- 1 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (52 opinie)
- 2 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (74 opinie)
- 3 Restauracja po rewolucji Gessler na sprzedaż (154 opinie)
- 4 Ciągle o czymś zapominasz? Przyjrzyj się diecie (11 opinii)
- 5 Pierogi i Goldwasser najlepsze na świecie (39 opinii)
- 6 "Zamawia espresso i siedzi 3 godziny" (219 opinii)
Pocieszenie przez jedzenie. Co nam poprawia nastrój?
Schyłek roku to taki czas, w którym jem najwięcej rosołu, puree ziemniaczanego i kaszy manny. Parująca miseczka domowego dobra poprawia mi nastój i dodaje energii, to mój sposób na przetrwanie zimnych dni. W kolejnym odcinku cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" Ania Włodarczyk udowadnia, że jedzenie może pomóc w trakcie jesiennych dni. W poprzednim opowiedziała o drobnych kulinarnych przyjemnościach.
Jedni umilają sobie ten czas zaszywając się na kanapie z kubkiem herbaty i książką. Inni, którzy są chyba w większości, pochłaniają nowe sezony seriali, które o tej porze roku mnożą się i pączkują, by osłodzić widzom jesienne smutki. Jeszcze inni - i ja należę do tej grupy - pocieszają się jedzeniem. To pocieszenie może mieć dwa oblicza: zjadanie ulubionych potraw lub sam proces gotowania. To pierwsze od dawna ma swoją nazwę: tzw. comfort food to nic innego jak jedzenie poprawiające nastrój.
Każdy ma swoją ulubioną gamę smaków i zapachów, najczęściej to potrawy kojarzące się z ciepłem domowego ogniska, kuchnią mamy lub babci. Moi kulinarni pocieszyciele to bardzo proste rzeczy, które jadałam w dzieciństwie. Wieczorem lubię zjeść kaszę mannę z łyżeczką masła ślizgającego się po powierzchni i kryształkami cukru topiącymi się w zetknięciu z tłuszczem. Niezmiennie nastrój poprawia mi miska aksamitnego, pachnącego gałką muszkatołową puree ziemniaczanego, do szczęścia nie potrzeba mi żadnych innych dodatków. Musi być tylko idealnie utłuczone i tłuste, a więc jesienią nie żałuję mu masła i śmietanki. Miska rosołu, który pyrkał na małym ogniu przez co najmniej dwie godziny to potężna dawka energii i naturalny oręż w walce z chorobami. Zresztą nie tylko rosół, ale i inne zupy przychodzą z pomocą w zimne dni - rozgrzewają i pocieszają (ci, którzy nie radzą sobie w kuchni, zupne pocieszenie mają szansę znaleźć w gdańskiej Chochli, miejscu serwującym co dzień kilka rodzajów zup).
Inny poprawiacz nastroju to chleb, już sam jego zapach koi skołatane nerwy. A chrupiąca piętka z masłem albo maczana w dobrej oliwie to już najwyższy stopień szczęścia. W idealnym świecie bochenek wyskakuje z domowego piekarnika, ale w rzeczywistości mam kilka ulubionych miejsc, gdzie zaopatruję się w pieczywo.
Przeczytaj więcej felietonów Ani Włodarczyk
Każdy ma swoją ulubioną gamę smaków i zapachów, najczęściej to potrawy kojarzące się z ciepłem domowego ogniska, kuchnią mamy lub babci. Moi kulinarni pocieszyciele to bardzo proste rzeczy, które jadałam w dzieciństwieMoim ostatnim odkryciem jest gruzińska piekarnia w Gdańsku, zawsze wychodzę z niej z co najmniej dwoma bochenkami płaskiego, wrzecionowatego chlebka gruzińskiego. Większą część niedużego pomieszczenia piekarni zajmuje okrągły piec, w którym na bieżąco wypiekane są chlebki i chaczapuri. Odwiedziłam to miejsce już kilka razy i za każdym trafiałam na cieplutkie pieczywo, więc już w drodze do domu zjadałam go połowę... A w domu lekko podgrzewam bochenek i potem maczam go w wymieszanej z solą i pieprzem oliwie (tę kupuję w zaufanym sklepiku w Gdyni). Ten smak kojarzy mi się z wakacjami i naprawdę rozjaśnia grudzień bez śniegu! Wielbicielom bardziej tradycyjnych wypieków polecam Le Bonjour (w Gdyni lub Gdańsku), ich chlebek z orzechami laskowymi albo pajda maślanej brioszki przepędzi wszystkie smutki. Swoją drogą, trójmiejskie poszukiwania miejscówek z dobrym pieczywem to bardzo szeroki temat zasługujący na odrębny felieton.
Drugi rodzaj kuchennego pocieszenia to sam proces gotowania, ja określam to jako comfort cooking, w nawiązaniu do określenia comfort food. W odróżnieniu od potraw, których smak działa na nas kojąco, tutaj pozytywnie nastraja gotowanie, siekanie, mieszanie topiącej się czekolady, formowanie ciasteczek, wyrabianie ciasta drożdżowego... Chodzi o zbiór czynności, które pozwalają odetchnąć głowie i sprawiają, że podczas ich wykonywania wpada się w trans.
Doskonałym przykładem jest tu risotto - aby wyszło dobre, trzeba je długo, cierpliwie mieszać. Podczas tej czynności mózg się wyłącza, ulatują natrętne myśli, a my skupiamy się na chochli i tym, by risotto się nie przypaliło. Taka kuchenna medytacja, doskonała na schyłek roku, ale i na ciężki czas przednówku, kiedy znużenie zimą sięga zenitu, a na wiosenną zieloność trzeba jeszcze trochę poczekać...
Zobacz także: Gdzie w Trójmieście na risotto
O autorze
Anna Włodarczyk
miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.
Miejsca
Opinie (67) 8 zablokowanych
-
2016-12-16 18:49
07 zgłoś się
0,7 dobrej czystej zawsze pomoga
- 6 2
-
2016-12-16 18:59
Kawa i czekolada
Ta druga w każdej postaci, ale najlepiej muffin, browni i sorki, ale murzynek
- 8 0
-
2016-12-16 19:01
Jak mi się nic nie chce, to gotować tymbardziej
Kawa i ciacho.
- 4 0
-
2016-12-16 20:59
Najbardziej z jedzenia pociesza mnie druga połówka.
- 3 1
-
2016-12-16 22:19
(1)
Mnie całe życie jedzenie poprawiło nastrój. Rodzice zamykał mnie 2 domu ,nie pozwalli wychodzić ,rosła zakompleksiona choć taka ładna dziewczyzna byłam .Jedzenie było moim jedynym pocieszycielem po ty np jak ojciec mnie wyzwa od głupich itd.
Miałam epizod bulimiczny w wieku 18lat. Jakoś wyrwałam się z tego sama.Potem latami gora kompleksow ,źle odzywianie przt kazdym stresie ,podjadanie kompulsywne.Dziś ok 40 roku życia dopiero
doszłam do siebie i walczę z tym
jedzeniem,.Mam ok 12 kg za dużo.Przez komplesky zatracilam siebie.Jedzenie nie powinno być na poprawe nastroju !Jeść się powinno w miłej atmosferze,towarzystwie dla smaku ale nie na nastrój.- 8 1
-
2016-12-16 22:43
Dorabiać ideologię do jedzenia. Jak chce się widzieć problemy, to zawsze się jakieś znajdzie.
- 0 3
-
2016-12-16 22:48
a ja codziennie zjadam 3kebaby
- 1 4
-
2016-12-16 23:11
Na mase to najlepsza owsianka z rana:)
- 2 3
-
2016-12-17 02:25
kapusta,ziemniaki,schabowy,bigos,pomidory,kalafior,zurek,czekolada i 18kilo marchewek
- 5 1
-
2016-12-17 09:07
Recepta na jesień/zimę: (3)
sushi, coś tajskiego, grzańce, dobre wino, kominek, kocyk, dobra książka, świece, w głośnikach sączący się chillout.
Żaden tam fast-food który z idei jest dla prostaków.- 5 1
-
2016-12-17 09:25
uff (1)
Wreszcie ktoś rozsądny. Na trojmiasto przeważają miłośnicy biedronki i polskiego tłustego jedzenia w najprymitywniejszej formie
- 0 6
-
2016-12-17 17:39
To wszystko można kupić w Biedronce
I nie trzeba być snobem.
- 2 1
-
2016-12-18 05:29
Przecież sushi to jeden z najgorszych szajsów z tasiemcami i innymi robactwami w środku.
- 0 3
-
2016-12-17 16:18
Placki ziemniaczane z serem i szpinakiem - wiem, bomba kaloryczna, ale życie staje się piekniejsze:))
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.