- 1 Najlepsze stoiska na Jarmarku Świątecznym (46 opinii)
- 2 Schabowy większy od głowy (101 opinii)
- 3 Wybrali najgorszy wyrób mięsny na świecie (74 opinie)
- 4 Zasada "jedz mniej, ruszaj się więcej" nie działa? (200 opinii)
- 5 Dokąd na grzańca? Ceny, rodzaje (44 opinie)
- 6 Co zjemy na Jarmarku Bożonarodzeniowym? (156 opinii)
Jemy na mieście: ciekawe i nieoczywiste Shabu Gdynia
Restauracja Shabu Gdynia jest miejscem nietypowym i równocześnie intrygującym kulinarnie. Mieści się w szklanym budynku na osiedlu Nowe Orłowo u zbiegu al. Zwycięstwa z ul. Orłowską w części biurowo-usługowej Tritum Bussines Park. To już trzecia koncepcja kulinarna w tym miejscu. Ostatnio w cyklu "Jemy na mieście" pisałam o bezbłędnej kuchni w restauracji Hewelke we Wrzeszczu. Za dwa tygodnie przeczytacie relację z wizyty w Bistro Młyn w Gdańsku (już tam byłam).
Shabu to ciekawy lokal: łączy kuchnię azjatycką z elementami kuchni włoskiej i meksykańskiej. Ta oryginalna koncepcja gastronomiczna przywędrowała do Gdyni prosto z Włoch, co jest zaskakujące, ponieważ Włosi - znani z miłości do jedzenia - zazwyczaj są tradycjonalistami i niechętnie eksperymentują w kuchni.
Shabu Gdynia działa na zasadach franczyzy i jest jedynym lokalem sieci poza Włochami, będąc jednocześnie pierwszym takim miejscem w Polsce. Inne restauracje znajdują się w Lecco, Turynie, Como, Amalfi i Monza. Nie tylko pomysł na restaurację przyjechał z Włoch, ale także szef kuchni i część załogi.
Restauracja ma dwie kondygnacje. Górna sala jest przeszklona i przestronna z bardzo dużym podświetlonym barem wypełnionym po brzegi trunkami. W wystroju można odnaleźć połączenie miejskiej elegancji z nutką nonszalancji. Na jednej ze ścian wiszą złote lustra, a pod nimi rozciąga się wygodne długie siedzisko w delikatnych odcieniach szarości. Ciemne drewniane stoły dobrze korespondują z pomarańczowymi krzesłami i szaro-pomarańczowymi wielkimi abażurami. Przy suficie wiją się i delikatnie zwisają zielone pnącza rośliny (epipremnum), dodając wnętrzu przytulności.
W niższej części restauracji znajduje się nieco mniejsza sala pozbawiona okien i o ciemnych ścianach, a także otwarty bar, w którym przygotowuje się sushi. Wnętrze nieco rozświetlają kolorowe, pastelowe fotele. W tej części mieści się także niewielka scena. Metalowe żyrandole i część sufitu udekorowane są sztuczną, ale przyjemną dla oka roślinnością.
W dniu mojej wizyty dodatkowo restauracja była udekorowana halloweenowymi ozdobami, takimi jak dynie i świece o różnych kształtach i kolorach. Całość tworzyła przyjemny klimat.
Do Shabu udaję się w większym gronie znajomych, co wiąże się z opłatą serwisową w wysokości 10 proc., o czym uprzejmie nas poinformowano (opłata serwisowa obowiązuje od 6 osób).
Karta dań w Shabu jest obszerna i podzielona na kilkanaście sekcji. Dużą część karty zajmują różne warianty sushi. Jest też spory wybór przystawek od ceviche po ravioli. W menu znajdziemy także dania z meksykańskiego i azjatyckiego street food oraz na bazie makaronu i ryżu. Wybór jest tak imponujący, że nie sposób wymienić wszystkie pozycje.
To, co ma wyróżnić Shabu od innych restauracji, to nie tylko nietypowe połączenie smaków, ale też formuła Open Sushi. Wybieramy z karty 9 dań, które są serwowane w 3 rundach po 3 dania. Po każdej rundzie gość decyduje, czy je dalej. Zamówione nadwyżki w tej formule można zabrać na wynos, ale jest naliczana dodatkowa opłata. Co ważne, obowiązuje zasada, że cały stolik musi zamówić formułę Open Sushi, która kosztuje 145 zł od osoby. Na każdym stole znajdują się miseczki, talerzyki i sosy sojowe, co sugeruje gotowość do serwowania sushi.
Podczas mojej wizyty zdecydowałam się na dania z menu a'la carte i wybrałam głównie potrawy azjatyckie.
A były to:
- hosomaki z tuńczykiem - tuńczyk, biały ryż i wodorosty nori/ 6 szt. (29 zł);
- hand rolls pink - różowe naleśniki sojowe, łosoś, serek Philadelphia, tatar z łososia, sos teriyaki (28 zł);
- shripm rolls special - krewetka w tempurze, majonez, carpaccio z łososia na zewnątrz, tykwa, sos teriyaki/8 szt (39 zł);
- bao z kalmarami - kalmary w tempurze, sałata lodowa, majonez bazyliowy, warzywa julienne/2 szt. (26 zł);
- poke shrimp - krewetki w tempurze, awokado, edamame, mango, świeży ogórek, papryka czerwona, sos spicy mayo, biały ryż (35 zł).
Pragnę zaznaczyć, że porcje są raczej wielości przystawek.
Kluczowym elementem sushi jest ryż, ale tutaj mieliśmy do czynienia raczej z wariacją na temat sushi niż z klasycznym, japońskim przysmakiem.
Zamówione hosomaki były malutkie i zgrabne. Ryż nie był dość zwarty i wydawał się być niezaprawiony. Minimalna liczba składników pozwalała wyczuć delikatny smak świeżego tuńczyka. Rolka po dodaniu odrobiny wasabi i zamoczeniu w sosie sojowym nabierała smaku i była całkiem smaczna, ale bez szału. Zabrakło mi tego charakterystycznego słodko-kwaśnego posmaku zaprawy do ryżu.
Różowe handrolls okazały się bardzo smaczne, chociaż i tutaj ryż również nie był zaprawiony i był nieco luźniejszy, co utrudniało jedzenie. Smaki łososia - łagodne w pieczonym, jak i ostrzejsze w tatarze - dobrze ze sobą współgrały. Było w tych rolkach dużo przyjemnych i nienachalnych nut słodyczy, które kontrastowały ze słonym sosem sojowym i pikantnym wasabi. A wszystko smacznie otulał delikatny pergaminowy bladoróżowy naleśnik.
Malutkie Shrimp Rolls special były przygotowane w stylu uromaki, jednak bez nori, zamiast tego z niewielkim paseczkiem surowego łososia na wierzchu. Kompozycja smaków i tekstur była dobrze zbalansowana. Każdy składnik był wyraźnie wyczuwalny, przy zachowaniu równowagi między słodyczą tykwy i sosu teriyaki, a delikatnym akcentem sezamu, nie przytłaczając przy tym smaku krewetki w tempurze, która jest głównym składnikiem. Po dodaniu sosu sojowego i odrobiny wasabi rolki nabrały wyrazistości. To była bardzo smaczna wariacja na temat uromaki.
Bułeczki bao były udane, chociaż nieco odbiegają konsystencją od tych klasycznych. Były chrupiące z zewnątrz i dość miękkie w środku. W ich smaku można było wyczuć delikatną nutę słodyczy, która mojemu koledze przypominała "pankejki". Bao wypełniono kawałkami jędrnych, panierowanych w tempurze krążków kalmara, co zasługuje na uznanie, bo nie była to popularna pulpa kalmarowa. Doskonale współgrały z bazyliowym majonezem, a dodatkowo sałata była chrupka i świeża.
Poke bowl z krewetkami zarówno wizualnie, jak i smakowo wypadł najsłabiej na tle pozostałych dań. W skład wysokiej miski wchodziła duża ilość niedoprawionego ryżu, edamame, pokrojone w kostkę mango, papryka i awokado, paski świeżego ogórka oraz cztery krewetki w tempurze. Całość została skropiona sosem spicy mayo, którego było za mało, a ponadto nie był zbyt pikantny. Zabrakło mi w tym daniu wyrazistego spójnika w postaci bardziej rozbudowanego sosu. Po wymieszaniu z ryżem danie pozostało łagodne, mało wyraziste, nieco słodkie. Aż kusiło, aby dodać czegoś kwaśnego i ostrego. Zapewne są wielbiciele takiej surowej łagodności, ale ja do nich nie należę.
Podsumowanie: kuchnia w Shabu Gdynia posiada wiele zalet, ma sporo dobrych akcentów, ale brakuje jej azjatyckiego pazura. W większości potraw dominują delikatnie i słodkie smaki, zwłaszcza w przypadku ryżu. Należy jednak pamiętać, że Shabu Gdynia nie serwuje tradycyjnej kuchni japońskiej, a więc nie można oczekiwać ścisłego trzymania się zasad. Mimo wszystko uważam, że były to smaczne wariacje na temat sushi i azjatyckiej kuchni. Mam jeszcze jedno zastrzeżenie od moich towarzyszy: niektóre dania były podawane w temperaturze niższej niż oczekiwano, co jest pewną niedogodnością i wpływa na smak. Ostatecznie oceniam Shabu Gdynia na czwórkę.
O autorze
Miejsca
-
SHABU GDYNIA Gdynia, al. Zwycięstwa 243
Opinie wybrane
-
2023-11-17 10:18
(5)
ta cała kuchnia, restauracje, coraz bardziej wymyślne dania to taki trochę przerost formy nad treścią. Dobrze jest dobrze zjeść ale za bardzo się nad tym rozczulać to juz nie ma co. Tym bardziej płącić za jedzenie jakiś wygórowanych kwot nie warto.
- 57 9
-
2023-11-17 16:37
(2)
Dla Ciebie nie warto się rozczulać i próbować różnych restauracji. Dla innych warto. Mów za siebie. Niektórzy lubią wydać stówę na restauracje, inni się rozczulać nad swoim autem, kto inny kupuje najnowsze kolekcje ciuchów a kolejny wydaje wypłatę na sprzęt outdoorowy i pół życia spędza w górach. Piszesz tak jakbyś to Ty ustalal co warto co nie. Jeśli Cię zadowala kotlet w domu, jedz kotleta albo pizzę w Pizza Hut. Czy ktoś zabrania? Zaglądac na kulinarny dział tego portalu nikt nie zmusza
- 6 5
-
2023-11-21 12:08
dzial kulinarny czy sekcja reklamowa?
- 2 1
-
2023-11-23 12:48
Stówa ???
za stówę to chyba w mleczaku
- 1 0
-
2023-11-20 14:59
Niektórym wystarczają mielone i schabowe (1)
- 0 3
-
2023-11-21 12:09
bo wiedza co dobre i nie laza zrozpaczeni po miescie aby znalezc miejscowke na samojebke i samoreklame na insciku
- 5 1
-
2023-11-17 10:01
ceny to masakra
za 6 szt hoso - czyli 1 rolka w rozkroju na 6 za 29 zł ?? Open sushi za 145 zł - ale dodajmy że wybór setów tylko z określonej grupy a nie z całej karty. Realnie trzeba zostawić 200 zł za osobę a to jest dużo. To samo jest w Hashi Sushi gdzie jest naprawdę dobre, ale te ceny ? Sorry nie dla mnie.
- 81 1
-
2023-11-17 07:29
Nie polecam gotowego (14)
Jadłem kiedyś w Amerykańskiej na Oliwie. Brzuch mnie bolał przez dwa dni. To było jakieś 10 lat temu. Od tamtej pory nie jadam na mieście.
- 13 44
-
2023-11-17 08:01
(1)
Mówi się w Oliwie a nie na Oliwie... Mały szczegół.
- 22 1
-
2023-11-17 08:44
Może to było na oliwie.
- 17 1
-
2023-11-17 08:28
może dlatego, że "daj dla taty" (5)
kolega jest słoikiem ze wschodu, a restauracja to Classic i jest jedną z niewielu knajp w 3mieście, która mimo upływu lat trzyma poziom.
- 7 5
-
2023-11-17 09:49
(1)
A babcia z dziadkiem to skąd przyjechali, z Wilna czy z wioski pod Lwowem? Chyba, że masz niemieckie korzenie to współczuję.
- 3 14
-
2023-11-17 11:40
Ja mam niemieckie korzenie, jak również żydowskie.
I jestem Polakiem. To jakiś problem?
- 12 1
-
2023-11-17 12:25
(2)
Hej Gdańszczaninie a skąd pochodzą Twoi rodzice? Pochwal się.
- 4 1
-
2023-11-17 12:27
Najciemniej pod latarnią (1)
Pewnie na wsi za Danzigiem kiedyś mieszkali.
- 2 0
-
2023-11-23 07:23
Artek
Podobno twoi starzy jeszcze w latach 80 trzymali kozy i kury na balkonie w falowcu. LGKSz
- 2 0
-
2023-11-17 08:42
Trzeba było jeść na oleju.
- 3 1
-
2023-11-17 09:11
a co takiego (1)
smażyli na oliwie? Bo chyba nie miałeś na myśli dzielnicy Oliwa. Jeśli tak, to mówimy i piszemy w oliwie.
Nawet jeśli jesteś "słoikiem" to warto się uczyć.- 7 3
-
2023-11-17 12:12
W Oliwie piszemy z dużej litery bambiku.
- 3 4
-
2023-11-17 10:10
To tak jakby powiedzieć, że się było w kinie na marnym filmie i przez to już nigdy nie oglądało się niczego na dużym ekranie.
- 4 0
-
2023-11-17 12:10
No tak prawdziwi Gdańszczanie stołują się tylko na mieście.
- 1 1
-
2023-11-17 16:40
Ja nie polecam wychodzić z domu. Kiedyś wyszedłem i złamałem kostkę. To samo z wycieczkami poza Polskę, oglądaniem filmów inne niż te w telewizji i uprawianie sportów innych niż piłka nożna pod blokiem. Nie polecam. Piętnaście lat temu poszedłem na rower i się przewróciłem. Wolę przed tv siedzieć ;)
A tak serio - ale niektórzy mają smutne życia- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.