- 1 Trójmiasto w przewodniku Michelin (23 opinie)
- 2 Co Polacy jedzą na śniadanie? (94 opinie)
- 3 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (71 opinii)
- 4 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (104 opinie)
- 5 Restauracje idealne dla osób dojrzałych (112 opinii)
- 6 Ciągle o czymś zapominasz? Przyjrzyj się diecie (11 opinii)
Dosiadanie się do obcych w restauracji: tak czy nie?
Jedni bez skrępowania pytają, czy mogą się dosiąść do stolika, przy którym siedzą nieznajome osoby, gdy niemal cała restauracja jest wypełniona gośćmi. Inni wolą poczekać na wolne miejsce albo po prostu zmienić lokal. Ponoć jesteśmy bardziej otwarci na przełamywanie barier w barach i pubach, w restauracjach bywa z tym różnie. Zdania moich rozmówców są jednak mocno podzielone, a wnioski poniżej.
Dosiadamy się, ale nie wszędzie
- W barach mlecznych czy tanich barach azjatyckich to wciąż popularny zwyczaj, chyba dlatego że ludzie przychodzą tam przede wszystkim szybko zjeść - mówi Łukasz, smakosz i fan jedzenia na mieście. - Restauracja kojarzy się z wyjściem, świętem czy "doświadczeniem" i tam walczymy o większą intymność. Przychodzimy zazwyczaj w dwie osoby, chcemy prywatności. W wielu miejscach tzw. common table, czyli duże stoły, najczęściej ustawione w centrum lokalu, spełniają się głównie w dużych rezerwacjach, a na co dzień połowa miejsc jest pusta, bo ludzie zachowują odstęp, nawet gdy się dosiądą. Bary, fyrtle typu Czerwony Piec czy AleBrowar to jeszcze co innego. Lokale, które tworzą wokół siebie aurę kumpelskości i otwartości, dają radę gromadzić obcych sobie ludzi, którzy wchodzą w interakcje. Kiedy idę sam do knajpy, to mi nie robi za bardzo różnicy, gdzie siądę. Gdy wybieram się z kimś - wtedy bardziej szukam intymnego miejsca.
Czytaj cykl Nowe lokale w Trójmieście - zawsze bądź na bieżąco!
- W restauracji nigdy się nie dosiadłem, bo według mnie nie wypada. Tam idziesz zawsze trochę dla wyjątkowego restauracyjnego, ciut snobistycznego klimatu, a obcy przy stole by go zburzyli. Natomiast w takiej Stacji Foodhall - nie ma sprawy. W barze z piwem - też fajnie! Przy dużym wspólnym stole raczej nie miałbym z tym problemu, ale nigdy nie byłem przy czymś takim - dodaje Michał, miłośnik lokali z kraftowym piwem.
Są i tacy, którzy unikają dosiadania się bez względu na lokal i cenią sobie własną przestrzeń.
- Często spotykam się w restauracjach z bliskimi znajomymi, z którymi chcę porozmawiać nie tylko o pogodzie, ale też o naszych osobistych sprawach czy problemach. Z tego powodu nie lubię poczucia, że ktoś obcy mnie słyszy. Wolę też, kiedy w knajpie gra muzyka, panuje lekki gwar, stoliki są od siebie trochę oddalone. Dosiadanie się obcych osób jest dla mnie niekomfortowe, także w barze. Common table staram się unikać, ale jeśli już przy nim siadam, to jak najdalej od innych - mówi Ola.
Podobną opinię o wspólnym stole ma Weronika:
- Nie znoszę dosiadać się do ogólnego stołu. Kiedyś musiałam dołączyć się do takiej ciekawej grupki, która opowiadała o opętaniach przez szatana i zbawieniu przez Jezusa. Chciałam się wyciszyć, a wyszłam z pękającą głową. Unikam wspólnych stołów jak ognia, mam złe doświadczenia, wolę poczekać nawet pół godziny, ale dostać "swój" stolik.
- Bardzo cenię sobie prywatność podczas posiłków - zarówno gdy idę sama, jak i z partnerem, dlatego wybieramy stolik możliwie najbardziej schowany, najlepiej taki, obok którego nikt nie przechodzi. Jeżeli takiego nie ma - wychodzimy. Ewentualnie jeżeli są miejsca przy wspólnym stole (jak np. w Aioli), ale oddalone od innych osób, to korzystamy. Myślę, że w Polsce jest to nadal mocno niekomfortowe. Nie jesteśmy tak otwarci na nowe znajomości - dodaje Marta.
Nie bez znaczenia jest także fakt, że żyjemy w rzeczywistości postpandemicznej i dziś wiele osób inaczej spędza czas na mieście. Niektórzy wciąż unikają zatłoczonych miejsc i starają się zachować możliwie duży dystans.
- Kiedyś bym powiedziała: "jasne, proszę się dosiąść, miejsce jest wolne!", ale dziś bym się zawahała... Pandemia to był dla mnie trudny czas i nadal wracam do dawnej normalności - mówi Dorota.
Czy odmawiamy?
Bywa, że przy stoliku, przy którym właśnie siedzimy, jest wolne miejsce i ktoś obcy chce je zająć. Ci, którzy nie mają na to ochoty, asertywnie odmawiają lub... godzą się na niechciane towarzystwo. Czują się niekomfortowo, ale mówienie "nie" wciąż dla wielu jest wyzwaniem, choćby z obawy, że mogliby kogoś urazić.
- Nie odmówiłabym raczej, gdyby ktoś się przysiadł, ale bez entuzjazmu. Czułabym się skrępowana, ponieważ głupio rozmawiać przy kimś obcym. Wolę wtedy poczekać na wolny stolik, jeśli mi zależy, a jeśli nie zależy, to szukam mniej zatłoczonej knajpy - uzupełnia Kasia.
Fajne imprezy dla smakoszy w Trójmieście
Jeszcze w innym tonie wypowiada się Rafał, który podchodzi do jedzenia jak do czynności... intymnej:
- Raczej nie mam problemu, żeby ktoś się dosiadł, choć odczuwam pewien dyskomfort. Sam nigdy bym nie zapytał o to, czy mogę się przysiąść, chyba że naprawdę nie miałbym miejsca, a musiałbym gdzieś usiąść. Jedzenie przy jednym stole to dość "intymna" sprawa. Wydaje mi się, że podczas jedzenia nasza strefa intymności bardzo się kurczy i człowiek czuje się głupio, kiedy je za blisko kogoś. Mam tak też na rodzinnych obiadach - jeśli ktoś siedzi o kilka centymetrów za blisko, to jakoś mnie to uwiera. W pubie mam w sumie zdecydowanie większą tolerancję, może to dlatego, że człowiek nie wygląda tak "głupkowato" podczas picia jak podczas jedzenia (śmiech).
Z drugiej strony niektórzy moi rozmówcy zwrócili uwagę, że w lokalu, w którym jest mało miejsca, je się "szybkie" posiłki, niegrzecznie jest zajmować dla siebie cały stół, więc nie powinno stanowić dla nas problemu, by posiedzieć chwilę z kimś nieznajomym.
Tutaj niezręcznie, za to na wakacjach pełen luz
W rozmowach padały głosy, że w Polsce dosiadać się jest niezręcznie, za to za granicą, na wakacjach, gdy jesteśmy w trybie relaksu, nie przeszkadzają nam obcy ludzie. Problemu nie stanowi również bariera językowa, a nawiązywanie nowych znajomości przychodzi znacznie łatwiej.
- Według mnie w Polsce mało jest otwartych ludzi, więc pewnie zanim to się zmieni, minie trochę czasu - mówi Patryk, który dosiada się jedynie w barach mlecznych i szybkiej obsługi, gdzie jest spory ruch, a każdy wpada tylko na chwilę, by się posilić, a nie celebrować kolację.
- Mam wrażenie, że Polacy są terytorialni i raczej nie szukają nowych znajomości podczas jedzenia. Takie rzeczy widzimy raczej na filmach, życie pokazuje coś zupełnie innego. Sporo podróżowałam po Europie i widziałam, że np. we Francji czy Anglii, gdzie od dawna panuje kultura jedzenia na mieście oraz spędzania w pubach i restauracjach wolnego czasu, dosiadanie się do obcych jest normą, mało kogo to krępuje. U nas jeszcze jest inaczej, ale nie jest to dla mnie problemem - podsumowuje Agnieszka, blogerka kulinarna.
A jak wy reagujecie, gdy ktoś chce się do was dosiąść w restauracji lub barze? Spotkała was taka sytuacja?
Opinie wybrane
-
2022-09-08 08:34
(7)
Niedawno pierwszy raz w życiu byłem w Monachium i pomimo, że było grubo przed Octoberfest, to lokalne browary pękały po południu w szwach. Czekać na stolik możnaby godzinami. Ale ludzie byli bardzo otwarci i zapraszali nas aby się przysiąść. Kiedy nie chcieliśmy rozmawiać, po prostu siedzieliśmy i piliśmy piwko, ale gdy ludzie byli mili i ciekawi
Niedawno pierwszy raz w życiu byłem w Monachium i pomimo, że było grubo przed Octoberfest, to lokalne browary pękały po południu w szwach. Czekać na stolik możnaby godzinami. Ale ludzie byli bardzo otwarci i zapraszali nas aby się przysiąść. Kiedy nie chcieliśmy rozmawiać, po prostu siedzieliśmy i piliśmy piwko, ale gdy ludzie byli mili i ciekawi skąd jesteśmy, wywiązywała się rozmowa na godziny. Wszystko oczywiście zależy od ludzi, na których się trafi, ale dla mnie właśnie dosiadanie się do lokalsów i picie z nimi piwa, opowiadanie historii było najlepszym doświadczeniem z Bawarii :) a co do jedzenia w restauracji to jak piszą wszyscy, idziemy tam po odrobinę przestrzeni, aby celebrować, spędzić czas z kimś bliskim a nie obcymi ludźmi.
- 62 6
-
2022-09-08 16:53
Z Niemcami nie mam potrzeby razem siedzieć
- 1 0
-
2022-09-08 14:35
Po paru piwach to i nie przeszkadzałoby gdyby ktoś na stoliku usiadł
Ci innego romantyczna kolacja we dwoje.
- 1 0
-
2022-09-08 12:53
Wydaje mi się, że w Europie (ale mogę się mylić)
im bliżej Morza Śródziemnego, tym jest bardziej "na luzie".
- 2 1
-
2022-09-08 12:48
Generalnie
to jesteśmy wyalienowani, a okres 2-letni zakazów jeszcze pogłębił proces wyobcowania.
- 0 2
-
2022-09-08 11:52
przecież wiadomo że nazi,ści są najbardziej otwartym narodem
- 1 4
-
2022-09-08 09:42
W Bawarii
mili dla Polaków? Chyba byłeś w polskiej Bawarii.
- 3 6
-
2022-09-08 09:25
Bawaria
to katolicki land, sama nazwa jest keltycka od plemienia Bojów
- 1 11
-
2022-09-08 07:27
(6)
W barze mlecznym, w bistro czy w każdym innym lokalu gdzie się przychodzi po prostu zjeść zawsze się dosiadam, pytając grzecznościowo: " przepraszam, czy mogę się dosiąść". Nigdy nie ma problemu i ja też go nigdy nie stwarzam. Proste.
- 104 10
-
2022-09-08 08:09
A pytasz się potem: (3)
Czy jest szansa żeby mógł mi Pan kupić posiłek?
- 12 2
-
2022-09-08 13:31
Ja tam patrze gleboko w oczy i mowie "daj gryza, nie badz taki"
- 6 0
-
2022-09-08 09:01
Albo chociaż za niego zapłacić a kupię już sobie sam (-:
- 4 0
-
2022-09-08 08:50
Jest szansa , ale dziś bardzo mała
proszę pytać jutro.
- 13 0
-
2022-09-08 07:48
Do restauracji wyższej kategori też się przychodzi po prostu zjeść. (1)
Jak zobaczysz że nie ma miejsc a przy stoliku siedzi sobie para to też się będziesz chciał dosiadać ?
- 14 28
-
2022-09-08 08:05
ale ogarniasz różnice miedzy barem mlecznym miejscem gdzie zjesz zapiekankę albo burgera a restauracją?
- 38 1
-
2022-09-08 09:09
A to było tak ... (5)
Problem polega na tym że zanika w nas obcowanie z drugim człowiekiem. Kiedyś imprezę nazywano Biesiadowaniem, ludzie siedzieli, pili, jedli, słuchali się. Dziś boimy się drugiego człowieka, żeby przypadkiem do nas nie zagadał. Kiedyś ludzie żyli w komunie (nie myślę o ustroju) odwiedzali się po sąsiedzku po szklankę cukru czy mąki, odwiedzali się
Problem polega na tym że zanika w nas obcowanie z drugim człowiekiem. Kiedyś imprezę nazywano Biesiadowaniem, ludzie siedzieli, pili, jedli, słuchali się. Dziś boimy się drugiego człowieka, żeby przypadkiem do nas nie zagadał. Kiedyś ludzie żyli w komunie (nie myślę o ustroju) odwiedzali się po sąsiedzku po szklankę cukru czy mąki, odwiedzali się po prostu bo byli w okolicy a telefonów komórkowych nie było, stali godzinami w kolejkach to każdy z każdym pogadał. Może czasy nie były idealne, ale przez rozmowy z obcymi w tym też słuchanie dostajemy inny punkt widzenia do zapoznania a nie tylko ten sam co nasze otoczenie z nami wyznaje. Dziś ludzie nie potrafią rozmawiać , każdy wyglasza swoje racje i przekonania bez uwzględnienia drugiej strony. Oczywiście trochę generalizuje ale wiadomo ocb ;-) kiedyś posiłki jadało się razem w domu, teraz każdy sam i to przed TV.
- 87 12
-
2022-09-08 11:53
nikt Ci nie broni żyć w komunie tfu...
- 1 7
-
2022-09-08 09:26
(3)
Nie ma o czym rozmawiać z obcymi. Mam blisko 50 lat i pamiętam to, o czym piszesz. Wydaje mi się, że to wynikało z tego, że ludzie mieli jakieś zainteresowania i po prostu warto było posłuchać, co mają do powiedzenia, zwłaszcza będą młodym. A dziś? Co najwyżej można posłuchać o chorobach, bezmyślnych fanatyków PiS lub PO, intymnych rozmów kto z kim gdzie i kiedy na poziomie najgorszej telenoweli.
- 27 1
-
2022-09-08 16:55
Racja
Większość ludzi to tępa szara masa, bez hobby, wiedzy, zainteresowań.
Obcowanie z nimi nic nie wnosi, raczej szkodzi- 2 1
-
2022-09-08 12:57
myśłę, że tu nie chodzi o
uprzedzenia polityczno-społeczne, tylko o normalne pogaduszki i zgadzam się z przedmówcą - cytat " słuchanie dostajemy inny punkt widzenia do zapoznania "
- 0 0
-
2022-09-08 12:53
Ale z tobą też nie było by o czym porozmawiać, czy zakładasz, że jako jedyny się ostałeś z gatunku ciekawych rozmówców?
- 2 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.