• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Restauracje walczą o gościa poza weekendem

Łukasz Stafiej
14 marca 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Największa frekwencja w trójmiejskich restauracjach jest w weekend. W tygodniu o gościa wcale nie jest łatwo. Największa frekwencja w trójmiejskich restauracjach jest w weekend. W tygodniu o gościa wcale nie jest łatwo.

Specjalne promocje, menu lunchowe, udział w imprezach czy współpraca ze wspomagającymi gastronomię aplikacjami na smartfony - właściciele restauracji szukają różnych sposobów, aby zwiększyć w lokalu frekwencję poza weekendowymi godzinami szczytu.



Do restauracji chodzę cześciej:

Restauracyjny prime time to pora obiadowa w weekend. Dzieje się przy stolikach także wieczorami. Natomiast w tzw. "tygodniu" trudno o gościa. Borykają się z tym restauracje w całym Trójmieście - i na obrzeżach, i w centrum.

- Nie jesteśmy i nie będziemy Hiszpanią, Włochami czy Francją, gdzie do knajpy chodzi się nie tylko na obiad, ale też na kieliszek wina czy drobną przekąskę o każdej porze dnia. W Trójmieście wyjście do lokalu wciąż jest jeszcze przyjemnością odświętną, a nie sprawą codzienną. Dlatego najwięcej gości mamy od piątku wieczór do niedzieli po południu. Zdarzają się wyjątki: świetny poniedziałek czy środa. Ale nie mam złudzeń, żeby to się kiedyś zmieniło w zwyczaj, który napędzałby regularną frekwencję w tygodniu - mówi właścicieli jednej z dość popularnych gdyńskich restauracji.

Hamulec? Oczywiście pieniądze. Goście narzekają, że ceny w knajpach są za wysokie, gastronomia boleje nad czynszami, które uniemożliwiają obniżenie cen w karcie oraz niską frekwencją, która nie pozwala na stabilny zarobek. I błędne koło się zamyka. Są jednak różne metody, aby i wilk był syty, i owca cała.

Promocje i lunche


Zniżki w godzinach obiadowych od poniedziałku do piątku, dwudaniowe zestawy lunchowe za dwadzieścia złotych albo niewiele więcej i przeróżne akcje promocyjne typu śniadania za 1 zł to powszechne już sposoby na przyciągnięcie gości.

Lunche prosperują najlepiej w okolicach wielkich biurowców - korporacje w pewnym sensie narzucają swoim pracownikom zwyczaj lunchu na mieście. Z korzyścią dla restauratorów oczywiście, którzy przygotowują zestawy obiadowe dla białych kołnierzyków.

- Właściciel jednej z restauracji nie ukrywa: - Jest to jakiś zarobek, ale nie ma co się oszukiwać, że jedzenie serwowane w ramach lunchu to najprostsza i najtańsza kompozycja produktów, jaką kucharz jest w stanie wymyślić. Ludzie to jedzą, bo są głodni, ale nie o to chodzi w celebrowaniu smacznego i dopracowanego posiłku w restauracji.

Tani lunch w restauracji


Maciej Krawczun z przymorskiego Meso Ramen uważa, że obniżanie cen to jedna z najgorszych strategii. Cierpi na tym i lokal, bo zaniża swój poziom oszczędzając na produktach, i gość, który nie dostaje pełnych doznań kulinarnych.

- Frekwencja i powodzenie restauracji poza godzinami szczytu uzależnione jest od stałych bywalców, których zaufanie buduje się zarówno wysoką jakością jedzenia, jak i obsługi. Jeśli ich zdobędziesz, problem pustego lokalu cię nie dotyczy - mówi Krawczun.

Imprezy i aplikacje


Tomek Chądzyński, trójmiejski koordynator cyklicznego festiwalu kulinarnego Restaurant Week (najbliższa edycja 3-17 kwietnia) uważa, że niższa frekwencja w lokalach w tygodniu jest efektem bardzo prozaicznego powodu - pracy, po której przeciętnemu gdańszczaninowi, sopocianinowi czy gdynianinowi do lokalu już się zazwyczaj iść nie chce.

Śniadanie za złotówkę w Trójmieście


Chądzyński dodaje: - Naszym celem jest zwiększenie wizyt gości również w godzinach okołopołudniowych, jednak ze względu na różny tryb pracy mieszkańców przynosi to różne efekty. Oczywiście wyjątkiem są lokale w centrach biurowych i korporacyjnych typu Olivia Business Center - tam ta tendencja się odwraca. Główny ruch w czasie festiwalu to jednak weekendy, zwłaszcza dla większych grup, które planują swoje wspólne wyjścia, na czym najbardziej nam zależy.
Aby zwiększyć restauracyjny ruch poza godzinami szczytu, w Trójmieście powstała nawet specjalna aplikacja na smartfony. Dzięki Everytap można w dobrych restauracjach zarezerwować stolik z 50-proc. zniżką na całą kartę dań, najczęściej np. o godz. 17 czy 18.

Szef Everytap, Maciej Piwko, tłumaczy: - Aplikacja ma na celu pokazanie, że wyjście w środku tygodnia do restauracji ze znajomymi lub rodziną może być idealnym sposobem na spędzenie wspólnie czasu. Pierwszą motywacją jest oczywiście zniżka, ale użytkownicy podkreślają, że wychodzenie w niestandardowych porach i umawianie się ze znajomymi, dla których nie zawsze jest czas w weekend, to świetny pomysł na spędzenie wspólnie czasu.

Miejsca

Opinie (132)

Wszystkie opinie

  • Zarabiam 3500zl (11)

    Do tego kredyt na mieszkanie,paliwo, jedzenie na codzień, siłownia,basen itp... więc stac mnie może z 2 razy zjeść na mieście i to lokale typu mandu, manekin, pizzerie na droższe brak środków...

    • 8 1

    • (10)

      Na wlasne zycznie, kredyt nie jest obowiazkowy, mozna wynajmowac cos malego i taniego, posiadanie samochodu tak samo. Majac niskie zarobki trzeba sobie wybrac, albo wygoda albo zabawa. Albo trzeba szukac pracy w innych branzach, byle kto pracujac w gdanskich korpo, bez kierunkowego wyksztalcenia i doswiadczenia dostaje miedzy 4k a 5k netto. Tylko to trzeba sie postarac, poszukac a nie siedziec i marudzic ze bieda.

      • 0 7

      • (2)

        - Tylko to trzeba sie postarac, poszukac a nie siedziec i marudzic ze bieda.

        O jezu, ooooo jeeeezuuuuuu jaki troll!
        Poza tym czym różni się rata 1500 na kredyt od wynajmu 1500???
        Spadaj trollu.

        • 1 2

        • (1)

          Niczym, ale zazwyczaj rata za mieszkanie jakie człowiek by sobie kupił to 2000zł a odstępne za najem cudzego to 1000zł. To jest 12 tysięcy złotych rocznie na zabawę. :) No chyba że ktoś porównuje zakup na Kowalach do najmu w Sopocie, ale wtedy nie ma o czym rozmawiać. :)

          • 1 2

          • Najem za 1000 zł?!

            Chyba piwnicy w falowcu. Jak znajdziesz dwa pokoje najem plus opłaty za dwa koła to jesteś gość, dorwałeś okazję.

            • 0 0

      • Praca w korpo a mundurowka A popatrz na autora.. (3)

        A korpo to jest śmietnik i lizanie tyłka albo wypad

        • 4 2

        • (2)

          Moze jest, ale za lepszy hajs, a ten pacjent skarzy sie na niedobory.

          • 1 4

          • (1)

            W korpo też płacą marnie. Nie ma takiego czegoś, jak świetne zarobki w korpo.

            • 2 2

            • Sam pracuje w korpo i znam kilka innych osob i 4 na reke na sam poczatek to nie jest nic wyjatkowego. Pozniej tylko lepiej.

              • 2 1

      • Kredyt nie jest obowiązkowy? (2)

        A wiesz ile Janusze biznesu kroją za wynajem byle nory? Po moim trupie będę im nabijać kieszenie. Lepiej płacić na swoje.

        • 3 1

        • (1)

          Wiem, bo wynajmuje i wcale nie jest to drożej niż kupno własnego, wykończenie, remonty. A nawet dużo taniej jak się podliczy. No chyba, że ktoś chce wynajmować luksusowy apartament 25mkw za 3000zł, ale wtedy to nie ma co dyskutować.

          • 2 4

          • A czym się różni płacenie 1500 co miesiąc za kredyt od płacenia co miesiac 1500 za wynajem??
            Bardzo jestem ciekawa, jak to ten wynajem ma byc tańszy niż rata.

            • 4 3

  • chciałbym chodzić częściej ale te ceny. (39)

    obiad czy kolacja dla dwóch osób coś do picia to prawie zawsze 200 zł a nad jakością dań można dyskutować. dlaczego u nas jest drożej niż w Grecji, Włoszech czy Hiszpanii??

    • 98 11

    • nie jes drozej!

      Porownaj ten sam standard!Wniosek jest prosty. U nas jest taniej!Oficjalne dane,ceny w Polsce to 52% sredniej unijnej.Jezli porownac ceny w knajpach, rozinca jest jeszcze wieksza.Stad tlumy niemcow w gdanskich lokalach.Tyle w temacie.

      • 0 1

    • Krzycz Trybson! (23)

      Tyle to juz w tych drozszych, albo jak sie duzo je. W wiekszosci restauracji mozna sie zamknac spokojnie w 150zl za przystawke/zupe, danie glowne i cos do picia, po tym zazwyczaj ani ja ani moje partnerka juz nie mamy sily na deser. A jest i kilka fajnych bistro gdzie w 100-120zl spokojnie mozna zjesc dobrej jakosci smaczny posilek.

      • 13 28

      • jak ktos pisze o zestawie przystawka + danie + deser (10)

        to widac ze nie chodzi do restauracji na codzien :) to jest jakis zestaw na kolacje z rodzicami panny mlodej albo bankiet. lol, kto tak je na codzien??

        normalny klient restauracji przychodzi i zamawia jedno danie, naprawde jest masa mieksc gdzie za 30-50zl mozna dostac bardzo smaczna porcje

        • 15 7

        • (6)

          W końcu odezwał się znawca, aż miło posłuchać. Wiadomo, że restauracje mają w menu przystawki i desery tylko dla picu, wszyscy zamawiają tylko jedno danie.

          • 8 9

          • jestes cienki (3)

            naprawde jak masz przerwe w pracy i masz 40min zeby zjesc, aalbo masz spotkanie szybkie z klientem na lunch to zamawiasz przystawki i desery?

            nie plec bzdur. to jest menu wieczorowe, a "klient codzienny" jada wlasnie w ciagu dnia. ale co ty mozesz o tym wiedziec, skoro pracujesz w strozowce na nocki.

            • 8 5

            • (2)

              Tylko, że zestawy lunchowe w większości knajp to zestaw zupa/przystawka plus danie główne, no ale nie będę z takim światowcem dyskutować.

              • 8 1

              • Wymień trzy, ktore nie są sushibarem (1)

                Postawie ci taki lancz wtedy. Burgerownie, makaronownie, ramenbary, szybkie wloskie, weganbary... gdzie tam masz czlowieku zupe i deser do dania? Klienci zamawiaja 1 danie, jedzą i ruszają w drogę.

                Zupe i drugie i kisiel to chyba w barze mlecznym, moze to cos dla ciebie

                • 4 2

              • Tylko Garnizon: Marmolada Chleb i Kawa (zupa plus danie, zupa gratis), Lula food&drink (zupa plus drugie), Pobite Gary (danie plus dodatek plus napój), Maneż (zupa plus danie za 25 zł). Nawet głupie sieciówki takie jak Sfinx (zestaw zupa, danie i napój za 22 zł) i Aioli (zupa dnia plus wybrane danie za 19,90 zł). Widać, że ostatni raz byłeś w jakiejś knajpie wieki temu.

                • 2 1

          • (1)

            jak jedno danie? ja zamawiam albo zupę/przystawkę plus danie główne albo danie główne plus deser, po co na sam kawałek mięsa iść? czasem zjemy komplet z zupą przystawką deserem i napojami ale aż takie z nas świnki nie są więc tylko czasem :)

            • 4 3

            • Mylisz chyba przyjemnosciowe wyjscie z zoną z czyms codziennym

              Ale ilu gdanszczan "na codzien" je na miescie? Ilu ma ulubione miejsca? 80% pracujacych wcina kanapki zwiniete w gazete

              • 6 0

        • Krzycz Trybson! (2)

          Moze niewielu tak je na codzien, ale to odpowiedz na komentarz o czestszym chodzeniu do restauracji, a nie do stolowki w trakcie przerwy w pracy. A bywa ze 2-3 razy w tygodniu zdarza mi sie wyjsc na obiadokolacje w takiej formie.

          • 3 4

          • I wtedy sie obudziles (1)

            Ramy czasowe standardowego biznes lanczu nie pozwalaja na wiecej niz jedno danie. Spotykasz sie, zamawiacie, 15 min czekanie, szamka, gadka, rachunek i godzina pękla. I masz kolejne spotkanie albo cos innego.

            W cywilizowanych krajach restauracja to miejsce w ktorym mozna sie spotkac i przy okazji zjesc, ale w PL to wciaz "wyjscie do restauracji" na ktorym sie trzeba nawtykac pod korek, bo kolejne dopiero za pol roku. Żenada. I ty cos gadasz o dresiarstwie hah

            • 4 3

            • Krzycz Trybson!

              Polecam poćwiczyć czytanie ze zrozumieniem. :)

              • 2 5

      • Dokładnie. (7)

        Przystawka ok. 20 zł, danie głównie ok. 30, do tego napoje i zamykasz rachunek w 120-130 zł. Nie ma dramatu.

        • 10 14

        • Chyba

          W barze mlecznym

          • 3 3

        • skoro w małej restauracyjce na francuskiej rivierze za 4€ zjesz smacznie i wszystko świeże (5)

          w Hiszpanii za cały dzban młodego wina 1€ .... to skąd TU w tym TrujMieście te ceny? z Kosmosu?!!! .... że co? że francuski kucharz zarabia mniej niż ten polski jadłosprawca he? :)))

          • 30 6

          • byłem rok temu 2 tygodnie na objazdówce w Hiszpanii (4)

            i nie widziałem dzbanów z winem po 1€. kilka smażonych krewetek 8-10€, za obiad w niezłej knajpie zostawialiśmy po 50-60€, odczucia po wycieczce - u nas jest 10-20% taniej.
            Poza tym dotyczy to wlasnie ich kultury jedzenia na miescie- u nas jesli restaurator sprzedaje 2 dania dziennie i musi miec 100 zarobku to sprzedaje po 50, gdyby klientow bylo 20 mozna opuscic marze i sprzedawac taniej a wiecej.

            • 10 11

            • Też mnie rozbawiają te miejskie legendy (3)

              o dzbanie wina za 1 EURO czy posiłku w knajpie za 4 EURO
              Ci ludzie chyba nigdzie nie byli!!!
              Do knajpy to nawet nie wchodź jak nie masz 20-30 EURO

              • 11 2

              • a wejdz na stronę włoskiego lub hiszpańskiego sklepu internetowego (2)

                wino za 1EURO/1L jest w ofercie ... taniej niż woda butelkowana

                • 3 6

              • (1)

                sklepu. piszesz o knajpach a teraz mówisz o sklepach internetowych.

                • 7 1

              • a fakt pozostaje faktem

                • 3 3

      • (1)

        120zł to też zarąbiście drogo

        • 7 3

        • Krzycz Trybson!

          Dla każdego pułapu cenowego znajdzie się ktoś, kto powie że drogo. Nawet jak będzie za 20zł na osobę, to znajdzie się człowiek, który żyje od pierwszego do pierwszego i powie, że w domu za 20zł to ma kartofli na tydzień. Ale dla przeciętniaka zarabiającego okolice średniej krajowej to nie przesadzajmy, że to jest jakiś nieosiągalny pułap zjeść kilka razy w miesiącu obiad za 60zł/os.

          • 7 6

      • Moja partnerka w deblu

        nigdy nie jada w knajpach

        • 4 0

      • potwierdzam, nawet z alkoholem tyle wychodzi

        • 6 4

    • Już odpowiadam dlaczego

      Aby restauracja była opłacalna musi mieć sporo miejsca. No powiedzmy jakieś 100-120m2. Mowa tu o samej sali do tego zaplecze kuchenne ok 50m2. To jest absolutne minimum. Cena wynajmu takiego pomieszczenia na Starym Mieście to od 15000 do 30000 mówimy o stawce netto. Koszty samej obsługi to kolejne 30-40k. Dodajmy do tego koszty stałe, ubezpieczenie, koncesję ogródek (tu ciekawostka wg. ZDiZ sezon w Gdańsku trwa jeśli dobrze pamiętam 6 mcy sic!), opłaty za Zaiks, Stoart, Zpav, śmiec leasingi maszyni i całą resztę wychodzi nam miesięcznie kolejne 50 60k. Do tego zatowarowanie lokalu uzależnione oczywiście od ruchu ale dla ułatwienia przyjmijmy 50k W efekcie mamy min 110k kosztów, podzielmy to na 30 dni, daje nam 3666 obrotu dziennie co przy założeniu średniej ceny posiłku 40 (danie i napój) daje nam 92 osoby dziennie. I zarabiamy tu tylko na koszty. w moim osobistym odczuciu można zejść z ceny ale tylko przy obniżce czynszów a to jest w naszych realiach niewykonalne.

      • 3 2

    • odpowiedzi w artykule

      właśnie w artykule jest napisane jak można poznawać te miejsca płacąc połowę :)

      • 1 0

    • ogólnie nie jest drożej, to są takie powtarzane banały/przekłamania (6)

      tylko trzeba porównywać lokale tej samej klasy; dopóki frekwencja jest za niska dopóty ceny nie spadną, większe obroty pozwalają dopiero obniżyć marżę, inaczej to się nie opłaca, za darmo nikt nie będzie za Was gotował

      • 7 8

      • buacha cha cha cha (2)

        na francuskiej riwierze ceny są już niższe niż w tym TrujMieście / a jakość ?!!! - tam wszystko świeżutkie prosto z morza i pola ... w tu? mrożone / odgrzane z mikrofalówki!!! i TU nie ma żadnego usprawiedliwienia !!!

        • 9 7

        • A Trojmiasto piszemy wlasnie tak przez o kreskowane fredzlu

          • 0 1

        • chyba jakiś sfrustrwany jesteś

          wygladasz na czlowieka ktory na codzien zazera burgery z budy i wygrales wycieczke na francuska riwierę- już chyba w drugim albo trzecim komentarzu to zaznaczasz...

          • 8 3

      • we wloszech czy hiszpanii ceny sa podobne lub nizsze w podobnej jakosci lokalach jak w trojmiescie.

        moze zamiast siedziec przed komputerem pojedz za granice

        • 1 5

      • (1)

        Skad ta informacja ? W mojej ulubionej amerylanskiej restauracji latem wszystkie posilki z karty 5 -7 zl drożej ;)

        • 8 0

        • Nad Motławą? ;) nic dziwnego bo koszą zagraniczniaków, ja tam nie chodzę.

          • 7 0

    • gdzie ty chodzisz jeść za taką kasę?!

      • 1 1

    • Trzeba coś zrobić z tymi podatkami

      • 0 2

    • Polska

      Nie byłem w knajpie od wielu lat, z chęcią bym się wybrał...

      • 4 0

    • czy na tzw. zachodzie też płaci się w przeciętnej restauracji/barze po kilkadziesiąt euro za posiłek?

      • 3 0

    • Bo u nas jest najwięcej jeleni, którzy lubią za wszystko przepłacać

      • 9 3

  • Polecam

    Ja polecam Panorame za 38zl zamowione ziemniaki salata i halibut plus deser cena dobra za bardzo dobry obiadek

    • 0 0

  • Jest jeszcze jeden prozaiczny powod: (6)

    ... brak parkingow. Klienci restauracji mieszkaja poza centrum, jakos musza dojechac - niezbyt praktyczne jest jechac godzine autobusem. Kiedys zdarzylo mi sie jezdzic kwadrans po centrum Gdyni szukajac miejsca, no i go nie znalazlem. Obiad zjadlem w jakims centrum handlowym - chyba nie o to chodzi?

    • 16 4

    • (2)

      IMO to jest jeden z głównych powodów. Może nie tyle brak parkingów, co fakt, że knajpy znajdują się głównie w "centrum", które jest centrum tylko z nazwy. Jak już ktoś tam de facto mieszka, to raczej osoby starsze, które po knajpach nie chodzą. Nie ma tam zbyt wielu miejsc pracy, więc żeby zjeść coś w restauracji w centrum trzeba się tam specjalnie wybrać. A komu by się chciało? Poza tym restauracje w centrum są trochę za bardzo sztywne na codzienny posiłek, a jak już znajdzie się taka z bardziej przystępną atmosferą, to rzadko zachwyca. Pod tym względem w Gdyni jest dużo lepiej.

      • 4 0

      • Od kiedy codzienny posilek ma zachwycac? (1)

        • 0 2

        • ok, powinnam była napisać "urzeka" ;)

          • 0 0

    • kwadrans szukales miejsca do parkowania ? to ty pipka nie kierowca jestes

      • 1 5

    • (1)

      Dojazd to akurat kwestia mentalności (która oczywiście wynika z doświadczenia najczęściej). Ja osobiście nie znam nikogo, kto jedzie do restauracji inaczej niż samochodem (pomimo mieszkania w Trójmieście, dość blisko celu), no bo skoro już wydaje 200PLN na obiad, to ma jechać autobusem? Z drugiej strony w Warszawie ludzie nie mają z tym żadnego problemu i tam mało kto pcha się autem. Oczywiście komunikacja miejska jest tam inna i też tania, więc dużo osób ma miesięczny, bo tak jest po prostu łatwiej.

      • 3 0

      • Czyli co, jak zje za 200 to autobusem nie pojedzie, a jak za 20 to juz tak?

        • 1 2

  • Kinga (7)

    Koło się też zamyka, gdy spada ta jakość, a Ty nie wiesz, gdzie pójść zjeść, żeby się nie potruc i żeby zjeść ze smakiem. W Gdyni praktycznie nie ma takich miejsc. I zaczyna się wyliczanka...

    • 12 3

    • ale się uśmiałem (4)

      koleżanka przejazdem ze wsi czy na diecie słoikowej ?
      To że nie znasz takich miejsc to nie znaczy że ich nie ma ...

      • 4 5

      • Koleżanka woli... (1)

        mieć słoiki i czuć się dobrze, a nie jadać dania często średniej jakości.
        Może Panu odpowiada jakość makro, czy Biedronki, ale ja jestem bardziej wybrednym klientem. Dla którego niekoniecznie liczy się ilość i cena, a jakość.

        • 2 2

        • Zwykla wiesniara jestes i tyle

          • 1 3

      • Dieta słoikowa.

        co dwa tygodnie dostawa z Bisztynka czy innej dziury

        • 2 1

      • Gdynia jest taką wiochą, że nie może przyjezdnych od słoików wyzywać, to jest zarezerwowane dla metropolii.

        • 8 5

    • Prawda

      Smutna ale prawda

      • 1 1

    • A o co chodzi z tym" Kinga" w tytule i w podpisie?? :-O

      • 5 1

  • Te kantyny w oliwskim mordorze

    To po prostu scie*wodajnie..
    Bazar smarków i temu podobne anal bistro
    Ja już podziękowała, nie jem tam
    Co to ma być.. Lunch za 13 zeta - 3 jajka w sosie musztardowym albo gulasz ze skór jakiegoś drobiu... Wtf??

    • 3 0

  • Turyści (5)

    Przecież podobno w Gdańsku jest tylu turystów! Oni nie chodzą jeść? Pseudoapartamenty na dobówki rosną jak grzyby po deszczu. Może ktoś w końcu powie głośno, że stoją puste, bo w Gdańsku poza ścisłym sezonem (czytaj: 2 miesiące w roku) turystów jest jak na lekarstwo! Gdańsk to nie Hiszpania czy Włochy! Co z wami ludzie? Myślenie taką trudność wam sprawia?

    • 27 5

    • Po prostu

      Ludzie są podatni na propagandę developerów. A mieszkania stoją puste.

      • 2 0

    • Serio?

      Jeszcze ktoś się bawi w te dobówki?

      • 2 0

    • Wczasy za granicą są tańsze iż np. w takim nieciekawym Gdańsku

      Nic mnie tam nie ciągnie.

      • 5 3

    • Dokładnie buahahahahah

      Niektórym to się we łbach popierd... myślą, że Trójmiasto to Barcelona :)))))))))))) Zejdźcie na ziemię.

      • 6 0

    • Tak, jedzą, od maja do września, potem tylko sa na Długiej i tam ich koszą 50 zł za makaron ;) niestety poza sezonem miasto jest tak martwe! co najwyżej ludzie przyjadą na spacerek wieczorem

      • 5 2

  • Opinia wyróżniona

    (15)

    Ja chętnie chodzę ale niestety stać mnie tylko raz w tygodniu, więc miesięcznie z partnerką przeznaczamy na to tylko albo dla niektórych aż 800 zł. Gdybym zarabiał więcej (i niestety miał więcej czasu) to pojawiałbym się częściej (no powiedzmy latem jak jest ciepło i są rozstawione ogródki to pojawiamy się do 2-3 razy w tygodniu). I szczerze mówiąc wolę korzystać w tygodniu bo w weekendy to się pojawiają rodzinki z dziećmi i jest tłok. Szkoda tylko, ze tak naprawdę w Gdańsku jest mała różnorodność kuchni. Cenię sobie kuchnię polską ale oprócz tego jest tylko włoska i nieokreślona o przepraszam autorska. Przydałoby się trochę egzotyki poza wszechobecnymi "chińczykami" i innymi azjatyckimi smakami. Niestety aby było różnorodnie i oryginalnie musieliby tu mieszkać imigranci z danych bo nie oszukujmy się jak Polak zrobi chińczyka to tak jakby Chińczyk zrobił kapuśniak, to nie jest to. Jakiś tam plusik jest za pizzę bo coraz więcej Włochów mieszka w Polsce. Ale ale dalej idąc to brakuje mi jakiejś kuchni afrykańskiej (Etiopia, Kenia), dobrej karaibskiej i Cajun, Texas z prawdziwego zdarzenia by się przydał, koreańska, dobra indyjska, może coś południowoamerykańskiego itd

    • 49 9

    • Z partnerką z kancelarii?

      • 1 0

    • (1)

      hmm a mi się wydaję, że w Trójmieście jest całkiem spora różnorodność dobrych knajp. Meksykańska (Pueblo), Texas: Tex-Mex i knajpa z szarpanym mięsem we Wrzeszczu, indyjska (Tandoori Love, Taj Majal), nie mówiąc o mnóstwie tajskich knajp, koreańską też ostatnio otworzyli, dobra afrykańska kuchnia jest w Sopocie,wystarczy się zorientować, dużo tego ;)

      • 1 0

      • Te wszystkie wymienione, to właśnie taka pseudo- kuchnia. Friday's wróć!!!

        • 3 1

    • (1)

      Mi tam brak imigrantów nie przeszkadza... co raz więcej Arabów widzę na ulicy. Dzięki tym że społeczeństwo jest jednorodne mamy spokój w kraju..

      • 4 5

      • kuchnia arabska nie jest moją ulubioną więc mi ich nie brakuje

        • 1 3

    • (4)

      Co mu żałujesz? To jego pieniądze. Może wydać na co chce.

      • 11 1

      • (3)

        frajer, bo za 800 zł miałbyś w biedronce parówek i piwa volt na pół roku.

        • 6 3

        • (2)

          i taką dietą skróciłbym sobie życie o rok, policz zatem kiedy bym umarł jeżeli obecnie mam 30 lat

          • 3 4

          • (1)

            Faktycznie jesteś frajer, nawet ironii nie rozumiesz tylko wchodzisz w dyskusję.

            • 7 2

            • nie w tym miejscu odpisałem Panie Wysokie Poczucie Humoru

              • 1 2

    • 800 zł ? (3)

      Ale ty frajer

      • 1 13

      • (2)

        Dlaczego frajer? Wytłumacz? Nie chodzę do "restauracji" na Długiej, które golą zagraniczniaków tylko do tych sprawdzonych od lat, ewentualnie próbuję nowych. Co mam z tymi pieniędzmi robić? Zjeść banknoty? Oddać Tobie? To moja sprawa.

        • 25 2

        • Każdy wydaje na to, co lubi (1)

          Tzn przynajmniej ten co ma. A jak nie ma to się pojawia frustracja, jak powyżej. Ja akurat rzadko chodzę do restauracji, głównie niestety z braku czasu i pieniądze wydaje w inny sposób, ale rozumiem tych, co chodzą. Jakbym pracował np. 4h dziennie, to pewnie bym chodził codziennie :)

          • 11 0

          • Jakbyś pracował 4h dziennie, to pewnie nie byłoby cię stać na częstsze chodzenie do restauracji

            • 2 1

    • Mój partner w tańcu latynoskim

      lubi wyłącznie kuchnię argentyńską.

      • 4 1

  • pieniądze (1)

    Generalnie problemem są pieniądze. Kiepskiego nie stać na regularne chodzenie do restauracji.
    Potrzebne kolejne +500, na restauracje.
    Prezesie -pogłówkuj.

    • 5 1

    • A niegeneralnie?

      • 0 0

  • Ja jem codziennie na mieście (3)

    Śniadanie i obiad , ale tylko w mlecznym bo nie chodzi nawet o cenę ale jedzenie w pracy to czas a czas to pieniądz , jestem na swojej działalności , nie pracuje to nie zarabiam , nie mogę na śniadanie i lunch czekać po 30 minut ( zdarzało mi się i już nie próbuje w restauracjach ) kiedyś lunch w zielonym smoku był fajny , z restauracji lunchowych polecam zielony smok .

    • 14 2

    • Jadłbym na mieście nawet codziennie (próbując różnych potraw) gdyby było mnie stać

      • 3 0

    • Co za bełkot, jedno długie zdanie bez końca, spacje przed znakami interpunkcyjnymi. Rak oczu.

      • 3 0

    • w smoku jest lepiej i taniej niż w barze mlecznym obok, sprawdzone

      • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Najczęściej czytane