- 1 Co Polacy jedzą na śniadanie? (85 opinii)
- 2 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (68 opinii)
- 3 Ciągle o czymś zapominasz? Przyjrzyj się diecie (11 opinii)
- 4 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (103 opinie)
- 5 Pierogi i Goldwasser najlepsze na świecie (39 opinii)
- 6 Restauracja po rewolucji Gessler na sprzedaż (155 opinii)
Historie kulinarne: dzikie rośliny jadalne na wyciągnięcie ręki
Mam w głowie jadalną mapę Trójmiasta. Akurat w tym przypadku nie mam na myśli lokali, które warto odwiedzić, ale sezonową siateczkę miejsc, gdzie można znaleźć dzikie jadalne rośliny. Wbrew pozorom takie rejony znajdują się w każdym mieście, trzeba tylko wiedzieć, jak ich szukać. W kolejnym tekście z cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" piszę właśnie o takich roślinach, które mamy na wyciągnięcie ręki.
Podczas każdej wyprawy w zarośnięte, dzikie rejony Gdańska, niczym łowca wytężam wzrok w poszukiwaniu nowych łupów. Gdy udaje mi się odkryć kolejną starą jabłonkę, która wciąż owocuje, cieszę się jak Tony Halik po dotarciu do stolicy Inków. Zapamiętuję to miejsce i wracam do niego, zbrojona w płócienną torbę na zbiory.
Wiosna i lato to najwdzięczniejszy czas na zbieranie dzikich jadalnych roślin. Wiosną poszukuje się młodych pędów i liści, które mają wtedy słodki i delikatny smak, latem skupia się na owocach. Jako że wiosenne zbiory wymagają więcej samozaparcia i dużej wiedzy, ograniczam się do zrywania młodych listków pokrzywy, które lądują w omletach albo delikatnej zupie. Szaleństwo rozpoczyna się latem.
Trójmiasto ma to szczęście, że występują tu rośliny, których próżno szukać w całej Polsce. Podczas wakacji rozkwita u nas cudowna, aromatyczna czteropłatkowa róża (można ją spotkać także w Beskidzie Niskim). Najczęściej porasta nadmorskie tereny, trzeba tylko sprawdzić, czy nie jest to miejsce objęte ochroną. Wielkie krzaki dzikiej róży widuję też na osiedlach, trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. A znaleźć ją łatwo, bo ma piękną, intensywnie różową barwę. Zrywam ją o poranku i jak najszybciej ucieram w makutrze z dużą ilością cukru, zakrapiam sokiem z cytryny i przekładam do słoiczków. Łyżeczka takiej konfitury przeistoczy zwykłą szarlotkę w cukiernicze cudeńko, urozmaici drożdżówki czy sałatkę owocową.
Świetnym terenem na łowy są miejsca po dawnych ogródkach działkowych, gdzie oprócz dzikich roślin można trafić na więcej perełek. Mam na Morenie takie "własne" krzaki, w których rośnie kilkanaście jabłonek i mirabelek, śliwa, truskawki, wiśnia, czarny bez, maliny, jeżyny, rokitnik i głóg. Warto odwiedzić przylegające do nowych osiedli zarośla, bo te mogą kryć podobne skarby.
Niezwykle wdzięcznym i niedocenianym produktem są mirabelki. We Francji można je kupić na targu, u nas cierpią wzgardzone i traktowane niczym chwasty. A te złociste, kwaskowate owoce to wspaniały produkt do kulinarnych szaleństw! Najbardziej lubię piec z nich galette, czyli inaczej prosty kruchy placek francuskiego pochodzenia. Świetnie smakują w ucieranym cieście albo w finansjerkach (babeczki z mąką migdałową). Jeśli nie macie na nie pomysłu, potraktujcie je tak jak agrest - ich smak i wielkość są do siebie zbliżone. Ale chyba najlepszym, co można z nich zrobić, jest dżem, który osłodzi nam krótkie zimowe dni. Mirabelka w słoiku wygląda jak płynne złoto, jest kwaśno-słodka. Stanowi idealne nadzienie do naleśników lub gofrów i wypełnienie między warstwami tortu. Co roku ruszam na mirabelkowe łowy i wracam do domu z kilkoma kilogramami tych wspaniałych owoców.
Pełno w Trójmieście dziczejących jabłonek, które nadal dają owoce. Niestety, nie znam się na ich odmianach, ale umiem docenić ich kruchość, szlachetną kremową biel z rumieńcem pod skórką (to moje ulubione) i wyrazisty, orzeźwiający smak. Takie "dziczki" najchętniej prażę na maśle, posypuję cynamonem i otulam warstwami kruchego ciasta. Wychodzi z nich taka szarlotka, jaką piekła kiedyś moja babcia Marysia. Z kolei z małych, zielonkawych, zupełnie skarłowaciałych odmian można przygotować galaretkę (takie owoce mają dużo pektyn), a ze skórek ocet.
Satysfakcja z buteleczki domowej roboty octu albo placka ze znalezionych na łące owoców jest ogromna. A więc, rodacy, ruszajcie na łowy w... krzaki!
O autorze
Anna Włodarczyk
miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.
Opinie (57) 8 zablokowanych
-
2017-07-25 10:42
Rośliny rosnące w miastach sa zatrute spalinami, (2)
więc ich owoce nie są najzdrowsze...
- 1 3
-
2017-07-25 14:19
dawniej to były spaliny benzyny ołowiowej
i oleju z dwutaktów
i żyliśmy smacznie
aż do pięćdziesiątki :-)
najgorsze są grzybki z miasta, czernidłaki kołpakowate zbierane przy drodze mogą mieć więcej metali ciężkich niż salwarsan z czasów Przybyszewskiego- 0 0
-
2017-07-25 21:10
Jeżdżąc poza miasto często przejeżdżamy obok pól z rosnącym zbożem, czy warzywami. Nie wspominając o łąkach i krowach jedzących
- 1 0
-
2017-07-25 10:50
Moze tak stworzyc kacik kulinarny , ze starymi przepisami kaszubow, starych gdynian (2)
gdanszczan, nie przepisy przywiezione przez osoby zza Buga,ale stare, rodzime przepisy Pomorza - rybakow, rolnikow, itd. warto przypomniece kuchnie kaszubska, pomorska, bo mlode pokolenia zachwycaja sie pizza, susi, lasagne.
- 12 1
-
2017-07-25 21:11
chodzi o mityczne kaszubskie ciasto ze śledzia?
- 1 0
-
2017-07-26 15:25
Napisałeś "przepisy starych Gdynian" ? Naprawdę? :))))
- 0 0
-
2017-07-25 12:51
(11)
z tekstu nie wynika co pani z tej róży zrywa
a można i płatki kwiatów i owoce, nie wiadomo co lepsze
poza tym łasować na dziko można nie tylko wiosną, latem i jesienią,
zimą też
nie raz z nart biegowych albo z roweru, prócz śniegu na ubraniu przywoziłem pół plecaka grzybów, albo przemarzniętej jarzębiny (którą łup do alembika, zalać wiadomoczym, schować, zapomnieć, a potem znaleźć i rozpić przy kominku po kolejnym powrocie, odtajając stopy swoje i psa)- 8 0
-
2017-07-25 13:32
(4)
Pies też pije:)?
- 0 0
-
2017-07-25 14:15
(3)
pies jak to pies
pije byle wodę
i liże łapy, i między łapami
i pachchchnie mokrym psem
a wędzony pies nawet jeszcze lepiej
a pod dobrze przegryzioną zębem czasu jarzębinówkę
to rewelka. najlepsza była by taka po paru latach w dębinie,
ale aż takiej sklerozy chyba nikt nie ma, by zapomnieć taki skarb na tak długo- 3 1
-
2017-07-25 17:17
(2)
Nie ma jak czynić alkoholizm pozytywnym. Chlej dalej, 50tka i wątroba będzie do wyrzucenia.
- 1 2
-
2017-07-25 17:39
(1)
więc mam 54 lata
a wątrobę (oraz "spryt") badam co rok z racji zawodu
mylisz alkoholizm z cywilizowanym spożyciem szlachetnych trunków
jak Arabowie, mający "haram" na alkohol, więc żujący ghat
zakazała byś " chlania" księżom? w czasie mszy? tak jak oni zakazali tobie?
patron- 3 0
-
2017-07-25 17:52
no i artykulik jest o jedzeniu dobrych rzeczy
których powszechnie nie uważa się za dobre
jak mirabelki, jak pokrzywa, jak róża
i jak moje zimowe grzyby i jarzębina
inne takie rzeczy, jadalne i w mieście
to np czarny bez, kwiaty i dojrzałe owoce
często kpiarsko wzmiankowany szczaw
czy np buczyna, świetna i bardzo "niekomercyjna"
patroszący to i owo- 1 0
-
2017-07-25 17:16
(2)
Ej, nikogo twoja aktywność fizyczna nie obchodzi. Fajnie dla ciebie że naturalnie ja lubisz, niestety nie każdy tak ma. Ja np muszę się zmuszać, mam depresję.Nie, ruch na nią nie pomaga.
- 1 0
-
2017-07-25 17:41
a próbowałaś sex? podobno bardzo pomaga...
- 0 0
-
2017-07-25 21:12
próbowałeś leczniczą marihuanę?
- 0 0
-
2017-07-25 17:29
(2)
A ptaki później głodują :(
- 0 0
-
2017-07-25 17:57
(1)
ptaki nie jedzą gałęzaków i innych grzybów
ksiądz znowu się pomylił, nie powinien uczyć na biologii- 0 0
-
2017-07-26 10:38
Ale jedzą jarzębinę.
- 1 0
-
2017-07-25 13:39
o mirabelkach jest a o szcz*wiu ani słowa
- 2 1
-
2017-07-25 20:19
nie karmić trolla
i nie odpowiadać w temacie kulinarnym na posty z aluzjami politycznymi
- 3 0
-
2017-07-25 21:14
Ja dwa lata temu, zasiadiłem na leśnej polanie kilka roślin mięty zwyczajnej
Mam niezłe poletko w lesie. Sadzenie roślin użytkowych w sobie znanych miejscach to jest niezła zabawa.
- 7 0
-
2017-07-26 08:12
super
artykuł:) można się zainspirować:)
- 2 0
-
2017-07-26 09:59
Autorka (1)
dużo pisze o mirabelkach tylko czemu nie wspomniała o szcz*wiu!!!
- 0 0
-
2017-07-26 10:33
to nie jest artykuł o uryn*terapii
- 0 0
-
2017-07-26 17:01
A w Sopocie rośnie zboża dzikiego pełno
Można z tego upiec chleb.
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.