• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historie kulinarne: dzikie rośliny jadalne na wyciągnięcie ręki

Anna Włodarczyk
25 lipca 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Galette z jeżynami i mirabelkami. Galette z jeżynami i mirabelkami.

Mam w głowie jadalną mapę Trójmiasta. Akurat w tym przypadku nie mam na myśli lokali, które warto odwiedzić, ale sezonową siateczkę miejsc, gdzie można znaleźć dzikie jadalne rośliny. Wbrew pozorom takie rejony znajdują się w każdym mieście, trzeba tylko wiedzieć, jak ich szukać. W kolejnym tekście z cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" piszę właśnie o takich roślinach, które mamy na wyciągnięcie ręki.



Podczas każdej wyprawy w zarośnięte, dzikie rejony Gdańska, niczym łowca wytężam wzrok w poszukiwaniu nowych łupów. Gdy udaje mi się odkryć kolejną starą jabłonkę, która wciąż owocuje, cieszę się jak Tony Halik po dotarciu do stolicy Inków. Zapamiętuję to miejsce i wracam do niego, zbrojona w płócienną torbę na zbiory.

Wiosna i lato to najwdzięczniejszy czas na zbieranie dzikich jadalnych roślin. Wiosną poszukuje się młodych pędów i liści, które mają wtedy słodki i delikatny smak, latem skupia się na owocach. Jako że wiosenne zbiory wymagają więcej samozaparcia i dużej wiedzy, ograniczam się do zrywania młodych listków pokrzywy, które lądują w omletach albo delikatnej zupie. Szaleństwo rozpoczyna się latem.

Trójmiasto ma to szczęście, że występują tu rośliny, których próżno szukać w całej Polsce. Podczas wakacji rozkwita u nas cudowna, aromatyczna czteropłatkowa róża (można ją spotkać także w Beskidzie Niskim). Najczęściej porasta nadmorskie tereny, trzeba tylko sprawdzić, czy nie jest to miejsce objęte ochroną. Wielkie krzaki dzikiej róży widuję też na osiedlach, trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. A znaleźć ją łatwo, bo ma piękną, intensywnie różową barwę. Zrywam ją o poranku i jak najszybciej ucieram w makutrze z dużą ilością cukru, zakrapiam sokiem z cytryny i przekładam do słoiczków. Łyżeczka takiej konfitury przeistoczy zwykłą szarlotkę w cukiernicze cudeńko, urozmaici drożdżówki czy sałatkę owocową.

Świetnym terenem na łowy są miejsca po dawnych ogródkach działkowych, gdzie oprócz dzikich roślin można trafić na więcej perełek. Mam na Morenie takie "własne" krzaki, w których rośnie kilkanaście jabłonek i mirabelek, śliwa, truskawki, wiśnia, czarny bez, maliny, jeżyny, rokitnik i głóg. Warto odwiedzić przylegające do nowych osiedli zarośla, bo te mogą kryć podobne skarby.

  • Konfitura z mirabelek.
  • Mirabelki.
  • Dzika róża.
  • Ucieranie płatków dzikiej róży.
  • Jabłka z dziko rosnącej jabłoni.
Niezwykle wdzięcznym i niedocenianym produktem są mirabelki. We Francji można je kupić na targu, u nas cierpią wzgardzone i traktowane niczym chwasty. A te złociste, kwaskowate owoce to wspaniały produkt do kulinarnych szaleństw! Najbardziej lubię piec z nich galette, czyli inaczej prosty kruchy placek francuskiego pochodzenia. Świetnie smakują w ucieranym cieście albo w finansjerkach (babeczki z mąką migdałową). Jeśli nie macie na nie pomysłu, potraktujcie je tak jak agrest - ich smak i wielkość są do siebie zbliżone. Ale chyba najlepszym, co można z nich zrobić, jest dżem, który osłodzi nam krótkie zimowe dni. Mirabelka w słoiku wygląda jak płynne złoto, jest kwaśno-słodka. Stanowi idealne nadzienie do naleśników lub gofrów i wypełnienie między warstwami tortu. Co roku ruszam na mirabelkowe łowy i wracam do domu z kilkoma kilogramami tych wspaniałych owoców.

Pełno w Trójmieście dziczejących jabłonek, które nadal dają owoce. Niestety, nie znam się na ich odmianach, ale umiem docenić ich kruchość, szlachetną kremową biel z rumieńcem pod skórką (to moje ulubione) i wyrazisty, orzeźwiający smak. Takie "dziczki" najchętniej prażę na maśle, posypuję cynamonem i otulam warstwami kruchego ciasta. Wychodzi z nich taka szarlotka, jaką piekła kiedyś moja babcia Marysia. Z kolei z małych, zielonkawych, zupełnie skarłowaciałych odmian można przygotować galaretkę (takie owoce mają dużo pektyn), a ze skórek ocet.

Satysfakcja z buteleczki domowej roboty octu albo placka ze znalezionych na łące owoców jest ogromna. A więc, rodacy, ruszajcie na łowy w... krzaki!

O autorze

autor

Anna Włodarczyk

miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.

Opinie (57) 8 zablokowanych

  • Większość dziko żyjących roślin można (2)

    jeść bez większej obawy, jednak uważać należy na zdziczałe - tzn. te które były uprawiane, a przestały, np. jabłonie, grusze, śliwy, wiśnie, czereśnie. Skutkiem braku zadbania mogą mieć choroby grzybowe, a to już nie jest takie bezpieczne - w najlepszym razie rozwolnienie. W końcu po to sadownicy pielęgnują drzewa, żeby były zdrowe. Trzeba mieć "oczy dookoła głowy" i umieć rozpoznać cokolwiek więcej niż oczywistości typu szara pleśń, a nie rwać jak popadnie, choć faktem jest że stare odmiany są znacznie odporniejsze.

    • 10 0

    • gdzieś na wybrzeżu francuskim ..może

      poznałam typa który robił opryski w sadach ...stracił wszystkie włosy po 3 latach cos na rękach mu nieśmiało odrasta i trochę na skroniach....

      • 0 0

    • Nie wydaje mi się, żeby grzyby, czy małe ilości pleśni szkodziły naszemu organizmowi. Bez przesady.

      Nie jesteśmy, choć bardzo nam się wydaje że tak jest, francuskimi pieskami.

      • 0 0

  • A w Sopocie rośnie zboża dzikiego pełno

    Można z tego upiec chleb.

    • 0 1

  • Moze tak stworzyc kacik kulinarny , ze starymi przepisami kaszubow, starych gdynian (2)

    gdanszczan, nie przepisy przywiezione przez osoby zza Buga,ale stare, rodzime przepisy Pomorza - rybakow, rolnikow, itd. warto przypomniece kuchnie kaszubska, pomorska, bo mlode pokolenia zachwycaja sie pizza, susi, lasagne.

    • 12 1

    • Napisałeś "przepisy starych Gdynian" ? Naprawdę? :))))

      • 0 0

    • chodzi o mityczne kaszubskie ciasto ze śledzia?

      • 1 0

  • (11)

    z tekstu nie wynika co pani z tej róży zrywa
    a można i płatki kwiatów i owoce, nie wiadomo co lepsze

    poza tym łasować na dziko można nie tylko wiosną, latem i jesienią,
    zimą też

    nie raz z nart biegowych albo z roweru, prócz śniegu na ubraniu przywoziłem pół plecaka grzybów, albo przemarzniętej jarzębiny (którą łup do alembika, zalać wiadomoczym, schować, zapomnieć, a potem znaleźć i rozpić przy kominku po kolejnym powrocie, odtajając stopy swoje i psa)

    • 8 0

    • (2)

      A ptaki później głodują :(

      • 0 0

      • (1)

        ptaki nie jedzą gałęzaków i innych grzybów
        ksiądz znowu się pomylił, nie powinien uczyć na biologii

        • 0 0

        • Ale jedzą jarzębinę.

          • 1 0

    • (2)

      Ej, nikogo twoja aktywność fizyczna nie obchodzi. Fajnie dla ciebie że naturalnie ja lubisz, niestety nie każdy tak ma. Ja np muszę się zmuszać, mam depresję.Nie, ruch na nią nie pomaga.

      • 1 0

      • próbowałeś leczniczą marihuanę?

        • 0 0

      • a próbowałaś sex? podobno bardzo pomaga...

        • 0 0

    • (4)

      Pies też pije:)?

      • 0 0

      • (3)

        pies jak to pies
        pije byle wodę
        i liże łapy, i między łapami

        i pachchchnie mokrym psem
        a wędzony pies nawet jeszcze lepiej

        a pod dobrze przegryzioną zębem czasu jarzębinówkę
        to rewelka. najlepsza była by taka po paru latach w dębinie,
        ale aż takiej sklerozy chyba nikt nie ma, by zapomnieć taki skarb na tak długo

        • 3 1

        • (2)

          Nie ma jak czynić alkoholizm pozytywnym. Chlej dalej, 50tka i wątroba będzie do wyrzucenia.

          • 1 2

          • (1)

            więc mam 54 lata
            a wątrobę (oraz "spryt") badam co rok z racji zawodu

            mylisz alkoholizm z cywilizowanym spożyciem szlachetnych trunków
            jak Arabowie, mający "haram" na alkohol, więc żujący ghat

            zakazała byś " chlania" księżom? w czasie mszy? tak jak oni zakazali tobie?

            patron

            • 3 0

            • no i artykulik jest o jedzeniu dobrych rzeczy
              których powszechnie nie uważa się za dobre
              jak mirabelki, jak pokrzywa, jak róża
              i jak moje zimowe grzyby i jarzębina

              inne takie rzeczy, jadalne i w mieście
              to np czarny bez, kwiaty i dojrzałe owoce
              często kpiarsko wzmiankowany szczaw
              czy np buczyna, świetna i bardzo "niekomercyjna"

              patroszący to i owo

              • 1 0

  • Autorka (1)

    dużo pisze o mirabelkach tylko czemu nie wspomniała o szcz*wiu!!!

    • 0 0

    • to nie jest artykuł o uryn*terapii

      • 0 0

  • super

    artykuł:) można się zainspirować:)

    • 2 0

  • artykul podoba mi się (10)

    najbardziej fragment o tym, że autorka zrywa róże o poranku :) coz, poezja nie zna granic, i kiedy czytam o dzikim jablku z rumieńcem, które autorka otula warstwami kruchego ciasta to natychmiast przenoszę się myslami z mojego apartamentu do rajskiej blogosfery otulonej hipsterami...

    jednakże, muszę zwrócic uwagę na dwa fakty.
    1. powołuje się Pani na francuzów, którzy jedza mirabelki i stawia jako przykład ludzi doceniających dzikie smaki. proszę przy tym nie zapominać, że Ci sami francuzi uważają, że burak nie jest rosliną jadalną tylko pastewną. a przeciez zarówno burak, jaki i brukiew to cokoły naszej kuchni!
    2. żałuję, że nie ma słowa o rokitniku. podróże przez te popularne niegdyś krzaki umilały zawsze pobyt nad morzem. idąc siku można było jednoczesnie przekąsić kwaskowy owoc z rumieńcem, który spowity listowiem zalotnie zerkał w moją stronę, będąc przy tym znakomitem źrodłem witaminy c.

    • 48 6

    • Ostatnie zdanie...

      Popłynął. Mega.

      • 1 0

    • (1)

      spłonęłam ze wstydu, wspominając letnie zaloty w towarzystwie kwaskowatego rokitnika pośród gorącego piasku i szumu morza.

      • 4 0

      • a żółty, rozgrzany piasek nie wszedł przypadkiem w splecione w miłosnym uściku tłoki dwóch kochanków?

        Ostrzegał o tym w jednym ze swych dzieł mistrz Lew Starowicz.

        • 2 0

    • Proszę także zwrócić uwagę na Polaków, którzy uważają że nie można zjeść psa, albo świnki morskiej

      • 2 0

    • fantastycznie:)

      • 0 0

    • cudo

      dziękuję za możliwość przeczytania komentarza, jak dla mnie cudowny

      • 3 0

    • Francuzi to się uczyli od nas jeść widelcem. (1)

      • 8 1

      • sam spróbuj złapać żabę
        bez widelca

        :-)

        • 3 0

    • Jest o rokitniku wzmianka.

      • 2 0

    • dobrze powiedziane :)

      • 4 1

  • Ja dwa lata temu, zasiadiłem na leśnej polanie kilka roślin mięty zwyczajnej

    Mam niezłe poletko w lesie. Sadzenie roślin użytkowych w sobie znanych miejscach to jest niezła zabawa.

    • 7 0

  • Rośliny rosnące w miastach sa zatrute spalinami, (2)

    więc ich owoce nie są najzdrowsze...

    • 1 3

    • Jeżdżąc poza miasto często przejeżdżamy obok pól z rosnącym zbożem, czy warzywami. Nie wspominając o łąkach i krowach jedzących

      • 1 0

    • dawniej to były spaliny benzyny ołowiowej
      i oleju z dwutaktów
      i żyliśmy smacznie

      aż do pięćdziesiątki :-)

      najgorsze są grzybki z miasta, czernidłaki kołpakowate zbierane przy drodze mogą mieć więcej metali ciężkich niż salwarsan z czasów Przybyszewskiego

      • 0 0

  • Jak to możliwe, że (3)

    kiedy rządziło PO jak i teraz dzieci w Polsce były (są) niedożywione. A tu tyle jedzenia na wyciągnięcie ręki. Ja kiedy byłem mały zbierałem i jadłem Mirabelki rosnące przy ścieżkach. Wtedy to był wręcz luksus.

    • 8 3

    • Ja za młodu zajadałem się malutkimi zaczynami owoców agrestu. Bardzo mi smakował.

      Za to moja mama miała w szkole ławkę przy ścianie, w której, w wapiennej ścianie była pokaźna dziura wyjedzona przez nią i innych uczniów. Kredy za to nauczyciele pilnowali, była w tamtych czasach kulinarnym rarytasem. Serio.

      • 0 0

    • nie samą śliwką człowiek żyje (choć uwielbiam)

      • 0 0

    • Stefan, zapomniałeś o szcz*wiu.

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Wkrótce otwarcie

Najczęściej czytane