- 1 Nowe lokale: od Marrakeszu po homary (29 opinii)
- 2 Trójmiasto w przewodniku Michelin (72 opinie)
- 3 Co Polacy jedzą na śniadanie? (98 opinii)
- 4 Jemy na mieście: Hi Thai w Gdyni oczarowało (72 opinie)
- 5 Kelner: zawód, którego (już) nie ma? (108 opinii)
- 6 Pierogi i Goldwasser najlepsze na świecie (39 opinii)
Kiedyś znienawidzone, dziś ukochane. Smaki, do których dorośliśmy
Od nienawiści do miłości. Takie historie zdarzają się nie tylko w kinie, ale też w... kuchni. Smaki, które w dzieciństwie nas zniechęcały, w dorosłości okazują się być źródłem kulinarnych rozkoszy. Do niektórych z nich musieliśmy dojrzeć, inne z wiekiem odkrywaliśmy na nowo. Jedno jest pewne - warto było dać im drugą szansę.
Miłość ma kolor zieleni
- Szpinak, czyli zmora mojego dzieciństwa - wspomina Piotr. - Zielona papka, która w ogóle mi nie smakowała, zmieniła się w coś, co teraz bardzo lubię. Właściwie, gdy wchodzę do piekarni lub restauracji i widzę przekąskę ze szpinakiem, to zamawiam ją niemalże z automatu.
Kolejnym przysmakiem, do którego wielu z nas musiało dojrzeć, są oliwki.
- Jako dziecko nie chciałam ich nawet spróbować, teraz mogę je jeść kilogramami - deklaruje Diana.
- Oliwki wydawały mi się obrzydliwe - dodaje Michał. - Dzisiaj za to zdarza mi się otworzyć słoik i jeść je bez żadnych dodatków.
Wśród zielonych produktów, które skradły nasze serce, dopiero po latach znalazły się też brukselki i koperek.
- Dorosłam do koperku - mówi Magda. - Zajęło mi to 40 lat, ale teraz go uwielbiam.
- Brukselki zapisały się w mojej pamięci jako koszmar z dzieciństwa. Postanowiłam jednak dać im szansę, kiedy mój ulubiony bloger kulinarny wrzucił przepis na pieczone brukselki z cytrusowym sosem. To było jak olśnienie! Okazało się, że ta rozgotowana gorzka kulka może stać się pysznym daniem - śmieje się Ola.
Domowe obiady
Dziś określenie "domowe obiady" przywodzi na myśl coś przyjemnego, smacznego, pożywnego. Z domowymi obiadami kojarzy nam się prostota, tradycja, korzystanie z lokalnych produktów, a przede wszystkim serce, z jakim były one przyrządzane. Ale przecież nie zawsze tak było! Okrzyk: "Chodź na obiad!" oznaczał niejednokrotnie koniec dobrej zabawy, a to, co było na talerzu, wcale nie napawało nas entuzjazmem.
- Musiałem dorosnąć do zup - mówi Michał. - Teraz zjem praktycznie każdą, nawet czerninę. Za dzieciaka katorgą dla mnie i dla siostry był kapuśniak. Na wielkie kawałki kapusty na talerzu mówiliśmy wertepy. Nie sposób było przełknąć. Teraz jem je bez problemu.
Kotlet z ananasem i sałatka gyros. Kulinarne szaleństwa minionych lat
- Dzisiaj chętnie wracam do wszystkich potraw z dzieciństwa, no może oprócz wątróbki - opowiada Kasia. - Mam takie wrażenie, jakbym dopiero dzisiaj zauważyła smaki, które są na talerzu. Jako dziecko szybko wydawałam osąd, że coś mi nie smakuje. Dużą uwagę zwracałam też na wygląd dania. Teraz cieszę się jedzeniem, rozumiem, co jem, i chętnie próbuję różnych smaków.
- Są takie trzy potrawy, których kiedyś nienawidziłem, a teraz uwielbiam. Są to kalafior, placki ziemniaczane i zupa ogórkowa. Czemu tak się stało? Nie mam pojęcia, ale chętnie próbuję je w różnych odsłonach i nadrabiam stracony czas - śmieje się Paweł.
Smaki dorosłego życia
Oprócz produktów i potraw, które zapamiętaliśmy z dzieciństwa, są też takie, które pojawiają się w naszym życiu wraz z dorastaniem. Do nich też, niekiedy, potrzebujemy dojrzeć.
- W moim domu piło się dużo kawy - wspomina Ola. - Pamiętam, że ja też chciałam dołączyć do tego rytuału i kiedy nareszcie dostałam na to zielone światło, byłam bardzo zawiedziona jej gorzkim smakiem. Zaczęłam pić kawę typu "3 w 1", później przerzuciłam się na rozpuszczalną z mlekiem i cukrem, stopniowo odstawiałam cukier i zaczęłam pić kawy typu "latte". Kiedy zbliżałam się do trzydziestki, koleżanka zrobiła mi kawę z przelewu i okazało się, że bardzo mi smakowała. Teraz sama mielę ziarna i parzę kawę różnymi metodami. Wciąż jednak nie dorosłam do espresso. Może za kilka lat mi się to zmieni.
Podobne historie pojawiają się kontekście alkoholu. Wśród moich rozmówców pojawiły się głosy, że potrzebowali dojrzeć do smaku whisky, piwa lub wina.
- Kiedy przypominam sobie, jakie trunki wybierałam za młodu, to łapię się za głowę - śmieje się Asia. - Podrabiane szampany, owocowe wina, kolorowe, gotowe drinki. Nic dziwnego, że następnego dnia czułam się fatalnie. Musiałam przejść od win słodkich, przez półsłodkie, aż po wytrawne, żeby nauczyć się cenić ich smak.
Podobnie sprawa ma się z czekoladą.
- Kiedyś słodka, mleczna, najlepiej z nadzieniem. Z czasem coraz bardziej doceniam czekolady gorzkie i deserowe, a także wszystkie słodkości, których smak przełamany jest np. solą - mówi Łukasz.
Nasze gusta się zmieniają. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Czasami to, co niegdyś wydawało nam się niejadalne, może okazać się największym przysmakiem. Pomyślcie o tym, czego nie znosiliście w dzieciństwie - może warto dać temu drugą szansę?
Opinie wybrane
-
2023-08-26 00:53
Nie. (1)
Nadal nie lubię tego, czego nie lubiłam jako dziecko. Próbuję różnych smaków na wakacjach za granicą, ale nadal nie cierpię buraków, krupniku, kaszy gryczanej i gotowanej marchewki.
- 2 7
-
2023-08-30 07:47
Krupnik najlepiej połączyć z przygotowywaniem golonki. Gotujemy golonki z warzywami. Potem golonka do piekarnika, a na pozostałym wywarze robimy krupnik. Warto jedną golonkę pokroić i wrzucić z powrotem do gara. Zupa bez mięsa to nie zupa
- 0 0
-
2023-08-25 19:07
(4)
Co do brukselek, to badania wykazały że jeśli ma się pewną wariację genów, to smakuje ona gorzko, natomiast jak ma się inną to smakuje normalnie. Stosunek występowania tej wariacji to coś koło 1 do 3, znaczy więc, że 1/4 ludzi nie dojrzeje do brukselek :)
- 12 0
-
2023-08-28 15:58
Oj tam geny, jak jest dobrze zrobiona,
przysmażona, zarumieniona, to naturalny cukier zawarty w warzywach się skarmelizuje i balansuje goryczkę.
- 2 0
-
2023-08-26 21:35
(1)
Czytałem to samo, tylko o brokule. Możliwe, ze to ten sam gen.
- 0 0
-
2023-08-29 05:12
Brokuły lubię a brukselka jest dla mnie gorzka
Jaki mam gen?
- 0 1
-
2023-08-25 19:22
Ja mam geny brukselko-lubne :-)
- 0 2
-
2023-08-25 15:11
(1)
U mnie sa trzy opcje: Nie lubilem i dalej nie lubie bo fizycznie wywoluje u mnie mdlosci(watrobka i wszystko inne z zelaznym posmakiem).
Nie lubilem bo rodzice nie umieli tego smacznie przygotowac, a pozniej okazalo sie ze mozna zrobic smaczne: krupnik, czesc warzyw jak np szpinak.
Nie lubilem bo za czesto jedlismy to wU mnie sa trzy opcje: Nie lubilem i dalej nie lubie bo fizycznie wywoluje u mnie mdlosci(watrobka i wszystko inne z zelaznym posmakiem).
Nie lubilem bo rodzice nie umieli tego smacznie przygotowac, a pozniej okazalo sie ze mozna zrobic smaczne: krupnik, czesc warzyw jak np szpinak.
Nie lubilem bo za czesto jedlismy to w domu, a po dlugiej przerwie jako dorosly doceniam: rosol, pomidorowa, mielone.
Grunt to probowac ponownie nawet jak kiedys cos nie podeszlo, i nie bac sie nowych przepisow. Zal mi ludzi ktorzy maja tylko jakis ograniczony jadlospis ktorego trzymaja sie cale zycie i nigdy nie probuja go poszerzyc.- 47 11
-
2023-08-25 22:50
Nigdy nie zjem śledzi, w żadnej postaci. Aż mi się niedobrze robi na samą myśl. Wolałabym już jadać korzonki od traw. Ale jest tyle innych produktów, które jem ze smakiem,np leczo z kurczakiem jako mięsem.
- 4 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.