• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dlaczego wychodzimy z restauracji przed złożeniem zamówienia?

Ewa Palińska
26 lipca 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Zdobycie stolika w dobrej restauracji często graniczy z cudem. Dlaczego zatem ci szczęściarze, którym się to udało, czasem decydują się opuścić wymarzoną miejscówkę jeszcze przed złożeniem zamówienia? Postanowiliśmy to sprawdzić. Zdobycie stolika w dobrej restauracji często graniczy z cudem. Dlaczego zatem ci szczęściarze, którym się to udało, czasem decydują się opuścić wymarzoną miejscówkę jeszcze przed złożeniem zamówienia? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Czy zdarzyło ci się kiedyś opuścić restaurację jeszcze przed złożeniem zamówienia? Gastronomowie przyznają, że takie "ucieczki" zdarzają się regularnie i choć chcieliby naprawić to, co skłoniło ich gości do opuszczenia lokalu, to nie mają na to szansy - goście wychodzą zazwyczaj "po angielsku", nie informując nikogo o powodach swojej decyzji. Postanowiliśmy zatem sami sprawdzić, jakie czynniki wpływają na to, że po wejściu do restauracji zmieniamy zdanie. Nawet wówczas, jeśli udało nam się zająć stolik w lokalu, który jest tak oblegany, że zdobycie w nim miejsca graniczy z cudem.




Czy zdarzyło ci się wyjść z restauracji przed złożeniem zamówienia?

Choć opuszczanie restauracji przed złożeniem zamówienia zdarza się regularnie, osoby, które decydują się na taki krok, często bardzo wstydzą się swojego zachowania.

- Jest mi zwyczajnie wstyd przed obsługą - tłumaczy Martyna. - Kilkakrotnie zdarzyło mi się wyjść, z różnych powodów, czasem zupełnie ode mnie niezależnych, ale zawsze czułam się z tym bardzo źle. Dlatego starałam się to zrobić po cichu, kiedy nikt nie patrzył.
- Tu należałoby podkreślić, że rozważamy sytuację, w której gość opuszcza restaurację przed złożeniem zamówienia, bo w przeciwnym razie nie tylko naraża lokal na straty, ale może też przysporzyć problemów obsłudze - zwraca uwagę Tomasz, student filozofii dorabiający w wakacje jako "naganiacz". - Zdarzają się miejsca, w których to kelnera obciąża się kosztami nieopłaconego zamówienia. Talerz wraca do kuchni, obsługa może skonsumować to, czego gość nie chciał, ale kasa musi się zgadzać. Nie wiem, jak się to ma do prawa pracy i czy takie postępowanie jest legalne, ale przecież branża gastronomiczna słynie z kreatywnego podejścia do przepisów. Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia o pracę i sprawdzić proponowane stawki godzinowe.

Sezon na "paragony grozy". Ale nie wszystko jest na każdą kieszeń



Restauratorzy zapewniają, że nie odbierają wychodzenia z restauracji przed złożeniem zamówienia jako coś nietaktownego. Chcieliby tylko znać przyczynę takiej decyzji, żeby móc w przyszłości poprawić to, co możliwe, i nie tracić gości. Restauratorzy zapewniają, że nie odbierają wychodzenia z restauracji przed złożeniem zamówienia jako coś nietaktownego. Chcieliby tylko znać przyczynę takiej decyzji, żeby móc w przyszłości poprawić to, co możliwe, i nie tracić gości.

"Niech ten gość sobie wyjdzie, tylko niech wytłumaczy, dlaczego to robi"



Zdaniem Marcina, kelnera w jednej z gdyńskich restauracji, samo opuszczenie lokalu, zakładając, że następuje przed złożeniem zamówienia, nie jest niczym złym i nie należy się tego wstydzić. Jeśli jednak przyczyna leży w samej restauracji, chciałby wiedzieć, co może zrobić, aby w przyszłości nie tracić klientów.

Skoro restauratorzy nie mogą doprosić się od swoich gości informacji na temat tego, dlaczego ci opuszczają ich lokale, postanowiliśmy sami to sprawdzić. Zadaliśmy kilka pytań członkom popularnych grup kulinarnych na Facebooku. Oto czego udało nam się dowiedzieć.

"Gdański savoir-vivre" dla turystów, czyli 10 zasad dobrego zachowania na wakacjach



Długi czas oczekiwania to jeden z najczęstszych powodów opuszczania przez gości restauracji jeszcze przed złożeniem zamówienia. Długi czas oczekiwania to jeden z najczęstszych powodów opuszczania przez gości restauracji jeszcze przed złożeniem zamówienia.

Zbyt długi czas oczekiwania na przyjęcie zamówienia i "olewająca" klientów obsługa



Długi czas oczekiwania na podanie zamówienia, szczególnie w miejscu, w którym potrawy przygotowuje się na bieżąco, nikogo nie powinien dziwić. Jeśli jednak lokal świeci pustkami, a obsługa udaje, że nie zauważa gości, ochota na zjedzenie tam posiłku może minąć.

- Odwiedziłam kiedyś modną restaurację w centrum Gdańska, specjalizującą się w serwowaniu ryb - opowiada Ewa. - Jest dość droga, więc nawet w szczycie sezonu tłumów raczej nie ma. Byłam z dawno niewidzianą znajomą, więc ucieszyło mnie, że lokal jest prawie pusty i będzie można spokojnie porozmawiać. Okazało się niestety, że przyjdzie nam rozmawiać o "suchym pysku" i pustym brzuszku, bo obsługa nas ignorowała. Po 10 minutach podeszłam do baru, gdzie kelnerka w najlepsze rozmawiała sobie z barmanem, żeby poprosić o kartę. Po kolejnych 20, kiedy ta sama kelnerka nadal nie podeszła, żeby przyjąć zamówienie, opuściłyśmy lokal. Nie wróciłam tam więcej.
W podobnej sytuacji znalazła się Katarzyna:

- W restauracji zajęte dwa stoliki, dwie kelnerki, pochłonięte rozmową przy barze i przez 20 minut nikogo, kto byłby chętny przyjąć zamówienie. No cóż, są miejsca, do których nie wchodzi się dwa razy i to było jedno z nich - podsumowuje Katarzyna.
Pracownicy branży gastronomicznej sugerują, aby czekając na przyjęcie zamówienia, szczególnie w sezonie letnim, zorientować się, czy nie trzeba takiego zamówienia złożyć osobiście przy barze. Może się bowiem zdarzyć, że nawet jeśli wykażemy się nadludzką cierpliwością, to kelner do nas nie podejdzie.

- Najbardziej lubię, jak ktoś przyjdzie, usiądzie, czeka, czeka, czeka, obrażony wychodzi. A nawet nie spojrzał, że to knajpa, w której zamawia się przy barze - śmieje się Karolina. - Kiedyś podchodziłam do takich delikwentów i ich informowałam o tym, ale przestałam, jak kilka razy dostałam chamską odpowiedź.
Ani zdarzyło się opuścić restaurację przed złożeniem zamówienia tylko raz w życiu:

- Kelner nie podchodził. Zawołaliśmy, a on na to: "Jesteśmy włoską restauracją, tu nie ma polskiego pośpiechu". Ja wiele rozumiem i mogę poczekać na jedzenie, ale chociaż przy napojach, alkoholu, przystawce. On nam nawet kart nie przyniósł. Czekaliśmy około 20 minut. Dodam, że oprócz naszej czwórki w restauracji były zajęte jeszcze dwa stoliki. Na sali dwie osoby: właściciel za barem i kelner.
Nasi rozmówcy przyznali, że do wyjścia z restauracji przed złożeniem zamówienia często skłania ich opieszałość i opryskliwość obsługi. Nasi rozmówcy przyznali, że do wyjścia z restauracji przed złożeniem zamówienia często skłania ich opieszałość i opryskliwość obsługi.

"Bo w menu nie ma nic ciekawego"



Ten zarzut pojawia się rzadziej, bo wielu klientów skrupulatnie przygotowuje się do odwiedzenia restauracji i doskonale wie, czego można się spodziewać.

- Menu zamieszczone jest na stronach internetowych, w mediach społecznościowych. Jest też wystawione przed wejściem i pokazują je osobom wchodzącym do restauracji nasi promotorzy. Nie wiem, jak wielką ignorancją trzeba się wykazać, żeby w dzisiejszych czasach nie wiedzieć, co serwuje restauracja, zanim się do niej wejdzie - opowiada jeden z sopockich restauratorów.
Magda, kelnerka w restauracji specjalizującej się w kuchni hiszpańskiej, jest bardziej wyrozumiała.

- Wpada do nas wielu turystów - opowiada Magda. - Wiele osób na odwiedzenie nas decyduje się spontanicznie, widząc, jaki fajny mamy ogródek. Nie sprawdzają menu przed wejściem, żeby nie tracić czasu, bo może ich to kosztować wolny stolik - w sezonie goście je sobie dosłownie wyrywają. Kiedy siadają i czytają kartę, okazuje się, że kuchnia śródziemnomorska to niekoniecznie ich bajka i decydują się wyjść. Nie tylko nie mamy im tego za złe, ale jeszcze dajemy jakiś przysmak na drogę. Żeby nas mimo wszystko miło wspominali i polecali znajomym.
- Niedawno umówiłam się z koleżanką na mieście tuż po pracy, w okolicy Zielonej Bramy. Byłam głodna jak wilk, dlatego szukałam miejsca, w którym można zjeść coś w miarę "normalnego"- relacjonuje Wiki. - Przed jedną z restauracji na Wyspie Spichrzów kelnerki częstowały kawałkami żeberek. Zasmakowało mi, więc weszłyśmy. Niestety, po przestudiowaniu karty okazało się, że nie ma nic ciekawego do tych żeberek. Zdecydowałyśmy się wyjść.
Na opuszczenie lokali decydują się też często osoby zmagające się z alergiami i nietolerancjami pokarmowymi, a także stosujące diety (w tym wegańską czy wegetariańską). Zdaniem Adama, pracownika kuchni w jednej z gdańskich restauracji, to błąd, bo wiele miejsc jest w stanie przygotować posiłek dla osób o szczególnych potrzebach czy upodobaniach.

- Nie mamy osobnego menu wegańskiego czy wegetariańskiego, bo nam się to nie opłaca, ale jesteśmy przygotowani na gości o szczególnych wymaganiach i spełniamy takie życzenia - podkreśla Adam. Wielokrotnie trafiają też do nas osoby z alergiami pokarmowymi, pytając, czy jesteśmy w stanie przygotować dla nich bezpieczny posiłek. Często nasza odpowiedź jest twierdząca, choć zdarza nam się też odmawiać - nie mamy możliwości przygotowania bezpiecznego posiłku bezglutenowego.

Trójmiejskie restauracje - zobacz, gdzie można dobrze zjeść



O tym, czy w restauracji, do której weszliśmy, zdecydujemy się złożyć zamówienie, często decyduje czystość i zapach. O tym, czy w restauracji, do której weszliśmy, zdecydujemy się złożyć zamówienie, często decyduje czystość i zapach.

Jest brudno i brzydko pachnie



- Po wejściu do restauracji natychmiast kieruję się do toalety, pod pretekstem umycia rąk. Przy okazji "obczajam", jak z higieną radzi sobie obsługa, czy za barem jest czysto. Jeśli coś mi nie pasuje, natychmiast wychodzę - mówi Maciej.
- Od zapachu ryb mnie mdli - opowiada z kolei Zofia. - Niestety, trudno znaleźć restaurację, która w ogóle nie ma ich w menu. Z reguły wybieram lokale, które specjalizują się w serwowaniu mięs, ale liczę się z ryzykiem, że ktoś przy sąsiednim stoliku złoży zamówienie, które będzie dla mnie jednoznaczne z opuszczeniem restauracji. W ostatnim miesiącu z tego właśnie powodu opuszczałam restaurację dwukrotnie. Uprzedzając komentarze - nie, nie jestem w stanie nad tym zapanować. Kiedy tylko poczuję rybę, to wymiotuję. Takiej rozrywki gościom restauracji wolę oszczędzić.

Jest za drogo



Mało kto idzie do restauracji tylko po to, aby zamówić jedną pozycję z menu (jeśli nie jest to np. kompletny zestaw obiadowy). Z reguły dobiera się przystawkę, napój, czasem osobno płaci się za mięso i dodatki. To podkręca rachunek.

- Kiedy widzę, że takie skompletowane zamówienie jest nie na moją kieszeń, to wychodzę. Nie będę nikogo czarował, że stać mnie na coś, na co mnie nie stać, a później jadł suchy chleb do końca miesiąca, bo kasę przepuszczę na obiad w restauracji - mówi Marcin. - Tu się usprawiedliwię, że nie celuję w drogie lokale. Sprawdzam menu przed wejściem, ale często brakuje w nim np. informacji, że dodatki do mięsa można sobie wybrać, ale trzeba za nie dodatkowo zapłacić. Zdarza się też, że ceny napojów są znacznie wyższe niż te, które zamieszcza się np. na Facebooku. I nagle z głównego dania za 39 zł robi się obiad za 120 zł za osobę, bo dochodzą zupa, ziemniaczki, surówka i piwko.

Wakacje, nowa karta menu i inne okazje. Promocje okolicznościowe w restauracjach



Niektóre osoby odstrasza już sam widok dzieci siedzących w restauracji. - Mój syn potrafi zgotować w restauracji piekło, dlatego nigdy nie daję się nabrać na takie słodkie buźki, tylko natychmiast zmieniam lokal - mówi Radosław. Niektóre osoby odstrasza już sam widok dzieci siedzących w restauracji. - Mój syn potrafi zgotować w restauracji piekło, dlatego nigdy nie daję się nabrać na takie słodkie buźki, tylko natychmiast zmieniam lokal - mówi Radosław.

Bo tak!



Obsługa jest opryskliwa, obok biegają dzieci, osoby przy sąsiednim stoliku przeklinają, "sąsiad zamówił homara, a ja przecież jestem weganką i szanuję życie każdej istoty" - rzeczy, które przeszkadzają tak bardzo, że chce się opuścić lokal, nie sposób zliczyć. I są to powody tak istotne, że mogą zdecydować o rezygnacji z posiłku, na który czekało się tygodniami.

- Zarezerwowałem stolik w bardzo obleganej gdańskiej restauracji, żeby świętować z dziewczyną rocznicę naszego związku - opowiada Gerard. - Kiedy przyszliśmy, okazało się, że obok nas siedzi osiem głośnych osób - miłośnicy siłowni ze swoimi rozentuzjazmowanymi dziewczynami. Ich rozmowy były tak płytkie i tak nasączone wulgaryzmami, że nie dało się tego słuchać. Restauracja była wypełniona po brzegi, więc nie było możliwości zmiany stolika, a kelner powiedział, że nie upomni gości, bo mają prawo "cieszyć się posiłkiem tak, jak lubią". Myślę, że zwyczajnie chodziło o to, że na stole było kilka butelek drogich alkoholi, więc szykował się spory rachunek. Kiedy oznajmiliśmy, że wychodzimy, restauracja zaproponowała zadośćuczynienie w postaci rabatu 20 proc. na kolejną wizytę. Nie skorzystamy.
- Kiedy coś mi nie pasuje, to natychmiast wychodzę - opowiada Aneta. - Czasem obsługa jest tak opryskliwa, jakby klient robił im dosłownie łaskę, że sam przyjdzie poprosić o kelnera, czasem menu mnie nie zadowala. Dodatkowo uważam, że jeżeli kelner oczekuje tipa, to w jego interesie jest podejść do mnie i chociaż dać kartę, a potem dać mi jedzenie w rozsądnym czasie lub poinformować, że na to danie nie ma z jakichś powodów szans albo że będę czekała nie wiadomo ile. Szanujmy swój czas i pieniądze - nie oczekuję czerwonego dywanu, ale jakiegoś standardu obsługi. Nigdy nie uważałam tego za niegrzeczne, bo sama pracuję w handlu i zwyczajnie rozumiem, że klient szuka najkorzystniejszej oferty.
- Jak dzieciaki latają samopas, a do tego drą się w niebogłosy, to uciekam w podskokach - mówi Agnieszka. - Nie po to zrywamy się z mężem, zostawiając własne maluchy pod opieką babci, żeby dać się męczyć cudzym. Menu jeszcze nigdy mnie nie wygnało, bo prawie zawsze wcześniej sprawdzam dostępne opcje, żeby się nie rozczarować. Poza tym jeśli miejsce jest przyjemne, a krzesło wygodne, to naprawdę ciężko mnie z takiej restauracji przegonić.

Opinie (419) ponad 10 zablokowanych

  • Nie wiem, jak wielką ignorancją trzeba się wykazać, żeby w dzisiejszych czasach nie wiedzieć, co serwuje restauracja, zanim się do niej wejdzie - opowiada jeden z sopockich restauratorów.

    Czytaj więcej na:
    https://kulinaria.trojmiasto.pl/Dlaczego-wychodzimy-z-restauracji-przed-zlozeniem-zamowienia-n158028.html#tri

    Nie wiem, jakim trzeba być ignorantem, żeby nie zauważyć, że są jeszcze ludzie, którzy nie mają przyrośniętego do ręki smartfona... Wchodzę, przeglądam kartę i jeśli coś mi nie pasuje, wychodzę. Chyba, że wyjdę po 10-20 minutach czekania na podanie karty.

    • 63 0

  • Jeśli w menu nie ma ani jednej akceptowalnej pozycji to co masz robić w tej restauracji?
    Przecież idzie się po to by zjeść coś co się lubi a nie zmuszać do zjedzenia czegoś co na obiad mama przygotowała.
    Restauracja to nie szkolna stołówka - nie mają tego co chcesz zjeść - zmienia się lokal.

    • 47 0

  • (1)

    "Kiedyś podchodziłam do takich delikwentów: Słoma z butów....

    • 29 0

    • No cóż. Obowiązkiem "delikwenta" jest zamówić, zapłacić jak za zboże, dać sowity napiwek i spadać na drzewo.

      • 22 0

  • Janusze biznesu gastro. Tylko obrót i utarg. Przyjmijcie do wiadomości ze nawet jak się kawę zamówi to też jest gość. Innym razem może przyjdzie z gośćmi i złoży duże zamówienie. Gessler ma rację. Przypadkowe osoby biorą się za ten biznes nie mając pojęcia o jego filozofii i podejściu. Nie raz zdarzyło mi się wyjść przed zamówieniem a nawet po złożeniu. Godzina czekania to jednak przesada. Szanujmy się.

    • 41 1

  • "Menu zamieszczone jest na stronach internetowych, w mediach społecznościowych. Jest też wystawione przed wejściem i pokazują je osobom wchodzącym do restauracji nasi promotorzy. Nie wiem, jak wielką ignorancją trzeba się wykazać, żeby w dzisiejszych czasach nie wiedzieć, co serwuje restauracja, zanim się do niej wejdzie - opowiada jeden z sopockich restauratorów." - idę o zakład, że to pan z sopockiego Browaru:).

    • 36 0

  • Kelnerzy to byli w filmie Zaklete Rewiry. A dziś to małolat z łapanki pracujące za pół darmo

    • 30 0

  • Tak to robią Włosi... (16)

    Zanim się otworzy restaurację, obowiązkowo powinno się odbyć przeszkolenie np. w restauracjach włoskich.
    Trzy lata temu "odkryłem" przypadkiem restaurację w Bibione. 100 metrów od głównego deptaka - cicho i bez tłumów. Jedliśmy tam obiady w trzy osoby 5 razy w ciągu tygodniowego pobytu i zawsze było smacznie, do syta i z sympatyczną obsługą. Po roku znów tam zawitaliśmy i co może się wydać nieprawdopodobne, ale zostaliśmy rozpoznani przez kelnera i powitani jak "starzy znajomi". Podczas tygodniowego pobytu byliśmy tam też 5 razy we trójkę i raz w 5 osób. Ostatniego dnia przed wyjazdem, po uregulowaniu rachunku kelner z uśmiechem wręczył nam butelkę wina. To się nazywa podejście do gastronomii... Jeśli kiedykolwiek jeszcze będę w tych okolicach, to na pewno obiady w Piccolo Mondo.

    • 64 1

    • (13)

      Dokładnie tak jest. Włosi zapamiętują swoich dobrych klientów i dziękują im za lojalność. Limoncello na koszt firmy, wino lane do pełna, drobne upominki..

      • 16 0

      • (12)

        Aaa, czyli Polaka Janusza tylko gratisy zadowola? Nie jesteśmy we Włoszech, przypominam.

        • 3 21

        • (10)

          Nie napinaj się. mówimy o tym jak po prostu wygląda restauratorka w innych miejscach. Włochy może są faktycznie wyjątkiem pod tym względem, ale takie rzeczy są po prostu miłe.

          • 12 0

          • (6)

            Ja się nie napinam, to ty się sapiesz że nie dostałeś darmowej butelki wina.

            • 2 11

            • wracaj mieszać cebule (5)

              • 10 0

              • Cebula to szlachetna roslina (4)

                • 2 4

              • i bardzo zdrowa i doskonała do potraw. jednak określenie cebulak (2)

                czy cebulacki kraj ma zupełnie inna wymowe i przekaz - to taka trochę metafora, nie mająca na celu deprecjonowania samej cebuli

                • 5 0

              • (1)

                Aleś ty mądry i elokwentny, chyba matura dobrze poszła.

                • 2 0

              • w przeciwienstwie do ciebie

                • 0 0

              • kartofel też

                importowany z dalekich krajów zamorskich rarytas

                • 2 0

          • (2)

            Tak się dba o klienta. Taka butelka wina to koszt znikomy - ale klient czuje się wyjątkowo i ma ochotę wrócić w dane miejsce. Więc to nie żadne "darmowe wino", lecz inwestycja restauratora.
            Mnie zdarzyło się otrzymać butelkę wina w hotelu - gdy przy meldowaniu obsługa zauważyła, że to moje urodziny. Hotel wcale nie drogi, gest sympatyczny. Ale to w Budapeszcie.

            • 3 0

            • Śmieszą mnie bluzie którzy myślą, że jak rachunek przekracza 100 to są panami restauracji, trzeba orzy nich skakać, najlepiej z głową niżej niż kolana, dać gratisy, rabat i jeszcze zapamietac, żeby jak przyjdą ponownie za pięć lat, powtórzyć cała alcje, mimo że zamówią tylko kawę. Polacy to lubią. Służalczość, robienie z nich kogoś wyjątkowego. Dobry serwis nie wystarcza, trzeba się płaszczyć, bo on, pan świata i król Olsztyna z którego przyjechał "nad morze" wydać swoje "ciężko zarobione pieniądze" jest twoim pracodawca, daje ci chleb, wybierając twoja restauracje, więc bądź wdzięczny, całuj po nogach.

              • 1 3

            • Tylko zespołach we Włoszech, nieco oniesmielwni i mniej pewni, robią mniejsza wiochę niż w rodzimej restauracji. Pewnie są niezwykle mili i hojni, bo to przecież "za granica", nie ma to tamto, trzeba pokazać że Polacy nie gęsi, postawić się umieją, mają gest. To wtedy może i dostają gratisy. Proponuję eksperyment i takie samo zachowanie w restauracji Polsce. Gwarantuje że będą efekty.

              • 0 0

        • jestesmy w kraju kartofla i cebuli

          i na taka też jest tu gastronomia i jeszcze wiele usług

          • 6 0

    • potwierdzam, mieszkałam we Włoszech wiele lat

      • 9 1

    • To samo przytrafiło się nam w Chorwacji w Rovijn.

      • 1 0

  • wchodze i wychodzę kiedy (1)

    zbyt głośno gra muzyka albo osoba obsługująca jest wytatuowana to mnie do konsumpcji nie zachęca

    • 20 5

    • Zniechęca...

      Mnie do pozostania w restauracji zniechęcają
      - mamuśki karmiące dzieci przeżutą przez siebie papką
      - rodzinki, w których każdy, od najmłodszego po rodziców, przeżuwa wszystko z otwartą japą
      - bezpańskie szczyle, latające z wrzaskami po sali, bo "mamusie" umieją zrobić, ale wychować już nie
      - bluzgi i smród innych... "klientów"

      ... oraz widok siedzących nadętych bubków, którym nie przeszkadza chamstwo, obrzydliwości czy brak wychowania, ale przeszkadzają tatuaże...

      • 3 1

  • Wszystko jasne (1)

    Coraz rzadziej chodzę do nowych restauracji, a ten artykuł mniej więcej pokazuje dlaczego:
    - kelner nie podchodzi, bo zamówienia składa się przy barze - fajnie, ale to nie jest restauracja, tylko bar, w barach nie jadam.
    - gość nie czuje się w obowiązku informowania dlaczego wyszedł - kelner mógłby zapytać, ale jak wiemy, nie podszedł, bo akurat śmiał się z ludzi, którzy myśleli, że są w restauracji, a nie w jadłodajni.
    - Pan Dzban z Sopotu, który twierdzi, że menu restauracji trzeba znać zanim się do niej udamy - po raz kolejny - pan Restaurator prowadzi stołówkę, a nie restauracje. Dobre restauracje nie mają menu w sieci. W tradycyjnych restauracjach menu można poznać tylko przy stoliku, dostając je od kelnera.

    Nie umiecie prowadzić restauracji, bo od lat prowadzicie stołówki nastawione na przemiał klienta, a nie na jedzenie, więc to, że klient wychodzi nie ma znaczenia, bo może i przeciętny rachunek spada, ale za to czas zajętości stolika też spada, więc bilans wychodzi na zero.

    PS: Poziom intelektualny autora artykułu też wzrusza. Wyśmiewanie wegan i hit nad hity - czasami osobno trzeba zapłacić za mięso i osobno za surówki, co pokazuje, że z restauracji to autor odwiedza raczej bary mleczne i Taurusy przy autostradzie, że się do mielonego kartofle dokupuje.

    • 45 2

    • Czemu nie mają mieć menu w internecie? Wolę wiedzieć czy restauracja do której mnie ktoś zaprasza ma danie dla mnie. Jak nie to proponuję inną. Co do artykułu, to nie czuję się komfortowo pytać kelnera czy poza menu mają danie wegeteriańskie... skoro deklarują się że mogą zrobić, to ciężko dodać kilka do menu?

      • 2 2

  • 50 procent drożej

    A może chciwi restauratorzy wyjaśnią, dlaczego ceny u nich wzrosły o 50 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem?
    Odkuwają się i mają jeszcze czelność narzekać.

    • 26 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane