• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co nas wkurza w restauracji?

Ewa Palińska
30 maja 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Klienci modnych restauracji skarżą się na to, że aby zasiąść przy stoliku, muszą wcześniej sporo odczekać w kolejce. Wiele miejsc jest tak pewnych tego, że obłożenie będzie pełne, że nie dają możliwości wcześniejszej rezerwacji.
Klienci modnych restauracji skarżą się na to, że aby zasiąść przy stoliku, muszą wcześniej sporo odczekać w kolejce. Wiele miejsc jest tak pewnych tego, że obłożenie będzie pełne, że nie dają możliwości wcześniejszej rezerwacji.

Trójmiejski rynek gastronomiczny nieustannie się rozwija. W miejsce zamykanych lokali powstają nowe, dobrze znane miejsca zmieniają swoje profile bądź lokalizację. Aby przyciągnąć do siebie gości i zachęcić do ponownych odwiedzin, restauratorzy muszą o nich zawalczyć. Czasem jednak ich zabiegi są niewystarczające i goście zamiast dopieszczeni, czują się poirytowani. Na co najczęściej się skarżą?





Czy często coś cię denerwuje, kiedy odwiedzasz restaurację?

Brak miejsc i problemy z rezerwacją



Człowiek to istota stadna, dlatego najczęściej wybieramy te miejsca, które cieszą się największą popularnością. To oczywiście ma swoją cenę - jeśli nie posiadamy rezerwacji, musimy swoje odstać w kolejce. Ta sytuacja złości nie tylko gości, ale i pracowników lokali sąsiadujących z popularnymi miejscówkami.

- Nasi "sąsiedzi" początkowo generowali sztuczny tłok - opowiada menadżer jednej z gdańskich restauracji. - Ludzie widzieli, że tam zawsze są tłumy i chcieli się osobiście przekonać, dlaczego tak jest. Nie przeszkadzało im nawet to, że na stolik trzeba czekać przeszło pół godziny. Bardzo nas to wkurzało, bo nasza restauracja jest tuż obok, ma podobny profil, jedzenie równie smaczne, ceny niższe. No ale nie - ludzie sobie wmówili, że tylko tam i nigdzie indziej. Bo fotkę na insta trzeba zrobić tam, gdzie modnie. Żeby inni zazdrościli.
Co zrobić, jeśli chcesz wybrać się do modnego miejsca, ale nie masz zamiaru stać w kolejce? Możesz np. wcześniej zrobić rezerwację. Niestety nie każdy lokal i nie zawsze oferuje takie rozwiązanie.

- Zadzwoniłem do takiego modnego lokalu, żeby poprosić o ofertę na obiad urodzinowy dla 10 osób - opowiada Marcin. - Usłyszałem, że nie ma możliwości zrobienia takiej rezerwacji. Jeśli chcemy przyjść, to możemy stanąć w kolejce, ale dla wszystkich osób nie znajdzie się na pewno jeden wolny stolik. Wydawało mi się to idiotyczne, ale powodem okazała się kasa. Na naszej rezerwacji, przy z góry ustalonym menu, knajpa zarobi mniej niż na klientach, którzy zamówią dania z karty. No i napiwek będzie jeden, a jeśli zamiast naszej grupy kelner obsłuży kilka mniejszych, to bardziej mu się to opłaci.

Restauracje, do których zawsze są kolejki. Na czym polega fenomen?



Restauracji, do których nie wpuszcza się dzieci, jest coraz więcej. Ich rodzice nie powinni jednak mieć do nikogo pretensji, bo lokali, do których można z dzieckiem pójść, jest zdecydowanie więcej. Restauracji, do których nie wpuszcza się dzieci, jest coraz więcej. Ich rodzice nie powinni jednak mieć do nikogo pretensji, bo lokali, do których można z dzieckiem pójść, jest zdecydowanie więcej.

Dzieci i zwierzęta



Ludzie chodzący do restauracji mają też zdecydowanie mniejszą cierpliwość do dzieci i zwierząt.

- Wkurza mnie, że ludzie czepiają się tego, że zabieram swoje dwuletnie bliźniaki do restauracji - opowiada Marta. - Jak inaczej mam je nauczyć tego, jak powinny się zachowywać? Oczywiście, że trochę pobiegają, do kogoś podejdą, czasem krzykną, ale nie przesadzajmy, że to takie uciążliwe. Dzieci są częścią społeczeństwa, czy tego chcemy, czy nie. Niewpuszczanie ich do lokalu byłoby jawną dyskryminacją.
Marta jednak zdecydowanie sprzeciwia się wprowadzaniu do restauracji zwierząt.

- Ludziom już naprawdę odbija. Przychodzą z psami, kotami. A przecież zwierzęta nie powinny kręcić się po miejscu, które serwuje jedzenie. I to nieprawda, że pies na rękach przestaje być psem - bulwersuje się Marta. - Kiedyś w modnej restauracji pojawiła się kobieta z yorkiem w torbie. Moje dzieci podbiegły i chciały go pogłaskać, a ona im powiedziała, że nie mogą, i się rozpłakały. Kiedy próbowały go dotknąć, gdy nie patrzyła, pies je zaatakował.
Zdaniem Pawła natomiast brakuje miejsc, do których dzieci i zwierzęta nie byłyby w ogóle wpuszczane.

- Nie po to płacę opiekunce, żeby w czasie wolnym od własnych dzieci użerać się z cudzymi - opowiada Paweł. - Wkurzają mnie wrzaski, bieganie po sali, to, że nie mogę swobodnie porozmawiać, bo dzieciaki nadstawiają radary, a czasem nawet wtrącają się do cudzej dyskusji. Nie chcę patrzeć na matki karmiące piersią czy natknąć się w toalecie na zużyte pampersy. Ze zwierzętami podobnie. Obecność zwierząt w restauracji irytuje mnie równie mocno i zwyczajnie brzydzi.

Klient nasz pan - nietypowe życzenia restauracyjnych gości



Pazerność



Jakość kosztuje, dlatego wyjście do dobrej restauracji dla wielu osób jest rozrywką, na którą nie pozwalają sobie za często. Często takie wyjście poprzedza wnikliwa analiza menu i kalkulacja. Na miejscu może się jednak okazać, że rachunek jest znacznie wyższy, niż zakładaliśmy.

- Zamawiam lody. Kelner pyta, czy w wafelku, czy w pucharku. Wybieram pucharek. Wybór ten kosztuje mnie dodatkowe 5 zł, o czym dowiaduję się przy płaceniu - relacjonuje Alina. - Do tego dodatkowe opłaty za pieczywo, wodę z plasterkiem cytryny, zaksięgowaną jako "lemoniada". Wydawanie gotówki w taki sposób, żeby klient zostawił jak najwyższy napiwek, domaganie się tego napiwku lub doliczanie opłaty za serwis, horrendalnie wysokie ceny za zwykłą kawę czy herbatę - mogłabym wymieniać bez końca.

Jeden rachunek, kilka osób. Jak podzielić się zapłatą w restauracji?



Dobry kelner spełnia życzenia gości, pozostając niezauważalny. Zdarza się jednak, że zamiast pozostać w cieniu, wtrąca się do rozmowy, pozwala sobie na zbytnią poufałość bądź impertynencję. Tego goście nie lubią. Dobry kelner spełnia życzenia gości, pozostając niezauważalny. Zdarza się jednak, że zamiast pozostać w cieniu, wtrąca się do rozmowy, pozwala sobie na zbytnią poufałość bądź impertynencję. Tego goście nie lubią.

"Co dla ciebie?", "Smakowało?" - hipsterka i kumpelska obsługa



- Wkurza mnie ta hipsterska moda na udawanie, że jesteśmy kumplami. Podobnie w fast foodach wkurza mnie, gdy chcą mnie po imieniu wywoływać, bo to "amerykańskie". Za to bawią mnie ich miny, gdy odpowiadam: "zostańmy przy numerze z paragonu" - wylicza jeden z naszych czytelników. - Wkurza mnie podchodzenie z pytaniem, czy smakuje, zwłaszcza gdy jestem któryś raz i obsługa o tym wie. Przecież gdyby nie smakowało, to poszedłbym gdzieś indziej.
- Za szczyt nietaktu uważam zagajanie przez kelnera do pogadanek w luzackim stylu - dodaje Alicja. - Nie obchodzi mnie, czy jesteś przyszłym noblistą, czy autorem przełomowego wynalazku. Klientów to kompletnie nie obchodzi. Ludzie przychodzą do knajp jeść i spotykać się we własnym gronie, do którego nikt z obsługi nie należy. Dla mnie ideałem jest kelner, który jest praktycznie niezauważalny - nie żartuje, nie ma miny, jakbym mu babcię rozjechała hulajnogą, nie pyta, czy dobre i czy smakowało, nie skraca dystansu, umie przeprosić, jeśli pomylił zamówienie, a nie ma focha, że ktoś mu zwrócił uwagę itd. Czy to takie trudne? Co ciekawe, często ma to miejsce w knajpach, które kreują się na ekskluzywne. Kelner powinien być skuteczny i niezauważalny. Ale co kto lubi... Jakie elity, takie maniery.

Nie takie jedzenie, na jakie mamy ochotę, i zbyt małe porcje



W menu może denerwować wszystko - brak tego, na co mamy ochotę, za duża liczba potraw wegańskich czy wegetariańskich w stosunku do tych mięsnych albo ciekawsze propozycje dla mięsożerców niż dla wegan. Irytować może też to, że choć menu jest rozbudowane, to trudno się tym najeść.

- Idę na obiad, bo jestem głodna. W karcie dania o normalnych nazwach - zupa, golonka, sznycel - relacjonuje Zuzanna. - Zamawiam. Dostaję 150 ml zupy, mały kawałek golonki owinięty plastrem boczku z jednym ziemniakiem i jakimiś kiełkami, a mąż mikroskopijne mięso w panierce na blanszowanej marchewce. Stwierdziliśmy, że może z deserem będzie lepiej, ale nie było. Tort bezowy okazał się przysmakiem wielkości makaronika. Rachunek wyniósł 240 zł. Z restauracji poszliśmy pod "złote łuki" i rzuciliśmy się na "drwala".

Za co w restauracji możemy zapłacić, choć tego nie planowaliśmy?



Niekiedy największym wyczynem w restauracji jest zamówienie jedzenia. Zobacz, jak z wymową obcojęzycznych nazw potraw radzą sobie bywalcy Wyspy Spichrzów.

Ą,ę, dziwaczne nazwy potraw i pouczanie gości



Restauracje tak się zapędziły w dziwacznym nazywaniu potraw, że czasem można mieć poważne wątpliwości co do tego, co naprawdę się zamówiło. W modnych miejscach raczej nie znajdziemy golonki, kotleta czy mięsa z ziemniakami. Możemy natomiast spodziewać się pieczonej pulardy, torcika z buraka, który w rzeczywistości jest plastrem warzywa z ułożonym na nim serem, czy ukrytego pod śnieżnobiałą pierzynką klejnotu Bałtyku, który jest niczym innym jak marynowaną rybą ze śmietaną. Och, pardon. Nie ze śmietaną, tylko z crème fraîche. Osobną kategorię stanowią obcojęzyczne nazwy potraw, które nie są w Polsce zbyt popularne, jak np. bouillabaisse, ratatouille czy coq au vin.

Może się zdarzyć, że jeśli taką nazwę wymówimy źle, kelner nas poprawi, co nie wszystkim się podoba.

- Wkurza mnie, kiedy kelner traktuje mnie z wyższością i poprawia, udziela reprymendy, niepytany zwraca uwagę - opowiada Ewa. - Kiedyś wybrałam się do jednej z najdroższych restauracji na Wyspie Spichrzów. Oboje z partnerem zamówiliśmy jakąś wołowinę, po czym poprosiłam o kieliszek białego wytrawnego wina w charakterze aperitifu - danie miało trafić na stół za pół godziny. Zamiast wina dostałam od kelnera reprymendę, że do wołowiny nie pije się białego wina, że przyniesie mi czerwone. Przeprosiłam, wytłumaczyłam, że czerwonego nie lubię, i powiedziałam, że skoro już wylazł ze mnie brak klasy, to jednak poproszę o piwo. Oboje z partnerem byliśmy zdegustowani zachowaniem kelnera.
- Mnie za to niesamowicie denerwuje odgrywanie ceremoniału z próbowaniem wina, szczególnie w restauracjach, które te wina mają zwyczajnie średniej jakości - opowiada Daniel. - Co więcej, obecnie nie ma szans, by nastąpiły przesłanki pozwalające odmówić butelki po spróbowaniu - to relikt z czasów, gdy z winami była loteria. Jest to tym bardziej kuriozalne, gdy obsługa zupełnie sobie z tym winem nie radzi - nie umie nalać odpowiedniej ilości, a po spróbowaniu nalewa mnie, zamiast towarzyszącej mi kobiecie.
A jakie wrażenia wy wynosicie z trójmiejskich restauracji? Wyłącznie pozytywne czy zdarza wam się narzekać? Podzielcie się nimi w komentarzach.

Opinie (404) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Młyny nie młyny

    restauracje w Sopocie nie dla singli, posadza cie na twardym krzesełku, każa czekac ponad godzine i jeszcze na koniec powiedzą ci jak zrezygnujesz, że nie powinienes przychodzic do restauracji. Dlatego od dzisiaj nie żal mi restauratorów, że plajtują, jest za drogo, klient indywidualny traktowany jest per noga, bo musi czekac az obsłuża wszystkie 10 osobowe rodziny. W zimie nie pójdziemy , skoro w lecie traktuja nas per noga!!!

    • 0 0

  • Najgorsze są bachory !

    I nie mów mamciu e dwulatki musisz czegoś uczyć w restauracji ponieważ najpierw naucz je w domu spokojnie siedzieć, grzecznie jeść, nie hałasować i nie biegać! Nie chcesz chyba mamciu powiedzieć że dwulatków teraz uczysz aby w wieku 3 lat samodzielnie chodziły do restauracji. To jest lokal a nie stołówka przedszkolna!

    • 2 1

  • (8)

    Ojejku, widzę problemy pierwszego świata. "Wielkomiejski" glonojad chce mieć lajki gdy doda selfie w modnej knajpie, to niech sobie stoi w kolejce nawet 2 godziny:) Jakie szczescie, że ja- jako gdańszczanin z urodzenia nie mam takich kompleksów, jejku co za ulga:)

    Narzekacie na obsługę, że niemiła...To często fakt, ale ten stan rzeczy ma przyczynę. Większość gastronomii to rotacja pracowników i żałosne warunki zatrudnienia: "bo przecież napiwki". W takim układzie obsługa postępuje jak dzida z tindera na randce- od razu sonduje czy jesteś kasiasty, w tym wypadku weryfikuje czy jesteś: Angolem, Norkiem, Niemcem, ewentualnie warszafskim kredyciarzem który musi się lansować. Jeśli wynik tych oględzin jest negatywny, to bardzo widać jest, jak obsłudze spadają z ust uśmiechy i znika uprzejmość, bo przeciez nie będzie napiwku w ojjrroo i propozycji wspólnej nocy w zamian za używanego ajfona 8... Czyli podsumowujac- gdańska gastronomia to zwykły skok na kasę.

    • 56 19

    • No, po Twoim wpisie naprawdę

      nie widać kompleksów. Ani jednego.

      • 0 0

    • żałosne warunki? (2)

      popytaj dzieciaki ile wyciągaja na kelnerowi to się zdziwisz etat im sie nie oplaca Xd

      • 4 9

      • (1)

        Syn koleżanki w zeszłym roku 8 tys netto na miesiąc latem. Bez nadgodzin. To jest mało???

        • 2 1

        • 8 tys netto latem. dokladnie i**otko - latem. reszta roku to skrobanie drobnych z portfela. nie wierze ze nasze spoleczenstwo jest pelne takich kapuscianych lbow jak ty.

          • 0 3

    • Powtarzasz się.

      • 1 1

    • Bc

      Nie rozumiesz problemu, bo nie stac Cie na restauracje.

      • 3 3

    • Bardzo płytka analiza, obsługa obrażona. Wstyd

      • 2 5

    • widać dogłębną "analize"

      dobrze znasz te realia, sponsorujesz czy sam sobie dorabiasz na lodach ?

      • 6 4

  • menadzerki

    które kieruja knajpa tylko dla tego ze maja ładną " buzie" i zero pojecia o swojej faktycznej roli i systemie pracy ogólnie .

    • 2 0

  • skąd ten artykuł? (1)

    Artykuł ewidentnie pisał ktoś, kto nigdy nie miał styczności z gastronomią bliżej niż z pozycji stolika. Kelnerzy wydają resztę w ten a nie inny sposób, bo zarabiają minimalną krajową nawet w luksusowych restauracjach. Podchodząc do stolika z pytaniem "czy wszystko smakuje" obsługa chce uniknąć sytuacji kiedy goście będą "marudzili" przy napiwku że było nie dobre, po tym jak wszystko zjedli i nie ma jak tego zweryfikować. W kwestii pouczania gości - zadaniem obsługi jest sprawienie żeby jedzenie było jak najlepsze. Co do próbowania wina - zawsze powinien próbować ten kto zamawia, a wino; nawet jeśli nie kosztuje 1500 za butelkę, to wymaga sprawdzenia czy nie jest "korkowe", żeby nie okazało się to po spróbowaniu przez gości.
    Artykuł w bardzo złym guście, ale już od dawna nie spodziewam się zbyt wiele po tej redakcji.

    • 5 5

    • Plusik za ostatnie zdanie

      • 0 1

  • Obsługa nie znajaca polskiego

    • 1 1

  • Odzienie wierzchnie

    Byłem w różnych restauracjach, w większości niestety nie ma szatni, czy nawet nikt nie powie, gdzie można zostawić idzie od wierzchnie. Nawet w pozornie drogich restauracjach czasem trzeba zostawić płaszcz na krześle jak w kawiarni...

    • 2 1

  • Jak Ci wszystko przeszkadza to zostań w domu

    Mi przeszkadza, ze wszystkim wszystko przeszkadza :) jakby tak każdy się na siebie spojrzał i chwile zastanowił, a nie innym tylko dogryzał, np. Pani z Yorkiem prosiła żeby nie dotykać psa po czym dzieci pod jej nieobecność, czy nieuwagę go dotknęły wiec pies ugryzł.. No nie bez powodu widocznie Pani prosiła o to żeby psa nie dotykać! Czasem warto się zastanowić z czym mamy problem i czy nasz problem jest realnym problemem, czy sami go sobie tworzymy

    • 1 0

  • Życzenie przez kelnera smacznego. (7)

    Każda taka restauracja musi być słaba, a jedzenie przeciętne, skoro jej obsługa musi życzyć smacznego.

    • 28 77

    • Nie zgadzam się. Jest to tylko miłe słowo skierowane do gościa. Jak gotujesz coś w domu i powiesz smacznego, to znaczy że ugotowałeś/łaś coś słabego? Poza tym, wychodzi na to, że co by kelner nie powiedział, to wiecznie będzie źle. Powie smacznego? Źle, bo pewnie żarcie niesmaczne. Nie powie nic? Pewnie jest chamski i pracuje tu za karę

      • 2 1

    • To strasznie glupie podejscie (3)

      Język Polski nie oferuje innego zwrotu,który może zaproponować kelner podający fo stolika. Mam dawać talerze,mówić jakie danie i..."proszę!" Czy jak? Jako kelnerka chętnie się dowiem. Pracowałam w różnych krajach i różnych restauracjach i wszędzie mówi się smacznego!

      • 16 3

      • Wystarczy (1)

        Zapoznać się z savoir-vivre. Kiedyś, lata 80/90, w szkołach hotelarsko gastronomicznych tego właśnie uczono. Teraz kelner/ka jest z przypadku

        • 10 10

        • Do jakich czasów pan/pani referuje?

          W poprzednim systemie powiedzieć komuś,że zwchwuje się jak kelner, to była największą obraża,taki właśnie mieli stosunek do klienta. Bo chyba nie odnosi się pan/pani do czasów przedwojennych? Proszę mi wierzyć,że nie ma problemu z kulturą osobistą, ani jako filolog e nie brakuje mi języka. A jednak w Norwegii serwowałam księżniczce Ludwice i też życzyliśmy jej smacznego! Mówiąc "smacznego" nie zakładam,że jedzenie może być w ogóle nie smaczne, tak jak mówiąc "do widzenia" pani w urzędzie nie zakładam,że się jeszcze kiedyś spotkamy. A jednak nie mówię "żegnam". Poza tym brak manier cechuje również klientów,którzy upychają śmieci w szklankach,nie widzą jak operować serwetką i z uporem maniaka krzyżują sztućce uważając,że to znak,że skończyli. A tak nie jest. O braku "dziekuje" czy "przepraszam" I machaniu czy pstrykaniu palcami na kelnerów już nie wspomnę. Polecam zatem więcej życzliwości z obu stron i wszystkim nam będzie lepiej.

          • 23 1

      • Wystarczy

        Zapoznać się z savoir-vivre. Kiedyś, całkiem niedawno ,uczono tego w szkołach hotelarsko gastronomicznych. Uczono zasad tzw kelnerki. Teraz te osoby są totalnie z przypadku. Nie znają podstawowych zasad. Nie znają karty. Brak kultury i obycia. Sądzą że praca taka polega na: przyjęciu zamówienia, podania do stołu i już. Nie wiedzą z której strony podaje się potrawy a z której odbiera talerz po konsumpcji. Nie znają karty menu i nie potrafią o niej nic powiedziec. No i jeszcze moje ulubione : kelner/ ka ubrani w koszulkę czy bluzkę bez rękawów. Dla mnie faux pas no.1. I niestety ale taka prawda

        • 17 8

    • Mnie wkurza życzenie smacznego

      Przez wszystkich i wszędzie . Smacznego życzy osoba która przygotowała posiłek albo ktoś kto nas gości ( kelner w pewnym sensie też nas gości ) ludzie w reatauracji życzą smacznego sobie na wzajem chcąc być grzecznym a nie muesci siebtonw żadnym kanonie kulturalnym .

      • 11 10

    • To prawda, w dobrej restauracji obsługa nie życzy smacznego, bo wiedzą, że to będzie smaczne. W dobrej restauracji dania wydawane są razem, a nie dla żony 10 minut szybciej niż dla mnie. Ale to w dobrych restauracjach, wiedzących co i jak, a nie podróbkach.

      • 15 10

  • Marto, psy nie są maskotkami dla twoich dzieciaków, nie są stworzone ku uciesze twoich latorośli, jeśli ktoś mówi, że nie głaskać, to trzeba to uszanować. Poza tym taki pies w restauracji jest cichszy i robi mnie bałaganu niż większość dzieci.

    • 6 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane