• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co nas wkurza w restauracji?

Ewa Palińska
30 maja 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Klienci modnych restauracji skarżą się na to, że aby zasiąść przy stoliku, muszą wcześniej sporo odczekać w kolejce. Wiele miejsc jest tak pewnych tego, że obłożenie będzie pełne, że nie dają możliwości wcześniejszej rezerwacji.
Klienci modnych restauracji skarżą się na to, że aby zasiąść przy stoliku, muszą wcześniej sporo odczekać w kolejce. Wiele miejsc jest tak pewnych tego, że obłożenie będzie pełne, że nie dają możliwości wcześniejszej rezerwacji.

Trójmiejski rynek gastronomiczny nieustannie się rozwija. W miejsce zamykanych lokali powstają nowe, dobrze znane miejsca zmieniają swoje profile bądź lokalizację. Aby przyciągnąć do siebie gości i zachęcić do ponownych odwiedzin, restauratorzy muszą o nich zawalczyć. Czasem jednak ich zabiegi są niewystarczające i goście zamiast dopieszczeni, czują się poirytowani. Na co najczęściej się skarżą?





Czy często coś cię denerwuje, kiedy odwiedzasz restaurację?

Brak miejsc i problemy z rezerwacją



Człowiek to istota stadna, dlatego najczęściej wybieramy te miejsca, które cieszą się największą popularnością. To oczywiście ma swoją cenę - jeśli nie posiadamy rezerwacji, musimy swoje odstać w kolejce. Ta sytuacja złości nie tylko gości, ale i pracowników lokali sąsiadujących z popularnymi miejscówkami.

- Nasi "sąsiedzi" początkowo generowali sztuczny tłok - opowiada menadżer jednej z gdańskich restauracji. - Ludzie widzieli, że tam zawsze są tłumy i chcieli się osobiście przekonać, dlaczego tak jest. Nie przeszkadzało im nawet to, że na stolik trzeba czekać przeszło pół godziny. Bardzo nas to wkurzało, bo nasza restauracja jest tuż obok, ma podobny profil, jedzenie równie smaczne, ceny niższe. No ale nie - ludzie sobie wmówili, że tylko tam i nigdzie indziej. Bo fotkę na insta trzeba zrobić tam, gdzie modnie. Żeby inni zazdrościli.
Co zrobić, jeśli chcesz wybrać się do modnego miejsca, ale nie masz zamiaru stać w kolejce? Możesz np. wcześniej zrobić rezerwację. Niestety nie każdy lokal i nie zawsze oferuje takie rozwiązanie.

- Zadzwoniłem do takiego modnego lokalu, żeby poprosić o ofertę na obiad urodzinowy dla 10 osób - opowiada Marcin. - Usłyszałem, że nie ma możliwości zrobienia takiej rezerwacji. Jeśli chcemy przyjść, to możemy stanąć w kolejce, ale dla wszystkich osób nie znajdzie się na pewno jeden wolny stolik. Wydawało mi się to idiotyczne, ale powodem okazała się kasa. Na naszej rezerwacji, przy z góry ustalonym menu, knajpa zarobi mniej niż na klientach, którzy zamówią dania z karty. No i napiwek będzie jeden, a jeśli zamiast naszej grupy kelner obsłuży kilka mniejszych, to bardziej mu się to opłaci.

Restauracje, do których zawsze są kolejki. Na czym polega fenomen?



Restauracji, do których nie wpuszcza się dzieci, jest coraz więcej. Ich rodzice nie powinni jednak mieć do nikogo pretensji, bo lokali, do których można z dzieckiem pójść, jest zdecydowanie więcej. Restauracji, do których nie wpuszcza się dzieci, jest coraz więcej. Ich rodzice nie powinni jednak mieć do nikogo pretensji, bo lokali, do których można z dzieckiem pójść, jest zdecydowanie więcej.

Dzieci i zwierzęta



Ludzie chodzący do restauracji mają też zdecydowanie mniejszą cierpliwość do dzieci i zwierząt.

- Wkurza mnie, że ludzie czepiają się tego, że zabieram swoje dwuletnie bliźniaki do restauracji - opowiada Marta. - Jak inaczej mam je nauczyć tego, jak powinny się zachowywać? Oczywiście, że trochę pobiegają, do kogoś podejdą, czasem krzykną, ale nie przesadzajmy, że to takie uciążliwe. Dzieci są częścią społeczeństwa, czy tego chcemy, czy nie. Niewpuszczanie ich do lokalu byłoby jawną dyskryminacją.
Marta jednak zdecydowanie sprzeciwia się wprowadzaniu do restauracji zwierząt.

- Ludziom już naprawdę odbija. Przychodzą z psami, kotami. A przecież zwierzęta nie powinny kręcić się po miejscu, które serwuje jedzenie. I to nieprawda, że pies na rękach przestaje być psem - bulwersuje się Marta. - Kiedyś w modnej restauracji pojawiła się kobieta z yorkiem w torbie. Moje dzieci podbiegły i chciały go pogłaskać, a ona im powiedziała, że nie mogą, i się rozpłakały. Kiedy próbowały go dotknąć, gdy nie patrzyła, pies je zaatakował.
Zdaniem Pawła natomiast brakuje miejsc, do których dzieci i zwierzęta nie byłyby w ogóle wpuszczane.

- Nie po to płacę opiekunce, żeby w czasie wolnym od własnych dzieci użerać się z cudzymi - opowiada Paweł. - Wkurzają mnie wrzaski, bieganie po sali, to, że nie mogę swobodnie porozmawiać, bo dzieciaki nadstawiają radary, a czasem nawet wtrącają się do cudzej dyskusji. Nie chcę patrzeć na matki karmiące piersią czy natknąć się w toalecie na zużyte pampersy. Ze zwierzętami podobnie. Obecność zwierząt w restauracji irytuje mnie równie mocno i zwyczajnie brzydzi.

Klient nasz pan - nietypowe życzenia restauracyjnych gości



Pazerność



Jakość kosztuje, dlatego wyjście do dobrej restauracji dla wielu osób jest rozrywką, na którą nie pozwalają sobie za często. Często takie wyjście poprzedza wnikliwa analiza menu i kalkulacja. Na miejscu może się jednak okazać, że rachunek jest znacznie wyższy, niż zakładaliśmy.

- Zamawiam lody. Kelner pyta, czy w wafelku, czy w pucharku. Wybieram pucharek. Wybór ten kosztuje mnie dodatkowe 5 zł, o czym dowiaduję się przy płaceniu - relacjonuje Alina. - Do tego dodatkowe opłaty za pieczywo, wodę z plasterkiem cytryny, zaksięgowaną jako "lemoniada". Wydawanie gotówki w taki sposób, żeby klient zostawił jak najwyższy napiwek, domaganie się tego napiwku lub doliczanie opłaty za serwis, horrendalnie wysokie ceny za zwykłą kawę czy herbatę - mogłabym wymieniać bez końca.

Jeden rachunek, kilka osób. Jak podzielić się zapłatą w restauracji?



Dobry kelner spełnia życzenia gości, pozostając niezauważalny. Zdarza się jednak, że zamiast pozostać w cieniu, wtrąca się do rozmowy, pozwala sobie na zbytnią poufałość bądź impertynencję. Tego goście nie lubią. Dobry kelner spełnia życzenia gości, pozostając niezauważalny. Zdarza się jednak, że zamiast pozostać w cieniu, wtrąca się do rozmowy, pozwala sobie na zbytnią poufałość bądź impertynencję. Tego goście nie lubią.

"Co dla ciebie?", "Smakowało?" - hipsterka i kumpelska obsługa



- Wkurza mnie ta hipsterska moda na udawanie, że jesteśmy kumplami. Podobnie w fast foodach wkurza mnie, gdy chcą mnie po imieniu wywoływać, bo to "amerykańskie". Za to bawią mnie ich miny, gdy odpowiadam: "zostańmy przy numerze z paragonu" - wylicza jeden z naszych czytelników. - Wkurza mnie podchodzenie z pytaniem, czy smakuje, zwłaszcza gdy jestem któryś raz i obsługa o tym wie. Przecież gdyby nie smakowało, to poszedłbym gdzieś indziej.
- Za szczyt nietaktu uważam zagajanie przez kelnera do pogadanek w luzackim stylu - dodaje Alicja. - Nie obchodzi mnie, czy jesteś przyszłym noblistą, czy autorem przełomowego wynalazku. Klientów to kompletnie nie obchodzi. Ludzie przychodzą do knajp jeść i spotykać się we własnym gronie, do którego nikt z obsługi nie należy. Dla mnie ideałem jest kelner, który jest praktycznie niezauważalny - nie żartuje, nie ma miny, jakbym mu babcię rozjechała hulajnogą, nie pyta, czy dobre i czy smakowało, nie skraca dystansu, umie przeprosić, jeśli pomylił zamówienie, a nie ma focha, że ktoś mu zwrócił uwagę itd. Czy to takie trudne? Co ciekawe, często ma to miejsce w knajpach, które kreują się na ekskluzywne. Kelner powinien być skuteczny i niezauważalny. Ale co kto lubi... Jakie elity, takie maniery.

Nie takie jedzenie, na jakie mamy ochotę, i zbyt małe porcje



W menu może denerwować wszystko - brak tego, na co mamy ochotę, za duża liczba potraw wegańskich czy wegetariańskich w stosunku do tych mięsnych albo ciekawsze propozycje dla mięsożerców niż dla wegan. Irytować może też to, że choć menu jest rozbudowane, to trudno się tym najeść.

- Idę na obiad, bo jestem głodna. W karcie dania o normalnych nazwach - zupa, golonka, sznycel - relacjonuje Zuzanna. - Zamawiam. Dostaję 150 ml zupy, mały kawałek golonki owinięty plastrem boczku z jednym ziemniakiem i jakimiś kiełkami, a mąż mikroskopijne mięso w panierce na blanszowanej marchewce. Stwierdziliśmy, że może z deserem będzie lepiej, ale nie było. Tort bezowy okazał się przysmakiem wielkości makaronika. Rachunek wyniósł 240 zł. Z restauracji poszliśmy pod "złote łuki" i rzuciliśmy się na "drwala".

Za co w restauracji możemy zapłacić, choć tego nie planowaliśmy?



Niekiedy największym wyczynem w restauracji jest zamówienie jedzenia. Zobacz, jak z wymową obcojęzycznych nazw potraw radzą sobie bywalcy Wyspy Spichrzów.

Ą,ę, dziwaczne nazwy potraw i pouczanie gości



Restauracje tak się zapędziły w dziwacznym nazywaniu potraw, że czasem można mieć poważne wątpliwości co do tego, co naprawdę się zamówiło. W modnych miejscach raczej nie znajdziemy golonki, kotleta czy mięsa z ziemniakami. Możemy natomiast spodziewać się pieczonej pulardy, torcika z buraka, który w rzeczywistości jest plastrem warzywa z ułożonym na nim serem, czy ukrytego pod śnieżnobiałą pierzynką klejnotu Bałtyku, który jest niczym innym jak marynowaną rybą ze śmietaną. Och, pardon. Nie ze śmietaną, tylko z crème fraîche. Osobną kategorię stanowią obcojęzyczne nazwy potraw, które nie są w Polsce zbyt popularne, jak np. bouillabaisse, ratatouille czy coq au vin.

Może się zdarzyć, że jeśli taką nazwę wymówimy źle, kelner nas poprawi, co nie wszystkim się podoba.

- Wkurza mnie, kiedy kelner traktuje mnie z wyższością i poprawia, udziela reprymendy, niepytany zwraca uwagę - opowiada Ewa. - Kiedyś wybrałam się do jednej z najdroższych restauracji na Wyspie Spichrzów. Oboje z partnerem zamówiliśmy jakąś wołowinę, po czym poprosiłam o kieliszek białego wytrawnego wina w charakterze aperitifu - danie miało trafić na stół za pół godziny. Zamiast wina dostałam od kelnera reprymendę, że do wołowiny nie pije się białego wina, że przyniesie mi czerwone. Przeprosiłam, wytłumaczyłam, że czerwonego nie lubię, i powiedziałam, że skoro już wylazł ze mnie brak klasy, to jednak poproszę o piwo. Oboje z partnerem byliśmy zdegustowani zachowaniem kelnera.
- Mnie za to niesamowicie denerwuje odgrywanie ceremoniału z próbowaniem wina, szczególnie w restauracjach, które te wina mają zwyczajnie średniej jakości - opowiada Daniel. - Co więcej, obecnie nie ma szans, by nastąpiły przesłanki pozwalające odmówić butelki po spróbowaniu - to relikt z czasów, gdy z winami była loteria. Jest to tym bardziej kuriozalne, gdy obsługa zupełnie sobie z tym winem nie radzi - nie umie nalać odpowiedniej ilości, a po spróbowaniu nalewa mnie, zamiast towarzyszącej mi kobiecie.
A jakie wrażenia wy wynosicie z trójmiejskich restauracji? Wyłącznie pozytywne czy zdarza wam się narzekać? Podzielcie się nimi w komentarzach.

Opinie (404) ponad 20 zablokowanych

  • "- Ludziom już naprawdę odbija. Przychodzą z psami, kotami. A przecież zwierzęta nie powinny kręcić się po miejscu, które serwuje jedzenie. I to nieprawda, że pies na rękach przestaje być psem - bulwersuje się Marta. - Kiedyś w modnej restauracji pojawiła się kobieta z yorkiem w torbie. Moje dzieci podbiegły i chciały go pogłaskać, a ona im powiedziała, że nie mogą, i się rozpłakały. Kiedy próbowały go dotknąć, gdy nie patrzyła, pies je zaatakował."

    Serio, ktoś jest zbulwersowany, że pies zareagował, bo jego dzieci nie znają słowa NIE i pchają się z łapami tam gdzie nie trzeba? Pies dobrem społecznym?

    • 5 1

  • dzieci i psy w restauracji (25)

    Cóż za dziwna opinia mamy 2-letnich bliźniaków, która chce w restauracji uczyć dzieci zachowania. Wiadomo, że takie dzieci nie wysiedzą w miejscu przez określony czas i tego powinny się uczyć w domu, przedszkolu czy żłobku a nie w restauracji gdzie kelnerzy lawirują z ciężkimi talerzami z gorącymi potrawami. I do kogo mama będzie miała pretensje gdy maluch wpadnie pod nogi i oberwie talerzem z gorąca zupą. Uważam to za ekstremalnie nieodpowiednie miejsce do nauki siedzenia w jednym miejscu. Poza tym przykład podany z tym jak nie potrafi powstrzymać swoich dzieci przed dotykaniem cudzych psów, pomimo wyraźnego zakazu właściciela, pokazuje tylko beztroskie podejście do "wychowania" i jeszcze ma pretensje, że pies zaatakaował. Przecież to jest proszenie się o kłopoty. Restauracja nie jest miejscem nauki, tam powinno się przychodzić z dziećmi, które już są nauczone zachowania. I tak, nie chcę być świadkiem tego procesu nauczania, wysłuchiwania wrzasku dzieci, biegania a czasami aż drżenia serca czy tym razem kelner wyhamuje przed tym dzieckiem czy talerz wyląduje mu na głowie. Czy to tak trudno zrozumieć, że w takim miejscu dla dzieci jest po prostu niebezpiecznie?

    • 192 10

    • (8)

      bachory przyprowadza a psy jej przeszkadzają :) ja do eleganckich restauracji z psem nie chodzę ale na piwo i pizzę i owszem! z tym, że mój owczarek leży pod stołem a jak jakiś niewychowany bachor chciałby go ogłaskać to by stracił rękę, obcych psów się nie głaszcze! na szczęście są miejsca gdzie ani dla obsługi ani dla klientów pies nie jest zawadą! pozdrawiam przede wszystkim pewien pub w podwórku na Starym Mieście

      • 48 14

      • Niezależnie od tego, jak roszczeniowa jest matka, (5)

        nazywanie małych dzieci bachorami ssie, tak jak moderator, który zachowuje te wszystkie agresywne teksty o "bachorach" i kasując ich krytykę.

        • 8 29

        • (4)

          bachor to bachor, gorszy sort dzieci bo i takie się zdarzają

          • 17 0

          • Niepełnosprawni pewnie też ci nie pasują (3)

            przecież deb to deb, po co miałby zakłócać miły wieczór pana dzbana.

            • 1 11

            • Wiadomo, że wina rodziców a nie bachorow, że są bachorami (2)

              Ale jednak jak się zachowują jak bachory to tak są nazywane. Osób z niepełnosprawnościami w to nie mieszaj bo analogia zupełnie nietrafna

              • 8 0

              • Bardzo trafiona, (1)

                przecież nie chodzi o godność drugiego człowieka, ale o to, żebyś TY miał komfort i mógł wykluczać dowolnego człowieka z kręgu "godnych" przebywania w restauracji.

                • 0 5

              • Nie, nie jest trafiona.

                Upieraj się dalej, to rozwiejesz ostatnie watpliwosci co do siebie.

                • 0 0

      • I cyk kundel do uspienia. Buziaki

        • 2 11

      • XDDD boze najgorszy babsztyl

        • 4 1

    • mowiac brutalnie - nie bedziesz mi mowic gdzie mam chodzic ze swoimi dziecmi (15)

      co prawda moje zachowuja sie poprawnie ale i tak nie rozumiem dlaczego mialbys/mialabys pouczac mnie jak kierowac zyciem moich pociech
      moze jeszcze mi powiesz do ktorych sklepow mam chodzic? do ktorych instytucji ogolnodostepnych? smialo powiedz mi jak zyc bo sam nie potrafie XD
      rozumiem ze bardzo szanujesz swoja autonomie - wiec szanuj tez autonomie innych
      to ja decyduje gdzie chodzic z nimi - czy to jest jasne?

      • 6 82

      • (7)

        chodź z nimi gdzie chcesz ale załóż im kaganiec, zwiąż ręce i zatkaj gęby, żeby nie piszczały

        • 48 6

        • no prosze - tak jak myslalem - zero kultury tylko wyzwiska (5)

          widze ze mamy problem co?? coz - jakos musicie z tym zyc :))))

          • 1 46

          • (4)

            Zero kultury to przyłazenie do restauracji z niewychowanymi dziećmi. Akcja - reakcja. Nie szanujesz innych, inni nie szanują ciebie.

            • 58 3

            • to sobie nie szanuj - i tak NIGDY nie bedziesz mial wplywu na moje zycie (3)

              czy to jest jasne?

              • 0 46

              • Doprawdy?

                Od razu wiadomo, ze jesteś ograniczony, skoro jesteś w stanie wierzyć w to, co tu wypisujesz.

                • 1 0

              • czyli wolisz być głupi do śmierci, ale niezależny? :D Chociaż nie odpowiadaj, to "jest jasne" :D

                • 22 1

              • Jasne to mówi do ciebie szef przy kopaniu rowów.

                • 29 1

        • Jezu jak smiesznie sie czyta takich chlopaczkow sfrustrowanych co musza sie wyzyc na dzieciach. Jakos na zywo zawsze grzecznie warujecie bez slowa.

          • 2 17

      • (6)

        Nie, nie jasne. Może dla "ciebie". Nikt nie zamierza buraku słuchać piskow i znosić brak wychowania twoich "pociech" bo pociechami są tylko dla ciebie i twojego paszteta i nie są pępkami świata. Uważaj bo trafisz na kogoś kto ci to dobitniej wytłumaczy.

        • 65 6

        • Hahhahah przeciez gdybys nie byl w internecie to bys wzrok na buciki spuscil, dzieci to wlasnie przeciwnicy dla ciebie patalachu

          • 2 8

        • Nie strasz, nie strasz,

          bo się ze...

          • 10 2

        • niewiarygodne chamstwo - no ale tak jak myslalem - (3)

          rodziny przeszkadzaja wlasnie takim chamom jak ty

          • 5 60

          • (2)

            Chamstwo to piski twoich bąbli. Że tobie to na chacie nie wadzi to nie znaczy że w publicznym miejscu to przejdzie.

            • 56 3

            • kolejny co chce ustawiac moje zycie (1)

              role ci sie pomyliły ?

              wiesz co nigdy nie przejdzie - ze bedziesz mi mowic co mam robic
              czy to jest jasne?

              • 2 42

              • Piszesz jak burak ze wsi i tyle. Patolnia zaczęła chodzić do restauracji. A grozić możesz swoim "pociechom". XD

                • 37 1

  • Moje najgorsze akcje w restauracjach (7)

    - Urodziny koleżanki, mieliśmy rezerwację dla 10 osób, był to piątek i godziny wieczorne. Każdy zamówił coś innego (ktoś przystawkę, ktoś zupę, ktoś dane główne, a ja deser). Kelnerka w całej swojej uprzejmości nie zreflektowała się, że chcemy jeść w tym samym czasie. Siedziałam godzinę czekając, aż mój kawałek (średniego jak się okazało) ciasta w końcu do mnie trafi.
    - Poszłam ze znajomą na obiad do innej restauracji, zamówiliśmy w teorii to samo danie, ona wersję delikatną, ja ostrą. Oba wyglądały i smakowały identycznie. Poprosiliśmy kelnera o wyjaśnienie. Powiedział, ze tu tak podają.
    - Chciałam pojsc na drinka ze znajomą a przy okazji coś przekąsić. Wybrałyśmy lokal, który dokładnie w tym się specjalizuje. Nim zdążyłyśmy wybrać stolik kelner poinformował nas, ze kuchnia nie przyjmuje zamówień i jak chce zjesc to możemy iść do lokalu obok, bo to ten sam właściciel. Gdy zapytałam czy możemy obok zamówić jedzenie, a tutaj zjesc, skoro to ten sam właściciel usłyszałam, że nie ma takiej możliwości.
    - Byłam z przyjaciółkami na kawie w kawiarence. Rozgadalysmy się i trochę nasza wizyta trwała (ok 2 godzin), napchane kawa i wielkimi porcjami ciasta nie miałyśmy ochoty na więcej. Kelner pojawiał się co 5 minut próbując wywrzeć na nas presję byśmy coś odmówiły
    - Złapał mnie deszcz gdy byłam z psem na spacerze. Poszłam do restauracji i zapytałam czy mogę wejść z pieskiem. Kelnerka ochoczo się zgodziła proponując miskę wody. Posadziła nas przy kąciku dla dzieci, gdzie mój pies dostawał szału od pisków małych dzieci. Oczywiście za szczek psa dostałam wzrokowy opr, bo dzieci ćwiczące mowę delfinów nikomu nie przeszkadzały.
    - jest tez pewny popularny lokal w Gdyni przy płazy, którego fenomenu nie rozumiem, zawsze wypełniony ludźmi. Syf, drogo, jedzie mniej niż średnie, a poziom decybeli od wrzeszczących dzieci taki, ze nie słychać siedzącego obok rozmówcy. Unikam jak mogę

    • 37 22

    • (3)

      Nie lubię Mingi. Zdecydowanie przereklamowane miejsce. Dodatkowo wizyta w tamtejszej toalecie to jak tortura. Niech knajpy robią w końcu więcej toalet dla kobiet!!!

      • 9 4

      • Ale co to za przywileje? (2)

        Chciały równouprawnienia to jest

        • 5 4

        • Kobiety mają mniej toalet. (1)

          Mężczyźni mają kabiny i dodatkowo pisuary. Kobiety potrzebują w toalecie więcej czasu z uwagi na budowę fizjologiczną (czyli muszą się bardziej rozebrać, żeby skorzystać z toalety) oraz występowania menstruacji. Kobiety też częściej niż mężczyźni biorą ze sobą małe dzieci, żeby również skorzystały z toalety. To wszystko sprawia, że pobyt kobiet w toalecie jest dłuższy i przez to tworzą się kolejki. Dlatego też kobiety powinny mieć więcej toalet niż teraz.

          • 2 0

          • Czekaj No, to mu jednak nie jesteśmy identyczni? Mój świat legł w gruzach.

            • 0 0

    • Skoro jest kącik dla dzieci,

      to jest dla dzieci, a nie dla psów, a restauracja to nie schronisko PTTK.
      P.s. jeszcze nikt nie zaproponował mi wody w misce ;)

      • 10 1

    • Kelner nie wróżka i nie domyśli się, kiedy na rękę jest łamanie konwenansów a kiedy nie. Trzeba to jednak wyartykułować. Tak samo nikt nie będzie łamał prawa i narażał się na odpowiedzialność skarbową, bo ktoś ma takie widzimisię. Zwłaszcza, gdy ma zwyczaj okupować stoliki godzinami przy kawce.

      • 9 4

    • i to są szczere opowieści a nie jakaś pani Marta

      • 10 1

  • po przeczytaniu mam wrażenie, że największy problem w restauracjach

    to ludzie, którzy mają sto problemów z d*py

    • 2 0

  • Opinia wyróżniona

    wkurza mnie muzyka na żywo, knajpa to nie sala koncertowa (12)

    Wystarczy dyskretnie puszczona muzyka w tle...

    • 144 57

    • to idziesz do innej tłuku

      • 0 1

    • Bardzo głośna muzyka w punktach gastronomicznych w Gdyni przy fontannie. (1)

      Na Skwerze Kościuszki. Nie można pogadać, muzyka zagłusza.

      • 15 0

      • Wychodzi na to, ze najczesciej nas wkurza to, iz wybralismy ch. miejsce :)

        • 2 0

    • (4)

      Racja. Ale można wybrać restaurację bez takich atrakcji.

      • 17 2

      • (3)

        A jak zaczną w połowie twojego posiłku? Bierzesz talerz i idziesz gdzie indziej?

        • 16 5

        • (2)

          Koncert jest atrakcja, wiec wystarczy przed wejściem spojrzec na szyby bądź wystawione standy. Chyba ze cię to przerasta?

          • 10 8

          • Ciebie przerasta odpowiedź na pytanie co cię wkurza? (1)

            Jest pytanie, jest odpowiedź, i tyle.

            • 8 3

            • Ale de facto to wlasna ignoracja tego kogos wkurza, a nie muzyka na zywo. I warto to zaznaczyc.

              • 1 2

    • To po co do takiej chodzisz? Wybierz inną knajpe i po kłopocie

      • 1 1

    • Mnie wkurza bardzo głośna muzyka i to nie tylko w restauracjach, ale też w knajpach. Nawet w dyskotekach mogłoby być minimalnie ciszej.

      • 12 2

    • jak jeść przy 80 decybelach?

      • 12 5

    • a jak koncert jest dodatkiem, jak w obc.

      • 4 4

  • A ja nie lubie jak sie pali papierosy w czasie jedzenia (1)

    bez pytania czy mozna.A moze ja nie pale czy cus?

    • 5 2

    • Zmień towarzystwo.

      • 0 0

  • Tak jak lubię psy (1)

    Tak nie cierpię ich w knajpach. Raz byłam z koleżanka na drinku i przyszła para z psem, która cały czas szczekał. Cały czas! A głos miał taki, ze na żywca wiercił dziurę w mózgu. Właściciele zero myslenia, ze może komuś to przeszkadza. A ze siedzieli zaraz koło nas to zwróciłam uwagę i poprosiłam o wyjście. Również nie rozumiem dlaczego obsługa boi się zwrócić uwagę. Przecież można to zrobić w umiejętny sposób tak, aby nikt nie czuł się z tym źle.

    • 4 0

    • Bo to w kolosalnej większości dzicz.

      Nie pisze tego, żeby kogokolwiek obrazić, stwierdzam jedynie fakt.

      • 0 0

  • Bar przystań tylko poza sezonem. Inaczej nie do dostania się. (3)

    • 19 0

    • Ten bar spokojnie mozna sobie odpuścić. Nie ma tam nic szczególnego poza miejscem (1)

      A do pooglądania widoków nie trzeba nic zamawiać

      • 1 0

      • Jest smacznie i względnie tanio.

        Niektorzy wola niw ryzykować i wybierają sprawdzone, nawet jeśli nie wybitne.

        • 0 0

    • poza sezonem porcje x2

      • 0 0

  • Małe porcje dań rybnych w restauracjach w Gdańsku (1)

    Porcja ryby (innej niż łosoś) jest często symboliczna i myślę, że celowo w menu nie podaje się gramatury, a po cenie dania można spodziewać się czegoś godnego tej ceny... Dlatego staram się nie wracać w takie miejsca...

    • 6 1

    • W wielu miejscach cena ryby zależy od wagi porcji i podaje się gościom olbrzymie porcje

      nawet wtedy, gdy proszą o małą.

      • 0 0

  • Kelner podłażący co 5 minut z (1)

    Pytaniem czy wszystko Ok. 2 - goowniarze drące gęby. 3- oszukiwanie na wagach, miarach etc. Potem płacz że bankructwo i trzeba zamknąć biznes.

    • 21 1

    • Kiedy kelner widzi ze juz prawie sie najadłes to chce sprawdzić czy wydać tobie rachunek.

      Inni klienci czekają aby zasiąść do stołu.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane