• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak zjeść taniej na mieście?

Ewa Palińska
7 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Dzięki takim festiwalom kulinarnym, jak np. Restaurant Week, nawet posiadacze mniej zasobnych portfeli mogą pozwolić sobie na wizytę w renomowanych restauracjach. Dzięki takim festiwalom kulinarnym, jak np. Restaurant Week, nawet posiadacze mniej zasobnych portfeli mogą pozwolić sobie na wizytę w renomowanych restauracjach.

Aplikacje na urządzenia mobilne, programy lojalnościowe, promocje - restauratorzy prześcigają się w pomysłach, aby ściągnąć do siebie nie tylko osoby z bardzo zasobnym portfelem, ale też pasjonatów jedzenia dysponujących znacznie mniejszym budżetem. Sprawdziliśmy, gdzie można szukać oszczędności i do czego posuwają się klienci, aby "zachęcić" restauratorów do dawania jeszcze większych bonusów.





Aplikacje i programy lojalnościowe



Czy podczas wyboru restauracji zwracasz uwagę na jej ofertę promocyjną?

Kiedyś stawiano na drukowane kupony rabatowe. Minus był taki, że nie do każdego klienta udawało się z taką ofertą dotrzeć. Znacznie szerszą dystrybucję zapewniają aplikacje na urządzenia mobilne, dzięki którym klient ma regularny dostęp do pełnego pakietu zniżek. Do odwiedzenia konkretnego miejsca zachęcają też liczne programy lojalnościowe - za określoną liczbę pieczątek czy naklejek możemy dostać kawę bądź ciastko gratis. Okazując kartę stałego klienta bądź aplikację, często można liczyć też na dodatkowy rabat. To dodatkowa zachęta dla osób dysponujących ograniczonym budżetem.

Aplikacje stały się tak powszechne, że rabaty za ich pośrednictwem oferują nie tylko sieciówki gastronomiczne, ale i sklepy, multipleksy czy wszelkiego rodzaju punkty usługowe. Ci, którzy chcieliby korzystać z nich na szeroką skalę, stają przed wielkim wyzwaniem - muszą znaleźć na nie miejsce w swoich urządzeniach mobilnych albo...

- Trzymam te wszystkie aplikacje w drugim, starym telefonie, bo w tym, którego używam na co dzień, nie mam na nie miejsca - opowiada Marcin. - Mam poinstalowane aplikacje sieciówek odzieżowych, kawiarnianych, restauracyjnych, księgarni, portali zakupów grupowych (tu też można znaleźć ciekawe oferty gastronomiczne). Czego tylko się da. Miesięcznie oszczędzam w ten sposób do 500 zł. Do 200 na samym jedzeniu na mieście.

Wydarzenia kulinarne w Trójmieście - kalendarz imprez



Festiwale kulinarne - do 50 proc. taniej



Jedni traktują festiwale kulinarne jako okazję do tego, żeby zapoznać się z ofertą miejsc, w których jeszcze nie byli. Dla innych to okazja, aby dobrze zjeść za mniejsze pieniądze, niż trzeba zapłacić na co dzień.

Oferta festiwalowa jest bogata. W ramach np. Restaurant Week można skorzystać z ciekawych i różnorodnych propozycji, płacąc kilkadziesiąt złotych za trzydaniowy posiłek. Miłośnicy bardziej wyrafinowanej kuchni mogą natomiast poszukać oszczędności podczas dorocznego festiwalu Fine Dining Week.

Jesienna edycja festiwalu najlepszych restauracji Fine Dining Week



Finebite - 50 proc. rabatu na dania z karty



Początkowo za pomocą Finebite można było zamawiać jedzenie serwowane na wynos. Zyskiwały na tym obie strony - klienci płacili mniej, a restauracje, w trudnej, pandemicznej rzeczywistości mogły liczyć na zwiększenie obrotów. Obecnie restauracje oferują tą drogą pełen pakiet swoich usług, stawiając jednak pewne warunki. W zamian za 50-procentowy rabat na dania z karty, dla przykładu, prosi się gości o rzetelne odpowiedzi na pytania ankietowe dotyczące wrażeń z wizyty.

Tu warto podkreślić, że zniżka nie obejmuje wszystkiego! Każda z restauracji gwarantuje rabat w wysokości 50 proc. na wszystkie dania z karty menu, ale już nie np. na napoje alkoholowe, o ile opis nie wskazuje takiej możliwości. Zniżka może też nie obejmować dań spoza karty i ofert specjalnych, w tym menu degustacyjnego.

Rezerwacje dokonywane są poza godzinami szczytu i są ograniczone ilościowo.

Zobacz szczegóły oferty Finebite



Too Good To Go to wywodząca się z Danii aplikacja, dzięki której niesprzedana danego dnia żywność, zamiast lądować w koszu, staje się posiłkiem-niespodzianką. Wiele trójmiejskich lokali przystąpiło do tej akcji, więc wybór jest spory. Too Good To Go to wywodząca się z Danii aplikacja, dzięki której niesprzedana danego dnia żywność, zamiast lądować w koszu, staje się posiłkiem-niespodzianką. Wiele trójmiejskich lokali przystąpiło do tej akcji, więc wybór jest spory.

Za dobre, żeby się zmarnowało, czyli Too Good To Go



Aplikacji, które w założeniu miały ograniczyć marnowanie jedzenia, powstało mnóstwo. Wiele z nich nie wytrzymało próby czasu i dziś na trójmiejskim rynku prym wiedzie jedna - Too Good To Go.

Jak to działa? Najpierw należy zainstalować aplikację. Później wpisać swoją lokalizację, żeby zobaczyć, czy w okolicy jest jakieś "jedzenie do uratowania". Restauracje, hotele, a także supermarkety z jedzenia, które im zostaje, ale nadal jest pełnowartościowe, przygotowują paczki niespodzianki. Osoby korzystające z aplikacji rezerwują taki zagadkowy pakunek (nie konkretny produkt, a właśnie niespodziankę), po czym deklarują czas odbioru we wskazanym miejscu. Najczęściej po południu bądź wieczorem, bo sklepy czy restauracje chętnie pozbywają się tą drogą towaru świeżego, który nie zszedł w ciągu dnia.

- To fajna sprawa - ocenia Magda. - Za naprawdę niewielkie pieniądze odebrałam z piekarni całą torbę wypieków: kilka bułek, chlebki, drożdżówki. Większość pieczywa można było zamrozić, więc nic się nie zmarnowało. W aplikacji pojawia się sporo korzystnych ofert, można zaoszczędzić, a przy okazji uratować coś przed skończeniem w śmietniku. Jedyna trudność- trzeba dysponować czasem, aby o wyznaczonej porze podejść do danego lokalu, dlatego najczęściej korzystam z ofert miejsc położonych blisko domu.
Koszt dań kupionych za pomocą aplikacji to kilka-kilkanaście złotych, często kosztują ponad 50 proc. mniej niż w normalnej sprzedaży. Nigdy jednak dokładnie nie wiadomo, co znajdzie się w takiej paczce.

Food halle, czyli miejsca, gdzie na jednej przestrzeni znajdziemy wiele różnych restauracji, cieszą się ogromną popularnością wśród miłośników promocji. Wiadomo - gdzie konkurencja depcze sobie po piętach, tam i szansa na rabat większa. Na zdjęciu: Stacja Food Hall we Wrzeszczu. Food halle, czyli miejsca, gdzie na jednej przestrzeni znajdziemy wiele różnych restauracji, cieszą się ogromną popularnością wśród miłośników promocji. Wiadomo - gdzie konkurencja depcze sobie po piętach, tam i szansa na rabat większa. Na zdjęciu: Stacja Food Hall we Wrzeszczu.

Happy hour, promocje, dania dnia i "zjedz, ile chcesz"



Przedstawione powyżej propozycje dotyczą rozwiązań, do których trzeba się przygotować (np. instalując aplikację) bądź zaplanować wyjście z wyprzedzeniem, celując w ustalone terminy.

Można jednak zaoszczędzić nawet wówczas, jeśli działa się "na spontanie". Oszczędni gastromaniacy mają do dyspozycji liczne happy hours (promocje w wyznaczonych godzinach), zniżki dla konkretnych grup (np. dla studentów) oraz korzystne cenowo oferty okolicznościowe.

Jesteś studentem? Tu zjesz i wypijesz taniej



Spacerując ulicami Trójmiasta, warto wypatrywać tablic, na których lokale informują o bieżących promocjach, np. na danie dnia.

- Chciałbym uspokoić, że to najczęściej wcale nie jest przemiał tygodnia i utylizacja resztek - śmieje się Tomek, kelner w jednej z restauracji na gdańskim Głównym Mieście. - To po prostu konkretna propozycja lunchowa bądź obiadowa, przygotowywana w większej ilości, z myślą o turystach i o tych, którzy chcą się solidnie najeść w korzystnej cenie, np. o pracownikach sąsiednich biur czy sklepów.
Na specjalne rabaty mogą liczyć posiadacze kart mieszkańca, seniora, dużej rodziny, legitymacji uczniowskich czy studenckich. Ciekawą opcją, która pozwala zjeść nie tylko tanio, ale i smacznie, jest skorzystanie z bufetów "jedz, ile chcesz, za...". Taki bufet, w którym można zjeść, ile się chce, za 23,99 zł, ma w ofercie np. Bar Familijny Kos. Stałym bywalcom tego miejsca monotonia nie grozi - menu jest każdego dnia urozmaicane.

Na darmowe jedzenie w restauracji (w zamian za wzmiankę w mediach społecznościowych) oraz ciekawe zaproszenia na wydarzenia kulinarne mogą liczyć blogerzy i influencerzy. Na zdj. kolacja komentowana w Grand Blue w Sopocie. Na darmowe jedzenie w restauracji (w zamian za wzmiankę w mediach społecznościowych) oraz ciekawe zaproszenia na wydarzenia kulinarne mogą liczyć blogerzy i influencerzy. Na zdj. kolacja komentowana w Grand Blue w Sopocie.

Zostań blogerem



Jeść w najlepszych lokalach i za nic nie płać - każdy by tak chciał. I faktycznie, choć wielu blogerom czy influencerom udaje się skonsumować posiłek w restauracji i za niego nie płacić, najczęściej odbywa się to nie za darmo, a na zasadzie wymiany korzyści - lokal blogera karmi, ten odwdzięcza się recenzją bądź wzmianką na swoich kanałach w mediach społecznościowych.

Ugoszczenie influencerów i blogerów w zamian za wzmiankę w mediach społecznościowych staje się coraz popularniejsze.

- Jeszcze dwa czy trzy lata temu restauratorzy podchodzili dość nieufnie do tego rodzaju współpracy, ale dziś często reagują na moje zapytania dość entuzjastycznie - opowiada Marta, prowadząca na Facebooku stronę polecającą różne restauracje. - Dziś najczęściej odbywa się to tak, że wysyłam e-mail z zapytaniem, czy chcieliby mnie ugościć, i w odpowiedzi otrzymuję zapytanie o termin, jaki mi pasuje. Dostaję też mnóstwo zaproszeń na wydarzenia degustacyjne, prezentacje nowego menu. Ostatni raz płaciłam za jedzenie w restauracji w Polsce chyba 4 lata temu.
Aplikacje randkowe to nie tylko okazja, aby spotkać miłość na całe życie, ale i żeby za darmo zjeść - taką opinią podzieliły się uczestniczki jednego z internetowych forów. Ich zdaniem polscy mężczyźni są zbyt wielkimi dżentelmenami, żeby pozwolić płacić kobiecie. Aplikacje randkowe to nie tylko okazja, aby spotkać miłość na całe życie, ale i żeby za darmo zjeść - taką opinią podzieliły się uczestniczki jednego z internetowych forów. Ich zdaniem polscy mężczyźni są zbyt wielkimi dżentelmenami, żeby pozwolić płacić kobiecie.

Aplikacje... randkowe



Choć wydaje się to niedorzeczne, taka forma żywienia się na mieście jest dość popularna, szczególnie wśród dziewczyn/kobiet. Zasada działania jest prosta - wystarczy umówić się na randkę w dobrej restauracji i...

- ... i liczyć na to, że mężczyzna okaże się dżentelmenem, który nie pozwoli płacić kobiecie - śmieje się Ania, studentka kosmetologii. - Lubię chodzić do dobrych lokali, a że - jako studentka - mam dość ograniczony budżet, muszę sobie radzić. Oczywiście nie ma mowy o jakimkolwiek naciąganiu, bo oficjalnie spotykam się po to, żeby znaleźć tego jedynego. Po takim spotkaniu albo kontynuujemy znajomość, albo ją zrywam i umawiam się na kolejne, z kimś innym. Polacy mają klasę i jeszcze żaden chłopak nie żądał ode mnie, żebym dorzucała się do rachunku.

Tinder - miłość czy przygoda?



Z podobnego założenia wyszła Justyna, koleżanka Ani. Niestety, nie wszystko poszło po jej myśli.

- Umówiłam się z Holendrem. Poszliśmy do modnej restauracji na Wyspie Spichrzów. Kiedy kelner przyniósł rachunek, mój towarzysz poprosił o podzielenie go na dwie równe części, po czym zapłacił swoją, podziękował za spotkanie i wyszedł. Nie byłam przygotowana na taki wydatek. Od tego czasu upewniam się przed spotkaniem, że nie ja będę musiała płacić.
A jakie wy macie pomysły na tanie jedzenie na mieście? Podzielcie się nimi w komentarzach.

Miejsca

Opinie (160) 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    (13)

    W normalnych warunkach w krajach o innym stosunku zarobki/koszty życia, jedzenie na mieście nie jest żadnym "wydarzeniem" a wynika ze zwykłej wydogy i oszczędności czasu a czas to pieniądz.
    To jest absurd, żeby "kombinować" jak zjeść taniej na mieście.
    Generalnie jedzenie na mieście jest drogie i trend jest taki, że będzie droższe. Ale skoro jest popyt to jest podaż.

    • 111 2

    • no i tu widać klasę naszych kobiet, przykład Ania. Co za dramat. A najgorsze jest to, że faceci płacą.

      • 30 1

    • (2)

      "W normalnych warunkach w krajach o innym stosunku zarobki/koszty życia, jedzenie na mieście nie jest żadnym "wydarzeniem" a wynika ze zwykłej wydogy i oszczędności czasu a czas to pieniądz."

      Ha, ha, ha. Pomieszkaj troche za granica, to zobaczysz, ze obecnie kazdy sie za kieszen trzyma. Jak w Polsce sie dobrze powodzi, to tez z wyjscia do restauracji nie robisz wydarzenia. Jak malo zarabiasz w Niemczech, to tez oszczedzasz i gotujesz w domu.

      • 10 4

      • (1)

        fobie niemieckie można leczyć

        • 3 10

        • Głupoty niestety nie. W ogóle nie skumałeś kontekstu.

          • 8 2

    • (3)

      wiesz kto je najwięcej na mieście? Chińczycy. Ogromny odsetek nie ma nawet kuchni w domu. Żarcie jest tanie i nawet przy ich (w tej chwili już nie tak niskich) zarobkach jesteś w stanie jeść codziennie na mieście

      • 7 0

      • (2)

        no to mieli przerąbane w lockdownie bez kuchni

        • 6 0

        • nie wiem jak to ogarniali, bo ostatnio to państwo stało się trochę policyjne. Myślę że kombinowali tak jak u nas. Poza tym nie da się kontrolować 20% ludzkości. Dla jednego państwa to niemożliwe

          • 4 1

        • Na wynos było jak u nas, poza tym tam to trwało tylko 3 miesiące i już się wszystko otwierało, tylko miejscowo były trwardsze zamknięcia gdzie były większe ogniska natomiast duży problem jest dla obcokrajowców chcących z różnych powodów tam wlecieć, kraj jest praktycznie zamknirety i niedostępny dla ruchu z zewnątrz, kiedy się otworzą nie wiadomo, może już nigdy

          • 4 0

    • (3)

      Mieszkałem ponad cztery lata w Chinach, przez ten czas jadłem posiłek przyrządzony w domu dwa razy i to będąc w gościach, a tak to jadłem tylko w restauracjach, barach i na wynos, samemu gotować się poprostu nie opłaca ani nikt nie ma czasu się w to bawić a nawet wiele osób poprostu nie umie

      • 5 0

      • (2)

        ja tylko 2 miechy na Pudongu w Szanghaju w 2008r. Chciałem się tam nawet przenieść na dłużej bo pracę miałem i tak zdalną, ale dzieci się pojawiły i tak jakoś nie wyszło. Niesamowity kraj. A żarcie to można z zamkniętymi oczami zamawiać w najbrudniejszych melinach z akwarium z karpiem podtrzymującym drzwi wejściowe i zawsze będzie bardzo dobre. Z resztą brak opisów w kartach nie daje innej możliwości. Ewentualnie dogadanie się z kelnerem udając kurę albo chrumkając. Z resztą bardzo chętnie współpracują w takim oto przełamywaniu barier językowych.

        • 10 0

        • Takie knajpy mimo wszystko omijam (1)

          .. żarcie to można z zamkniętymi oczami zamawiać w najbrudniejszych melinach

          • 1 0

          • a ja nigdy nie omijałem

            bo to co widać z zewnątrz nie miało odzwierciedlenia w kuchni. Akwarium z karpiem w drzwiach by nie przeszło testów naszego sanepidu, ale nie miało to nic wspólnego z czystością w kuchni. Z resztą nawet w tych z lepszej półki toalety były hmmm.... narciarz

            • 0 0

    • gotuje w domu, nie boli mnie nic

      drogo, stare oleje, nie swieze produkty, brak dezynfekcji rak, obsluga bez maseczek

      • 0 0

  • Nie ma opcji na żadne jedzenie na mieście

    Fast foody sprzedają żarcie najgorszej jakości, tłuste kaloryczne i drogie. Restauracje nie lepiej. Poza tym wobec podwyżek które nas czekają to nie ryzykowałbym wydawania kasy na pierdoły, a raczej oszczędzania.

    • 32 7

  • Tanio na mieście ..... (6)

    kebs , zapiekanka , bar mleczny ...

    • 32 3

    • Na doczepkę to najtaniej :)

      • 1 3

    • (1)

      kebab niestety też podrożał, się zdziwiłem ostatnio jak miałem płacić tyle co zawsze a tu niespodzianka

      • 6 0

      • ile teraz za kebab? dawno nie jadłam w Gdańsku

        • 1 0

    • (1)

      W Trójmieście nie ma barów mlecznych , nie zgadzam się z cenami jakie są w tych miejscach w Trójmieście. Obiad dwudaniowy to jest minimum 25 do 30 PLN . Jak byłem w barze mlecznym we Wrocławiu koło rynku ( bar miś ) to zupy po 1,30 PLN a w Trójmieście najtańsza zupa minimum 5 PLN . W barze miś za dwie zupy i dwa drugie dania zapłaciłem za całość 16,75 PLN , w Trójmieście nawet jednego obiadu dwudaniowego nie zjesz za 16,75 pln

      • 8 2

      • 5 zł za zupę? W Gdańsku?? Podaj namiary

        • 3 0

    • wpychanie w siebie fast food, czy chodzenie do restauracji za niebotyczne pieniądze? w dobie inflacji to rzeczywiscie brak myslenia wsrod ludzi
      kupuje i sama gotuje, przynajmniej zawsze mam swieze jedzenie

      • 0 0

  • Zasada taniego jedzenia na mieście jest prosta . (42)

    Posiłek spożywamy w domu przed wyjściem na miasto . Staramy się mieć ze sobą zawsze kanapkę , dużo miejsca nie zajmuje a zaspokoi głód , kawa lub herbata w małym termosie . Jedyne co kupię od czasu do czasu to drożdżówka . Latem wodę mam w swoim bidonie .
    Wieczorne wyjścia do lokalu tanecznego też poprzedzamy konsumpcją alkoholu w domu lub po drodze do klubu . Zawsze staramy się mieć ze sobą setkę lub dwie aby można było dołożyć sobie promila . W ostateczności można wyskoczyć do pobliskiej żabki na hot-doga i setunię .
    I tym sposobem oszczędzamy sporo kasy którą to byśmy puścili z dymem.

    • 32 15

    • Pełny obraz Polaka-robaka (31)

      • 16 11

      • Robaka w jakim to sensu stricto ? (29)

        Że gospodarny , że oszczędny , że sobie radzi lepiej niż ty Januszu. Prawa nie łamie i tyle w temacie.

        • 11 9

        • W takim sensie, że zycie bez pozwalania sobie na przyjemności (27)

          nie różni się niczym od życia robaka. Też chcesz mieć na nagrobku napisane "Janusz Pawlacz, lat 50, nic w życiu nie osiągnął, nigdzie nie był, nic nie widział, nigdy nie żył."?

          • 8 5

          • A może pieniądze wydaje na coś bardziej sensownego?

            • 6 5

          • Właśnie dlatego że postepuję tak jak postepuję to przed 30 kupiłem kilkanascie lat temu za gotówkę mieszkanie. (24)

            Obecnie nadwyżki finansowe przeznaczam na edukację dziecka oraz podróże zagraniczne conajmniej dwa razy w roku ( teraz covid to nie zawsze to wychodzi) . A większości co napiszą na nagrobku : " Balował ,używał w młodości ,na starość ledwo wiązał koniec z końcem ,przed śmiercią spłacił ostatnią ratę za mieszkanie i umarł . Król życia Dyzma lat 70. Takich Dyzmów to będzie na pęczki i jeszcze jakaś część z nich wyląduje na bruku bo takie będą emerytury niskie.

            • 7 7

            • Wolę balować i umrzeć z kredytem, niż dreptać z termosikiem po mieście. (14)

              Kanapkę i termos zabieram na weekendowe spacery po lasach Pomorza, a do miasta idę zjeść coś smakowitego w jakiejś sympatycznej knajpce.

              • 8 4

              • Balujcie. (5)

                Tylko bez jęków że stopy wzrosły.

                • 9 2

              • (3)

                a te zagraniczne wakacje to all inclusive w hurgardzie albo weekendowy wypad w rejs stenaline ;)

                • 4 2

              • W takim miejscu jakie ty zobaczysz tylko w TV.

                • 0 0

              • (1)

                za te kilka lat januszowania to co najwyżej do Krużewników może pojechać na weekend

                • 0 0

              • Jak tam będę to twoich dziadów pozdrowię.

                • 1 0

              • Nie jęczę.

                Nie tak jak ci którzy gardłują że inni śmią chodzić do restauracji i zostawiać tam pieniądze.

                • 1 3

              • on konfabuluje (7)

                przez kilka lat oszczędził na mieszkanie bo nie wydawał stówki miesięcznie na wyjścia do restauracji :) Sorry, co najwyżej na trochę lepszy rower by odłożył

                • 2 0

              • W przeciwieństwie do większości która teraz chce dużo za nic nie robienie (6)

                pracowałem dużo więcej niż 8 godzin dziennie i w soboty oraz zarabiałem całkiem nieźle jak na tamte czasy .Tak więc 100 to odkładałem rocznie , 100 i trzy zera z tyłu.

                • 1 2

              • (3)

                Czyli około 10k na miesiąc... W tamtych czasach, więc minimum kilkanaście k na miesiąc by przeżyć z rodziną... W tamtych czasach... Zakładając, że nie było wsparcia od rodziny to musiałeś być bardzo dobrym np. chirurgiem albo konkretnym biznesmenem, ale w obecnych czasach pewnie latalbys na jedzenie do Rzymu czy Paryża, a nie ciułał na mieszkanie

                • 2 0

              • Serio? (1)

                Wystarczyło kłaść kafelki w klozecie, mieć firmę i zatrudniać ze trzy osoby.

                • 1 1

              • i dziadować 100zł na restaurację?

                bez jaj :D :D :D

                • 0 0

              • Mówisz to z prespetywy kołka który idzie do biura na 8 godzin za marną prensję.

                • 0 0

              • Fajnie. Idź gwiazdorzyć przed kolegami. Absolutnie mnie twoja kasa nie interesuje.

                A ty, jak widać, masz ogromne parcie, żeby o niej pisać.

                • 1 1

              • taaa przed 30 ktoś ci tyle płacił. Wiesz co? Ja jestem 40 letnim lekarzem i podobno nas się uważa za lepiej zarabiających ale takich bzdur to nigdy nie czytałem. Jesteś dziad i tyle.

                • 0 0

            • (2)

              a na te wyjazdy zagraniczne dwa razy w roku też jeździsz z termosem i kanapkami?

              • 0 1

              • (1)

                W pewnych miejscach to konieczne.
                Nie każdy lubi olinklusiv po 1500zl.
                Co śmieszne, bilet do miejsc gdzie musisz polegać na własnym prowiancie kosztuje sporo więcej niż 1500

                • 0 2

              • to ciekawe że się tym zainteresowałeś i januszostwo wyeksportowałeś za granicę. Mnie na wycieczkach nigdy nie interesowały ceny dań. Ja tam jechałem by poznać tamtejszą kuchnię a nie wyciągać śmierdzące jaja i stare kanapki zrobione kilka dni wcześniej

                • 0 0

            • przed 30 po 5 latach pracy? (5)

              mieszkania wtedy chodziły po 5-8k w zależności od miejsca. Zakładając że kupiłeś 50m to wydałeś na takowe około 300 tysięcy. I odłożyłeś to dlatego że jadłeś kanapki na mieście? Musisz dużo wp....alać bo to wychodzi że oszczędzałeś wtedy 5k miesięcznie na jedzeniu na mieście :D :D :D Musiałbyś zżerać codziennie w restauracjach równowartość 2 stów. Wtedy średnia krajowa to było poniżej 3k na rękę. W takim razie zapewne po studiach zostałeś od razu biznesmanem. Chyba wybrałem zły zawód bo jako lekarz nie zarabiałem tyle po studiach by oszczędzać 5 koła miesięcznie na samym jedzeniu.

              • 4 1

              • A wystarczyło znać się na budowlance zatrudniać ze 3 osoby (4)

                robić remonty mieszkań i twoje marzenia by się spełniły. Teraz jest jeszcze lepiej , bo ludzi znających się na tych rzeczach jest coraz mniej.

                • 1 3

              • (2)

                I oczywiście ty w wieku 20+ zatrudniałes ludzi i nieźle kreciles biznes w tamtych czasach, gdzie sytuacja była trochę inna. Tak, że miesięcznie odkładałes około 10k.
                Teraz pewnie jesteś deweloperem, ale nadal jesz kanapki i nosisz termos

                • 2 0

              • Teraz niestety ale robię sam na siebie. Ciężko o pracownika kumatego w branży budowlanej. (1)

                Nie narzekam na zarobki. Kiedyś miałem lepiej ale nie czuję pędu za pieniądzem. W chwili obecnej fachowiec zarobi na rękę miesięcznie spokojnie te 6-10 tysi.

                • 1 1

              • to musiałeś mieć wg swojej opowieści dużo więcej, a mimo to nadal twierdzisz że z tej stówki januszowania odłożyłeś na mieszkanie. Jakbyś był aż takim dziadem to bym się chwycił za głowę, ale ty zwyczajnie konfabulujesz. Wymyśliłeś swoją historię by uzasadnić II stopień januszerki. Jesteś mistrzem

                • 0 0

              • i dlatego że pracujesz na kolanach dziadujesz stówkę na danie w restauracji?

                • 0 0

          • Ooo! Widzę tutaj pokolenie "konsumuj i wydawaj".

            Wyżej defekuje niż doupę ma.

            • 9 5

        • "sensu stricto"?

          Chciałeś być elokwentny iświatowy, a wyszła kompromitacja.
          :)

          • 5 2

      • Największym robakiem to jesteś ty !

        • 1 5

    • Mozna tez nie wchodzic do lokalu tanecznego (8)

      tylko potanczyc na chodniku przy muzie ktora slychac z lokalu albo puscic jakas nute z telefonu pod warunkiem ze bedzie dostepne bezplatne wifi.

      • 22 0

      • A dlaczego mam nie wchodzić do lokalu i tańczyć na chodniku ? (5)

        • 1 4

        • (4)

          No nie płacisz za wstęp.

          • 3 0

          • Wstęp zapłacę. (3)

            I colę kupię aby sobie tą setunię popić co mam w kieszeni.

            • 0 2

            • akurat zapłacisz tyle samo za colę co za małpkę w monopolu (2)

              papieru też pewnie używasz szarego bo przecież tak samo wyciera. Uważaj żeby ci palec go nie przebił

              • 0 0

              • Papier mam z tego lokalu tanecznego. (1)

                • 0 0

              • a to sory, szacun

                • 0 0

      • (1)

        Hahaha :)

        • 2 0

        • Poznasz głupiego po śmiechu jego.

          • 1 1

    • jakbys raz na miesiąc zjadł na mieście to byś nie zbiedniał

      Kredytu też byś na to nie musiał brać. Więc ta twoja oszczędność jest znikoma. Tak jak poprzednicy pisali, ostre januszowanie.

      • 3 2

  • czy można jeść taniej na mieście? To zależy co wg autora znaczy "taniej" (3)

    Nawet w barach dwudaniowy obiad to min 20-30 zł.

    • 34 2

    • Bar mleczny Fala na Przymorzu (1)

      obiad 2-daniowy od 14 zł :)

      • 3 3

      • a wrażenia po obiadku - bezcenne

        • 2 3

    • chyba jadasz w barach dla turystów a nie w barach mlecznych jak płacisz 20 zł za zestaw

      • 0 1

  • Obecnie to coraz niższa jakość za coraz wyższą cenę

    • 28 1

  • Pani studentka ania - zupełna żenada. (14)

    Jestem kobietą i byłoby mi głupio gdyby nieznajomy facet postawił mi więcej niż kawę. Skoro umawiam się z kimś to też mi trochę zależy na poznaniu tej osoby i miłym spędzeniu czasu, dlatego nie rozumiem dlaczego facet miałby mi cokolwiek sponsorować, a jak nie, to jest prostym chamem nie dżentelmenem. Uważajcie chłopcy, takich jak ta studentka, które chcą się nachapać waszym kosztem, jest sporo. W pierwsze randki inwestujcie maksymalnie 20zł. Jeżeli obojgu wam zależy na jakiejś relacji to nie musicie zostawiać połowy wypłaty w restauracji.

    • 98 1

    • (1)

      Kobiety - chcą być niezależne, zarabiać tyle co mężczyźni. Mamy XXI wiek i równouprawnienie.
      Też kobiety - jak chcą się spotkać z facetem, który im się podoba to inicjują spotkanie w drogich restauracjach na które je nie stać, upewniając się najpierw że to mężczyzna zapłaci. Jak nie chce zapłacić to koleś nie ma klasy i nie dochodzi do spotkania.

      • 21 4

      • Na ogół to są dwie osobne grupy kobiet... Myślę, że dużo pomogłoby zwracanie uwagi na coś więcej niż jedynie wygląd u kobiety.

        • 19 0

    • Studentka od kosmetyków... to po pierwsze
      Po drugie sytuacja opisana raczej dwuznaczna

      • 21 1

    • W ogóle to jakieś kuriozum, nie chcę pisac gorzej.
      Wybrać na pierwszą randkę drogą restaurację bo się takie lubie, ale jednocześnie na nie nie stać, z nadzieją, że się pojawi nieznajomy dżentelmen i za to zapłaci.

      • 24 0

    • (6)

      ale ona oczekuje dobrego obiadu, potem daje coś w zamian i zrywa znajomość, generalnie daje ciała za powiedzmy 150 zł, ceniąc się mogłaby wziąć za takie spotkanie 250 zł, tylko trzeba wyglądać i co nieco potrafić w fiki-miki

      • 14 1

      • (1)

        Może do obiadu są jeszcze dwa modzajto to wyjdzie ponad 200

        • 7 0

        • to i tak jest 5 dych w plecy :)

          • 6 0

      • o, biegły w temacie (3)

        • 1 2

        • (2)

          realista znający życie

          • 2 1

          • (1)

            czyli biegły

            • 0 0

            • jest w sądzie

              • 1 0

    • (1)

      To że trójmiasto podaje to jako sposób na oszczędzanie to też żenada. Mężczyźni uwierzcie, że takie panny to mniejszość, ja zawsze pąłcę za swoją częśc na pierwszej randce, dopiero jak jestem w stałym związku możemy się umówiść, że czasami jedna strona stawia.

      • 14 1

      • a ja zawsze chciałem zapłacić i za dziewczynę. W ten sposób poznawałem jaka jest. Myślę że to dość tani sposób na poznanie pewnych cech drugiego człowieka. Tyle że nie spotykałem się z takimi roszczeniowymi które wymagają pójścia do dobrej restauracji. Ale ja się z nimi spotykałem 20 lat temu więc i ludzie byli mniej zmanierowani. To były dziewczyny w moim wieku, córki ludzi zgnojonych przez czasy słusznie minione - PRL

        • 3 1

    • bez przesady, zresztą za ile taka biedna studentka przeje

      stać mnie;)

      • 0 6

  • Pan Marcin...
    Osobny telefon na aplikacje
    Dla mnie to już inny stan świadomości

    • 38 1

  • (1)

    Polonia Gdynia bar

    • 2 1

    • Ogólnie jedzenie jest niedobre, bardzo pogorszyło się

      • 4 0

  • Wystarczy (2)

    Wystarczy dobra sucha bułka z dobrej piekarni a nie z mrożonego ciasta będzie zdrowsze dla przewodu niż to całe cudowne reklamowane jedzenie z każdego kąta i mamy pewność że nie zgubimy przewodu pokarmowego na przejściu dla pieszych .

    • 19 4

    • Racja
      Czesto tak robię
      Do tego kawałek porządnej, drogiej kiełbasy, ogórek, pomidor.

      • 8 0

    • Bułka + kefir/maślanka i nic więcej nie potrzeba

      • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane