• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dosiadanie się do obcych w restauracji: tak czy nie?

Alicja Olkowska
8 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
W barach i fast foodach dosiadamy się do nieznanych osób chętniej niż w restauracjach. W barach i fast foodach dosiadamy się do nieznanych osób chętniej niż w restauracjach.

Jedni bez skrępowania pytają, czy mogą się dosiąść do stolika, przy którym siedzą nieznajome osoby, gdy niemal cała restauracja jest wypełniona gośćmi. Inni wolą poczekać na wolne miejsce albo po prostu zmienić lokal. Ponoć jesteśmy bardziej otwarci na przełamywanie barier w barach i pubach, w restauracjach bywa z tym różnie. Zdania moich rozmówców są jednak mocno podzielone, a wnioski poniżej.



Użytkownicy naszej aplikacji zostali już o tym powiadomieni
Pobierz aplikację: Android iPhone




Dosiadamy się, ale nie wszędzie



Ktoś obcy chce się dosiąść do twojego stolika. Co robisz?

Moi rozmówcy najczęściej stawiali wyraźną granicę między barami, pubami i fast foodami a restauracjami. W tych trzech pierwszych, z racji swobodnej atmosfery, o wiele łatwiej dołączyć do stolika, przy którym siedzą nieznane nam osoby, a nawet zacząć rozmowę. Natomiast wyjście do restauracji kojarzy się zazwyczaj z czymś wyjątkowym i ważnym, czymś, co celebruje się w pojedynkę lub z kimś bliskim.

- W barach mlecznych czy tanich barach azjatyckich to wciąż popularny zwyczaj, chyba dlatego że ludzie przychodzą tam przede wszystkim szybko zjeść - mówi Łukasz, smakosz i fan jedzenia na mieście. - Restauracja kojarzy się z wyjściem, świętem czy "doświadczeniem" i tam walczymy o większą intymność. Przychodzimy zazwyczaj w dwie osoby, chcemy prywatności. W wielu miejscach tzw. common table, czyli duże stoły, najczęściej ustawione w centrum lokalu, spełniają się głównie w dużych rezerwacjach, a na co dzień połowa miejsc jest pusta, bo ludzie zachowują odstęp, nawet gdy się dosiądą. Bary, fyrtle typu Czerwony Piec czy AleBrowar to jeszcze co innego. Lokale, które tworzą wokół siebie aurę kumpelskości i otwartości, dają radę gromadzić obcych sobie ludzi, którzy wchodzą w interakcje. Kiedy idę sam do knajpy, to mi nie robi za bardzo różnicy, gdzie siądę. Gdy wybieram się z kimś - wtedy bardziej szukam intymnego miejsca.

Czytaj cykl Nowe lokale w Trójmieście - zawsze bądź na bieżąco!



- W restauracji nigdy się nie dosiadłem, bo według mnie nie wypada. Tam idziesz zawsze trochę dla wyjątkowego restauracyjnego, ciut snobistycznego klimatu, a obcy przy stole by go zburzyli. Natomiast w takiej Stacji Foodhall - nie ma sprawy. W barze z piwem - też fajnie! Przy dużym wspólnym stole raczej nie miałbym z tym problemu, ale nigdy nie byłem przy czymś takim - dodaje Michał, miłośnik lokali z kraftowym piwem.
Są i tacy, którzy unikają dosiadania się bez względu na lokal i cenią sobie własną przestrzeń.

- Często spotykam się w restauracjach z bliskimi znajomymi, z którymi chcę porozmawiać nie tylko o pogodzie, ale też o naszych osobistych sprawach czy problemach. Z tego powodu nie lubię poczucia, że ktoś obcy mnie słyszy. Wolę też, kiedy w knajpie gra muzyka, panuje lekki gwar, stoliki są od siebie trochę oddalone. Dosiadanie się obcych osób jest dla mnie niekomfortowe, także w barze. Common table staram się unikać, ale jeśli już przy nim siadam, to jak najdalej od innych - mówi Ola.
Common table to wspólny stół, przy którym usiąść może więcej osób, niekoniecznie znajomych. Common table to wspólny stół, przy którym usiąść może więcej osób, niekoniecznie znajomych.
Podobną opinię o wspólnym stole ma Weronika:

- Nie znoszę dosiadać się do ogólnego stołu. Kiedyś musiałam dołączyć się do takiej ciekawej grupki, która opowiadała o opętaniach przez szatana i zbawieniu przez Jezusa. Chciałam się wyciszyć, a wyszłam z pękającą głową. Unikam wspólnych stołów jak ognia, mam złe doświadczenia, wolę poczekać nawet pół godziny, ale dostać "swój" stolik.
- Bardzo cenię sobie prywatność podczas posiłków - zarówno gdy idę sama, jak i z partnerem, dlatego wybieramy stolik możliwie najbardziej schowany, najlepiej taki, obok którego nikt nie przechodzi. Jeżeli takiego nie ma - wychodzimy. Ewentualnie jeżeli są miejsca przy wspólnym stole (jak np. w Aioli), ale oddalone od innych osób, to korzystamy. Myślę, że w Polsce jest to nadal mocno niekomfortowe. Nie jesteśmy tak otwarci na nowe znajomości - dodaje Marta.
Nie bez znaczenia jest także fakt, że żyjemy w rzeczywistości postpandemicznej i dziś wiele osób inaczej spędza czas na mieście. Niektórzy wciąż unikają zatłoczonych miejsc i starają się zachować możliwie duży dystans.

- Kiedyś bym powiedziała: "jasne, proszę się dosiąść, miejsce jest wolne!", ale dziś bym się zawahała... Pandemia to był dla mnie trudny czas i nadal wracam do dawnej normalności - mówi Dorota.

Czy odmawiamy?



Bywa, że przy stoliku, przy którym właśnie siedzimy, jest wolne miejsce i ktoś obcy chce je zająć. Ci, którzy nie mają na to ochoty, asertywnie odmawiają lub... godzą się na niechciane towarzystwo. Czują się niekomfortowo, ale mówienie "nie" wciąż dla wielu jest wyzwaniem, choćby z obawy, że mogliby kogoś urazić.

- Nie odmówiłabym raczej, gdyby ktoś się przysiadł, ale bez entuzjazmu. Czułabym się skrępowana, ponieważ głupio rozmawiać przy kimś obcym. Wolę wtedy poczekać na wolny stolik, jeśli mi zależy, a jeśli nie zależy, to szukam mniej zatłoczonej knajpy - uzupełnia Kasia.

Fajne imprezy dla smakoszy w Trójmieście


Jeszcze w innym tonie wypowiada się Rafał, który podchodzi do jedzenia jak do czynności... intymnej:

- Raczej nie mam problemu, żeby ktoś się dosiadł, choć odczuwam pewien dyskomfort. Sam nigdy bym nie zapytał o to, czy mogę się przysiąść, chyba że naprawdę nie miałbym miejsca, a musiałbym gdzieś usiąść. Jedzenie przy jednym stole to dość "intymna" sprawa. Wydaje mi się, że podczas jedzenia nasza strefa intymności bardzo się kurczy i człowiek czuje się głupio, kiedy je za blisko kogoś. Mam tak też na rodzinnych obiadach - jeśli ktoś siedzi o kilka centymetrów za blisko, to jakoś mnie to uwiera. W pubie mam w sumie zdecydowanie większą tolerancję, może to dlatego, że człowiek nie wygląda tak "głupkowato" podczas picia jak podczas jedzenia (śmiech).
Z drugiej strony niektórzy moi rozmówcy zwrócili uwagę, że w lokalu, w którym jest mało miejsca, je się "szybkie" posiłki, niegrzecznie jest zajmować dla siebie cały stół, więc nie powinno stanowić dla nas problemu, by posiedzieć chwilę z kimś nieznajomym.

Restauracja rządzą się swoimi prawami, ale i tak czasem nieznajomi siądą przy jednym stole... Restauracja rządzą się swoimi prawami, ale i tak czasem nieznajomi siądą przy jednym stole...

Tutaj niezręcznie, za to na wakacjach pełen luz



W rozmowach padały głosy, że w Polsce dosiadać się jest niezręcznie, za to za granicą, na wakacjach, gdy jesteśmy w trybie relaksu, nie przeszkadzają nam obcy ludzie. Problemu nie stanowi również bariera językowa, a nawiązywanie nowych znajomości przychodzi znacznie łatwiej.

- Według mnie w Polsce mało jest otwartych ludzi, więc pewnie zanim to się zmieni, minie trochę czasu - mówi Patryk, który dosiada się jedynie w barach mlecznych i szybkiej obsługi, gdzie jest spory ruch, a każdy wpada tylko na chwilę, by się posilić, a nie celebrować kolację.
- Mam wrażenie, że Polacy są terytorialni i raczej nie szukają nowych znajomości podczas jedzenia. Takie rzeczy widzimy raczej na filmach, życie pokazuje coś zupełnie innego. Sporo podróżowałam po Europie i widziałam, że np. we Francji czy Anglii, gdzie od dawna panuje kultura jedzenia na mieście oraz spędzania w pubach i restauracjach wolnego czasu, dosiadanie się do obcych jest normą, mało kogo to krępuje. U nas jeszcze jest inaczej, ale nie jest to dla mnie problemem - podsumowuje Agnieszka, blogerka kulinarna.
A jak wy reagujecie, gdy ktoś chce się do was dosiąść w restauracji lub barze? Spotkała was taka sytuacja?

Opinie (80) ponad 10 zablokowanych

  • Wole z przyjaciółmi siedziec

    Aczkolwiek w foodhalach, tam gdzie są ławy każdy siada gdzie chce

    • 5 0

  • Opinia wyróżniona

    (7)

    Dla mnie jedzenie na mieście w przerwie w pracy jest czasem na odpoczynek. W pracy mam wokół siebie ludzi, z którymi rozmawiam i przebywam. Wychodząc na obiad chciałbym zjeść sam i w spokoju. Poza godzinami pracy szukam stolików dla góra dwóch osób, żeby nie zajmować stolika np. dla grupy trzech czy czterech osób. Jeżeli wychodzę z kimś na miasto to też nie chce, żeby ktoś się przysiadał. Znalazłem czas do spotkania i chciałbym pobyć z tą osobą i pogadać o różnych sprawach. Zdarza się, że śmiejemy się z różnych rzeczy typu "Koła w aucie powinny być kwadratowe, żeby płynnie jeździć na dziurawych drogach", a ludzie którzy siedzą obok patrzą się na nas krzywo. Niestety Polacy nie potrafią siedzieć i skupić się na sobie tylko słuchają co inni mają do powiedzenia. Pani Weronika jest przykładem, że podsłuchuje innych zamiast zająć się sobą np. słuchać muzyki czy myśleć o reszcie dnia. Common table jak dla mnie jest dla osób, które same przyszły coś zjeść, a nie dla dużych grup ludzi. Oprócz tego brakuje w restauracjach miejsc dla jednej, góra dwóch osób. Dwa razy życiu przydarzyło mi się, że ktoś się dosiadł. Czułem się niekomfortowo. Cenie sobie przestrzeń i prywatność.

    • 29 1

    • Współczuje (2)

      Jeżeli jesteś na lunchu w przerwie pracy w kantynie/knajpie gdzie jest full ludzi i miałbyś za złe osobie która również przyszła tam szybko zjeść i wracać do pracy, że się zapyta czy może się dosiąść z tacą ze swoim jedzeniem to jesteś po prostu dziwolągiem bez empatii. Nikt raczej nie pyta się o dosiadanie w knajpach typu Śliwka, Chleb i Wino i wszystkich innych "wieczorowych" czy "weekendowych". Oczywiście masz pełne prawo odmówić, jak najbardziej, lecz wykazujesz wtedy cechy typowego outsidera i tyle w temacie.

      • 1 15

      • To, że ktoś chce w spokoju i samemu zjeść w przerwie jest dla ciebie dziwaczne i wyrazem braku empatii? Nie ma tu nawet mowy o tym, że ma pretensje o to, że ktoś zapyta czy może się dosiąść. Jest wyrażona własna opinia i tyle. Współczuje tobie, że od razu plujesz jadem na opinie innych.

        • 12 0

      • Jakiego outsidera?

        Zdarza się, że ktoś się dosiada do mnie w hotelu w trakcie śniadania gdy akurat brakuje stolików. Z tym, że wtedy przestajemy rozmawiać, robi się sztywno. Przy śniadaniu w hotelu ok, ale w restauracji nic z tego, w kawiarni też nie. Jeśli wychodzę żeby odpocząć lub pogadać z kimś innym, to nie ma mowy. Nie dosiadam się do innych, nie chcę żeby ktoś dosiadał się do mnie lub mojego towarzystwa.

        • 5 0

    • (2)

      Słuchanie rozmów innych to przede wszystkim wina rozmawiających. Kiedyś rozmowy prowadziło się przyciszonym głosem, by nie przeszkadzać innym. Teraz prowadzone są głośno, jakby innych nie było, i zdziwienie, że inni słyszą, a czasem nawet komentują. Głośna rozmowa przykuwa uwagę, uniemożliwia skupienie się na swoich myślach.

      • 4 1

      • (1)

        To też zależy od miejsca. Są restauracja, gdzie odległości między stolikami są małe, zwłaszcza tam gdzie są kanapy przy ścianie. Wtedy można przeczytać kartę osoby ze stolika obok. Podobnie jest na strefach gastronomicznych w galeriach np. Forum Gdańsk czy Galeria Bałtycka. W kontekście Common Table jest podobnie. Jak mówisz ekstremalne cicho to i tak obok ktoś usłyszy.

        • 1 0

        • Chodziło mi o różnicę pomiędzy: móc usłyszeć (przy wsłuchiwaniu się) i musieć usłyszeć (rozmowa na tyle głośna, że nie da się skupić na własnych myślach). Większości nie interesuje, o czym inni rozmawiają. Problem w tym, że rozmowy są głośne i po prostu nie daje się skupić na własnych myślach.

          • 2 1

    • Każdy ma swoje potrzeby

      I należy to uszanować. I tyle.

      • 3 0

  • Opinia wyróżniona

    (7)

    Niedawno pierwszy raz w życiu byłem w Monachium i pomimo, że było grubo przed Octoberfest, to lokalne browary pękały po południu w szwach. Czekać na stolik możnaby godzinami. Ale ludzie byli bardzo otwarci i zapraszali nas aby się przysiąść. Kiedy nie chcieliśmy rozmawiać, po prostu siedzieliśmy i piliśmy piwko, ale gdy ludzie byli mili i ciekawi skąd jesteśmy, wywiązywała się rozmowa na godziny. Wszystko oczywiście zależy od ludzi, na których się trafi, ale dla mnie właśnie dosiadanie się do lokalsów i picie z nimi piwa, opowiadanie historii było najlepszym doświadczeniem z Bawarii :) a co do jedzenia w restauracji to jak piszą wszyscy, idziemy tam po odrobinę przestrzeni, aby celebrować, spędzić czas z kimś bliskim a nie obcymi ludźmi.

    • 62 6

    • Bawaria

      to katolicki land, sama nazwa jest keltycka od plemienia Bojów

      • 1 11

    • W Bawarii

      mili dla Polaków? Chyba byłeś w polskiej Bawarii.

      • 3 6

    • przecież wiadomo że nazi,ści są najbardziej otwartym narodem

      • 1 4

    • Generalnie

      to jesteśmy wyalienowani, a okres 2-letni zakazów jeszcze pogłębił proces wyobcowania.

      • 0 2

    • Wydaje mi się, że w Europie (ale mogę się mylić)

      im bliżej Morza Śródziemnego, tym jest bardziej "na luzie".

      • 2 1

    • Po paru piwach to i nie przeszkadzałoby gdyby ktoś na stoliku usiadł

      Ci innego romantyczna kolacja we dwoje.

      • 1 0

    • Z Niemcami nie mam potrzeby razem siedzieć

      • 1 0

  • W Rosji (1)

    To była kiedyś norma. Siedzimy z ziomkiem knajpie, przychodzi Wania, pyta się czy można, my się zgadzamy. On sobie, my sobie.
    Niestety widać, dobry obyczaj pytania się o to czy mozna się dosiąść w Rosji upadł .

    • 3 1

    • Przecież dosiedli się, tylko na większą skalę.

      Zamiast do stolika to do całych restauracji, dzielnic i miast :)

      • 4 2

  • Nigdy

    Nigdy. Wolę zrezygnować lub zaczekać na swój stolik.

    • 11 0

  • Ja z tym nie mam problemu

    Moi mili I kochani przepracowałem w życiu juz tyle lat że stać mnie na bułkę i kefir w domu wiec nie muszę wychodzić do restauracji moi mili I kochani poza tym nie mogę używać widelca ponieważ sam go wynalazłem dla Francuzów moi mili I kochani.

    • 2 10

  • Tylko do chętnych i ładnych kobiet :)

    • 3 0

  • Opinia wyróżniona

    A to było tak ... (5)

    Problem polega na tym że zanika w nas obcowanie z drugim człowiekiem. Kiedyś imprezę nazywano Biesiadowaniem, ludzie siedzieli, pili, jedli, słuchali się. Dziś boimy się drugiego człowieka, żeby przypadkiem do nas nie zagadał. Kiedyś ludzie żyli w komunie (nie myślę o ustroju) odwiedzali się po sąsiedzku po szklankę cukru czy mąki, odwiedzali się po prostu bo byli w okolicy a telefonów komórkowych nie było, stali godzinami w kolejkach to każdy z każdym pogadał. Może czasy nie były idealne, ale przez rozmowy z obcymi w tym też słuchanie dostajemy inny punkt widzenia do zapoznania a nie tylko ten sam co nasze otoczenie z nami wyznaje. Dziś ludzie nie potrafią rozmawiać , każdy wyglasza swoje racje i przekonania bez uwzględnienia drugiej strony. Oczywiście trochę generalizuje ale wiadomo ocb ;-) kiedyś posiłki jadało się razem w domu, teraz każdy sam i to przed TV.

    • 87 12

    • (3)

      Nie ma o czym rozmawiać z obcymi. Mam blisko 50 lat i pamiętam to, o czym piszesz. Wydaje mi się, że to wynikało z tego, że ludzie mieli jakieś zainteresowania i po prostu warto było posłuchać, co mają do powiedzenia, zwłaszcza będą młodym. A dziś? Co najwyżej można posłuchać o chorobach, bezmyślnych fanatyków PiS lub PO, intymnych rozmów kto z kim gdzie i kiedy na poziomie najgorszej telenoweli.

      • 27 1

      • Ale z tobą też nie było by o czym porozmawiać, czy zakładasz, że jako jedyny się ostałeś z gatunku ciekawych rozmówców?

        • 2 3

      • myśłę, że tu nie chodzi o

        uprzedzenia polityczno-społeczne, tylko o normalne pogaduszki i zgadzam się z przedmówcą - cytat " słuchanie dostajemy inny punkt widzenia do zapoznania "

        • 0 0

      • Racja
        Większość ludzi to tępa szara masa, bez hobby, wiedzy, zainteresowań.
        Obcowanie z nimi nic nie wnosi, raczej szkodzi

        • 2 1

    • nikt Ci nie broni żyć w komunie tfu...

      • 1 7

  • Takie problemy mają tylko słoiki. My tu ludzie z miasta Gdańska jesteśmy otwarci i nie mamy krępacji. (1)

    • 1 17

    • Raczej wstydu. Uszczęśliwianie obcych głośną rozmową o sprawach intymnych to chamstwo i prostactwo, a nie otwartość.

      • 5 0

  • zamawiam na wynos

    • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane