• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Test Smaku: Pomarańczowa Plaża raczej dla turystów

Beata Testsmaku
25 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Test Smaku: niebanalne i smaczne Dwie Zmiany
Pomarańczowa Plaża to restauracja nad morzem nastawiona głównie na turystów. Pomarańczowa Plaża to restauracja nad morzem nastawiona głównie na turystów.

W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy bistro restaurację Pomarańczowa Plaża zobacz na mapie Sopotu w Sopocie. W ubiegłą środę pisaliśmy o gdańskiej Lu-li, za tydzień w środę opiszemy nasze wrażenia z kawiarni Lavenda w Gdyni (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.



Postanowiliśmy odwiedzić restaurację w Sopocie, ale nie tę zlokalizowaną w samym centrum miasta. Chcieliśmy sprawdzić, czy z dala od słynnej ulicy Bohaterów Monte Cassino znajdziemy smaczne, nienadęte i przyjemne miejsce. I takim oto sposobem trafiliśmy do Pomarańczowej Plaży.

Nazwa restauracji nie jest przypadkowa, znajduje się ona tuż obok sopockiej plaży. Przed wejściem znajduje się ogromny ogród, a w nim czeka szereg atrakcji dla dzieci (plac zabaw, piaskownica). Wnętrze lokalu jest bardzo skromnie urządzone. Mam wrażanie, że nie do końca dopracowano szczegóły. W ogromnej przestrzeni nie udało się stworzyć przytulnego wnętrza. Jednak niewątpliwym atutem, który rekompensuje niedoskonałości aranżacyjne, jest przepiękny widok.

  • Pomarańczowa Plaża to restauracja nad morzem nastawiona głównie na turystów.


Menu to zbiór kilkunastu standardowych dań. Są zupy, dania mięsne, rybne, owoce morza, desery. Kolejne miejsce, w którym nie znaleźliśmy niczego nowego, zaskakującego.

Zamówiliśmy:
Ośmiorniczki duszone w sosie z brandy (26 zł);
Tatar z łososia w sosie miodowym (13 zł);
Chrupiącą bagietkę z pikantnym rostbefem, sałatą i salsą (18 zł);
Filet z dorsza smażony na maśle, zapiekany z pomidorami i bazyliowym pesto podany z sałatką (28 zł);
Sznycel wiedeński podany z masłem i sałatką z sosem vinaigrette (32 zł);
Wino domowe (19 zł/0,5 l).

Trzy pierwsze potrawy, czyli tatar, ośmiorniczki i rostbef nazwano w karcie daniami głównymi. Cóż, w naszym przekonaniu są to raczej przystawki, które tylko podrażniają żołądek do działania, a nie sycą go na resztę dnia. Może to pomyłka w zapisie? Mam nadzieję.

Cóż, nie skupiam się już więcej na nazewnictwie i na jego zasadności. Skupię się na tym, co najważniejsze, czyli na smaku. Zacznę od tego, co smakowało mi najbardziej - od ośmiorniczek duszonych w sosie brandy. Świetne. Miękkie, niegumiaste, z lekką czosnkową nutką, w doskonale doprawionym, delikatnym sosie. Naprawdę zjadłam z ogromną przyjemnością.



Tatar z łososia nie prezentował się zbyt atrakcyjnie, a to przede wszystkim dlatego, że poszczególne składniki nie były starannie posiekane. Smak jednak zrekompensował wizualne niedociągnięcia. Tatar lekki, pachnący, z dodatkiem słonych kaparów. Niepotrzebny był jednak bardzo dominujący sos miodowy. Ryba w połączeniu z tak wyrazistym smakiem straciła wszelkie walory. Na szczęście, nie zalano nim tatara, więc po jednym kęsie darowałam sobie dalsze degustowanie tejże żółtej cieczy i skupiłam się na samym łososiu.



Chrupiąca bagietka z pikantnym rostbefem, sałatą i salsą. Skórka owej bagietki była tak chrupka, że raniła podniebienie. Myślę, że nie o taką chrupkość chodziło! Za to rostbef całkiem smaczny, co najważniejsze - nie przesuszono go. Dzięki odpowiedniemu przyrządzeniu mięso było soczyste i pełne aromatu. Salsa faktycznie pikantna, ale z umiarem. Ciekawie skomponowana kanapka, która doskonale sprawdzi się jako przystawka (na pewno nie jako danie główne). Mamy nadzieję, że kolejne bułki nie będą aż tak "chrupiące".



Sznycle wiedeńskie się chyba skończyły, bo to, co otrzymaliśmy w niczym nie przypominało austriackiego specjału. Takim mianem można by określić tylko i wyłącznie cieniutko rozbity kotlet cielęcy usmażony na maśle. W Pomarańczowej Plaży wszystko było nie tak. Mięso przygotowane do usmażenia kilka dni wcześniej. Niestety nie rozbito go zbyt dobrze. Paniery na mięsie było dużo za dużo, a i jej smak pozostawiał wiele do życzenia. Sam kształt przypominał mi jakiś produkt z fabryki. Myślę, że powinno się zmienić nazwę tego dania na kotlet po wiedeńsku lub po prostu kotlet. Inne nazewnictwo niepotrzebnie wprowadza gości w błąd. Dodatki, czyli sałatka z sosem vinaigrette to pocięte warzywa skropione nie obiecywanym vinaigrette, ale balsamico. Szczerze mówiąc - nie do zjedzenia. Ziemniaki również nie były zachwycające. W moim przekonaniu opiekane ziemniaki muszą mieć chrupiącą skórkę i miękki środek. Tutaj niestety tak nie było.



Filet z dorsza to porządny kawałek dobrze wysmażonej ryby o białym, soczystym mięsie. Jak dla mnie trochę przesadzono z solą, ale być może u osób, które lubią sobie solidnie przysolić, taki sposób doprawienia nie będzie budził zastrzeżeń. Sałatka taka sama jak w przypadku "sznycla", więc nie będę się powtarzała. Frytki, niestety, pochodziły z plastikowego worka. Oczywiście wcześniej były zamrożone. Moim skromnym zdaniem w sezonie, kiedy gości jest mnóstwo, taki dodatek jest usprawiedliwiony. Jednak poza sezonem, gdy kucharz ma o wiele więcej czasu, mógłby się pokusić o własnoręczne wykonanie czegoś tak prostego i niewymagającego jak frytki. Takim podejściem do przyrządzania wszystkich potraw można by zawalczyć o klienta w sezonie zimowym.



Kilka słów o  obsłudze. Owszem, dziewczęta miłe, uśmiechnięte, szybkie. Jednak w moim przekonaniu konsumowanie obiadu na sali i obsługiwanie gości między jednym kęsem a drugim to poważne naruszenie wszelkich zasad. Myślę, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.

Odniosłam wrażenie, że Pomarańczowa Plaża to restauracja nastawiona głównie na turystów i w sezonie są tutaj tłumy. Być może wtedy jedzenie jest lepsze? W każdym razie nam nie smakowało na tyle, że chcielibyśmy wrócić (chyba, że na ośmiorniczki). Poza tym nic nas nie urzekło i nie zaskoczyło. To, co zasługuje na pochwałę (niestety nie jedzenie) to imponujący plac zabaw dla dzieci na zewnątrz oraz ogromna przestrzeń w środku, która przypomina przedszkolną salę. Rodziny z dziećmi będą zachwycone. W restauracji organizowane są przyjęcia okolicznościowe, spotkania integracyjne, wesela, chrzciny i, co ciekawe, romantyczne kolacje z obsługą na plaży.

Podsumowanie
Pomarańczowa Plaża niestety nie zachwyciła nas jakością potraw.
Atutami są: przestronny taras, sąsiedztwo plaży i duży kącik dla dzieci.

Pierwsze wrażenie: 50 proc.
Aranżacja/wystrój: 60 proc.
Atmosfera: 60 proc.
Obsługa: 60 proc.
Estetyka dań: 50 proc.
Toalety: 50 proc.
Dla maluchów: 100 proc.
Smak: 50 proc.
Cena/zadowolenie: 50 proc.

Ocena ogólna: 3.1


Cykl "Test Smaku" powstaje we współpracy z serwisem testsmaku.pl. Odwiedzając restauracje, bez zapowiedzi i na własny koszt, chcemy prezentować szczere spojrzenie na trójmiejską gastronomię. Doradzimy, gdzie warto się wybrać, a które miejsca omijać. Nowa recenzja co środę!
Beata Testsmaku

Miejsca

Opinie (74) 4 zablokowane

  • P.Beata

    Pani Beata to kulinarny analfabeta.I tyle w temacie.

    • 16 9

  • klient!!!

    Bywałam tam całe wakacje z dzieckiem, mile miejsce obsługa tez, może menu nie porywa ale jedzenie jest smaczne, pizza i makarony, jakoś nie przydarzyło mi się tam nic co by mogło irytować.No może plac zabaw i zabawki uległy juz zniszczeniu i warto byłoby coś z tym zrobić na ten sezon, ale pozatym mile miejsce zarówno z dzieckiem jak i na spokojny wieczór przy winie.

    • 2 4

  • Opinia (1)

    Jedzenie nie takie złe ale jako przekąski. Super rosół z gęsi w przerwie zimowego spaceru.Fakt,obok kelnerka jadła obiad.

    • 4 3

    • A co kelnerka to pies!??

      Dlaczego kelnerka miałaby jeść w kącie, to dobrze świadczy o pracodawcy Brawo! ze można jeść ma sali i mieć normalna przerwę na obiad.

      • 2 5

  • "W moim przekonaniu opiekane ziemniaki muszą mieć chrupiącą skórkę i miękki środek" (3)

    "Cóż...." opiekane ziemniaki z chrupiąca skórka mogłyby "ranić podniebienie".

    A poza tym, po przeczytaniu tego zdania: "Kolejne miejsce, w którym nie znaleźliśmy niczego nowego, zaskakującego" wiedziałem, że to będzie kolejna, nic nie wnosząca, złośliwa recenzja, podobnie jak poprzednie.

    No i ten zblazowany język...

    A przepraszam - co było nie tak z toaletami, że tylko 50% satysfakcji? Może deska sedesowa zbyt porowata i raniłaby dolne podniebienie? Haha :)

    • 41 19

    • kiedy czytam twoje komentarze, odechciewa mi się jeszcze bardziej zaglądać do tej knajpy.

      także panie pracowniku/kierowniku/kucharzu/właścicielu robisz sobie niedźwiedzią przysługę skoro kpisz z uwag swoich klientów. jeśli jesteś pracownikiem to uważaj, żeby cie nie pogonili stamtąd..

      • 10 8

    • "dolne podniebienie" hahahaha

      oplułem monitor ze śmiechu

      • 12 8

    • Ale super komentarz! Jestem twoim fanem!

      • 13 11

  • (13)

    Nie byłem ale tym razem z zdjęć widać, że jedzenie może być faktycznie nie za ciekawe. Co do autorki Beaty, to chciałbym zwrócić uwagę, na podstawowe błędy dokonywanych recenzji. Po pierwsze wychodzi niestety brak wiedzy kulinarnej i to na poziomie już podstawowym. Dlaczego autorka usiłowała dostrzec w sznyclu wiedeńskim smażenia na maśle czy bardziej prawidłowo, na klarowanym maśle, skoro podstawą sznycla jest to że musi być to mięso z udźca cielęcego, opanierowanego i smażonego w głębokim tłuszczu. No i tu mamy albo w smalcu wieprzowym, albo klarowanym maśle albo mieszaninie masła i smalcu, albo masła i oleju albo mieszaninie wszystkich tłuszczy. Właśnie z powodu smażenia w głębokim tłuszczu, nie powinno podawać się do sznycla wiedeńskiego, smażonych ziemniaków czy frytek ale gotowane z pietruszką zieloną czy sałatką ziemniaczaną. Po co psuć klasyczne danie zmianami, skoro przez dekady utrwaliła się jego najlepsza forma. Autorka zupełnie zgubiła się w tej materii oceniając co widzi na talerzu a nie na tym, co winna zobaczyć. Nie neguję że jej smakować nie musiało ale danie powinna odrzucić w całości jako podszywanie się pod "klasykę". Co do całości, to uwagę kolejny raz zwraca fakt, że trudno się tu doszukać KUCHNI a jedynie pewne sztuczki kulinarne, ogólnie bazujące na tych samych, przyznam nieco durnowatych trendach, mających głownie przykuwać oko.
    Stąd też te w sumie zbędne "wymazy" sosowe, pianki, piramidki itd.
    Jak znam życie i "mody" kulinarne, obecne trendy za lat kilka znikną, natomiast kiepscy kucharze, jak są nimi teraz, tak i zostaną.

    Ps. Że też z pisania takich bzdur da się w ogóle utrzymać?
    Ps2. Ani razu nie wspomniałem o barach osiedlowych!

    • 67 16

    • Sznycel a sznycel (3)

      Masz rację co do klasyki Ale wydaje mi się że Beata ocenia to co ma na talerzu ,a nie jak powinno danie być skomponowane wg klasyki.Jak chcesz zjeść klasycznego sznycla Wiedeńskiego to wybierz się do Wiedeńskiej restauracji we Wiedeńskiej Austrii .Jak chcesz zjeść klasyczny Barszcz Ukraiński ,jedz do Kijowa a nie do Wejherowa np. Udajesz znawcę a nie potrafisz ocenić tego co podano w tej restauracji.Coś mi pachniesz hejterem koleś

      • 11 12

      • (2)

        Słaby przykład. Barszcz ukraiński, nawet na Ukrainie w zależności od regionu różni się między sobą bardzo, choć wszystkie one razem znacząco odbiegają od tego co my w Polsce tak nazywamy.
        Wracając do sznycla wiedeńskiego.
        P. Beata świadomie bierze udział w mistyfikacji, bowiem jeśli kucharz wraz z właścicielem lokalu dokonują nadużycia wprowadzając do karty danie które tak zwać się nie powinno, to ocena winna się skończyć szybko, że mamy próbę podania fałszywego dania. Na nic zda się opinia autorki, masakrująca podaną potrawę, cięcie winno być jasne i precyzyjne, dania nie polecam bo jest niesmaczne i nie ma ono nic wspólnego z oryginalną potrawą. Po co ta zabawa w ciuciubabkę?

        P.S. Skoro autorka pisze o wyposażeniu lokalu w zabawki a więc o gotowości do przyjęć rodzin z dziećmi, czemu nie wspomni chociażby jakie jest dla tej grupy przygotowane menu? Zabrakło czasu, czy załoga nie tak się z autorka umawiała?

        • 5 5

        • ale o co ci chodzi właściwie?

          załóż sobie portal, idź do knajpy i napisz sobie o niej co chcesz. siejecie tylko ferment. inteligentasie jedne.

          • 3 4

        • Trochę dedukcji...

          Znając życie to pewnie to samo co wszędzie: nugetsy, pomidorowa i mini pizza. Btw kogo to obchodzi? Poza tym po recenzjach widać, że autorka chodzi tam z dorosłą osobą towarzyszącą więc co ma zamawiać dania z karty dla dzieci?!

          • 6 3

    • (2)

      Wydaje mi się, że wchodzisz co na te artykuły, aby się do czegoś doczepić. W życiu Ci nie wyszło? To, że autorka czegoś nie napisała nie oznacza, że tego nie wie. A sam przytaczasz opis z facetikuchnia. Smutne i zbędne są takie wywody.

      • 14 22

      • (1)

        Wywody piszę z własnego doświadczenia, m.in półrocznej pracy w Wiedniu, w niewielkiej restauracji. Przyczepiłem się tego wpisu o sznyclu, bowiem jak na dłoni widać niefrasobliwość autorki i z tego wynikającą niewiedzę. Skoro zatem czegoś nie wie, to mimo dobrych chęci (a przyznaje, że mięso jest stare, źle panierowane itp) winna sprawę zakończyć po pierwszym gryzie a nie brnąć dalej i wymyślając nazewnictwo dla dania które jadła. Ja nie wiem ale pytanie proste jest takie, w karcie było napisane "Sznycel wiedeński" czy też "Sznycel po wiedeńsku". Jeśli to pierwsze.to jak napisałem wcześniej, po pierwszym kęsie winna danie odłożyć i napisać, iż została wprowadzona ewidentnie w błąd (oszukana) a nie dywagować, jeśli zaś to drugie, to tu owszem winna skupić się na opisie ale już bez sztuczek słownych jak danie winno się zwać, skoro to jest danie o dość sporym potencjale wariacyjnym.
        I tyle w temacie.
        Pani Beata bywa niewiarygodna w tym co robi, owszem zgoda że to ocena subiektywna ale skoro taka jest, to jakie znaczenie mają wystawiane przez nią oceny, skoro brak tu jakiejkolwiek formy standaryzowania ich czy punktu odniesienia.
        To zwykłe widzimisię i nic więcej.
        tak tez to odczytuję i takoż krytycznie oceniam.

        • 27 13

        • to jest akademicka dywagacja, puentą autorki jest to, że ten kotlet był fuszerką, nieszczególny.

          kapewu?

          • 6 3

    • Wiener Schnitzel (3)

      Nazwa "wiedeński" jest chroniona prawem austriackim. I po co się rozpisywać o oryginale. Może jeszcze powinna przytoczyć historię tego dania? Nie spamuj.

      • 6 24

      • Jasne, przecież nie trzeba się w ogóle znać na kuchni zeby o niej pisać i brać kasę z reklam.
        Dorośnij.

        • 9 6

      • (1)

        Wytykanie braków wiedzy podstawowej to spamowanie?
        Ciekawe rzeczy się dzieją, w tej II PRL.

        • 21 7

        • Macierewicz też wytyka wszystkim błędy.

          • 8 18

    • Ciekawe, mieszkam w Wiedniu i w niemal każdym lokalnym barze do sznycla podają smażone ziemniaki do niego. Sałatkę ogórkowo-ziemniaczaną można domówić jako dodatek, nie należy do dania.

      • 12 1

    • Jeszcze raz ja .Przeczytaj dokładnie krytykę "sznycja" ale dokładnie!! Zrozum co tam jest napisane Może masz problem ze zrozumieniem prostych zdań??? Widać że Twój półroczny pobyt w Wiedniu i praca w jak piszesz małej restauracji ,zrobiła z Ciebie Wiedeniofila i znawcę Austriackiej klasycznej kuchni.

      • 13 7

  • No i knajpa usadzona....mnie najbardziej zaskakuje brak oceny cen tych potraw przez degustatorke ! (1)

    • 4 3

    • Ceny każdy sam oceni.

      Brakuje raczej podania gramatury potraw.

      • 3 2

  • Większość pozytywnych opinii to opinie właścicieli, personelu i znajomych...to widać na pierwszy rzut oka! (1)

    Ja być może sie wybiorę z żoną bo uwielbiamy owoce morza a ta opinia dotycząca ośmiorniczek podoba mi się......Nie podoba mi się że właściciele wykorzystują sytuację i chcą tutaj zareklamować swój lokal ?!

    • 5 5

    • Właściciele się nie wypowiadają

      • 4 4

  • Jak dla mnie to te artykuły to nic innego jak reklama. (3)

    • 2 16

    • chyba negatywna

      • 2 1

    • Noob

      Halo. Podstawowa umiejętność czytania ze zrozumieniem.

      • 2 1

    • Recenzja filmu też twoim zdaniem jest jego reklamą?

      Odezwał się urażony gastronom, o którym "internety" nie chcą wspomnieć.

      • 10 1

  • (2)

    Na oko widać, że ziemniaki są z mrożonki. Pani tego nie wyczuła?

    • 26 9

    • Ośmiorniczki, też z Bałtyku nie są.

      • 5 0

    • Leniwy kucharz minusuje?

      • 12 6

  • Balsamico nie leje się już bezpośrednio na danie.

    To stara szkoła, tak się już nie robi..

    • 14 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane