• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dajemy mniej napiwków, bo ceny są wysokie?

Magda Mielke
10 lipca 2023, godz. 15:00 
Opinie (263)
Czy wzrost cen w gastronomii sprawił, że dajemy mniej napiwków? Zapytałam o to osoby, dla których jedzenie w restauracji jest jedną z większych życiowych przyjemności. Czy wzrost cen w gastronomii sprawił, że dajemy mniej napiwków? Zapytałam o to osoby, dla których jedzenie w restauracji jest jedną z większych życiowych przyjemności.

Ceny w restauracjach potrafią dziś przyprawiać o ból głowy. Mimo to wielu z nas nie rezygnuje z jedzenia na mieście. A co z napiwkami? Czy wysokie kwoty, które zostawiamy za dania i napoje, sprawiają, że rezygnujemy z zostawiania napiwku? A może dajemy mniejszy?



Czy w ostatnich miesiącach rzadziej jesz na mieście?

Chodzenie do restauracji i jedzenie na mieście to jedna z większych i łatwo dostępnych przyjemności w naszym życiu. Wysokie ceny produktów spożywczych i rosnące koszty prowadzenia restauracji, a co za tym idzie - wzrost cen dań, sprawiły, że wielu z nas zastanawia się dziś dwa razy, zanim zdecyduje się jeść na mieście. Pracownicy gastronomii przyznają też, że rachunki, które wystawiają, opiewają na niższe kwoty i znacznie mniej pozycji - klientów jest tyle samo, ale zamawiają mniej i wybierają tańsze dania.

- Gości jest sporo, ale jeśli chodzi o Polaków, to mam wrażenie, że wydają tyle samo, co kiedyś - a ceny się zmieniły. Zamiast drinków jest piwo albo woda, nie decydują się na przystawki, rezygnują z deseru. Z napiwkami jest różnie - to bardzo indywidualna kwestia: jedni wyliczają 10 proc., inni delikatnie zaokrąglają do pełnej kwoty. Rzadko, ale jednak zdarza się, że ktoś szczodrze sypnie groszem. Mam też wrażenie, że jak się płaci gotówką, to napiwek jest standardem. Gościom, którzy płacą kartą, łatwiej jest zignorować tę kwestię - mówi Mateusz, kelner pracujący na Wyspie Spichrzów.


Jak to jest z napiwkami? Z przeprowadzonej na stronie naszego portalu ankiety "Czy wzrost cen w gastronomii sprawił, że dajesz mniej napiwków?" wynika, że połowa czytelników daje napiwki rzadziej albo przeznacza na nie niższe kwoty. 21 proc. czytelników wskazało odpowiedź "tak, ponieważ średni rachunek, jaki obecnie płacę, przekracza już kwotę, jaką przeznaczała(e)m na rachunek i napiwek", 16 proc. "kiedyś dawała(e)m regularnie, teraz znacznie rzadziej", a 13 proc. "wciąż daję napiwki, ale mniejsze niż przed wzrostem cen".

Napiwek to kwestia kultury



Zwyczaj dawania napiwków jest powszechny i społecznie akceptowalny, stanowi rodzaj podziękowania za profesjonalną obsługę. W niektórych europejskich krajach zostawienie napiwku jest wręcz obowiązkowe. Choć w polskich restauracjach nie ma takiego obowiązku, dobry zwyczaj nakazuje zostawić kelnerowi 10 proc. kwoty rachunku.



- Zawsze staram się zostawiać 10 proc. napiwku. Chyba że obsługa jest wyjątkowo zła albo wyjątkowo dobra. Zakładam, że skoro płacę 30 czy 40 zł za danie, to 3-4 zł ekstra od osoby nie zrobią różnicy, a kelnerowi już tak. Przeważnie zostawiam napiwki w gotówce, bo wówczas mam pewność, że pieniądze trafią do obsługi restauracji - mówi Szymon.
- Jak kogoś nie stać na napiwek, to nie powinien chodzić do restauracji. Zostawienie tipa to kwestia kultury osobistej. Byłoby mi najzwyczajniej głupio nie zostawić czegoś ekstra - dodaje Krzysztof.
- Staram się utrzymywać napiwki na poziomie 10 proc. kwoty rachunku, natomiast trochę rzadziej wychodzę teraz do knajp - dodaje Paweł.
Ograniczenie chodzenia do restauracji nie należy do rzadkości.

- Ja po prostu przestałem chodzić do restauracji, bo jest za drogo. Jak już chodzę (od święta), to zostawiam napiwek - ok. 10-20 proc., zaokrąglając do pełnej kwoty (czyli tak jak kiedyś) - mówi Karol.

Nagradzamy, gdy jest dobrze



Większość moich rozmówców nie uważa jednak, że napiwek to coś, co się po prostu należy. Uzależniają go od smaczności dań czy jakości obsługi.

- U mnie to zależy od lokalu i kelnera. Gdy kogoś polubię i jest superfajny, miejsce jest wyjątkowe albo po prostu jest to moja ulubiona knajpa, to daję zasłużony napiwek. Bywają też miejsca, w których nie zostawiam tipa w ogóle. Wiem, że to niefajne, ale szczerze mówiąc, nie czuję takiego obowiązku właśnie przez to, ile trzeba płacić za samo jedzenie w knajpie - przyznaje Ania.
- Nigdy nie dawałam napiwków "dla zasady". Decyduję się na to, kiedy kelner czymś się wyróżnia - jest wyjątkowo miły, pomocny, zrobi na mnie dobre wrażenie. W tym wypadku wzrost cen w gastronomii nie ma dla mnie znaczenia. Wychodzę z założenia, że jeśli stać mnie na wyjście, to i na napiwek mnie stać. A że wychodzę ostatnio mniej? To już inna kwestia - mówi Ola.
Sezon na jagodzianki: od 7 do 20 zł Sezon na jagodzianki: od 7 do 20 zł

- U nas wysokość napiwku - czy to czy on w ogóle będzie - chyba jednak zawsze zależy od tego, czy było smacznie i zdecydowanie też od jakości obsługi. Kiedy czuję niesmak po wyjściu z restauracji (w każdym znaczeniu tego słowa), to nie ma szans, że dam napiwek, a czasem wręcz odwrotnie - miejsce potrafi zaskoczyć tak, że zostawi się coś "od serca". Wpływ ma także ostateczny rachunek, bo gdy płacę 50 czy 100 zł, to raczej będzie to jakieś 10 proc., ale czasem, gdy rachunek wynosi 300-500 zł, to taka dycha już wygląda głupio - mówi Wioleta. I dodaje:

- W kwestii dawania napiwków ostatnio zauważyłam jeszcze trochę inny problem. Jeśli płaci się gotówką, to można powiedzieć, że "bez reszty" czy coś takiego albo zapłacić kartą i zostawić jakąś gotówkę, ale ja coraz częściej jednak nie mam przy sobie w ogóle gotówki, a np. w trójmiejskich restauracjach, barach nie ma często innej opcji na tipa. Z kolei np. w Warszawie w wielu miejscach przy rachunku jest info, że jak chcesz dać napiwek, to możesz zeskanować kod QR i to taka wirtualna skarbonka kelnera, co w sumie jest spoko.

Od kiedy płacenie kartą w restauracji stało się powszechnym zjawiskiem, zmienił się stary zwyczaj, jakim jest napiwek dla kelnera. Od kiedy płacenie kartą w restauracji stało się powszechnym zjawiskiem, zmienił się stary zwyczaj, jakim jest napiwek dla kelnera.

Dajemy mniejsze napiwki



Jedną kwestią jest to, czy w ogóle dać napiwek, drugą - ile dać, jeśli już się na to zdecydujemy. Wysoka kwota rachunku, jaką dziś zostawiamy za zamówienie, bardzo często przekracza kwotę, która kiedyś pokrywała zarówno rachunek, jak i napiwek. Czy to powód, żeby dać mniej niż umowne 10 proc. albo zrezygnować z zostawienia napiwku?

- Daję trochę mniejsze napiwki, zazwyczaj 10-15 zł, chyba że naprawdę serwis i cała wizyta była tak doskonała, że wtedy dopłacam 30 zł. Nie patrzę natomiast na to, czy to 10 proc. serwisu czy więcej, choć wiem, że knajpy tak liczą - mówi Alicja.

- Niestety zostawiam mniej. To kwestia osobista, ale mam wrażenie, że trwa próba sił. Wszystko poszło niesamowicie do góry, ale wiadomo - gastro próbuje wycisnąć, ile się da z podwyżki i sprawdzić, ile klient jest jeszcze w stanie zapłacić. Niestety czując, że płacę w większości sytuacji za dużo, moja wola do pozostawiania napiwków osłabła, więc zostawiam napiwek już tylko wtedy, gdy jestem bardzo zadowolony. Jeżeli jest tylko ok, to napiwek uznaję jako wliczony w "górkę" - mówi Daniel.
- Daję mniej, ponieważ rachunki mocno skoczyły w górę, ale to powód nie wprost. Rachunki skoczyły, a to oznacza, że nie biorę albo biorę mniej alkoholu do obiadu. Mniej alkoholu to z kolei mniejsza skłonność do rozrzutności - dodaje Michał.

Napiwki powinny zostać zlikwidowane



Wśród wypowiedzi moich rozmówców pojawiły się też głosy tych, którzy nie dają i nigdy nie dawali napiwków.

- Z jakiej racji mam dawać napiwki? Za posiłek płacę, więc sprawa powinna być uregulowana. Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, że wręczam napiwek urzędnikowi za szybkie załatwienie sprawy, bo w tej sytuacji zaraz upatruje się wręczania i brania łapówki. Nie wyobrażam sobie także sytuacji, gdybym miał wręczyć napiwek fryzjerowi, kasjerowi w sklepie albo wulkanizatorowi przy wymianie opon. Dziwnym zwyczajem jest też kwiat czy prezent dla nauczyciela na zakończenie roku lub w dniu edukacji narodowej, alkohol, kwiaty czy bombonierka dla lekarza lub dla adwokata. Jeszcze dziwniejsze, choć już na szczęście coraz rzadsze, zwyczaje to polewanie kielicha majstrowi przy remoncie albo na budowie - żeby się trzymało, się nie rozeschło albo nie zawaliło. Wspomnę tutaj jeszcze o dawnym zwyczaju zostawiania listonoszowi końcówki renty czy emerytury wtedy, gdy jeszcze powszechnie świadczenia były roznoszone przez listonoszy. Skąd się w ogóle wzięły takie zwyczaje? To jest według mnie chore, ponieważ ci ludzie dostają przecież wypłatę za swoją pracę. Koszt ich pracy jest wliczony w rachunek. Dlaczego mam płacić za coś podwójnie?! - napisał nasz czytelnik.
- Nigdy nie daję napiwków i unikam miejsc, w których doliczają za serwis, bo uwielbiam transparentność. Kiedy pracowałam w restauracji, szef płacił nam 4 proc. od obrotu. To było motywujące i uczciwe, bo jeśli chodziłam obok jednego, dużego zamówienia, to i tak dostawałam premię. Nie widzę powodu, dla którego miałabym jako klient dopłacać kelnerom coś ekstra. Za co? Za to, że wykonują swoją pracę? Przecież najwyższe standardy obsługi powinny być w cenie, a wynagradzać ich za to powinien szef. I dlatego szalenie mnie denerwuje podejście kelnerów, którzy się obrażają, gdy na paragonie jest kilkaset złotych, a ja nie zostawiam napiwku, zamiast okazać wdzięczność, że zdecydowałam się niemałe pieniądze zostawić właśnie w tym konkretnym lokalu - mówi Ewa.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (263)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane