• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jemy na mieście: Canis - pięknie i pysznie

Agnieszka Haponiuk
26 września 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Odwiedziliśmy restaurację Canis w Gdańsku. Na zdjęciu: polik wieprzowy z dodatkami. Odwiedziliśmy restaurację Canis w Gdańsku. Na zdjęciu: polik wieprzowy z dodatkami.

Jemy na mieście to cykl artykułów, w których opisujemy trójmiejskie restauracje. Testowane dania zamawiamy na własny koszt i nie zapowiadamy naszej wizyty. Piszemy szczerze, lekko i unikając nadmiernej pretensjonalności. Dziś recenzujemy Canis Restaurant w Gdańsku. W poprzednim odcinku jedliśmy w Borowej Ciotce w Gdyni, która niestety nas nie zachwyciła. Za dwa tygodnie w środę ocenimy El Regreso w Sopocie - już tam byliśmy.



W zabytkowej gdańskiej kamienicy przy Ogarnej 27/28 zobacz na mapie Gdańska, w miejscu dawnego centrum British Council mieści się obecnie restauracja Canis. Nazwa i logo lokalu nawiązują do dawnej nazwy ulicy Ogarnej - Hundegasse, czyli ulicy Psiej, a "canis" po łacinie znaczy pies.

Zanim przejdę do jedzenia, kilka słów o bogatej historii tego miejsca. Kamienica w stylu neogotyckim powstała pod koniec XIX wieku i pełniła wiele funkcji, m.in. mieścił się tam Hotel Germania, siedziba gdańskiej Loży Masońskiej (w podziemiach zachował się ołtarz masoński), filia Warszawskiego Banku Zjednoczonego, a także kawiarnia. Po wojnie przez wiele lat gospodarzem kamienicy była RSW "Prasa-Książka-Ruch", a potem biblioteka British Council.

Duża i przestronna sala dla gości jest urządzona w przemyślany i ciekawy sposób. Przy projektowaniu wnętrza nie zapomniano o historii tego miejsca - przy barze odsłonięto cztery zabytkowe, oryginalne kolumny, które niegdyś były pokryte złotem, pozostawiono też stare ceglane ściany. Postawiono na naturalne drewno w różnych odcieniach, pluszowe fotele w pastelowych kolorach i spore granatowe kanapy z czerwonymi akcentami, co czyni to miejsce bardzo przytulnym i naprawdę ma się tutaj ochotę posiedzieć dłużej.

Jest też kilka fajnych zabiegów stylistycznych, takich jak niesamowite kolorowe malowidła na suficie oraz oryginalne artystyczne lampy wiszące i stojące. Wrażenie robią też lustra w drewnianych ramach. Kuchnia, jak to teraz w modzie, jest otwarta, a dodatkowo można usiąść przy tzw. chef's table i obserwować, jak powstają dania, które zamawiamy.

  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
  • Restauracja Canis w Gdańsku.
Karta jest krótka, dominują dania kuchni polskiej i europejskiej w nowoczesnym wydaniu.

Na dobry początek zamawiamy przystawkę i zupę:
- makrela, ogórek kompresowany w soku porzeczkowym, seler naciowy i agrest (22 zł);
- zupa z pieczonej papryki i pomidorów, jogurt naturalny, chrupiąca cebulka, wołowina
(19 zł).

Następnie sałatkę i mięso:
- pieczona wołowina, bagietka czosnkowa, pomidor, ser rubin, sos musztardowy (27
zł);
- polik wieprzowy, sos truflowy, fasolka szparagowa, marchew (34 zł).

A na deser:
- chłodnik truskawkowy, lody waniliowe, crème chantilly z bazylią i ciasto filo
(18 zł).

Powiem krótko - makrela wbiła nas w fotele - była przyrządzona pierwszorzędnie. Surowa, delikatnie marynowana z lekko słodkim posmakiem, bardzo zbliżona do shime saba (japoński przysmak z marynowanej makreli). Seler naciowy, ogórek agrest - wszystkie dodatki z winno-owocową nutą podkręciły smak ryby. Fenomenalne zestawienie.

Przystawka: makrela, ogórek kompresowany w soku porzeczkowym, seler naciowy i agrest. Przystawka: makrela, ogórek kompresowany w soku porzeczkowym, seler naciowy i agrest.
Zupa z pieczonej papryki i pomidorów okazała się być aksamitnym kremem, który pan kelner nalał nam do talerza wprost z dzbanuszka. Nieprzeciętny w smaku, z dymną nutą pieczonej papryki i mocną słodyczą pomidora krem uwiódł nas po pierwszej łyżce. Był tak znakomity, że chciało się go jeść więcej i więcej. Niebywale delikatne plastry kruchej wołowiny i pyszny cebulowy chips, do którego podeszłam z pewną dozą powątpiewania, złamał nieco słodycz zupy, nadał aromat oraz bardziej wytrawny posmak. Krem pierwsza klasa.

Zupa z pieczonej papryki i pomidorów. Zupa z pieczonej papryki i pomidorów.
Rzadko zamawiam w restauracjach sałatki, bo też nieczęsto trafiam na dobre. W Canis zaryzykowałam i nie żałuję, bo to była fantastyczna sałatka. Miała wszystko, co trzeba - chrupką sałatę, soczystą i delikatną wołowinę, aromatyczne, intensywnie owocowe posmaki sera rubin i przepyszny sos musztardowy, który nadał całości odrobinę ostrości. Jeszcze trochę i pokocham sałatki.

Sałatka z pieczoną wołowiną. Sałatka z pieczoną wołowiną.
Polik wieprzowy z fasolką i marchewką również nas nie zawiódł. Mięso miękkie, wręcz rozpływało się w ustach, w kapitalnym esencjonalnym, ciemnym sosie z nutą trufli. Fasolka szparagowa al dente i karmelizowana marchewka nie przeszkadzały. Proste, apetyczne danie, w którym niczego nie brakuje. Przyczepię się jedynie do dodatków, które zostały podane w osobnych miseczkach. Sałatka była bez zarzutu, pieczone łódeczki ziemniaczane nie najgorsze, ale frytki pozostawiały wiele do życzenia. Miękkie, blade, z ziemniaczanej pulpy, a nie z ziemniaków, popsuły nieco dobre wrażenie. To był ewidentny zgrzyt.

Polik wieprzowy z dodatkami. Polik wieprzowy z dodatkami.
Deser to czysta poezja smaku. Połączenie śmietankowego, puszystego kremu chantilly i aksamitnych lodów waniliowych w chrupiącym, arcydelikatnym cieście filo. Do tego kwaśne i słodkie owoce. Wszystkie tekstury i smaki w jednym małym daniu. Rewelacja.

Deser: chłodnik truskawkowy z lodami waniliowymi. Deser: chłodnik truskawkowy z lodami waniliowymi.
Canis to jedno z tych miejsc na kulinarnej mapie Trójmiasta, które każdy smakosz powinien odwiedzić. Zachwyca zarówno kompozycją smaków, jak i wystrojem. Do restauracji warto się wybrać nie tylko na lunch czy kolację, ale też na spotkanie z przyjaciółmi przy winie lub innych trunkach oraz muzyce na żywo, która jest grana codziennie od godz. 19. Wystawiam im mocną piątkę.

O autorze

autor

Agnieszka Haponiuk - Długo była związana z trójmiejskimi mediami. Od kilku lat gotuje, stylizuje, fotografuje i pisze o jedzeniu. Uwielbia odtwarzać smaki z dalekich podróży, starych książek kucharskich oraz odwiedzanych restauracji. Prowadzi blog Smakiem na pokuszenie.

Miejsca

Opinie (110) 9 zablokowanych

  • Dlaczego tego wszystkiego jest tak mało? (4)

    Przecież ceny nie są niskie a same składniki w potrawach tanie.

    • 105 33

    • Nie marudź ,

      talerze są duże.

      • 32 9

    • Wysoki czynsz , wysokie marze restauracji ale niskie pensje dla pracownikow

      Wysokie ceny dla Norwegow szwedow i bogatych Polakøw.

      Ja bym ich zlał...... i ugotował sobie w domu szczerze mowiac

      • 18 5

    • Mój pies /canis/ takiego g... nie je !! (1)

      • 2 2

      • Jak mozna psu dac na imię...pies???

        • 2 2

  • Za mało potraw zostało zrecenzowanych. Nie wiemy jak reszta potraw. (1)

    • 37 10

    • W z kadej czesci menu po jrdnym daniu

      A reszte trzeba sprawdzic samenu

      • 0 1

  • Canis?

    Psy też podają do jedzenia?

    • 45 38

  • Bez przesady z tymi zachwytami (2)

    Zupa krem po prostu poprawna, jak i inne dania. A podanie ziemniakopodobnych frytek, dałoby mi do myślenia...na dodatek wkurzające koncerty, zbyt głośna, natrętna muzyka, w towarzystwie nie można spokojnie porozmawiać.

    • 55 14

    • tak,ja też nie cierpię głosnej muzy w restauracjach-bo albo tanczymy albo jemy w ciszy.... (1)

      • 28 3

      • Rzadko sie tanczy

        Przy muxyce klasycznej :)

        • 2 7

  • (4)

    Troszkę popłynęli z nazwą :) skoro Canis to po łacinie pies, co wzięło się od niemieckojęzycznej, starej, nazwy to spokojnie mogli nazwać knajpę "kot". Bo przecież kot to taki zwierz udomowiony prawie jak pies a z niemieckiego to "katze", a z łaciny to "feles". Proste :)

    • 12 28

    • łacińskie słowo pochodzi z niemieckiego?

      • 4 0

    • Canis to z łaciny a po niemiecku hund - widać brak szkoły co stajesiejuz normą. Analfabetyzm.

      • 3 0

    • (1)

      Kot to felis a nie feles

      • 2 0

      • Felis catus, zresztą. Czyli kot domowy.

        • 0 0

  • troche przesada (1)

    byłam tam, i tym, że jest pięknie muszę się oczywiście zgodzić. Miejsce bardzo klimatyczne i przyjmne, na kolajcę ze znajommi, na wino lub szampana. Ale z tym "pysznie" to przesada. W szczegolnosci stosunek jakosci do ceny. Dania nie są złe ale nie są też pyszne. Za tą cenę mozna spodziewac sie czegos lepszego.

    • 49 3

    • a uuuuuuuuhuuuuuui 8 b

      • 0 0

  • Talerz zupy za 19 pln ? (8)

    Kogo na to dzisiaj stac ? Dlaczego nie ma dotowanych jadlodajni ?

    • 47 22

    • (1)

      Wystarczy że GZNK (jeśli to ich lokal) będzie brało czynsz w wysokości jak dla FRAG czyli 800,- netto za miesiąc albo jak redakcja 30 Dni za niecałe 8 zł za m2.
      Wtedy zejdzie odium wysokiego czynszu i powoływania się że musi być drogo.
      To najprostsza dotacja.

      • 13 0

      • 800zl czynszu????

        Hehehe w jakim ty świecie zyjesz? Tam czynszu co miesiac jest z 10 tys!

        • 1 0

    • Stać pewnie kazdego (1)

      Ale nie każdy jest głupi, żeby tyle wydać.

      • 17 9

      • No tak...

        Bo lepiej jest spedzic 4 godziny na zakupach, przygotowaniu i sprzataniu po takim obiedzie... Niektorzy szanuja swoj czas, bo wlasnie nie sa na tyle glupi.

        Przy okazji, pani Haponiuk to serio ma mozliwsci, ja to zazwyczaj zupa i danie, lub przystawka i danie i jestem napchany na nastepne kilka godzin... A tu jeszcze salatki, desery... Ale z takimi mozliwsciami to znowu nie ma sie co ludzic, ze miniaturka zdjecia sugeruje to co sugeruje.

        • 6 9

    • Wstąp do PiS (1)

      tam Ci dadzą fuchę w zarządzie państwowej spółki i już masz kasę nan "osmiorniczki"

      • 12 13

      • A ty z KoDu ?

        • 6 6

    • Dotowane (1)

      Sa bary mleczne ale nie znajdziesz tam piliczkow sieprzowych ani tez innych frykasow.

      • 2 3

      • Policzki są śmiesznie drogie ale jeszcze 30 lat temu kupowało się je dla psa żeby nie jadł samej kaszy.
        Brukiew czy czarna rzepa a nawet dynia, to były produkty które były synonimem biedy albo domowych oszczędności. Nie tak dawno modny topinambur (już stał się passe?) przed laty był podstawową paszą dla świń i bydła.
        Tak więc te bary mleczne tradycyjnie podają to co zawsze było podstawą kuchni polskiej, tu wstydu nie ma że taką kuchnię wciąż kultywują, no ale jeśli ktoś się tego wstydzi, to cóż zrobić.

        • 14 0

  • No nie wiem nie wiem.... (6)

    Sam nie wiem... chcialoby sie pojsc do takiej restauracji ale po 1) jak sie pracuje w castoramie to czlowiek groszem nie smierdzi a po 2) to moja zona za cene jednego dania to nasmazy plackow na 2 tygodnie wiec... wynik prosty. Ps. Mamy w casto swietna stolowke

    • 43 16

    • A po co masz tam chodzić?

      Szkoda kasy. W domu zjesz taniej, więcej i zdrowiej

      • 8 2

    • nie ma stołówek w Casto (1)

      coś ściemniasz

      • 6 2

      • W Osowej jest małe bistro

        Nie jadłem ale szama wyglądała na de luxe jak na standard budowlańca.

        • 2 0

    • trollu w Gdyni nie ma castoramy, slabo ze sklepami budowlanymi u twojego szczura. (1)

      • 6 6

      • nie napisał, że jest w Gdyni

        może dojeżdza skm do Rumi

        • 9 3

    • błyskotliwy jesteś normalnie jak Szczurek.

      • 2 4

  • Byłem w tym lokalu trzy razy (4)

    wczesną wiosną kiedy poszedłem z ciekawości i kolejno dwukrotnie będąc tam proszonym.
    I jest tak, wygląd lokalu to rzecz gustu, w tym przypadku niewątpliwym plusem było, uwzględnienie oryginalności budynku i pomieszczeń, dzięki temu nie ma sztampy jak w innych opisywanych lokalach i wielkie podziękowania dla projektanta że nie spartolił tego co było w naturze.
    Co do dań, przyznać trzeba że są smaczne ale tu można rzec że naocznie, w końcu dostrzegłem różnicę w tym co lubię i tym co jednak mnie irytuje kulinarnie.
    Problem bowiem w tym, że niektóre wizualki dań są zupełnie zbędne tak jak część dodatków które niby to mają wzbogacać smaki a mym zdaniem jedynie tłumią to co powinno dominować.
    I właśnie w tym lokalu tknęło mnie dlaczego tak jest tu i także w innych lokalach gdzie głównie uderza się po oczach, otóż tym elementem jest struktura klientów.
    Jak pisałem z początku, byłem tam trzykrotnie a i jako że mieszkam w pobliżu, przechodzę obok w różnych porach minimum 4 razy w tygodniu i stwierdzam co następuje, lokal jest (a i wiele innych także) stworzony głównie pod klienta będącego ... kobietą.
    80% (a bywa że całość) tutejszej klienteli stanowią właśnie one, mężczyzn tam jak na lekarstwo.
    Może komuś wydawać się to bez znaczenia ale tu nie chodzi o seksistowki podtekst ale stwierdzenie, że lokal opanowały panie i będzie trudno ten trend zmienić.
    Czy ma to jakiś aspekt ano ma, bowiem panie najczęściej kierują się modami i kiedy minie euforia nowego przybytku, gremialne swe preferencje przerzucą na kolejny lokal.
    Ale to nie moje zmartwienie.

    p.s. w historii obiektu pominięto rzecz najważniejszą czyli kto wybudował ten obiekt a był nim bank pn Danziger Bank-Verein, kolejnym właścicielem byłą spółka kolejowa działająca na Powiślu i okolicach, Marienburg-Mlawkaer Eisenbahn-Gesellschaft. Hotel Germania czy Warszawski Bank Zjednoczony to ledwie mrugnięcie okiem dla budynku mającego już 146 lat, choć ten ostatni wymalował szyld pomiędzy parterem a pietrem i do tej pory (choć mało czytelnie) jest widoczny po dziś dzień.

    p.s.2 O cenach się nie wypowiem acz znając realia ile kosztują produkty i samemu będąc kiedyś w branży, bywa że trudno przełknąć niektóre kęsy.
    Jeśli ktoś więc napisze skąpstwo to odpowiem pazerność.
    I tyle w temacie

    • 90 9

    • starałeś się napisać w sposób wyrafinowany (2)

      i nie wyszło...
      tak jak punktujesz niepotrzebne ozdobniki na talerzu, tak samo chętnie wrzucasz je w Swój tekst
      niepotrzebnie
      można prościej, a jak treść ciekawa to wszystkich zainteresuje

      • 9 17

      • (1)

        Ale napisane jest całkiem ciekawie, bo i ja dostrzegam że w lokalach dominują panie.
        Może to wyemancypowanie a może jedynym powodem jest zrobić sobie fotkę, zamieścić na Insta i obnosić się przed psiapsiółkami przez jakiś czas, paczcie gdzie byłam

        • 12 3

        • Instagramizacja podawanych potraw to już dłuższy trend. Rzecz w tym, że zanim ktoś trafi do takiego lokalu, to sobie odpala jakieś internety i co widzi? Ano, kolorki, fiubzdziu, pięknie podane, to przecież smaczne.
          Konia z rzędem, jeśli ktoś tak wystylizuje klopsiki w koperkowym.

          • 0 0

    • Fajnie piszesz

      Mógłbyś się zająć recenzjami tego typu lokali. Pozdrawiam

      • 6 0

  • (1)

    Ceny jak dla szwedów, a porcje jak dla 5 latka....

    • 79 7

    • bo to lokal dla szwedzkich 5-latków

      • 19 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rodzinne Niedziele - Brunch Mera Brasserie

170 zł
degustacja

Niedzielny brunch z muzyką na żywo

190 zł
muzyka na żywo, degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Wkrótce otwarcie

Najczęściej czytane