• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak restauracje naciągają klientów?

Stały Bywalec
20 kwietnia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najłatwiej zarobić więcej podczas serwowania alkoholu. Sposobów jest kilka. Najłatwiej zarobić więcej podczas serwowania alkoholu. Sposobów jest kilka.

Trudno wymienione poniżej działania nazwać (jeszcze) plagą, ale stołujący się na mieście szybko odnajdą w tym tekście znajome wątki. Nie podajemy też nazw restauracji, które stosują takie praktyki, choć nasz czytelnik - częsty bywalec trójmiejskich lokali, również tych z wyższej półki - mógłby je wyliczyć na palcach więcej niż jednej dłoni.



Czy spotkałe(a)ś się kiedyś z oszustwem w restauracji?

Większość osób pewnie nie zwraca na to uwagi, część machnie ręką i powie: "takie są koszty jedzenia na mieście". Są też jednak tacy, którzy pewne wybiegi stosowane przez gastronomów w celu zwiększenia swojego zarobku nazywają wprost - oszustwem.

Do tych ostatnich należy nasz Czytelnik, podpisujący się pseudonimem Stały Bywalec, który postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat naciągania klientów w restauracjach. Jak zaznacza, nie tylko w tych tańszych, gdzie czasem właściciel ledwo wiąże koniec z końcem, ale i w lokalach z trójmiejskiego topu.

Poniżej kilka praktyk, na które nasz Czytelnik natrafia najczęściej.

Celowe przelewanie kieliszków



Zdawałoby się, że kelnerzy powinni być uczeni dobrych praktyk przy obsłudze klienta. Jednak niektórzy właściciele lokali uczą ich również cwaniactwa. Uzupełnianie butelek z mocnymi alkoholami wodą włóżmy między legendy miejskie - chcę wierzyć, że tak się nie dzieje. Ale na alkoholu można zarobić w znacznie bardziej wyrafinowany sposób, często grając na poczuciu wstydu klienta.

Wyobraźmy sobie, że wybieramy się do restauracji większą grupą, na przykład dwanaście osób. Każdy składa zamówienie, przy okazji prosimy butelkę prosseco z prośbą o rozlanie do wszystkich kieliszków. Kelner rozlewa ją jednak tylko na dziesięć i uprzejmie zapytuje, czy otworzyć kolejną. Odmówić nie wypada.

Albo inna sytuacja. Zamawiamy butelkę czerwonego wina do stolika, gdzie biesiadujemy w dwie pary. Kelner - zamiast nalać cztery regulaminowe kieliszki po 150 ml, rozlewa całą flaszkę. Niby tylko ponad 30 ml więcej na osobę, ale cel jest jasny - któremuś się zachce drugiego kieliszka, będzie musiał zamówić kolejną butelkę.

Brak wskazanej w karcie tańszej alternatywy wybranego wina to dość częsta przypadłość niektórych restauracji. Brak wskazanej w karcie tańszej alternatywy wybranego wina to dość częsta przypadłość niektórych restauracji.

Serwowanie droższej alternatywy


Brak w aktualnej ofercie opisanej w menu tańszej alternatywy danego napoju. Tutaj znów najłatwiej oszukać na alkoholu. Przykład. Z kartą win w ręku proszę kelnera o butelkę prosseco za 80 zł. Kelner z uśmiechem odpowiada, że właśnie się skończyły i są tylko te droższe - za 120 zł. Nie wypada mi się oczywiście wycofać z zamówienia. Biorąc pod uwagę częstotliwość podobnych sytuacji, można odnieść wrażenie, że niektórzy gastronomowie mają spory problem z zaplanowanie zatowarowania.

Tym samym skutkuje "zamawianie bez karty". Posiłek trwa w najlepsze, ale kończy nam się woda. Proszę kelnera o jeszcze jedną butelkę. Choć wcześniej na moim stole stała Kropla Beskidu za 12 zł, teraz przy stoliku kelner otwiera i rozlewa do szklanek San Pellegrino 4 zł droższą. Podobnie z herbatą - jeżeli nie zaznaczymy, że chcemy torebkową (8 zł), kelner przyniesie nam dzbanek sypanej (14 zł). Nie sprecyzował, niech płaci. Przecież nikt nie będzie się awanturował o kilka złotych.

Jeszcze lepszą kasę można wyciągnąć na wódce. Zamawiamy kolejkę dla sześciu gości, jedzenie było smaczne, humory dopisują, więc ktoś rzuca po kilku minutach do kelnera "jeszcze po jednej wódeczce poprosimy". Na koniec okazuje się, że tym razem kelner postanowił rozlać do kieliszków ekskluzywną Belugę, nikogo o tym nie informując. Zapytany, dlaczego to zrobił, z troską odpowiada: "przecież nie naleję państwu zwykłej, bo jeszcze się potrujecie".

Polecanie przez kelnera dań spoza karty bez informowania o cenie potrafi skończyć się wysokim rachunkiem. Polecanie przez kelnera dań spoza karty bez informowania o cenie potrafi skończyć się wysokim rachunkiem.

Polecanie spoza karty



Niemal każda restauracja posiada obecnie specjalne wkładki czy tablice z daniami spoza karty. Bywalca to cieszy, bo gdy podczas którejś z kolejnych wizyt przetestuje już całe menu, może sięgnąć po nowe smaki. Co prawda są tacy, co uważają, że dania spoza karty to nic innego jak kreatywny sposób na sprzątanie lodówek i zamrażarek, ale ja akurat w tej kwestii jestem dobrej myśli. Wierzę, że w ten sposób szefowie kuchni chcą pochwalić się swoją pomysłowością i często zaproponować gościom ekstra produkt, którego na co dzień nie mogą w ich lokalu spróbować.

Pole do nadużyć jest gdzie indziej. Otóż danie spoza karty często proponowane jest przez kelnera przy stoliku. Podchodzi z menu i jednocześnie proponuje: "polecam pyszną ośmiornicę spoza karty - podajemy ją tylko dziś i jutro". Ceny jednak nie podaje, a zapytać jakoś tak niezręcznie. Wielu gości bez zastanowienia się, korzysta z oferty specjalnej zachwalanej przez kelnera. A potem, przy kawie wybałusza oczy nad rachunkiem.
Stały Bywalec

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (198) ponad 10 zablokowanych

  • ten artykuł to kpina

    • 4 3

  • Współczuję stołujacym sie (1)

    w restauracjach. W latach 80-tych pracowałem w ekskluzywnym lokalu pod Londynem i od tamtej pory nigdy nie chodzę do restauracji i nie jadam niczego, tylko to co sam sobie przygotuje.

    • 6 7

    • Od kiedy KFC to ekskluzywny lokal ?

      • 7 2

  • Cebulak

    Pierdo**nie o szopenie i cebulactwo, butelka prosecco na 12 osób to co po 62ml?? Powiedzmy tak- 'tu się rąb*ij'...

    • 8 1

  • Trójmiasto żal.pl

    Najpierw promują restauracje a później o nich piszą dramat . Ten portal to już dno dobrze jak są korki to chociaż nie ściemniają. Niech napiszą prawdę o traficarach to bardziej się przyda jak tam oszukują ludzi ! Ale na swoim przykładzie

    • 4 4

  • 'Ceny jednak nie podaje, a zapytać jakoś tak niezręcznie.'

    - To ludzie sami sobie winni, tak jak moi teściowie, którzy za samą robociznę łazienki (3tyg pracy jednego człowieka) zapłacili 6500 ("się dogadamy", "nie będzie problemu") - wcześniej nie pytali, a później głupio było negocjować. Tak jak sławetne garnki na pokazach - niby wszystko zgodne z prawem, niby ludzie się godzą, a jakoś tak nieetycznie...

    • 11 0

  • Parodia w restauracjach jest taka że (1)

    za obiad płacę 60 PLN a za szklanka wody i lampkę wina 30 nie ma to żadnego sensu szczególnie że piję rieslinga 2016 którego w sklepie kupię za 13 PLN 0.75 właściciele takich chlamow to The bille

    • 12 0

    • Na calutkim świecie lokale właśnie na winie i napojach zarabiają. Nikt nie każe Ci zamawiać

      • 2 0

  • Jacy jesteśmy ?

    Biznes jak kazdy.Kazdy orze jak może.

    • 1 1

  • A w knajpach w Zakopanem robiło się tak: (2)

    - Automaty do robienia kawy nieregulowane przez wiele lat. Zamiast 8 gramów kawy podawały ok. 6,5-7 grama kawy.
    - Wino grzane (200 ml) podawało się w kubkach 170 ml. Jako, że po rąbek się nie lało to wina faktycznie było ok. 150-160 ml.
    - Oczywiście największa marża jest na herbacie. Koszt 1 torebki to ok. 0,25 zł + podgrzanie wody + cukier. Herbata w kawiarni jest po 4,5-5 zł.
    - Nie polecam też jedzenia z rana. Przeważnie sprzedaje się dania nie zjedzone z dnia poprzedniego (głównie chodzi o mięso grillowane).
    - Jedzenie (przeważnie kotlety), które spadły na podłogę to "spadziochy". Jeżeli podniosło się je w ciągu 5 sekund to z powrotem lądowały na talerz.
    Oczywiście każdy w knajpie stara się na wszelkie sposoby dorobić (np. na grillu sprzedaje swoją kiełbasę lub mniej leje do kieliszka). Wynika to z chorego układu pracodawca-pracownik. Pracodawca zakłada, że pracownik sobie i tak dorobi więc płaci minimalne wynagrodzenie. Pracownik godzi się na taką kasę, bo wie że pracodawca nie będzie zbytnio go kontrolował i będzie mógł sobie dorobić.
    Na pocieszenie powiem, że w knajpach na Krupówkach zatrucia zdarzają się bardzo rzadko.
    Życzę miłego dnia! :-)

    • 16 0

    • Ale jesteśmy w Trójmieście (1)

      ...więc po co piszesz o Zakopanem?

      • 2 5

      • Tytuł jest "Jak restauracje naciągają klientów".

        Więc napisałem ze swojego doświadczenia jak one to robią.
        Po drugie zasady zaciągania są wszędzie takie same.
        Po trzecie jakbym nie napisał jak to się robi na Krupówkach to byś się nawet o tym nie zorientował (więc potraktuj, że nie napisałem że to dotyczy Zakopanego).
        Po czwarte jest tym portalu jest sporo artykułów, które nie dotyczą tylko 3-miasta.
        Proszę, dla swojego zdrowia, odpuść sobie takie komentarze.
        Życzę miłego dnia i mniej spinania się :-)

        • 7 0

  • Jak moja mama zrobiła zalewajke

    To niech się pochowaja te wasze pseudo włosko hiszpansko amerykańskie chinsko japonskie et cetera odmrażane często dania hehe

    • 3 2

  • Dear Trójmiasto!

    Najpierw polecacie te knajpy, je opisujecie a potem hejtujecie, ktoś Wam nie zapłacił rocznego abo?

    • 4 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane