik, tym mniej butelek na rynku, bo zainteresowanie jest ogromnie i zapasy regularnie topnieją. A skoro czegoś zostało już bardzo mało, to jego wartość rośnie.
W asortymencie znajdziemy jednak nie tylko alkohole, ale też inne wytwory gospodarstwa w Podolu Wielkim, z którego gorzelnia czerpie surowce do produkcji swoich okowit. M.in. "Płynny rzepak" - prawdziwa esencja pozyskana z nasion. Do produkcji wykorzystywany jest wyłącznie surowiec pochodzący z własnych upraw. Tłoczony jest na zimno, nie jest filtrowany. Taki prezent ucieszy niejednego smakosza.
Wiśniewski - sukces zamknięty w nalewce
Wiśniewski to pierwszy w Polsce koncept gastronomiczny łączący funkcję baru i sklepu z mono produktem. Choć producent najsłynniejszej w Gdańsku wiśniówki ma swój lokal przy ul. Piwnej, zdecydował się też zaznaczyć swoją obecność na Jarmarku św. Dominika, rozstawiając się ze stoiskiem przy placu Świętopełka, w bliskim sąsiedztwie wspomnianej wcześniej restauracji Winne Grono.
Na stoisku możemy kupić nie tylko wiśniówkę na kieliszki, ale też - co powinno ucieszyć tych, którzy są w Gdańsku gościnnie - w okazałych zestawach prezentowych.
- Marka opiera się na jednym produkcie i jest to nalewka wiśniowa, 16-procentowa - dowiedzieliśmy się na stoisku Wiśniewskiego, na Jarmarku św. Dominika. - Jest to nalewka robiona manufakturowo, według naszego przepisu. Mamy natomiast przeróżne wariacje butelkowania oraz ekskluzywne zestawy prezentowe. Jest też możliwość zakupu na kieliszki, o pojemności 100 ml, a także w miksie z prosecco.
Miejsca
Opinie wybrane
-
2022-08-06 09:44
Szkoda ze obecnie nie mogę pić
Ten poncz waniliowy wygląda ciekawie :-) chociaż w takie gorąco ponad 30 stopni to alkohol niezbyt, tylko lody.
- 10 8
-
2022-08-06 14:10
Nie wiem czemu skasowano mój komentarz sceptyczny wobec akloholów z kolalnych składników (1)
Bo niestety tradycyjnie, oprócz sezonowych owoców lokalne składniki w tej części Europy to ziemniaki i żyto. I wiadomo co z tego robiono. Nad morzem to jeszcze może ryby ale z tego jak dotąd nikt dobrego alkoholu chyba nie wyprodukował.
- 6 9
-
2022-08-09 16:01
Ziemniaki na stałe do kuchni tej części Europy w okresie dominacji kultury francuskiej w czasie wojen napoleońskich. Co prawda Fryderyk Wielki karmił kartoflami jeńców wojennych, ale do niedawna nikt nie używał w Europie ziemniaków ani do produkcji alkoholu, ani do niczego. Co zaś się tyczy wykorzystania żyta do produkcji alkoholu - wszystko zależy od klas społecznych, do których adresowany produkt.
- 0 0
-
2022-08-06 11:09
Na każdym kroku
Na każdym kroku alkohol, reklamowany jako wspaniały trunek, super smaczne, wytrawne, słodkie, opisy niczym z perfum mające kojarzyć się z niezapomnianymi chwilami, a tymczasem, zamiast tak bardzo szkodzić przez propagandę alkoholową, wystarczyło zrobić stoiska z lokalnymi odmianami konopii. ;-) To i strefy gastronomiczne na jarmarku by miały sens, a ceny by nie grały aż tak duzej roli.
- 28 10
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.