- 1 Połączyła ich miłość do jedzenia (35 opinii)
- 2 W maju króluje zielony afrodyzjak (86 opinii)
- 3 10 najlepszych trójmiejskich restauracji (72 opinie)
- 4 Zmiany w kulinarnym zagłębiu na Elektryków (49 opinii)
- 5 Jemy na mieście: Garden Food&Cafe (61 opinii)
- 6 Nowe lokale: od Marrakeszu po homary (40 opinii)
Test Smaku: rozczarowująca Toscana
W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy restaurację Toscana w Sopocie. Ostatnio pisaliśmy o gdańskim Familia Bistro. Za dwa tygodnie, w środę, opiszemy restaurację Mondo di Vinegre w Gdyni (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne i szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.
Nasza tegoroczna wyprawa do Włoch, w tym między innymi do malowniczej Toskanii, zaowocowała wieloma niezapomnianymi kulinarnymi przygodami. Niestety był to również czas, w którym utwierdziliśmy się kolejny raz w przekonaniu, że w wielu trójmiejskich lokalach jest po prostu źle. Nieudolnie próbuje się odtworzyć prawdziwie włoskie smaki. Tuż przed wyjazdem odwiedziliśmy Toscanę przy ul. Grunwaldzkiej 27 w Sopocie, o której na początku nie chcieliśmy pisać i zostawić tę wizytę po prostu bez komentarza. Jednak po powrocie z Włoch stwierdziliśmy, że musimy opisać to miejsce. Przede wszystkim po to, aby dać wyraz swojemu ogromnemu rozczarowaniu i lekceważącemu podejściu do autentyczności.
Wnętrzu nie przyjrzeliśmy się zbyt dokładnie, skorzystaliśmy z pięknej pogody i rozsiedliśmy się w ogródku znajdującym się za restauracją. W każdym razie chwila, którą spędziłam w środku pozwoliła mi zauważyć klasyczną, dość przyjemną przestrzeń. Dominują w niej jasne kolory i drewno, a głównym elementem dekoracyjnym są butelki z winem, które poustawiano na kilku półkach.
Menu powinno być kwintesencją włoskiej kuchni, odzwierciedleniem toskańskiej miłości do świeżości, doskonałych składników, prostoty i przede wszystkim do niebywałej i godnej podziwu dbałości o każdy składnik. Niestety, w Toscanie jest obecnie bardzo mizernie, jeżeli chodzi o toskańskie tradycyjne dania. Przeanalizowaliśmy wcześniejsze karty i ze zdziwieniem zauważyliśmy, że kiedyś było zupełnie inaczej. Ta niekorzystna zmiana wynika przede wszystkim z faktu, że od kwietnia tego roku w kuchni rządzi nowy szef. Szkoda, bo obecnie w karcie nic nie zachwyca na tyle, żeby często tutaj wracać. Jestem przekonana, że każdy, kto zna oryginalne włoskie smaki, po jednej wizycie odpuści sobie to miejsce na bardzo długo - albo i na zawsze.
Zamówiliśmy:
- małże nowozelandzkie (28 zł/3 szt);
- penne ze szpinakiem i kurczakiem (29 zł);
- risotto z kurczakiem i groszkiem (29 zł);
- zapiekane owoce morza (69 zł);
- jagnięcinę z warzywami (65 zł);
- aperol spritz (29 zł);
- wino czerwone i białe (15 zł/kieliszek).
Toscana szczyci się tym, że jest "niczym włoski powiew prowincji w środku modnego miasta". Rzadko cytuję frazesy sformułowane przez tzw. "pijarowców", ale w tym wypadku jest to tak górnolotne stwierdzenie, że razi wręcz okrutnie. Krótko mówiąc: strona internetowa jest równie nieaktualna, jak poziom kuchni. Jeżeli chodzi o atmosferę, to już na samym początku wizyty dało się wyczuć brak toskańskiej gościnności. Nie poczęstują was tutaj niczym, nawet tradycyjnym, oryginalnym toskańskim chlebem, a o oliwie czy innych dobrach można zapomnieć.
Przystawki "iście toskańskie", w tym małże nowozelandzkie, które zamówiliśmy i zjedliśmy bez większego wrażenia. Poprawne połączenie składników, ale czy jakieś wyjątkowe? Zdecydowanie nie.
Toskania to również makarony. Oczywiście te ręcznie robione z najlepszej mąki. W Sopocie idzie się na łatwiznę i makaron gotuje się dużo wcześniej, nie ma co liczyć na świeżo zrobiony. Nasze penne z kurczakiem i szpinakiem było dziecinnie prostym połączeniem, które niczym się nie różniło od tych, które można zjeść w zwykłym barze za parę złotych. Kucharz nie wykazał się totalnie niczym, no może co najwyżej brakiem zaangażowania i pomysłowości.
I kolejny klasyk, z którego słynie włoska kuchnia, czyli risotto. Zajadaliśmy się nim bez opamiętania, ale nie w sopockiej Toscanie, a we Włoszech rzecz jasna. To w Sopocie było niezwykle mączne, bez wyrazu, pozbawione podstawowych przypraw, bez aromatu wina i niewystarczająco maślane. Spodziewałam się królewskiego wręcz smaku. Takiego, którego nie będę w stanie odtworzyć w domu. Dostałam coś zjadliwego, ale na pewno nie godnego polecenia. Przy odrobinie chęci i z odpowiednimi składnikami samodzielnie przygotujecie o niebo lepsze risotto.
Po tak nieatrakcyjnym początku przyszedł czas na mięso. Nie ma tutaj dziczyzny (z której słynie Toskania), nie ma tradycyjnych steków wołowych przygotowywanych w toskańskim stylu. Jest za to jagnięcina. I to nawet nie polska, a z Nowej Zelandii. Może i delikatniejsza w strukturze, lecz dla mnie zawsze odmrażane mięso jest gorsze od świeżego. Byliśmy nad wyraz ciekawi, jak zostanie to jagnię przygotowane. Jak się okazało, zamówienie było strzałem w kolano, a raczej w żołądek. Już po pierwszym kęsie stwierdziłam, że to zdecydowanie najgorzej przygotowana jagnięcina, jakiej miałam okazję próbować. Taka ilość soli może przyprawić o zawrót głowy i niemalże zawał serca. Proponuję więcej umiaru, bo sól to nie dekoracja. Tłuszcz o intensywnym aromacie był już delikatnie kwaśny w smaku, co było wynikiem albo złego przechowywania, albo po prostu ta porcja nie była pierwszej świeżości. Jagnięcina nie jest łatwa w przygotowaniu, ale doświadczony kucharz nie powinien mieć aż takich problemów. Grillowane warzywa to wręcz kpina. Cukinia praktycznie surowa, bakłażan tak nasączony olejem, że nie zdołaliśmy go zjeść, a do tego zero jakiegokolwiek smaku. Bardzo źle!
I na koniec tej przykrej przygody danie najdroższe, czyli zapiekane owoce morza. Owszem, była to najlepsza potrawa, którą zjedliśmy w Toscanie, ale porcja może co najwyżej połechtać żołądek, a nie go nasycić. Szkoda.
Wina leje się tutaj bardzo mało, a kieliszek aperolu, którego nie ma nawet w karcie, był wypełniony przede wszystkim lodem, a nie pomarańczowym trunkiem. O cenie dowiedzieliśmy się dopiero z rachunku i nie ukrywam, że 29 zł to zbyt wiele.
Przysłowiową wisienką na torcie była obsługa, która nie słucha gości, jest nieporadna i niewyszkolona. Prosimy, aby wino podano nam do dań głównych. Pani przynosi kieliszki jeszcze przed przystawkami. Pytamy o składniki poszczególnych dań, pani robi wielkie oczy i zdegustowana naszą dociekliwością, pyta "na kuchni". Ech, porażka goniła porażkę. Mam nadzieję, że poza sezonem nie pracują tutaj tylko studentki.
Wizytę w sopockiej Toscanie podsumuję tylko jednym zdaniem: najbardziej włoskie są tutaj ceny.
Ocena 2.7
Miejsca
Opinie (137) ponad 20 zablokowanych
-
2016-09-07 12:45
ciekawy jest
sukces TESORO, dla mnie to dowód, że niektórzy zadowolą się "byle czym"
- 15 1
-
2016-09-07 12:26
No cóż
Odkrycie po ponad półtorarocznym wypisywaniu czasem ochów i achów ale i słów jak najbardziej krytycznych, nieco zdumiewa gdy autorka pisze, że nie czuć świeżości Toskanii.
No sorry telesfory ale tu mamy Kaszuby a nie Toskanię.
Poza tym to Sopot (tu oczywiście przepraszam sopocian, bo nie do nich skierowałem ten tekst) "kędzierzawy" symbol rozrywki i blichtru.- 8 2
-
2016-09-07 12:09
Małże nowozelandzkie wyglądają jakby własnie umarły z żalu na talerzu
- 9 3
-
2016-09-07 11:40
Jak chcecie
W Trójmieście posmakować prawdziwych Włoch to tylko w "I Pazzi" !
Moja ukochana knajpka :)- 2 5
-
2016-09-07 10:51
(1)
Jak coś jest anonimowe to nie jest miarodajne. Rynek ich chyba pozytywnie zweryfikował skoro istnieją.
- 7 13
-
2016-09-07 11:03
Ten artykuł też jest weryfikacją rynkową - zobaczymy co będzie dalej z knajpą
Może tego nie rozumiesz, ale ten niby bezosobowy rynek to w rzeczywistości ludzie i ich psychologia. To nie matematyka.
- 7 1
-
2016-09-07 10:04
kto jest za zamknieciem TOSCANA ?
podpowiedzmy wlascicielowi co ma zrobic ! Lapka w gore knajpa zostaje
lapka w dol do zamkniecia !- 29 23
-
2016-09-07 06:24
No też bym się wk.....ł. (1)
Ale kto normalny odwiedza takie miejsca. Przecież ich właściciele jak pająki w sieci czekają na frajerów z innych krajów i ew. stolicy.
- 107 7
-
2016-09-07 09:40
dobrze
Ze to przeczytałam. Będziemy omijac to miejsce
- 19 0
-
2016-09-07 08:49
Ceny z kosmosu i moje ulubione gigantyczne talerze, a na nich ślad jedzenia.
- 22 3
-
2016-09-07 08:39
bylem tam kilka lat temu
i nigdy wiecej nie wrocilem, widze, ze dalej nie ma tam sensu chodzic.
A za takie porcje jak na talerzu nie zaplacilbym ani zlotowki, zostawil jedzenie i wyszedl.- 29 4
-
2016-09-07 07:54
Byłem raz i wystarczy. Drogo jak pies i nijakie jedzenie
- 37 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.