- 1 Najlepsze stoiska na Jarmarku Świątecznym (46 opinii)
- 2 Schabowy większy od głowy (101 opinii)
- 3 Wybrali najgorszy wyrób mięsny na świecie (74 opinie)
- 4 Zasada "jedz mniej, ruszaj się więcej" nie działa? (200 opinii)
- 5 Dokąd na grzańca? Ceny, rodzaje (44 opinie)
- 6 Skąd zamówić potrawy na święta? (52 opinie)
Smaki PRL-u w książce "Ślepa kuchnia" Moniki Milewskiej
Guma balonowa Donald, domowy blok czekoladowy, schabowy w chrupiącej panierce, móżdżki, płucka i flaczki, nóżki w galarecie, jajka w majonezie, a także inne przysmaki. O smakach PRL-u, ulubionym napoju premiera Cyrankiewicza, sklepach "za żółtymi firankami" i o tym, co się serwowało i jadało na imprezach w socjalistycznych czasach rozmawiamy z Moniką Milewską - autorką książki "Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL", której premiera zaplanowana jest na 16 marca.
Recenzje książek z Trójmiasta
Magdalena Raczek: Zacznijmy od początku: pani książka nosi tytuł "Ślepa kuchnia". Czy odnosi się on do budownictwa PRL-u, kiedy kuchnie budowano bez okien, były ciasne i w zasadzie dziś nazwalibyśmy je raczej aneksami, choć często też pełniły wiele innych funkcji niż tylko te związane z gotowaniem i jedzeniem?
Monika Milewska: Wychodzę oczywiście od tego dosłownego znaczenia: ślepa albo ciemna kuchnia, charakterystyczna dla epoki gomułkowskiej małej stabilizacji była zmorą budownictwa socjalistycznego. Źle wentylowana i zaopatrzona w specjalne okienko podawcze przywodziła bardziej na myśl bar mleczny niż współczesny aneks kuchenny. To jednak tylko pierwsza warstwa znaczeniowa tytułu mojej książki. Ślepa kuchnia staje się w niej metaforą dogmatycznie zaślepionego systemu, w którym ideologia najczęściej brała górę nad racjonalnym zarządzaniem gospodarką, a władza miotała się na oślep, doprowadzając do kolejnych kryzysów żywnościowych.
Przeczytaj także: Jest pisane, będzie czytane. Plany trójmiejskich autorów na ten rok
Mówiła mi pani ostatnio, że książka ma uchwycić "smak tamtej epoki". Jak zatem smakował PRL?
Myślę, że dla każdego z czytelników pamiętających te czasy, PRL może mieć inny smak: pysznej gumy balonowej Donald, domowego bloku czekoladowego czy schabowego w chrupiącej panierce. Źródła pokazują jednak, że kuchnia tego okresu była dość monotonna, mało urozmaicona, a nawet mdła, jak serwowane wówczas w barach móżdżki i płucka. Wynikało to nie tylko z tzw. przejściowych braków na rynku, ale też z przyzwyczajeń żywieniowych i bardzo ograniczonej oferty dostępnych na rynku produktów. Nie tylko owoce były wówczas egzotyczne. Do "mało znanych ziół" zaliczano w latach 60. tymianek, bazylię, estragon, miętę, szałwię, czarnuszkę i rozmaryn. Nieobecne na rynku były też m.in. brokuły, oliwki i kapary. Z owoców morza można było napotkać w sklepach tylko niedoceniane kalmary i znienawidzonego kryla. Znajomość kuchni światowej musiała być też w społeczeństwie niewielka skoro Zbigniew Herbert w wydanym w 1962 roku "Barbarzyńcy w ogrodzie" tłumaczył swoim czytelnikom, co to jest pizza. Nieco urozmaicenia w domowych posiłkach przyniosła w latach 70. moda na kuchnię węgierską i bułgarską. Przywożona znad Balatonu papryka wyostrzyła trochę nasz smak.
Wszystko wtedy było polityką, nawet jedzenie. Pisze pani: "Władza chętnie mieszała w garnkach swoich obywateli", a Gomułka analizował, ile cukru jest w burakach - proszę nam o tym opowiedzieć.
Władza miała prawie pełną kontrolę nad tym, co trafiało na talerz przeciętnego Kowalskiego. Kontrolowała przecież produkcję, import i dystrybucję oraz ceny żywności. Propagowała też pewne wzorce kulinarne, "racjonalne" sposoby odżywiania, które często miały więcej wspólnego z aktualną sytuacją gospodarczą niż z naukową dietetyką. Władza lubiła także podkreślać swoje zasługi dla wzrostu dobrobytu oraz spożycia tych czy innych artykułów. Szczególnie niebezpieczną kwestią polityczną stało się w PRL-u mięso. Każda podwyżka jego cen wywoływała silny opór społeczny i prowadziła w konsekwencji do tzw. polskich miesięcy: Grudnia'70, radomskiego Czerwca'76, lubelskiego Lipca'80.
Przeczytaj także: Cukier na kartki. Mija kolejna rocznica reglamentacji
Nie tylko mięso, ale wiele innych produktów żywnościowych w PRL-u były czymś pożądanym, a niektóre wręcz luksusowym towarem. Co poza szynką, słodyczami, cytrusami, bananami i napojami w puszkach, które po wypiciu się zbierało i ustawiało jako ozdoby na półkach, można zaliczyć do strefy jedzeniowego luksusu?
To oczywiście zależy od epoki. W czasach stalinowskich luksusem mogła być nawet kanapka z kiełbasą, bo na co dzień przodownicy pracy jadali zamiast obiadu pajdę chleba posmarowaną marmoladą albo smalcem. Znalazłam w piśmie "Przyjaciółka" z 1950 roku artykuł, w którym piętnuje się dyrektora wrocławskiego oddziału "Caritas" za to, że zajadał czekoladę, kakao, mleko skondensowane, rodzynki, konserwy rybne i owoce suszone. Skuteczne epatowanie tak podstawowymi produktami spożywczymi możliwe było tylko w warunkach zupełnie ogołoconego rynku początków lat 50. W późniejszych czasach synonimem luksusu był na przykład tonik schweppes, ulubiony napój premiera Cyrankiewicza. Najważniejszym jednak symbolem komunistycznego luksusu był radziecki kawior, bo owoce morza, w tym ośmiorniczki, nie pojawiały się raczej na stołach ówczesnej władzy.
Takie towary dostępne były tylko dla nielicznych np. w sieci specjalnych sklepów, potocznie nazywanych "za żółtymi firankami". Co to było?
Funkcjonujące w czasach stalinowskich sklepy takie obsługiwały uprzywilejowanych przedstawicieli aparatu bezpieczeństwa, wyższych funkcjonariuszy partyjnych i państwowych. Deficytowe dobra rozmieszczone na ich półkach mogły wzbudzać w społeczeństwie niezdrowe emocje. Przed zazdrosnym wzrokiem zwykłych obywateli chroniły je więc żółte zasłony w oknach, którym punkty te zawdzięczały swoją nazwę: "sklepy za żółtymi firankami". Zlikwidowano je na fali październikowej odwilży, ale samo zjawisko uprzywilejowanych punktów sprzedaży nie zniknęło. Mundurowi zaopatrywali się w deficytowe towary w tzw. konsumach, a partyjni - w komitetach PZPR różnego szczebla.
Przeczytaj także: Życie z Peweksu, czyli o luksusie w PRL-u
A co się jadało podczas przyjęć? Mnie imprezy w stylu "u cioci na imieninach" kojarzą się z jajkami w majonezie, sałatką jarzynową, zimnymi nóżkami w galarecie, ogóreczkiem i śledzikiem, a do nich - zawsze czysta wódka "z kłoskiem" (żytnia). Dzieci piły oranżadę w butelkach lub woreczkach ze słomką, kompot, wodę sodową z syfonu z sokiem. Na stołach zawsze były też obecne domowe ciasta...
W ciasnych mieszkankach najlepszym rozwiązaniem miał być samoobsługowy zimny bufet usytuowany np. na biurku lub na wysuwanej z meblościanki półce. Królowały na nich słone paluszki, koreczki serowe i krakersy z wędlinami i piklami, ale nie przynosiły gospodarzom ujmy kromeczki bułki paryskiej z twarożkiem i odrobiną szczypiorku. Znalazłam też przepis na kanapeczki z "sardynkami" - w roli niezwykle luksusowych wówczas sardynek występowały parzone śledzie z puszki wymieszane z olejem. W stanie wojennym w "Kobiecie i Życiu" na karnawałowe przyjęcie polecano głównie dania jarskie: pieczarki w bułce, torcik naleśnikowy, groszek w miseczkach, koktajl mleczno-owocowy i pomidorowy. "Jedzenia nie powinno być zbyt dużo. Wszystko powinno być niezbyt drogie, niezbyt wyszukane. Wszystkiego ot tyle, by mieć dobry nastrój i ochotę do tańca". Muszę jednak przyznać, że znalazłam także przepis na kanapki z kawiorem - ćwierć kilo na jedną bułkę barową, ale na takie menu imprezowe stać było chyba tylko partyjne elity.
Czy jest coś z tamtej epoki, co można uznać za cenne i warte kontynuacji? Ludzie byli chyba bardziej zaradni, pomagali sobie nawzajem. Przyjęcia urządzano o wiele częściej niż teraz i każdy wiedział, czyje imieniny są świętowane. Czy nie brakuje nam tego?
Tak, ma pani rację, tej międzyludzkiej bliskości i zaradności na pewno żal. Z drugiej jednak strony powrót do peerelowskiej rzeczywistości mógłby być dla nas trudny. Czytam czasami moim studentom wycinek z gazety z 1981 roku opisujący procedury zdobywania przez rodziców uprawnień do nabycia mleka w proszku dla ich nowonarodzonego dziecka. Brzmi to jak zasady skomplikowanej gry terenowej, a studenci gubią się zwykle w jej zasadach już po kilku zdaniach...
Wywiady
Opinie wybrane
-
2022-02-21 11:41
Za PRL-u , w latach 50-80 kotlety schabowe po usmażeniu rozpływały się w ustach . Karkówka po upieczeniu ... (18)
... pół godziny duszenia i miękka aż palce lizać . Dzisiaj półtora godziny gotowania i twarda . Tak samo łopatka i szynka jest twarda i ciągnąca . Dawniej polskie mięso było super . Dzisiaj to twardy nie do jedzenia szmelc ! Dawniej za PRL-u ser tylżycki to był ser . Masło tak samo . Dzisiaj jemy masło mieszane z olejem. Można by tak wymieniać w
... pół godziny duszenia i miękka aż palce lizać . Dzisiaj półtora godziny gotowania i twarda . Tak samo łopatka i szynka jest twarda i ciągnąca . Dawniej polskie mięso było super . Dzisiaj to twardy nie do jedzenia szmelc ! Dawniej za PRL-u ser tylżycki to był ser . Masło tak samo . Dzisiaj jemy masło mieszane z olejem. Można by tak wymieniać w nieskończoność dobre, dawne polskie produkty żywnościowe . Natomiast propaganda o pustych półkach w sklepach to wymysł tych co pchali się na wysokie stołki do rządu . Owszem, w latach 80-tych ,gdy strajkowano to były braki ale nie wcześniej . Wcześniej sklepy były pełne od towaru tylko nie każdego było stać na wszystko.
- 159 37
-
2022-02-21 11:56
Masło z ... (5)
Całkiem niedawno furorę robiło masło z ... (nie podam miejscowości). Było super, wszyscy chwalili, że prawdziwy smak polskiego masła itp. Było hitem do czasu, gdy okazało się, że spółdzielnia mleczarska, produkująca to masło, w ogóle nie korzysta z mleka!!! To wszystko był olej palmowy + dodatki smakowe. Produkcję wstrzymano, ale jeszcze niedawno słyszałem o poszukiwaczach tego "masła".
- 16 4
-
2022-02-21 13:26
(2)
Litości. Nie wiem jakie trzeba mieć kubki smakowe żeby nie odróżnić masła od mazidła na olejach roślinnych. Rozumiem udział tłuszczy roślinnych w maśle "dla niepoznaki" na poziomie 10-20 %, ale nie że w ogóle. To albo bujda na resorach albo totalne spaczenie smaku u kupujących to g.
- 15 4
-
2022-02-21 20:55
Wiec dlaczego to ,,masło" zniknęlo ze sklepów? (1)
- 2 1
-
2022-02-22 08:29
z powodu klamstwa i oszustwa
"maslo" to nazwa zastrzezona...
- 1 0
-
2022-02-21 20:20
kłamiesz jak z nut
- 4 5
-
2022-02-22 16:33
Na każdym opakowaniu jest podany skład
małymi literkami ale trzeba czytać. A nie pisać bzdety. Masło z oliwą nazywa się masmiks
- 0 0
-
2022-02-21 11:57
To pewnie w 1956 robotnicy w Poznaniu z tego szczęścia na ulice wyszli z hasłami "chcemy chleba".
- 26 9
-
2022-02-21 12:02
(3)
To w Poznaniu w 1956 robotnicy na ulicę pewnie z nudów wyszli z hasłami "Chcemy chleba"? Chyba że rok 1956 to nie był PRL.
Ogólnie cały PRL to okres mniejszych i większych problemów z zaopatrzeniem, a wspaniała jakość ówczesnej żywności to mit.- 17 14
-
2022-02-21 12:58
Zapewne dziś wyszli by z hasłem "Żądamy chleba ze smalcem". Tyle, że nikt nie wyjdzie, nie po to rozwalono wielkie zakłady od których zawsze rozpoczynały się strajki gdy rosły ceny. Teraz wszyscy łykają podwyżki z uśmiechem na twarzy. Bo co im zostało?
- 21 2
-
2022-02-21 21:07
Do 1956 roku to byl jeszcze w spadku stalinowski PRL.
Po poznanskich rozruchach i rewolucji w Budapeszcie Moskwa troche popuscila i Wladyskaw Gomolka przyszedl z propozycja odnowy. Wtedy zaczal sie inny PRL.
- 2 0
-
2022-02-22 08:32
to bylo pierwsze, dobitne przypomnienie, ze wojna i jej prawa sie skonczyly
Nie wszyscy chcieli uznac ten fakt, ale ludzie nie chcieli tak zyc...
O to chodzilo, a nie tylko o chleb.- 1 0
-
2022-02-21 12:33
Jakość produktów 30-40 lat temu była inna bo zmieniły się przez ten czas technologie i normy produkcyjne. Jach chce się produkować masowo i zaspokajać potrzeby dużych populacji to tak się dzieje niestety. Kondycja gospodarcza PRL była raczej mizerna i nie miała nic wspólnego z jakością żywności, a jeśli to in minus.
- 9 4
-
2022-02-21 13:26
(1)
Półki były pełne od towaru, a okresowe braki w zaopatrzeniu spowodowane były nieuzasadnionymi przerwami w pracy xD
- 18 2
-
2022-02-21 15:14
A krowy w czynie partyjnym podnosiły wydajność produkcji mleka od samego patrzenia na rewolucyjne hasła!
- 14 5
-
2022-02-21 13:46
"Wcześniej sklepy były pełne od towaru"
Propononuje wizyte u psychologa.
- 22 9
-
2022-02-21 15:52
Na starość zmysły się przytępiają. Masz oznaki demencji dziadku.
- 5 9
-
2022-02-21 19:45
Stary grzybie byłeś młody i stąd te sentymenty.
Schabowy nawet z PRLu mięknie przy obecnym T-bonie albo steku z argentyńskiej polędwicy wołowej. Wrociłem z Egiptu - bez świni można żyć. Jadłem kalmary, kraby z grila, jagnięcinę, falafele, no i warzywa z tamtego słońca....
- 10 4
-
2022-02-21 20:20
nie zmyślaj masło to masło i nie miesza się z olejem bo to wtedy nazywa się mix
za takie zmiany, łatwe do wykrycia to by groziły wielomilionowe kary dla producenta.
- 3 1
-
2022-02-21 10:13
Tak uczylismy sie na kuchniach.. (4)
Kuchni Polskiej ,Węgierskiej i Rosyjskiej .gdzie nie gdzie liznąć mozna było francuskiej czy niemieckiej . amerykańska to juz wysoka półka . pamiętam poledwica woł. krążek zawijany w bekon smażony na saute zwany amerykanem ... to juz rarytasio .:) Pozdrawiam ..
- 20 13
-
2022-02-21 13:04
Amerykańska kuchnia = wysoka półka. Mejd maj dej :P.
- 12 4
-
2022-02-21 20:23
amerykańska kuchnia to syf jakich mało
kawał mięsa z grilla ciężko nazywać kuchnią, takie coś to od stuleci było jeszcze przed komuną bo wtedy nic nie było
- 4 0
-
2022-02-22 08:27
wszystkie kuchnie, to przede wszystkimn kuchnie biedakow (1)
Szczegolnie kuchnia francuska. Zbierano wszystko, czym tylko czlowiek sie nie zatrul i co dawalo szanse na przetrwanie... Podobnie z kuchnia chinska.
Dopiero w miare podnoszenia sie ogolnego poziomu zycia, dolozono staranie aby dawalo sie to latwiej przelknac, a moze i dalo przyjemnosc. Jeszcze pozniej dorobiono do tego filozofie...
To i tak lepiej niz bezkrytyczne przejmowanie wzorcow "przemyslowego tuczu ludzkiej trzody".- 1 2
-
2022-02-23 10:13
Interesująca teoria, szkoda, że nie wytrzymuje starcia z faktami. Skoro zbierano i zjadano wszystko, czym człowiek się nie zatruł, to wyjaśnij proszę, czemu określone produkty, łatwo dostępne, w jednym miejscu były powszechnie jedzone, a w innych nie? Czemu żaby były i są we Francji, jak i w Polsce, a w kuchni pojawiły się tylko tam? Czemu psy są w Polsce i w Chinach, a do kuchni trafiły tylko chińskiej? Wreszcie czemu to, co daje przyjemność, jest tak różne w różnych miejscach?
- 1 1
-
2022-02-21 09:48
chleb z cukrem i chleb ze smalcem (16)
W latach 80 tych chodzilam do podstawowki i pamietam chleb z cukrem i woda jak chcialam coś słodkiego a jak chciałam mięso to robiłam sobie chleb ze smalcem i musztardą.
- 122 21
-
2022-02-21 10:13
W domu się nie przelweało. (7)
Ale takich wynalazków nie jadłem.
- 13 28
-
2022-02-21 10:24
(6)
U mnie się też nie przelewało, ale jadłem wszystkie te przysmaki. Mamie czasami udawało się kupić keczup w słoiczku z Kotlina (chyba) i wtedy to były pyszne kanapeczki z samym keczupem, czasami jeszcze kładło się na to cebulkę. Pychota!
No i oranżada w proszku, którą sypało się na rękę, trochę śliny i musujące coś do buzi.
Boże Narodzenie do tej pory kojarzy mi się z zapachem pomarańczy i mandarynek, które tylko wtedy można było kupić, po odstaniu swego w gigantycznej kolejce.- 50 0
-
2022-02-21 10:41
Nigdy nie staliśmy w kolejkach po cytrusy . (2)
Ojciec pracował w porcie przy przeładunku . Można powiedzieć że byliśmy tymi owocami razem z bratem przejedzeni.
- 8 18
-
2022-02-21 11:45
Może i przejedzeni, ale tylko dwa razy do roku. (1)
Przed świętami. Bo tylko wtedy PRL importowal cytrusy.
No chyba że jedliscie cytryny.- 28 0
-
2022-02-21 11:52
Za Gierka częściej przypływały.
Dużo było statków z USA z dobrem wszelakim . Coś tam zawsze spadło z haka :)
- 11 5
-
2022-02-21 12:21
Ketchup był słoiczkach z Włocławka (1)
- 34 1
-
2022-02-21 16:50
i jest
do dzisiaj.
;)- 17 2
-
2022-02-21 20:24
wtedy chyba nie było Kotlina ale Włocławek jak najbardziej
- 5 0
-
2022-02-21 10:16
(5)
Takie domy były ale u rodziców którym nie chciało się pracować, albo w rodzinach tzw rozbitych , pijących.
- 10 41
-
2022-02-21 10:30
autopsja?
- 19 4
-
2022-02-21 10:31
(3)
Pieprzysz glupoty jak twierdzisz ze tak nie było. Komunizm i socjalizm Hitlera to najgorsze co przytrafiło się Polsce
- 19 13
-
2022-02-21 11:01
(1)
Chyba najlepsze w całej historii.
- 4 18
-
2022-02-21 20:25
najlepsze to będzie jak zamkniesz jadaczkę
- 2 0
-
2022-02-21 20:54
Komunizm prawdziwy był w Polsce kilka lat
Imieniny, urodziny każdego domownika były okraszone jedzeniem na bogato, teraz jem mniej mięsa niż wtedy przysługiwało na kartki na osobę. Chleb był przedni, bez chemii jak dzisiaj- mama trzymała w lnianej ścierce i nawet po tygodniu - tylko podsychał, ale nie pleśniał. warzywa i jabłka, mieliśmy z działki- robiliśmy dużo weków a zimę. Skąd dzisiaj alergie - z chemii w żywności, w wodzie, wszystko jest skażone.
- 5 1
-
2022-02-21 12:44
lepsza była bułka z margaryną i cukrem.
- 2 3
-
2022-02-21 20:57
Dziwnem, bylko dużo sklepików ze słodyczami od Aldiego - tanimi, bo nas było stać, choć u nas bogato nie było.
Były cukiernie, budki z goframi- akurat do słodyczy był dostęp. Poza tym można było robić sobie kogel- mogel bez obawy, ze się zatrujemy starymi jajkami. I piekliśmy z mamą cista- tanio i domowo.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.