• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jemy na mieście: Aioli - modna kuchnia dla miejskich smakoszy

Agnieszka Haponiuk
10 maja 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Wnętrze Aioli. Wnętrze Aioli.

Jemy na mieście to cykl artykułów, w których opisujemy trójmiejskie restauracje. Testowane dania zamawiamy na własny koszt i nie zapowiadamy naszej wizyty. Piszemy szczerze, lekko i unikając nadmiernej pretensjonalności. Dziś recenzujemy restaurację Aioli w Gdańsku. W poprzednim odcinku byliśmy w Ristorante Sempre w Gdyni, a za dwa tygodnie w środę ocenimy restaurację Gęś i Spółka w Sopocie - byliśmy już tam.



Aioli nazywane często miejską kantyną, a nie restauracją, przybyło do Trójmiasta z Warszawy. Pod koniec marca zagościło w centrum Wrzeszcza, w budynku po dawnym McDonald'sie (ul. Partyzantów 6 zobacz na mapie Gdańska). Idea, która przyświeca Aioli, to miejski styl życia, świeże i nieskomplikowane dania, których symbolem ma być jeden z najprostszych i najstarszych sosów czosnkowych - właśnie aioli.

W stolicy Aioli to miejsce znane i oblegane. Wielu warszawiaków (i nie tylko) je odwiedziło, a jeszcze więcej o nim słyszało. Nie powinno więc dziwić, że gdańska filia została oblężona już w pierwszych dniach po otwarciu. Jak przyjmie się w Gdańsku, tego jeszcze nie wiemy, ale prognozy są pomyślne. Póki co jest tam tłoczno i niekiedy ciężko znaleźć wolny stolik.

Wystrój jest bardzo współczesny, dość surowy i kojarzący się z loftem. Dominuje metal i drewno. Na środku stoi tzw. common table, czyli wspólny stół, przy którym może usiąść sporo osób, niekoniecznie znajomych. Przy ścianach kilka kanap, nie zabrakło też wielkiego, okrągłego stołu. Przy oknach ustawiono długie lady z wysokimi krzesłami. Kuchnia jest otwarta, a pod ladą kuchenną stoją skrzynie ze świeżymi warzywami. Ogromny bar, otwarty z każdej strony, umiejscowiony jest nieco z boku. Fajnym i funkcjonalnym rozwiązaniem są haczyki na torby pod ladą baru, a także gniazdka. Lokal ma też antresolę i werandę. Gdzieś z boku znajdziemy też malutki kącik dla dzieci. Późnym popołudniem na antresoli przygrywa DJ.

Kelnerzy są charakterystycznie ubrani: w kraciaste koszule i szare lniane fartuchy. Wszystko jest perfekcyjnie dograne. Mamy więc doskonały produkt marketingowy, ale czy jest tam dobra kuchnia?

  • Kolejki do Aioli ustawiają się od samego rana.
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli (antresola - tego dnia ponoć była zarezerwowana).
  • Wnętrze Aioli (antresola - tego dnia ponoć była zarezerwowana).
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli.
  • Wnętrze Aioli (antresola - tego dnia ponoć była zarezerwowana).
  • Wnętrze Aioli (antresola - tego dnia ponoć była zarezerwowana).

Gdańskie Aioli odwiedziłam dwukrotnie: raz w porze śniadaniowej, a drugi raz w porze lunchu.

Aioli słynie ze swoich śniadań - w tygodniu od godz. 9 do 12 przy zamówieniu kawy śniadanie dostaniemy za przysłowiową złotówkę (kawa, które zamówiłam kosztowała 8 zł, a całe śniadanie 9), a więc nie dziwi mnie, że przed lokalem ciągnie się kolejka. Przyjeżdżam o godz. 11, więc nie jest ona tak długa, jak o 9, bo większość jest już w pracy. Na szczęście kolejka posuwa się szybko. Dwie panie rozsadzają wchodzących gości. Niestety potem trochę czekamy, zarówno na przyjęcie zamówienia, jak i jego realizację. W środku tłum ludzi w różnym wieku, ale przeważa młodzież z laptopami.

Zamawiamy kawy i dwa śniadania:

- Aioli schakschuka (cena regularna 14,90 zł) - sos pomidorowy na bazie włoskich pomidorów pelati, jajka, ciecierzyca, dynia pieczona, cebula czerwona, feta, nać pietruszki, granat, bagietka graham z białym makiem organicznym.

- Sausage&eggs (cena regularna 16,90) - jajka, kiełbaski, bekon, pomidory grillowane, fasolka szparagowa żółta i zielona, pesto bazyliowe, masło ziołowe, bagietka graham z białym makiem organicznym, sos aioli.

Schakschuka, czyli po prostu szakszuka, miała dużo zbędnych dodatków, a mało przypraw. Po pierwsze zabrakło mi typowej dla tego dania ostrości i charakterystycznych przypraw, odrobiny orientu. Jaja były ścięte, co nie powinno było się zdarzyć - w końcu cała przyjemność w smakowaniu znajduje się w rozlewającym się żółtku. Pomidory były słabo przysmażone, co dawało posmak koncentratu pomidorowego. Feta niepotrzebna. Szakszuka była mało... "szakszukowata", wręcz mdła. Nawet te wszystkie dodatki jej nie uratowały.

Aioli schakschuka - sos pomidorowy na bazie włoskich pomidorów pelati, jajka, ciecierzyca, dynia pieczona, cebula czerwona, feta, nać pietruszki, granat, bagietka graham z białym makiem organicznym. Aioli schakschuka - sos pomidorowy na bazie włoskich pomidorów pelati, jajka, ciecierzyca, dynia pieczona, cebula czerwona, feta, nać pietruszki, granat, bagietka graham z białym makiem organicznym.
Sausage&eggs, czyli kiełbaski i jajka (wolałabym polskie nazwy potraw...) to naprawdę świetne, sycące danie i ciekawa odmiana angielskiego śniadania: lekko pikantne kiełbaski, idealne jaja sadzone (tak, żółtko się rozpływało), chrupiący boczek i świeża, chrupiąca bagietka oraz jeden z lepszych sosów aioli, jakie jadłam - był idealnie wyważony. Niestety masełko ziołowe takie sobie, chyba nie pierwszej świeżości... Możecie być pewni, że po tym daniu nie będziecie w stanie przełknąć niczego do kolacji. Duży plus za bardzo estetyczne podanie, na patelenkach i deskach.

Sausage&eggs - jajka, kiełbaski, bekon, pomidory grillowane, fasolka szparagowa żółta i zielona, pesto bazyliowe, masło ziołowe, bagietka graham z białym makiem organicznym, sos aioli. Sausage&eggs - jajka, kiełbaski, bekon, pomidory grillowane, fasolka szparagowa żółta i zielona, pesto bazyliowe, masło ziołowe, bagietka graham z białym makiem organicznym, sos aioli.
Lunch podawany jest od poniedziałku do piątku od godz. 12 do 17 - zestaw w cenie 19,90 zł. Do wyboru zawsze są trzy dania, a wśród nich pozycja szefa kuchni spoza karty. Dania z karty na lunch są nieco mniejsze niż w karcie - najczęściej jest to połowa porcji.

Na lunch wpadam o godz. 13 i z trudem znajduję wolne miejsce (antresola była ponoć zarezerwowana). Muzyka dudni niczym w klubie nocnym: przeszkadza i nijak nie pasuje do pory obiadowej. Nie da się rozmawiać, nie słychać też, co mówią kelnerki. Marzę, by czym prędzej zjeść i wyjść. Proszę o ściszenie i moja prośba na szczęście zostaje spełniona.

Przeglądam kartę. Jest w czym wybierać: są tapasy, dużo różnych burgerów, owoce morza, steki, pasty i nieśmiertelne pizze (wciąż nie zmieniłam zdania i uważam, że pizzę powinno podawać się tylko w pizzeriach). Deserów brak, a to znaczy, że należy o nie pytać obsługę.

Z propozycji lunchowych wybieram zestaw składający się z zupy cebulowej, hamburgera z warzywami i domowymi frytkami, minideserku (19,90 zł).

Zupę cebulową dostaję w szklance na drewnianej tacy, a deserek w maleńkim słoiczku. Wygląda to słodko. Zupa jest cebulowa, dobrze doprawiona, bardzo pikantna, z nutą rozmarynu. Jest nie za słodka, a cebula mięciutka, drobno pokrojona. Przepyszna, mimo że bez grzanki i sera.

Hamburger niestety nie spełnił moich oczekiwań: przypomniał mi ducha tego miejsca, czyli McDonald'sa. Nadmuchana, wypełniona warzywami bułka, z wciśniętym w środek cienkim i średnim w smaku kotlecikiem. Z warzywami i sosem - zjadliwy, ale bez wielkich doznań smakowych. Frytki za to doskonałe - z wierzchu chrupiące, w środku miękkie, a z sosem aioli po prostu genialne.

Minideserek to świetny pomysł. Idealny, gdy mamy ochotę na słodki smakołyk, ale nie chcemy się zasłodzić. Ten był smakowity (delikatny mus z mango ze śmietankowym serkiem).

  • Lunch: hamburger z warzywami i domowymi frytkami.
  • Lunch: zupa cebulowa, deser.
  • Deserek do lunchu.
Z karty zamawiam:

- Shrimps cazuela (39,90 zł) - krewetki w egipskiej przyprawie dukkah z dodatkiem tahiny i orzechów nerkowca, serwowane z bagietką graham z makiem organicznym.
- Sałatę Aioli rocks (26,90) - makaron razowy fusillioni, feta, pomidory suszone, burak żółty, bób, rukola, bazylia świeża, oliwki kalamata, cebula czerwona, winegret klasyczny.

Shrimps cazuela to danie, w którym zakochałam się od pierwszego kęsa. Krewetki wręcz pływają w doskonałym sosie, w którym najpierw wyczuwalny jest kumin, potem lekko przebija się kolendra, by za chwilę dało się poczuć nieco gorzkawy smak orzecha, a przez to wszystko ledwie wyczuwalny sezam - idealnie zbalansowany smak orientu. I do tego prażone, chrupiące orzechy nerkowca. Rarytas. Same krewetki bez zarzutu, nie przeciągnięte. I pyszna bagietka, którą bez końca można maczać w tym boskim sosie. Nie jadłam ostatnio lepszych krewetek. Wiele robi dukkah. Brawo za to połączenie, bo dotychczas znałam tę przyprawę jedynie jako dodatek do dipów, jako panierkę czy też dodatek do pity.

Mam jednak poważne zastrzeżenie do wielkości porcji, która z racji małej ilości krewetek powinna znajdować się w pozycji tapasy, a nie dania główne.

  • Shrimps cazuela - krewetki w egipskiej przyprawie Dukkah z dodatkiem tahiny i orzechów nerkowca, serwowane z bagietką graham z makiem organicznym.
  • Shrimps cazuela.
  • Shrimps cazuela.
Sałatka Aioli rocks z makaronem razowym była poprawna, nienajgorsza. Makaron nie do końca al dente. Ot, makaron z fetą, pestkami, oliwkami. Nie ma nad czym się rozwodzić.

Sałata Aioli rocks - makaron razowy fusillioni, feta, pomidory suszone, burak żółty, bób, rukola, bazylia świeża, oliwki kalamata, cebula czerwona, winegret klasyczny. Sałata Aioli rocks - makaron razowy fusillioni, feta, pomidory suszone, burak żółty, bób, rukola, bazylia świeża, oliwki kalamata, cebula czerwona, winegret klasyczny.
Jakie jest Aioli i czy jest tam dobra kuchnia? Owszem, ale dość nierówna: są dania gorsze i lepsze. Każdy miejski smakosz, który nie oczekuje kuchni na wybitnie wysokim poziomie, znajdzie tu coś dla siebie. Ja chętnie wrócę na krewetki i zupę cebulową. Wielbiciele hamburgerów mają tu raj, szczególnie, że co rusz objęte są cenową promocją. Zresztą w różne dni są różne atrakcje cenowe, a to zniżka na pizzę, a to na drinki albo na steki. Gdyby tylko kawa była lepsza...

Nie jest to typowa restauracja, ale miejsce, by wejść z ulicy w drodze do lub z pracy, zjeść, pogadać chwilę ze znajomymi i wyjść, spełnia zatem założenie "fast food gourmet". Tu nic nie jest zostawione przypadkowi, obsługa też jest przeszkolona, a panujący luz i lekka nonszalancja są dobrze wystudiowane.

Aioli opuszczam z mieszanymi uczuciami, bo z jednej strony podoba mi się tam, a z drugiej jest coś, co mi przeszkadza, prawdopodobnie chaos, tłok i za dużo głośnych dźwięków oraz nie do końca moja kuchnia.

O autorze

autor

Agnieszka Haponiuk - Długo była związana z trójmiejskimi mediami. Od kilku lat gotuje, stylizuje, fotografuje i pisze o jedzeniu. Uwielbia odtwarzać smaki z dalekich podróży, starych książek kucharskich oraz odwiedzanych restauracji. Prowadzi blog Smakiem na pokuszenie.

Miejsca

  • Aioli Gdańsk, Partyzantów 6

Opinie (127) ponad 10 zablokowanych

  • Jeden z tych lokali w których trzeba być jeżeli chcesz być dobrze postrzegany w towarzystwie gimnazjalnym. Płacimy 20 zł za kieliszek zupy słoiczek deseru wielkości słoiczka dla niemowlaka i burgera mniejszego niż w Mc Donaldzie no i te pięć frytek. Robimy fotkę na fejsika. Wszyscy w klasie nam zazdroszczą że bywamy w wielkim świecie a po wyjściu idziemy na XXL kebab na Dmowskiego żeby coś zjeść ale w kebabie już zdjęcia na fejsika nie wypada robić bo to obciach.

    • 48 2

  • Pomidory - do autorki tekstu (1)

    Szanowna autorko tego tekstu , pomidory w tym znaczeniu pelati to znaczy z języka włoskiego że są już obrane ze skórki !!! A nie jak pisze ze to pomidor , te pomidory to w j polsce nazywają sie " śliwkowe " i jest jeszcze w tym pare odmian .

    • 15 0

    • Prosze zerknac na karte

      Opis dania jest identczny z tym, co jest zapisane w karcie Aioli wiec chyba dobrze, ze nie jest zmieniane.

      • 5 3

  • pani pisząca artykuł twierdzi, że rażą ją obcobrzmiące nazwy dań, a przynajmniej jednego z nich (1)

    po czym stwierdza pod koniec, ze lokal...
    "spełnia zatem założenie "fast food gourmet""

    • 28 1

    • google nie dał rady przetłumaczyć

      • 6 0

  • (4)

    ludzie a kto je po za domem. chyba tylko milionerzy,a na tym talerzu na samej górze to jak by ktos pawia puscił i jak to jesc. Nie ma to jak domowy rosól czy grochówka i do tego mielony i marchewka z groszkiem czy grzybki w occie, a mortadela w bulce i jajku ala kotlet a zeberka duszone i do tego ziemniaczki z koperkiem sadzone jajko z siadlym mlekiem mmmmmm ide gotowac

    • 11 7

    • :D (1)

      Coś pięknego

      • 4 2

      • a boczek smażony z pieczywem na lisciu z chrzanu a flaczki a cynaderki w sosie chrzanowym z koperkiem a zupa zacierkowa z e skwarkami a maślaczki duszone................. tak bede to jadł. Zdecydowanie wole maslaczki jak te 5 frytek i chama którego jak sie chce zjesc to trzeba jape otworzyc jak pyton tygrysi czy tam inna anakonda albo chipopotam

        • 4 1

    • Weź ze sobą poradnik języka polskiego w piśmie. Przyda się. (1)

      • 1 3

      • na francuski moge Ci to przetlumaczyc.. a papa pozwoli przeczytać?

        • 1 1

  • (2)

    Byłem, próbowałem - bardzo smacznie, ale niestety małe porcje. Ceny do przyjęcia, ale nie za tak małe porcje.
    Nie wiem czy kolejnym razem przyjdę. Jest dużo innych knajp z równie dobrym jedzeniem w bardziej przystępnych cenach - no i można się najeść.

    • 10 2

    • (1)

      Równie dobrze można było napisać że ceny nie do przyjęcia.

      • 5 0

      • Nie można było, bo do przyjęcia.

        Ale nie za tak małe porcje.

        • 0 0

  • Kolejki (3)

    Kolejki są na śniadania. Górę się zamyka, żeby za dużo nie sprzedać tak tanio. Zwykła oszczędność.
    Muzyka tak łomocze, że nie chce się siedzieć i trzeba wyjść zrobić miejsce innemu.
    Jedzenie jest na poziomie pobitych garów, czyli słabe, na mroźonych półproduktach. Weźcie coś na wątrobę i na źolądek po konsumpcji. Jadłem gumowe krewetki, burgera najgorszego w tym mieście i steka z mlecznej krowy. Ciemny lud to kupi - cena czyni cuda.

    • 17 3

    • Janina, Ty masz rozdwojenie jaźni? (1)

      Niby kobiszcze, a jadł.

      A może trans?

      • 2 2

      • No i?

        • 0 0

    • Fota srota

      Fota srota

      • 0 0

  • Klijent nasz pannnn....

    Hłyt marketindodi.

    • 3 0

  • Modny? Raczej tylko chwilowo popularny (1)

    Nie rozumiem jak można zniżać się do pisania recenzji z takiego miejsca. Co będzie dalej? Ranking shoarm z gdańskich sfinksów?
    Jedzenie z półproduktów i mrozonek jak dla zwierząt, smaki żadne, kuchnia bez polotu.
    Zwykła kryptoreklama. Naprzeciwko jest bar syrenka, Też modny od wielu lat, czasem pachnie w nim bezdomnym, robią świetne proste i smaczne jedzenie.
    Klasyka barów mlecznych w świetnym wydaniu. Lepsze jedzenie, gorszy wystrój i PR. Dlatego o nich nie piszecie....?

    • 20 2

    • nie płacą

      • 6 1

  • jak idę na kolację, to nie po to, żeby obok mnie się ktoś dosiadał. (1)

    bo liczę na ciut intymności a nie stołówkę!

    • 13 0

    • Opinia powyżej to czysta prawda. Zero intymności

      Żadnej przyjemnej atmosfery, zbyt duży tłok. Chaos wśród obsługi. Ja się więcej tam nie wybieram.

      • 9 0

  • Bez szału (1)

    Nie wiem czym niektórzy się jarają..jest wiele lepszych restauracji, o przyjemniejszym wnętrzu, jedzeniu i lepszej obsłudze. Porcje duże, średniej jakości. Za to tam spróbowałam najgorszych frytek w swoim życiu. Wstyd takie coś gościom podawać. Nie polecam.

    • 5 2

    • Chyba bylas gdzie indziej.

      Akurat frytki (jak malo co) maja bardzo dobre, co w artykule potwierdzono. Przystawki ok, burgery, steki słabe. A porcje małe (poza sniadaniami).

      • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Happy Hours z Aperol Spritz Wieczory Włoskich Smaków w Każdy Piątek!

degustacja

Bufet Włoski w Sheraton Sopot

240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Happy Hour z Winem Domu Co Sobota!

degustacja

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane