• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Za co w restauracji możemy zapłacić, choć tego nie planowaliśmy?

Ewa Palińska
4 lutego 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Na restauracyjnym rachunku możemy znaleźć więcej pozycji, niż to, co zjedliśmy czy wypiliśmy. Warto przed zamówieniem dokładnie przestudiować menu, żeby przy płaceniu uniknąć przykrej niespodzianki. Na restauracyjnym rachunku możemy znaleźć więcej pozycji, niż to, co zjedliśmy czy wypiliśmy. Warto przed zamówieniem dokładnie przestudiować menu, żeby przy płaceniu uniknąć przykrej niespodzianki.

Czy doliczono ci kiedyś do rachunku w restauracji opłatę, której się nie spodziewałeś? Zdaniem naszych czytelników, takie sytuacje się zdarzają. Restauratorzy odbijają piłeczkę tłumacząc, że choć są nieuczciwe wyjątki, to zdecydowana większość z nich szczerze informuje o dodatkowych kosztach, a do nieporozumienia dochodzi dlatego, że goście nie wczytują się w kartę. Na co warto zwrócić uwagę, żeby przy płaceniu uniknąć przykrej niespodzianki? Postanowiliśmy to sprawdzić.



Czy zdarzyło ci się zapłacić w restauracji więcej, niż się spodziewałe(a)ś?

Konkurencja w branży gastronomicznej jest ogromna. Dlatego też, aby przyciągnąć do siebie klientów, restauracje stosują najróżniejsze środki. Jedne inwestują w promocję, inne oferują korzystne rabaty, jeszcze inne chcą zapracować na przychylność gości darmowymi przekąskami bądź napojami. Jak np. czekadełko.

- Czekadełko to niewielka przekąska, która nie powinna być wliczana do rachunku. Ma wypełnić czas oczekiwania na zamówienie - tłumaczy Tomek, kelner w jednej z sopockich restauracji.
Stali bywalcy restauracji, przyzwyczajeni do tego, że taka darmowa przekąska jest im serwowana na powitanie, mogą doznać szoku, kiedy zobaczą ją wyszczególnioną na rachunku. A w takiej sytuacji miała się znaleźć niedawno jedna z naszych redakcyjnych koleżanek.

- Zanim na naszym stole zaczęły pojawiać się zamówione dania, otrzymaliśmy tak zwane "czekadełko" - bagietkę i oliwę, co uznałam za miły gest ze strony właścicieli. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę musiała za to zapłacić, o czym mnie nie poinformowano - opowiadała po wizycie w jednej z gdyńskich restauracji.
Właścicielka restauracji wytłumaczyła, że serwowane pieczywo nie było czekadełkiem, a opłata za nie została wyszczególniona na każdej stronie menu.

- Przede wszystkim - nie podajemy "czekadełek" - skomentowała sprawę właścicielka restauracji. - Podajemy porcję pieczywa do zamówionych zakąsek (w cenie zakąski). Doliczamy 5 zł, opisane na każdej stronie karty menu, w sytuacjach, gdy gość domawia kolejne koszyki pieczywa.
Nie jesteśmy w stanie ocenić, jak sytuacja wyglądała naprawdę. Nie zamierzamy też wskazywać winnych zamieszania. Sprawdziliśmy natomiast, jakich opłat dodatkowych możemy się spodziewać w restauracjach i na co zwrócić uwagę, aby podczas płacenia rachunku do nie doznać szoku.

Co goście wynoszą z restauracji poza wrażeniami?



Opłata za serwis jest coraz bardziej powszechna. Nie zawsze trafia ona jednak do obsługi - czasem jest traktowana jak włoskie coperto i przejmuje ją właściciel lokalu. Opłata za serwis jest coraz bardziej powszechna. Nie zawsze trafia ona jednak do obsługi - czasem jest traktowana jak włoskie coperto i przejmuje ją właściciel lokalu.

Obowiązkowa opłata za serwis - stały procent od wartości zamówienia



Opłata za serwis staje się coraz bardziej powszechna. Restauracje pobierają ją już nie tylko przy obsłudze stolików wieloosobowych, ale niejednokrotnie od każdego zamówienia. Z reguły jest to 10 lub więcej procent.

- Obsługiwanie takich grup jest irytujące, bo pytając się na początku, czy wszystko wpisywać na jeden rachunek, odpowiadają, "tak", a jak przychodzi do płacenia, to nagle każdy chce osobno - opowiada Daniel, pracujący jako kelner. - Musisz sobie po godzinie czy dwóch przypomnieć, kto co jadł i pił, i rozdzielić te rachunki. Poza tym ciężko ogarnąć taką grupę od strony organizacyjnej, bo w knajpach rzadko są takie duże stoliki. I oczywiście odwrócisz się na chwilę, a oni zabiorą trzy losowe stoliki i sobie zestawią, nie pytając się, czy można, a ty masz kłopot, bo te stoliki były np. zarezerwowane wcześniej. Jest dużo minusów obsługiwania dużych grup, więc naliczanie serwisu jest jak najlepszym pomysłem. Tym bardziej, że te 10 proc. cię nie zbawi.
Czy serwis jest tożsamy z napiwkiem i już nie trzeba obsłudze dodatkowo odwdzięczać się? W wielu lokalach tak jest. Co więcej, często zdarza się, że kelner informuje gości o tym fakcie i tłumaczy, że nie trzeba już zostawiać napiwku.

- Pod koniec dnia szef to zlicza, rozdziela pomiędzy nas, bar i kuchnię, oczywiście wcześniej kwotę pomniejszając o podatek - tłumaczy Martin, kelner w jednej z gdańskich restauracji. Myślę, że to uczciwe i dobre rozwiązanie.
Zdarzają się jednak lokale, które traktują tę opłatę na równi z włoskim coperto. Jest to więc w ich mniemaniu opłata za nakrycie stolika - całość trafia do kasy lokalu, nie do kieszeni obsługi.

- Niestety, goście nie pytają, a nam nie wypada mówić, że to nie napiwek i warto byłoby coś zostawić, jeśli są zadowoleni z obsługi - opowiada kelnerka pracująca w jednej z gdyńskich restauracji. - Od kiedy wprowadzono u nas obowiązkową opłatę za serwis, która trafia do kasy właścicieli, obsługa mocno dostała po kieszeni. Goście nie zostawiają napiwków, bo twierdzą, że już nie muszą.

Serwis doliczany do rachunku w restauracji - tak czy nie?



Jeśli masz ograniczony budżet i nie chcesz go zrujnować, zanim przyjmiesz w restauracji zaproszenie do degustacji, upewnij się, jaki jest jej koszt. Sam fakt, że ktoś częstuje cię czymś, czego nie zamówiłeś, nie oznacza, że to jest za darmo. Jeśli masz ograniczony budżet i nie chcesz go zrujnować, zanim przyjmiesz w restauracji zaproszenie do degustacji, upewnij się, jaki jest jej koszt. Sam fakt, że ktoś częstuje cię czymś, czego nie zamówiłeś, nie oznacza, że to jest za darmo.

Zachowaj rozwagę, kiedy ktoś poczęstuje cię czymś, czego nie zamówiłeś



Gdzie mogą kryć się ukryte opłaty w restauracjach? Żywiołowa dyskusja na ten temat rozegrała się w facebookowej grupie "Gdzie zjeść w Trójmieście?". Interlokutorzy zwrócili uwagę na fakt, że sytuacje, w których gość jest czymś częstowany, a później musi za to płacić, zdarzają się dość często.

- Byłem kiedyś świadkiem (na szczęście tylko świadkiem) nieprzyjemnej sytuacji w jednym z "fancy" miejsc w Gdańsku Wrzeszczu - wspomina Tomasz. - Barman wyczuł dwóch lekko podpitych jegomości, prawił im teksty typu "wiecie, czemu was lubię? Bo wy lubicie wódkę tak, jak ja" itd. Podawał im co chwila inne wersje wódeczki "posmakujcie tej", "posmakujcie tamtej", mimo że klienci mieli już napoje, które wcześniej zamówili sobie sami. Obserwując tę sytuację z boku mogę potwierdzić, że brzmiało to jak degustacja w prezencie do wizyty. Na koniec okazało się, że każdy kieliszek, o który nikt nie prosił, kosztował, i to sporo. Klienci byli niezadowoleni. Nazwy knajpy nie podaje, bo z tego, co wiem, ten barman już tam nie pracuje, a szkoda szargać opinie konkretnego miejsca za cwaniackie zachowanie jednostek. Morał tej bajki jest prosty - trzeba uważać.
Marcie przyszło słono zapłacić za życzliwość kelnera w jednej z hiszpańskich restauracji.

- Kiedy czekaliśmy na zamówienie, podjechał z jakimś wózkiem barmańskim i zapytał, czy mamy ochotę wziąć udział w degustacji nalewek - wspomina. - Miałyśmy wprawdzie wielki dzbanek Sangrii na stole, ale humory nam dopisywały, więc zgodziłyśmy się wejść w rolę degustatorek. Polewał, pytał o opinię, potem znowu polewał, opowiadał i pytał o wrażenia. Ta usługa na paragonie została wyceniona na 250 zł. Nie zapłaciłyśmy tego, a na dowód, że nikt nas nie poinformował, że jest to degustacja płatna, pokazałyśmy nagranie z komórki - koleżanka nie wyłączyła telefonu i całość została zarejestrowana. Zakładam, że gdyby nie to, nasze studenckie portfele mocno by ucierpiały.
Restauracje mają największą przebitkę cenową na napojach - zarabiają  nawet kilkaset procent na jednym zamówieniu. Klienci zagraniczni, przyzwyczajeni do tego, że za kranówkę się nie płaci, mogą być bardzo zdziwieni podczas płacenia rachunku. Restauracje mają największą przebitkę cenową na napojach - zarabiają  nawet kilkaset procent na jednym zamówieniu. Klienci zagraniczni, przyzwyczajeni do tego, że za kranówkę się nie płaci, mogą być bardzo zdziwieni podczas płacenia rachunku.

Nigdy nie bierz za pewnik, że wodę dostaniesz za darmo



Podczas składania zamówienia, szczególnie, jeśli nie zamierzamy prosić o coś wyszukanego, niespecjalnie dbamy o to, aby komunikat był precyzyjny. To prowadzi do nieporozumień.

- Było lato, upał, zajęliśmy miejsce w ogródku - opowiada Inge. - Na co dzień mieszkam w Austrii, gdzie kranówkę goście w restauracjach dostają za darmo, więc rozsiadając się w jednej z restauracji na Wyspie Spichrzów poprosiłam o dzbanek wody. Ta przyjemność kosztowała mnie 69 zł - panowie do małego dzbanka nalali jakiejś mineralnej wody z lodowca. Od tamtej chwili precyzuję, że proszę o wodę z kranu. Nie wiem dlaczego, ale w Polsce na takie zamówienie kelnerzy wciąż reagują zdziwieniem. Na zachodzie Europy nie budzi to niczyjego zdziwienia.
Bywa, że wycenie podlega też uczynność obsługi.

- Kiedyś, podczas wizyty w jednej z sieciowych pizzerii, mocno się zakrztusiłam - opowiada Paulina. - Kelner sam z siebie przyniósł mi wodę, po czym doliczył do rachunku.
Często zdarza się, że goście w restauracji są częstowani czymś, czego nie zamawiali. Nie zawsze oznacza to jednak, że degustacja jest darmowa - opłata za to, co się zje czy wypije, może zostać doliczona do rachunku. Często zdarza się, że goście w restauracji są częstowani czymś, czego nie zamawiali. Nie zawsze oznacza to jednak, że degustacja jest darmowa - opłata za to, co się zje czy wypije, może zostać doliczona do rachunku.

Dodatkowa opłata za to, czego nie chcemy



Restauracje w doliczaniu pozycji do rachunku są bardzo drobiazgowe: ketchup czy majonez do frytek, sok do piwa, tradycyjnie też pobiera się opłatę za opakowanie, zarówno przy zamówieniach zabieranych na wynos, jak i tych jedzonych na miejscu.

- Policzono mi kiedyś 2 zł za folię aluminiową, na której dostałam hot-doga. Oderwany kawałek folii. Przecież cała rolka tyle kosztuje - śmiała się jedna z uczestniczek dyskusji na Facebooku. - Znam też pizzerie, w której pizzę zawsze serwowano w pudełku, za które trzeba było zapłacić. Nawet wówczas, jeśli - a była taka możliwość, nie brało się pizzy na wynos, tylko spożywało ją na miejscu.
Zdarza się też, że trzeba zapłacić za zajęcie krzesła przy stoliku, kiedy na restauracyjnym telewizorze wyświetlany jest mecz, a nawet za muzykę, której wcale nie chcemy słuchać. Oto opowieść Jagody:

- Wchodzę do restauracji, a tam muzyka na żywo. Gdy robiliśmy rezerwację (a była dodatkowo płatna i wynosiła 25 zł od osoby) nikt nam nie powiedział o tym, że będzie jakiś koncert i było mi to bardzo nie na rękę, bo liczyłam spokój. Postanowiliśmy jednak zostać. Gdy otrzymaliśmy rachunek zobaczyliśmy na paragonie pozycję "muzyka na żywo". Kosztowała nas 15 zł od osoby.
Daniel natomiast został zmuszony do zapłaty za brak poszanowania dla restauracyjnych receptur.

- Zamówiłem pizzę, na której - według informacji, miała być cebula, a ja poprosiłem bez niej. Dostałem +5 zł za "dodatek specjalny na życzenie klienta" - opowiada Daniel. - Pani kelner mi wytłumaczyła, że każdy ich przepis jest przygotowany z niezwykłą starannością i edycja go wiąże się z dodatkową opłatą, gdyż jest to problematyczne na kuchni. Pominięcie kroku położenia cebuli na pizzę problematyczne! Ręce opadają.
Nawet jeśli większy rachunek wynika z winy obsługi, nie zawsze udaje się sprawę załatwić polubownie.

- Kilka lat temu miałam niefajną sytuację podczas lunchu w jednej z modnych restauracji w centrum Gdańska. - Kelnerka nie ogarnęła, że zamawiamy zestaw lunchowy i dostaliśmy jeszcze ekstra deser, za który musieliśmy dopłacić 30 zł (za dwie porcje). Mimo zgłoszenia pomyłki i napisania do nich później, nie wyjaśniono sprawy na moją korzyść.
Restauracje nie lubią "obcych" w swoich toaletach, dlatego robią wszystko, co tylko mogą, żeby zniechęcić ich do skorzystania. Np. podnosząc ceny do 50 zł, jak zrobiła to Basia Ritz. Restauracje nie lubią "obcych" w swoich toaletach, dlatego robią wszystko, co tylko mogą, żeby zniechęcić ich do skorzystania. Np. podnosząc ceny do 50 zł, jak zrobiła to Basia Ritz.

Płatny parking i toaleta



Do płatnych parkingów w centrum miast zdążyliśmy się już przyzwyczaić, choć jeśli zamierzamy spędzić w restauracji kilka godzin, to koszt pozostawienia samochodu w jej sąsiedztwie może być niemały.

50 zł za toaletę? Restauracje nie chcą klientów "na gapę"



Gościom restauracji trudno się jednak pogodzić z faktem, że pobierana jest opłata za możliwość skorzystania z toalety, nawet od gości.

- Pamiętam, że takie rozwiązanie stosowała jedna z restauracji znajdujących się przy gdyńskim Bulwarze Nadmorskim - przed wejściem ustawiono bramki i aby przez nie przejść, należało wrzucić 2 zł. Kwotę, jaka widniała na paragonie, można było "odebrać" na barze.
Obecnie sporo emocji wzbudza pobieranie opłat od osób niebędących klientami lokalu. Tym bardziej, że często są to opłaty niemałe - za skorzystanie z toalety u Basi Ritz trzeba było zapłacić 50 zł.

Jasno trzeba podkreślić, że zdecydowana większość restauracji w Trójmieście nie stosuje dodatkowych opłat, a te, w których takowe obowiązują, zazwyczaj informują o tym klientów w menu. Większości nieporozumień i dodatkowych kosztów można uniknąć, wnikliwie studiując menu, choć zapewne nie każdy to robi. Dlatego właściciele restauracji powinni uczulić kelnerów na rzetelne informowanie klientów, za co na rachunku mogą się pojawić dodatkowe opłaty, nawet jeśli są one wyszczególnione w karcie.

Opinie (340) ponad 20 zablokowanych

  • Chciwość i nic więcej

    Po prostu chciwość właścicieli. Wymyślanie co raz to nowych form dodatkowych płatności do kotleta co i tak kosztuje 50 PLN. Wliczcie sobie wszystko w te kotlety i nie denerwujcie ludzi. Wielkie żale kelnerów też są nie na miejscu. Cytując klasyka "zmień pracę, weź kredyt". Nie musicie pracować w gastronomii, wiele branż na was czeka. Tam wam będzie lekko.

    • 60 1

  • Opinia wyróżniona

    Chodzimy z rodzina w niedziele do restauracji (10)

    W wielu restauracjach poprawil się poziom obsługi i jest smaczniej niż kiedyś bo kucharze są bardziej świadomi swoich dań. Z chęcią tam zostawiamy napiwki 10-20% rachunku. Teraz trafić na słaba restauracje ma Głównym Mieście to trzeba mieć naprawdę pecha. Jest smaczniej i lepsza uśmiechnięta obsługa. Biznes gastronomiczny to przyszłość bo trzeba jeść i więcej ludzi przybywa do Gd.

    • 29 278

    • Zapomniałeś dopisać "komentarz sponsorowany".

      • 100 12

    • Biznes gastronomiczny to przyszłość bo trzeba jeść.

      Długo nad tym myślałeś?

      • 72 5

    • (1)

      Tak kucharze są bardziej świadomi xD a zwłaszcza ci co są kucharzami w knajpach serwujących zagraniczne kuchnie często jest tak że kucharz tam pracujący nawet nie wie jak smakuje danie w oryginale gdyż nigdy w danym kraju nie był xD taka jest świadomość kucharzy

      • 50 4

      • Bo wszyscy Gessler oglądają i w d..ch się przewraca z tego dobrobytu

        • 18 3

    • Ten komentarz słusznie został wyróżniony

      wszystkich wprawił w dobry humor :D:D

      • 40 1

    • No fakt, trzeba jeść ale trzeba też pić...

      Czy picie też ma przyszłość ?

      • 13 0

    • He, he...

      A pisał to zapewne prezes stowarzyszenia restauratorów.

      • 18 0

    • taaa, ty chodzisz w niedziele do restauracji hahahha, krzysiek nie rób jaj, w makdonaldzie żresz.

      • 6 1

    • Restauratorze

      Nie pisz sobie panegiryków

      • 7 0

    • Na Głównym Mieście ciężko znaleźć kiepską restaurację?

      Większej bzdury nie słyszałem. Przestałem już chodzić do restauracji na Głównym mieście bez polecenia bo naciąłem się mnóstwo razy. Większość restauracji na Długiej jest nastawiono na zdzieranie z turysty, który i tak tam nie wróci więc nie zależy im ani na potrawach ani na ich cenach. Oczywiście są fajne restaurację do których z chęcią wracam, ale to jest mniejszość.

      • 6 0

  • (3)

    "Goście nie zostawiają napiwków, bo twierdzą, że już nie muszą" nie muszą i nigdy nie musieli. Traktowanie dodatkowej, dobrowolnej dopłaty do czegoś, za co już i tak dostajesz wypłatę jest śmieszne i bezczelne.

    • 93 3

    • *Traktowanie jako obowiązkowej, oczywiście

      • 7 0

    • W tym kontekście ciekawy jest jeszcze fragment (1)

      "odwrócisz się na chwilę, a oni zabiorą trzy losowe stoliki i sobie zestawią"

      Niektórym kelnerom non stop zdarzają się takie chwile. Godzina poza szczytem, w lokalu kilku klientów na krzyż, a rachunku się nie doprosisz, bo nie ma od kogo. Bo, w odróżnieniu od USA, napiwek się po prostu należy, dobra obsługa już niekoniecznie.

      • 17 0

      • Ja mam prosty na to sposób. Jeśli czekam dłużej niż 5min na rachunek i widzę że kelner/a jest zajęta np. płotami to wstaje i wychodzę zawsze wtedy w ciągu sekundy rachunek się pojawia. A jeśli nie to kelner/a ma problem :)

        • 6 1

  • Hahaha zďzierstwo

    • 19 0

  • Opinia wyróżniona

    Trzeba mieć umiar (9)

    Umiar to słowo klucz, jeśli chodzi o dodatkowe opłaty. Wliczanie serwisu do rachunku w wysokości 10 procent nie jest niczym złym pod warunkiem, że kelner obsługuje duże zamówienie, robi to dobrze i że te 10 procent to jego napiwek. Ale już doliczanie 10 procent, gdy idę do knajpy sam lub z dziewczyną na szybki lunch, to już przesada. Nigdy też nie spotkałem się z opłatą za czekadełko, rozsądny restaurator wliczy to sobie w koszt dania tak, że dla klienta będzie to nieodczuwalne. Rozumiem też restauratorów w popularnych turystycznych punktach, że dają zaporowe ceny na kibelek - ludzie leją po ścianach, na podłogę, zostawiają syf.... Aczkolwiek sądzę, że tutaj wiele zależy od samego człowieka. Kilka razy mi się zdarzyło poprosić o możliwość skorzystania z toalety nie będąc klientem restauracji i nigdy mi nikt nie odmówił. Zawsze jednak jestem uprzejmy, nie przemawia przeze mnie roszczeniowość i informuję, że po sobie posprzątam. Zatem wszystko z umiarem.

    • 230 12

    • co innego, jeśli nawet przypadkowy przechodzeń kulturalnie zapyta się obsługi, czy może skorzystać z toalety, a co innego osoba, która wchodzi, od razu kieruje się do toalety i wychodzi. w tym pierwszym przypadku też nigdy nie zdarzyło mi się zapłacić. grunt to kultura i uprzejmość :)

      • 23 1

    • Szybki lunch?

      Ja chodzę na obiad do polskich restauracji.

      • 5 5

    • a za co napiwek jest wręczany czyli zostawiany za to że obsługa była miła a kuchnia b.dobra a nie dlatego że się należy.

      • 6 0

    • (1)

      A dlaczego 10% nie jest złe, a 75% już niby nie? Ja tam uważam, że też nie jest.
      Dobry serwis się ceni i trzeba doliczać 100%, reszta to druciarstwo i amatorka.

      • 6 0

      • No to zamiast 100 zł, zapłać 200 zł, a kto bogatemu zabroni, od razu przy wejściu mów wszystkim, że płacisz dodatkowo 100% rachunku. P.S. a poza tym nie popisuj sie

        • 5 1

    • Duże zamówienie? (1)

      Mówisz, że przy obsłudze jednego stolika z 10 osobami jest więcej roboty, niż przy obsłudze 5 stolików z dwiema osobami przy każdym?

      • 8 0

      • trochę jest

        też akurat wczoraj się nad tym zastanawiałam, ale zobacz- przy stoliku z 10 osobami wszystkie dania powinny wjechać w jednym momencie. Także wymaga to troszkę więcej logistyki od kuchni.

        • 1 0

    • 10% plus ominięcie VAT bo rachunek kelnerski (1)

      Coraz częściej stosowana praktyka. Polecam zwrócić uwagę co dostajecie na rachunku.

      • 0 0

      • skoro jest to serwis, to vat powinien być odprowadzony. Wynika z tego, że jest to jakiś zakres usługi.

        • 0 0

  • Absurd dlaczego w restauracjach zawsze jest niepewność i godzinne czekanie na kelnera?

    Tak jakbym w sklepie 40 minut czekał na kasjerkę a potem dokasowałaby mi kilka produktów i doliczyła napiwek i żądała dodatkowego napiwku ode mnie.

    • 52 2

  • W zasadzie za co ten napiwek? (6)

    Za to, że ktoś poprawnie wykonał swoją pracę? Dlaczego tylko niektóre zawody działają w ten sposób? Dlaczego w biurze, jeśli o coś poprosi szef i zostanie to zrobione z uśmiechem i profesjonalizmem szef nie zostawia napiwku? Albo na stacji benzynowej panu, który nam naleje? Itp itd

    • 81 3

    • bo (5)

      bo takie są zwyczaje. Zwyczaje albo kultywujesz albo nie, zależy to tylko od Ciebie. Możesz, nie musisz. I nie działo to tylko w gastro, ale generalnie w wielu branżach usługowych.

      • 2 22

      • (4)

        Jasne, zgadzam się. Żeby było jasne - zawsze jeśli jest ok zostawiam ok 10%, zastanawiam siętylko dlaczego nie ma takiego zwyczaju np u fryzjerki, kosmetyczki, w mięsnym czy piekarni? DLaczego akurat restauracja?

        • 17 0

        • (3)

          Gdzies kiedys czytalem, ze w dawnych czasach kelnerzy nie mieli zadnego wynagrodzenia i dostawali tylko napiwki. Nie wiem czy to prawda.

          • 3 1

          • No to teraz zarabiają to chyba mają?

            Za mało mają? to niech zmienią pracę a nie mają roszczenia jakby mieli obskoczyć pół miasta. Kelnerami są teraz dzieci, dorabiające do swoich ekstra pokoi, które wynajmują za krocie i traktują tą robotę jak chwilowy przystanek w czasie szkoły (oraz mając takie podejście jak janusze biznesu, że im się należy napiwek itp jako możliwość zarobienia kasy za nic - tak, tak, znam takich również). Nie podoba się to szukaj czegoś lepszego... a nie wybaczcie, przecież nic nie dostanie jeden z drugim bo nikt ich do normalnej roboty nie weźmie bez szkoły i doświadczenia :)

            • 7 2

          • Nie podpowiadaj.... (1)

            u nas te "dawne czasy" czyli XIX wiek w wielu dziedzinach powracają, wlasnie szczególnie tam gdzie chodzi o wynagrodzenia.

            • 1 0

            • Kibuce będą !

              • 0 0

  • (1)

    Niech ustalą takie ceny aby godziwie opłacać kelnerów i nie robić z nich żebraków albo złodziei.
    Chcę zjeść zamawiam i płace bez zastanawiania się przez cała wizytę czy jak dam 5 złotych napiwku to kelnerka zrobi focha i następnym razem dosypie trucizny czy nie

    • 41 2

    • Te cale cyrki z napiwkami zniechęcają do kolejnych wizyt. Pobyt w restauracji zamiast przyjemnością staje się stresem.

      • 17 0

  • rolą

    gastronomi jest porządne karmienie ludzi, a nie tworzenie świątyń wydumanej sztuki kulinarnej, gdzie pokorny klient ma się wszystkim kłaniać i grzecznie płacić

    • 52 2

  • we Włoszech (2)

    też doliczają opłatę np. za stolik , tam taniej jest wypić szybką kawkę na stojąco :)

    • 5 10

    • Albo przy barze (1)

      Jedna z funkcji coperto - nie blokować stolika, gdy jednak ruch klientów większy bo i kultura jedzenia na mieście bardziej rozwinięta. I kolejna - zamiast zniechęcać do np. domówienia butelki wina (przy systemie u nas się rozpychającym klient jest "karany" 10% za dodatkową konsumpcję) psychologicznie skłania do ambitniejszych zamówień. Wtedy "kara" stanowi mniejszy procent rachunku.

      • 6 0

      • 10% od mniejszej i większej kwoty

        to w dalszym ciągu to samo 10%. Czyli procent rachunku niezależnie od jego wysokości jest stały.

        • 3 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane