• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co jadali dawni gdańszczanie? "Nie była to kuchnia wegetariańska"

Alicja Olkowska
15 listopada 2023, godz. 07:00 
Opinie (50)
Krytyk kulinarny Robert Makłowicz w 2022 roku odwiedził historyczny dom Uphagena. Krytyk porozmawiał z Katarzyną Fiszer (w środku) i Aleksandrą Kucharską (po prawej), autorkami książki "Smaki Gdańska". Krytyk kulinarny Robert Makłowicz w 2022 roku odwiedził historyczny dom Uphagena. Krytyk porozmawiał z Katarzyną Fiszer (w środku) i Aleksandrą Kucharską (po prawej), autorkami książki "Smaki Gdańska".

- W dawnej kuchni gdańszczan ceniono to, co pożywne, tłuste, sycące. Nie była to kuchnia wegetariańska, wtedy produkty odzwierzęce były w daniach pożądane, bo samo mięso i dostęp do niego bez ograniczeń były czymś wyjątkowym i ważnym - mówi Aleksandra Kucharska, współautorka książki "Smaki Gdańska", pasjonatka kulinariów i rekonstrukcji historycznej. O kuchni gdańszczan sprzed kilku wieków będzie można dowiedzieć się więcej już w czwartek podczas darmowego spotkaniaSpichlerzu Błękitny Baranek (oddział Muzeum Archeologicznego w Gdańsku) o godz. 17.



Kulinarna archeologia, czyli jak odtworzono 100 dań kuchni dawnego Gdańska Kulinarna archeologia, czyli jak odtworzono 100 dań kuchni dawnego Gdańska

Alicja Olkowska: Gdybyśmy w magiczny sposób przeniosły się do XVI/XVII wieku - co byśmy zobaczyły na talerzu przeciętnego gdańszczanina? Co najczęściej jadał na śniadanie, obiad, kolację? A może plan posiłków był inny?

Skąd bierzesz przepisy kulinarne?

Aleksandra Kucharska: Jeśli chodzi o układ posiłków, to niekoniecznie musiał się prezentować tak jak znamy to dzisiaj. Wiele w tej kwestii zależało od zamożności mieszkańców. Często jedzono dwa posiłki dziennie: śniadanie i późny obiad. Ten układ najczęściej mógł mieć miejsce w domach ludzi pracujących, którzy w pracy mogli nie mieć przerwy na obiad. W niektórych zawodach cechowych śniadanie zapewniał pracownikom pracodawca.

W domach zamożnych jadano posiłki regularnie i często były to dania eleganckie i drogie, choć sama struktura poszczególnych posiłków mogła znacznie odbiegać od dzisiejszych wyobrażeń na ten temat. Śniadanie mogło być zupą z piwa, jajecznicą czy naleśnikami. Posiłki często składały się z wielu różnych dań do wyboru, a obiad to niekoniecznie mięso, skrobia i jarzyna. Wszystko zależało od zamożności portfela.

Wspomniane już naleśniki mógł jadać i rzemieślnik i patrycjusz gdański, tylko użyte do nich składniki różniły się jakością i ceną, ale z tego, co często można było znaleźć na gdańskich stołach, szczególnie tych bardziej bogatych, to chociażby cielęcina i wyczuwalny posmak cytryny, czy to w sosach, mięsach czy w wypiekach. Często jadano warzywa, lokalne, sezonowe, no i oczywiście ryby.



Dawna kuchnia gdańska, czyli... jaka? Co ją szczególnie wyróżniało?

Gdańska kuchnia to zbiór dość eklektyczny, są w nim typowe dania staropolskie, takie jak masło sardelowe czy różne przepisy na szczupaki, ale są w nim też dania napływowe - angielskie, niemieckie, niderlandzkie, francuskie czy zupełnie rodzime - gdańskie i pomorskie/kaszubskie.

Co charakterystyczne, to duże i częste wykorzystanie wspomnianej już cielęciny, dużo ryb słodkowodnych oraz sosy o wyrazistych połączeniach smakowych; występują w nich kapary, szalotki, plasterki cytryny i sardele (nasze współczesne anchois). Często też pojawiają się migdały czy to jako orzechy czy w formie mąki oraz, szczególnie w słodkościach, powszechnie używana cytryna.

  • W 2020 r. po oryginał autorstwa Marie Rosnack z 1858 r. sięgnęły dwie gdańszczanki, Aleksandra Kucharska i Katarzyna Fiszer. Wybrały około 100 przepisów. Na nowo je przetłumaczyły, opracowały i sfotografowały.
  • W 2020 r. po oryginał autorstwa Marie Rosnack z 1858 r. sięgnęły dwie gdańszczanki, Aleksandra Kucharska i Katarzyna Fiszer. Wybrały około 100 przepisów. Na nowo je przetłumaczyły, opracowały i sfotografowały.
  • W 2020 r. po oryginał autorstwa Marie Rosnack z 1858 r. sięgnęły dwie gdańszczanki, Aleksandra Kucharska i Katarzyna Fiszer. Wybrały około 100 przepisów. Na nowo je przetłumaczyły, opracowały i sfotografowały.
Czy dawna kuchnia gdańszczan była zdrowa i pożywna?

Pożywna na pewno, bo w dawnej kuchni ceniono to, co pożywne, tłuste, sycące. Nie była to kuchnia wegetariańska, wtedy produkty odzwierzęce były w daniach pożądane, bo samo mięso i dostęp do niego bez ograniczeń były czymś wyjątkowym i ważnym. Tym samym trochę inaczej traktowano to, co jest zdrowe, wierzono wtedy jeszcze powszechnie w dietetykę humoralną, czyli dopasowaną do charakteru jedzącego, na dietę wpływał ogromnie kościół, jego nauki, post.

Ta kuchnia, którą miałam przyjemność odtwarzać, jest na pewno bardzo smaczna, pożywna, bogata, a czasami wręcz dekadencka, ale... czasami poziom cholesterolu mógł od niej wzrosnąć (śmiech). Jest w niej dużo jajek, masła, słoności... Także to podejście do zdrowia jest inne niż nasze obecnie, ale spokojnie: nie wszystkie przepisy to bomby kaloryczne. Nie codziennie robimy też ciasto z 20 jaj i na pewno nie zjadamy go samemu (śmiech).

Na jakich naczyniach jadali dawni gdańszczanie? Obowiązywały jakieś mody i trendy?

Tu znowu kwestią decydującą będzie zasobność portfela, bo ubodzy gdańszczanie jadali na naczyniach z cyny, kamionki, fajansu czy drewna. Zamożni jadali na porcelanie i srebrach. A propos porcelany warto wspomnieć, że była ona szalenie droga na początku XVIII wieku. Jej popularność była związana z rozwinięciem się w Polsce kultury picia ciepłych napojów - kawy, czekolady i herbaty.

Aby zobrazować, jak bardzo luksusowy był to produkt, przytoczę może porównanie: serwis kawowy z drugiej ręki na 6 osób kosztował 150 florenów. Panna służąca w kuchni musiałaby na taki zestaw pracować 4 lata i przy okazji nic nie wydawać na inne rzeczy.

Prócz naczyń do kawy, rozwijała się oczywiście kultura stołu, modne były poszczególne motywy w różnych okresach - kwiaty, figuratywne, naturystyczne. Był też czas na modę na porcelanę ze wschodu. Trendy oczywiście istniały i się zmieniały, jednak tylko najzamożniejsi mogli za nimi regularnie podążać.

IMPREZY I WYDARZENIA Będzie pysznie! Kulinarne imprezy i spotkania w Trójmieście

maj 10-11
Festiwal Hevelka 2024
Kup bilet


Czy jest coś, co panią zaskoczyło w trakcie badań nad preferencjami kulinarnymi gdańszczan?

Chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, jak niewiele jest przepisów na morskie ryby. Zdecydowana większość, przynajmniej tych zachowanych w "Gdańskiej książce kucharskiej" z 1858 roku to receptury na dania z ryb słodkowodnych. Związane to było z ich większą reprezentatywnością. Ryby morskie były tanie i łatwo dostępne, a więc były jedzeniem ubogich, zaś w książkach kucharskich zawarte są przepisy dla ludzi zamożnych, więc takich, którzy nie chcą kojarzyć się z tanim jedzeniem.

Wojciech Amaro promuje gdańską kuchnię Wojciech Amaro promuje gdańską kuchnię

Wraz z Katarzyną Fiszer odtworzyła pani wspomnianą książkę kulinarną z 1858 roku. Są w niej jakieś dania, które na stałe weszły do pani spisu ulubionych potraw?

Zawsze kochałam słodkości, więc stale wracam do słodkich przepisów z książki, wiele razy już robiłam ciasteczka królewskie, małe ciasteczka migdałowe, á la Berlinion, ciasto saksońskie czy tort cytrynowy i piaskowy. Ciężko zliczyć, bo niektóre z nich piekłam też jako prezenty na święta.

Jest coś, czego by pani nie zjadła, a co było popularne/lubiane kilkaset lat temu?

Nie jestem osobą wybredną w jedzeniu i jestem ciekawa nowych smaków, choć nie ukrywam, że np. podawana kiedyś regularnie głowizna (ugotowana w całości głowa dzika, świni czy innych zwierząt hodowlanych) byłaby dla mnie może nie niejadalna, ale jednak musiałabym się lekko przełamać, by zjeść nie tylko skądinąd przepyszne policzki, ale też spróbować ryjka czy uszu.

Wydarzenia

Co jedli i jak gotowali dawni gdańszczanie?

wykład / prezentacja, pokaz

Miejsca

Opinie (50) 3 zablokowane

Wszystkie opinie

  • Wegetarianie jedzą roślinki, które cierpią będąc zrywane i jedzone.

    Do tego zabierają pokarm zwierzętom. Strach i horror.

    • 29 10

  • Opinia wyróżniona

    (15)

    Głównie ryby. Znam to z opowieści mojej prababci rocznik 1903 od młodości mieszkanki Heubude/Stogi. Mimo iż w Polsce około sto lat temu było dobrze to było sporo biedy. Jak zawsze i jak wszędzie zresztą. Znam parę historii rodzinnych odnośnie jedzenia szczególnie z pierwszych lat po 45 roku...

    • 21 10

    • Było dobrze jak byłeś bogatym paniczem z miasta... (11)

      Nie, nie było. 100 lat temu 70% społeczeństwa to było chłopstwo. Ponad połowa chłopstwa byłą niepiśmienna i ledwo było ich stać na buty (jeśli w ogóle). Dieta - ziemniak z mlekiem lub wodą. Nie myl diety bogatych kupców gdańskich z typową polską dietą. Większość ludzi tak nie jadła, wręcz nie dojadała, dużo dzieci było niedożywionych, pokręconych. Nie bez przyczyny po wojnie wprowadzono plan zapewnienia powszechnego dostępu do taniej żywności w Europie.

      • 16 3

      • (6)

        O nieee. Mylisz się. Lata 20 to był dobry okres Polski. Poczytaj trochę i pooglądaj na yt Polskę lat 20. Taka Warszawa była jednym z najpiękniejszych miast w Europie.

        • 5 18

        • (1)

          jeśli w latach 20-tych to chyba ruskie musieli taką warszawę pobudować, bo chyba nie niepodległa Polska, która zdążyła funkcjonować jakieś trzy lata.

          • 4 9

          • Taa? Warszawę budowano w zeszłym wieku?

            • 8 0

        • "prawfda z YT" (1)

          To ty spróbuj poczytać trochę książek, w których autorzy odnoszą się do faktów - np. Chłopki Joanny Kuciel-Frydryszak.

          • 9 1

          • Akurat ona chłopka, he he.

            • 0 0

        • Taa a takie Polesie czy Pokucie to ludzie nie znali butów (1)

          Chodzili na bosaka jak Indianie albo w plecionych z trzciny łapciach..
          była bieda ogólnie

          • 5 6

          • Znali buty, po prostu dużo rodzin nie było na nie stać.

            • 9 0

      • (1)

        Twoi dziadkowie z Kongresówki albo Galicji może byli niepiśmienni.

        Moi mieszkali w zaborze pruskim, na wsi na Kaszubach i potrafili pisać i czytać.

        Gdzieś tam w Imperium Rosyjskim - pod Warszawą czy inną Mławą faktycznie ponad połowa (57%) była analfabetami.
        W Cesarstwie Niemieckim pod Wejherowem czy Kartuzami lub Kościerzyną było tylko 5% analfabetów.

        Z resztą nawet Wikipedia podaje, że...

        "W 1914 r. na ziemiach polskich było: 57% analfabetów w zaborze rosyjskim, 40% w Galicji i 5% w zaborze pruskim."

        • 6 5

        • Realia życia w zaborze pruskim były o wiele lepsze niż na wschodzie Polski (co nie znaczy, że dobre). Fakt ten niezupełnie nie zaprzecza temu, co napisałam. Akurat moi dziadkowie byli piśmienni, bo dziadek był niskiego szczebla urzędnikiem carskim.
          Jednostkowe przypadki nie reprezentują jednak realiów całego kraju. Post mówi o tym, że w lat 20 XX wieku było dobrze w Polsce - nie było, chyba że byłeś bogatym Paniczem. Większość obywateli ówczesnej Polski nie żyła w takich realiach.

          • 10 0

      • Ty chyba żartujesz?

        A czego mają dowodzić filmiki z youtube? Życie mieszkańców miasta od mieszkańców wsi bardzo się różniło. Więkoszośc społeczeństwa nie mieszkała w miastach a już na pewno nie w Warszawie. To była przepaść bytowo-materialna. Weź może jeszcze zdjęcie villi Bezosa, jako dowód przeciętnego życia w 21 wieku...
        I akurat bardzo dobrze znam realia 19ego jak i 20ego wieku - skończyłam etnologię i etnografię.

        • 10 1

      • a w Wielkiej Brytanii nadal wiele osób klepie biedę

        polecam sprawdzić samemu, nie musicie wierzyć mi na słowo. oficjalne dane mówią, że ponad milion dzieci w Wielkiej Brytanii jest niedożywiona, emeryci co roku dostają zasiłek na ogrzewanie mieszkania zimą, bo ich nie stać na rachunki. Emerytura państwowa w Wlk. Br. to lekko ponad 600 funtów miesięcznie po 30 latach pracy. Jak ktoś nie wierzy, to niech sobie sprawdzi - state pension na stronie gov.uk. Bieda tam była i jest nadal, ale w Polsce mniejsza, niż tam. Mieszkałam tam, to wiem.

        • 3 0

    • Chrumkacz bywa w Gdańsku, Chrumkacz lubi zjadać ryby z Bałtyku.

      • 0 4

    • Koniecznie opisz te historie . Niewielu posiada takie wiadomości . A my jesteśmy ich bardzo ciekawi .

      • 1 0

    • O jakich czasach mowa? W latach 30 była taka bieda w Polsce, że ludzie jedli skórę z pasków

      XVI wiek to nie XVII Gdańsk to nie Kaszuby i nie Wielkopolska, a nawet w Gdańsku różnice między klasami były olbrzymie.

      Ogólnie, pisałem kiedyś o staropolskim jedzeniu pracę i powiem w skrócie tak - na przełomie XVI i XVII stulecia jedzono b. kalorycznie, szlachta nawet 5k kalorii dziennie, chłopstwo ok. 3.8k (ogólne wyliczenia na Koronę), ale i tak, ciężko pracujący chłop spalał więcej niż te 3800 kalorii, chodził głodny. Dietę dobijano alkiem, polewkami z piwem itd.

      ps. Co do opowieści o piśmienności i korelacji z zamożnością. Wszyscy Żydzi byli przed wojną byli piśmienni (musieli odczytywać Talmud), a często żyli na poziomie wszy, w śmierdzących sztetlach, nie lepiej niż ich sąsiedzi - > chłopi.
      pps. To głód wprowadził na świat komunizm. Głód i nierówności.

      • 1 0

  • Na pewno nie była - przecież polowano na taką skalę (3)

    że bardzo wiele gatunków wyginęło... wege to taki wymysł ostatnich lat albo konieczność w niektórych warunkach, tymczasem fakty są takie, że to spożywanie czerwonego mięsa przyczyniło się do takie rozwoju mózgu, że pozwoliło temu jednemu gatunkowi opanować ziemię... fakty są też takie, że np B12 nie ma w żadnej roślinie... mięcho jest niezbędne do prawidłowego rozwoju dzieciaków a produkcja roślin w takiej skali aby choć w części to zrekompensować niszczy cały ekosystem wokoło, bo trzeba zabić w miarę możliwości wszystkie owady z okolicy, wszystkie ptaki, wszystkie zwierzęta typu myszy, szczury, wiewiórki itp... to jest dopiero mordowanie na pełną skalę...

    • 14 3

    • Idealnym przykładem jest uprawa awokado który niektórzy tak się zachwycają. Wycinka lasów pod uprawę, ogromne ilości wody. Transport z drugiego końca świata statkami. Trzymanie w chłodniach, transport do sklepu. Awokado ma większy ślad węglowy niż wieprzowina.

      • 11 0

    • Mój obecnie 11-stoletni bratanek nie je mięsa (1)

      Trwa to od kilku lat. Twierdzi, że nie smakuje mu mięso. Nikt w najbliższej rodzinie nie stroni od wyrobów zwierzęcych. Nie wiadomo skąd mu się to ubzdurało. Wujek poluje. Może to ma znaczenie. Ryb też nie je. Jedynie podczas spotkań rodzinnych uda mu się przemycić odrobinę piersi z kurczaka w sałatce z ananasem, którą uwielbia. Ostatnio też podczas wspólnego śniadania, po dłuższym zastanowieniu zjadł plaster wędliny. I nawet mu smakowało, co było dla niego ogromnym zaskoczeniem:))

      • 1 2

      • Jak ta tendencja się utrzyma to powinni go przebadać

        Czy faktycznie będzie miał skutki niedoboru witamin wszak jest w okresie rozwoju, a od .. zdaje się siódmego roku życia omija szerokim łukiem mięsko niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. Z matmy ma same 5.

        • 6 0

  • Człowiek był, jest i będzie wszystkożerny - dla tego zakusy WEF/UE/WHO aby ograniczać nam dostęp do mięsa jest czystą komuną. (1)

    Pewne osoby ,że kot czy pies też może mieć vegańską dietę i będzie ona dla niego zdrowa...

    • 29 11

    • Którą sukcesywnie wdrażają ci co są w Polsce przy korycie!

      • 5 4

  • Fajnie jakby ta książka wyszła w pdfie.

    • 4 1

  • mama zawsze mowila -sluchaj sie starszych i doswiadczonych (4)

    • 9 0

    • (3)

      Moja mówiła - słuchaj mądrych. Nie zawsze starszy znaczy mądry, niestety.

      • 6 3

      • (2)

        Moja mama mówiła zawsze słuchaj własnego serca inni mogą dorazić, ale wybór podejmuj sam.

        • 1 0

        • (1)

          A moja mama mówiła - słuchaj tylko dobrego rapu.
          Elo

          • 1 1

          • a moja mówiła: zaraz ci przy.. szmatą

            • 3 0

  • I byli szczęśliwi !!!! (2)

    • 4 7

    • Szczescie to stan chwiliwy

      Raz byki szczesliwi raz zlibraz smutni raz przestraszeni... Tak to wyglada u ludzi

      • 2 1

    • No racja

      Jeśli nie umarli na polio, odrę, cholerę, gruźlicę, ospę lub trąd, jeśli należeli do "elity" w mieście lub mieli włości z chłopami. Nie było akurat wojny czy pogromów. Nie odnieśli ran w które wdarło się zakażenie, nie struli się zepsutym jedzeniem lub bakterią to wtedy byli szczęśliwi ;-)

      • 9 1

  • Opinia wyróżniona

    Mięso było, jest i powinno być w diecie (zrównoważonej) (2)

    Rozwój ludzkości rozpoczął się od wprowadzenia mięsa do diety i to wynajdowanie nowych sposobów na jego pozyskiwanie rozpoczął skok w ewolucji.
    A dla mięsosceptyków-
    Orałeś kiedyś pole? By zasadzić komosę ryżową, sorgo czy cokolwiek innego co jesz, zabijasz wszystko na ziemi i pod nią.
    Zabijasz każdego węża, każdą żabę, każdą mysz, kreta, nornika, robaka, przepiórkę zabijasz je wszystkie.
    Więc myślę, że jedyne prawdziwe pytanie brzmi: jak urocze musi być zwierzę, zanim zaczniesz się martwić, czy umrze, żeby cię nakarmić.

    • 41 12

    • Veganie nie mają pojecia o tym jak wiele gryzoni, owadów, ptaków itp ginie na polach opryskiwanej soi itp.

      O tym się nie mówi...

      • 4 3

    • Jem i lubię mięso, ale

      1. Ludzkość jaką znamy istnieje dzięki przejściu ze społeczności zbieracko-łowieckich do rolnictwa
      2. Pola uprawne z jadalnymi roślinami są zagrożeniem dla organizmów, ale uprawy na paszę dla zwierząt już nie? Jedzenie mięsa nie naprawi problemu o jakim wspominasz

      • 8 0

  • (4)

    W mieście Niemcy i niemieccy żydzi dobrze jadali. Za to za miastem była bieda.

    "Poseł kaszubski Thokarski powiedział w roku 1881 w sejmie pruskim, że biedny lud kaszubski wcale mięsa nie jada, chleb bardzo rzadko, żyje tylko żurem, kartoflami, brukwią i kapustą. Bydło, masło i mleko itd. sprzedawać musi w mieście żydom i Niemcom, aby miał na sól i podatki."

    • 21 2

    • Z książki Hieronima Derdowskiego.
      Wydanie z 1934 roku.

      "W połowie ubiegłego stulecia handel zbożowy i bławatny znajdował się w ręku żydów, niemal każda wioska miały swego żyda. Przemysłu domowego wśród ludu wiejskiego niemal że nie było. Według J. Karnowskiego - Mestwin 1927 - kołowrotek był powszechnie używany w okolicy Brus. Przędzę oddawano do fabryki tkackiej do Jastrowa. Robienie w krosnach znane było wtenczas tylko pewnym jednostkom. Więzenie zaś było rzadką umiejętnością, więźli raczej mężczyźni, mianowicie owczarze.
      Odżywienie się było więcej niż skromne."

      • 11 1

    • (1)

      Dokładnie tak było. Bieda na wsi była straszna.

      • 9 2

      • Olaboga! :))

        • 1 5

    • To niedobra tak mówić.

      To niedobra jest. Mowa nienawiści!

      • 3 1

  • Jadali kluski,jajka,mączne rzeczy. ja też tak teraz jadam bo nie chce mi sie pracowac i pracuje na pol etatu a zona haruje w mleczarni to chociaz mleka troche przyniesie

    • 7 4

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane