- 1 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (63 opinie)
- 2 Ciągle o czymś zapominasz? Przyjrzyj się diecie (11 opinii)
- 3 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (102 opinie)
- 4 Restauracja po rewolucji Gessler na sprzedaż (155 opinii)
- 5 Pierogi i Goldwasser najlepsze na świecie (39 opinii)
- 6 Restauracje idealne dla osób dojrzałych (112 opinii)
Trójmiejskie historie kulinarne: przedszkolne smaki
"Ale szczypiorek to ja lubię tylko w przedszkolu, wiesz, mamo?" - powiedział do mnie ostatnio mój syn, wydłubując zielone kreseczki z jajecznicy. Wiem, rozumiem, to magia zbiorowego żywienia. Sama mam na swej liście ulubionych potraw kilka pozycji ze szkolnej podstawówki, o których napiszę w cyklu Trójmiejskie historie kulinarne. Ostatnio pisałam o gotowaniu na ekranie.
W tym pierwszym uwielbiałam moment śniadania, gdy zgromadzeni przy miniaturowym stoliku, siorbiąc bawarkę, wyczekiwaliśmy, aż pani postawi na stole talerz pełen kolorowych kanapek. Na chlebie najczęściej lądował twarożek ze szczypiorkiem, awanturka (pasta z sardynek) albo żółty ser z pomidorem. Niby zwykłe kanapki, ale w jakiś magiczny sposób to właśnie tam, przy stoliku przedszkolnym w grupie Poziomki, smakowały najlepiej.
Mój ukochany przedszkolny obiad to ziemniaki zalane śmietaną z twarogiem. Powiedzieć, że to oszczędnościowa wersja posiłku, to nic nie powiedzieć! Ale jadam go do dzisiaj, zwłaszcza gdy przychodzi sezon na młode ziemniaki. Posypuję je koperkiem i zalewam maślanką albo kefirem, fundując sobie tym samym podróż w czasie.
Albo kotlety jajeczne... Swoją drogą, próbowałam je niedawno odtworzyć, tym razem na potrzeby własnego podniebienia. Nawet podałam je tak, jak niegdyś jadłam - z ziemniakami i mizerią, ale jednak ciągle coś mi w nich nie grało. Pewnych smaków nie jesteśmy w stanie odbudować, choćbyśmy nie wiem jak się starali.
Z kolei przedszkolne menu mojego synka to już dla mnie inspiracja kulinarna. Czasy się zmieniły, więc i jedzenie w przedszkolach ewoluowało, wiele tu warzyw, kasz i pełnych ziaren. Gołąbki po meksykańsku, kotlety z kaszy gryczanej czy kalarepka na przekąskę to tylko przykładowe smaczki.
Swoją drogą, wybierając przedszkole, zależało mi na takim, w którym nie ma cateringu i jedzenie nie podróżuje w plastikowych pojemnikach, a przygotowywane jest na miejscu. Wbrew pozorom przedszkolna stołówka to już rzadkość, tym bardziej cieszę się, że trafiliśmy do pięknego przedszkola w centrum Gdańska.
W naszym przedszkolu dużą wagę przywiązuje się do zdrowego jedzenia. Dzieciaki uprawiają sałatę, kiełki i rzodkiewki, dzięki czemu te niezbyt popularne produkty (zbyt zielone!) cieszą się powodzeniem. Za przedszkolnym placem zabaw jest ogródek, w którym starszaki sadzą warzywa. Raz na jakiś czas dzieci pieką chleb czy pizzę.
Ostatnio moja latorośl wróciła do domu i powiedziała mi, jak krok po kroku zrobić masło. Okazało się, że robili je do chleba, który dzień wcześniej wypiekali.
Takie przedszkole z misją to skarb. Dokonując wyboru, warto zbadać również kulinarną stronę miejsca, do którego ma trafić dziecko. W końcu to tutaj będą powstawać jego wspomnienia smakowe... Warto o nie zadbać.
O autorze
Anna Włodarczyk
miłośniczka dobrego jedzenia, autorka bloga Strawberriesfrompoland oraz książek "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" i "Retro kuchnia". Od lat zakochana w Trójmieście. W swoim cyklu "Trójmiejskie historie kulinarne" oprowadza nas po swoich ulubionych smakach i miejscach.
Opinie (164) 10 zablokowanych
-
2019-10-31 12:20
Opinia wyróżniona
Bardzo przyjemny artykuł
Wróciły miłe wspomnienia z dzieciństwa. I póki co w komentarzach brak polityki. A to się chwali :))
- 69 3
-
2019-10-31 09:01
Opinia wyróżniona
rocznik 81 (7)
Hity: kotlet jajeczny, klopsiki w sosie, racuchy, leniwe z masełkiem I cukrem, ryż ze śmietaną I truskawkami. W domu obiady były tradycyjne - mięso, ziemniaki I kapusta/burczaki/inne warzywa, więc na słodko można było zjeść w przedszkolu.
Koszmarki: wszelkie odmiany zupy mlecznej (wtedy nikimu nie przyszło do głowy, że kilkuletnie dzieckoHity: kotlet jajeczny, klopsiki w sosie, racuchy, leniwe z masełkiem I cukrem, ryż ze śmietaną I truskawkami. W domu obiady były tradycyjne - mięso, ziemniaki I kapusta/burczaki/inne warzywa, więc na słodko można było zjeść w przedszkolu.
Koszmarki: wszelkie odmiany zupy mlecznej (wtedy nikimu nie przyszło do głowy, że kilkuletnie dziecko może źle tolerować laktozę, myślano, że grymaszę, a mi było niedobrze już od zapachu). Zupa owocowa strasznie rozwodniona, też mi nie zapadła pozytywnie w pamięć. Poza tym traumy brak. Czasy były jakie były, wiekszość dzieciaków była nauczona, żeby nie wybrzydzać, no chyba że coś już naprawdę nie było jadalne.- 81 13
-
2019-10-31 19:59
było tego trochę
makaron z twarogiem, bułki na parze z jagodami :) A co do wybrzydzania to dzieciaki wybrzydzają głównie w domu bo mogą, dobrze wiedzą gdzie jest granica i na co sobie mogą pozwolić w szkole/przedszkolu a co można robić w domu.
- 6 1
-
2019-10-31 12:14
Ja mam traumę - potrawka z kurczaka ze skórami i żeberka gotowane a do tego zupa mleczna z lanymi kluskami. Takie specjały były w moim przedszkolu :)
- 5 2
-
2019-10-31 11:35
Wszystkie wymienione znam i tak samo oceniam. Owocową i szczawiowa również ;)
- 7 1
-
2019-10-31 10:16
Ja tylko pamiętam szczawiową z jajkiem (3)
Powiedziałem pani przedszkolance, że jeśli to zjem, to zwymiotuję. Pani machnęła ręką o kazała nie wybrzydzać. Zjadłem, zwymiotowałem i od tego czasu szczawiowej jeść nie musiałem.
- 32 2
-
2019-10-31 14:49
kto był zwolniony z zupy mlecznej (2)
bo po niej wymiotował
- 12 4
-
2019-10-31 19:06
(1)
W naszym przedszkolu mlecznych zup nie było. Na śniadanie czarny, kwaśny chleb z serem lub twarogiem i mleko z kożuchem - mordęga. Obiadów absolutnie nie pamiętam, czyżby ich nie było? Za to pamiętam jak szliśmy na łąki, to pani Renia przynosiła w wiadrze kawę zbożową bez mleka, bardzo rozwodnioną. Nigdy już takiej pysznej nie piłem. Ze żłobka
W naszym przedszkolu mlecznych zup nie było. Na śniadanie czarny, kwaśny chleb z serem lub twarogiem i mleko z kożuchem - mordęga. Obiadów absolutnie nie pamiętam, czyżby ich nie było? Za to pamiętam jak szliśmy na łąki, to pani Renia przynosiła w wiadrze kawę zbożową bez mleka, bardzo rozwodnioną. Nigdy już takiej pysznej nie piłem. Ze żłobka pamiętam barszcz. Chciałem zjeść do końca, przechyliłem talerz i rozlałem. Pani bardzo krzyczała, więc zapamiętałem czerwoną zupkę na ceracie. A pamiętacie ze szkoły kluski na parze "pampuchy" z sosem śmietanowo-truskawkowym?
- 7 0
-
2019-10-31 19:20
I dodam, że w przedszkolu często "pachniało" przypalonym mlekiem. Po za śniadaniami lubiłem to przedszkole, nr 54 chyba, przy Chłopskiej.
- 3 0
-
2019-10-31 07:18
Opinia wyróżniona
(5)
Najgorsze co wspominam z przedszkolnych lat ( jestem rocznik 81) to zupa owocowa - do dziś robię się zielonym na wspomnienie tego smaku - nawet teraz gdy to piszę. Za to przepadałem ( i do dziś lubię tak zjeść) za podawanymi w sezonie na podwieczorek kanapkami: chleb, masło i na tym pokrojone w plasterki truskawki :-)
- 43 27
-
2019-11-01 12:43
tran to bylo to
- 1 0
-
2019-10-31 13:50
Uwielbiam
Zupę owocową z makaronem
- 9 3
-
2019-10-31 07:32
U nas zupa owocowa była najlepsza.
Rocznik 78
- 23 5
-
2019-10-31 07:44
(1)
O dziwo przedszkolna owocowa mi smakowała, w przeciwieństwie do tej samej zupy autoramentu jednej z babć. Ta z placówki była mało słodka, a makaron nie był rozgotowany. Placki z jabłkami, mielone, nawet śledzia w śmietanie miło wspominam.
Za to katorgą każdego dania były ziemniaki puree... Obrzydliwe, z dosypywaną sodą (szybciej się gotują), ugniecione na pulpe bez masła i mleka. Fuj.- 11 3
-
2019-10-31 19:11
Właśnie! Śledzie w śmietanie z puszystymi ziemniakami. Pyszne. Pamiętam, co prawda ze szkoły, ale kto teraz serwowałby dzieciom śledzie???
- 4 0
Wszystkie opinie
-
2019-11-15 21:07
rocznik 87
najlepiej wspominam zupę owocowa
- 0 0
-
2019-11-05 00:12
Szkoda, ze Ania nie czyta komentarzy, mówiąc, że to :bagienko"
Wiem, że wiele jest złośliwych czy chamskich, ale sporo jest normalnych. Sama chętnie bym przekazała autorce jak miło wspominam kotleciki jajeczne, czy przybiła pionę za przedszkole bez cateringu, bo też takie z rozmysłem wybrałam dla dziecka !
- 0 0
-
2019-11-03 22:08
u mnie w domu nigdy nie jadalo sie zup mlecznych z mleka na goraco,zadnych
karpi -ryb slodkowodnych, grysikow, kaszy mannej, kaszanek. nie jadam tego nawet teraz a mam juz 60 lat. zawsze byly awantury w przedszkolu, na kolonii, na wczasach jak serwowano zupy mleczne a ja chcialem zimne mleko do picia. ludzie siedzacy obok nas wytykali moich rodzicow,ze zle wychowali dzieci. u ans w domu po prostu nie jadalo sie zup mlecznych, grysikow, kaszy mannej itd.
- 1 0
-
2019-11-01 14:35
W czasie leżakowania... (4)
Udawałem, że śpię a jak przechodziła Pani to zaglądałam jej pod spódnicę. Nie mówcie nikomu.
- 8 1
-
2019-11-03 18:37
Przecież to starucha była, po dwudziestce.
- 2 0
-
2019-11-01 21:21
(2)
Nosiła majtki ?
- 1 0
-
2019-11-02 11:30
(1)
Pod spódnicą były dzwony
- 1 0
-
2019-11-02 15:59
To ja byłam tą Panią. Nie myśl, że nie widziałam.
- 1 0
-
2019-10-31 15:06
(1)
Zupa mleczna tylko w domu, gdzie indziej mi nie smakowała.
- 2 2
-
2019-11-03 16:53
W domu też przed wyjściem do szkoły owsianka
Dlatego moich dzieci tym nie katowałam a w dorosłym życiu pytanie"dlaczego nie gotowałaś nam owsianki, to takie dobre?"
- 0 0
-
2019-11-03 12:05
Zdjęcie poglądowe, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
W przedszkolach NIGDY nie dawno trzech (3) kotletów, a ogórek był serwowany albo jako mizeria (w osobnej miseczce), albo jako konserwowy. Ziemniaki były w postaci puree, albo w całości jako młode (bardzo krótko). Przedszkola miały własne kuchnie, jedzenie przygotowywane było w dużych garach. Nie było cateringu. Jedzenie było proste, lecz smaczne. Nikt nie wybrzydzał. Wszyscy jedli, bo byli w grupie. Było normalnie. Teraz jest przerost treści nad formą i coraz więcej niezadowolonych rodziców, coraz więcej zatruć.
- 2 0
-
2019-11-03 11:43
No cóż.
Typowy problem burżuja. Zauważa, że choć majętni, tez mogą jeść smaczne, choć tanie jedzenie i od tego nie umrzeć. U mnie się nie przelewa, więc kartofle z twarogiem, ogórki gruntowe ze śmietaną czy kotlet z jajka, zamiast z mięsa jest raczej normą, niż fanaberią.
- 2 0
-
2019-11-01 06:45
Inna kwestią jest to (3)
że jeszcze z początków roczników 80tych mało kto w ogóle chodził do przedszkola,nie to co teraz,dzieci bardzo często zaczynały od zerówki,a tam już kwestia żywienia była już inna,często wcale i przynosiło się kanapki z pasztetem,ale smak kotletu jajecznego z baru na Jagiellońskiej nie do podrobienia
- 4 6
-
2019-11-01 12:15
jestem rocznik 71 (1)
przedszkola były pełne przedszkolaków. na samej Zaspie kilka - i to wielogrupowych przedszkoli
- 6 0
-
2019-11-03 10:23
Zgadza się, przedszkola to relikt komuny, jak zauważył niedawno nasz słynny Minister Środowiska, świeć Panie nad jego marną duszą...
- 0 1
-
2019-11-01 18:23
Jak się wychowałeś gdzieś na wsi to owszem. W mieście ciężko było znaleźć kogoś kto nie chodził, bo wszyscy pracowali.
- 9 1
-
2019-11-01 10:54
w szkole Podstawowej Nr 70 (3)
to były pyszne kotlety jajeczne zrobione przez 3 wspaniałe kucharki a teraz już ich nie ma i pysznych kotletów też
- 3 0
-
2019-11-01 11:36
tak (2)
pamiętam
- 3 0
-
2019-11-02 11:12
a surówki tez dobre (1)
- 1 0
-
2019-11-03 09:53
tak
same robiły a teraz z wiadra
- 0 0
-
2019-11-03 06:45
A mnie wyrzucili po 2 tygodniach
ufff ...
lepsza o niebo byla niczym nie ujarzmiona wolnosc na podworku od rana do wieczora !- 2 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.