- 1 Restauracja Basi Ritz świętowała 10. urodziny (43 opinie)
- 2 Rzuciła wszystko i zaczęła robić wino (77 opinii)
- 3 Sezon na jagodzianki trwa w najlepsze (74 opinie)
- 4 Burger czy kebab? Zagłosuj! (43 opinie)
- 5 Jemy na mieście: niemal bezbłędna Mimosa (57 opinii)
- 6 Po ile jagodzianki w tym roku? (186 opinii)
Świętojańska po raz siódmy zamieniła się w kulinarny deptak
Już po raz siódmy na najpopularniejszej gdyńskiej ulicy zagościł wielki festiwal dla miłośników street foodu - Kulinarna Świętojańska. Frekwencja i pogoda dopisały, a wybór dań przygotowanych przez okoliczne restauracje, pizzerie, kawiarnie czy cukiernie był ogromny. Ceny zaś nieznacznie wyższe od tych w ubiegłych latach. Zainteresowani jeszcze mogą udać się na ulicę Świętojańską - impreza potrwa do godz. 18.
Nie inaczej było i tym razem. Już od południa, gdy tylko impreza wystartowała, pojawiło się sporo ludzi. Podobnie jak podczas ubiegłych edycji imprezy na odcinku pomiędzy ulicami Wybickiego oraz Żwirki i Wigury
Gdzie zjeść w Gdyni? Polecane restauracje
Można było spróbować smaków z różnych stron świata. Były reprezentacje kuchni indyjskiej, wietnamskiej czy tajskiej ze swoimi sajgonkami, zupami, daniami z woka i innymi orientalnymi specjalnościami. Szczególną popularnością cieszył się w tym roku makaron z kręgu sera (25 zł), a także slajsy pizzy (10-14 zł). Imponująco wyglądała wielka paella z owocami morza. Do kupienia były także chleby, sery, miody, nalewki, kawa w ziarnach i domowe wypieki. Nie zabrakło także kaszubskich przysmaków, takich jak np. kanapki ze śledziem, pajdy ze smalcem, ruchanki i słodkich, gdyńskich rybek.
Ceny były dość wysokie, choć nie odbiegały od tych, jakie na co dzień spotykamy w trójmiejskich restauracjach. Sajgonki kosztowały 5 zł, zapiekanki 28-32 zł, kiszone śledzie 15 zł, za porcję butter chicken trzeba było zapłacić 27 zł, a za skrzydełka 20 zł. Były też zupy za 17 zł, lody za 8 zł i słodkie wypieki za 10-20 zł. Niektóre ceny nie wydawały się wygórowane, ale np. otrzymywaliśmy wtedy mniejszą porcję niż na miejscu w lokalu.
Oprócz punktów gastronomicznych, można było skosztować i zakupić produkty według autorskich receptur oraz z oryginalnych miejsc pochodzenia m.in. chleby na zakwasach, lody rzemieślnicze i wegańskie, przepyszną kawę czy lokalne miody. Degustację potraw umiliła muzyka grana na żywo przez zespół Springfield Jazz. W tym roku nie zabraknie również regionalnych akcentów w postaci prezentacji Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach i Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie.
Dla młodszych uczestników zapewniono ciekawe atrakcje we współpracy z Centrum Nauki Experyment, które przygotowało słodko-owocową mieszankę eksperymentów naukowych.
Tradycyjnie odbył się podzielony na trzy części "bieg kelnerów": dla profesjonalistów, amatorów oraz edycja junior, czyli dla najmłodszych, którzy wzbudzili największy aplauz publiczności. Mało kto wie, że te nietypowe gdyńskie zawody mają swoje korzenie w latach 30.
W ramach tegorocznej edycja Kulinarnej Świętojańskiej zaplanowano także debatę kulinarną "Gdyński Modernizm Kulinarny", podczas której szefowie kuchni postarają się zdefiniować, czym dla nich jest modernizm kulinarny i jak łączy się on z gdyńskim modernizmem architektonicznym. Debata rozpocznie się o godz. 16. Poprowadzi ją Kamil Sadkowski - pomysłodawca Akademii Kulinarnej K5 w Gdyni. Na scenie będziemy mogli usłyszeć również Malikę - szefową kuchni i właścicielkę restauracji Malika i Machina Eats&Beats w Trójmieście, Przemysława Woźnego - szefa kuchni Hotelu Courtyard by Marriott Gdynia, Karola Chlebik - szefa kuchni Pasta Miasta, Karola Mróz i Gustawa Tobiasza Burłuckiego - właścicieli i szefów kuchni restauracji Gyozilla. Pomysłodawcami wydarzenia są znani i cenieni gdyńscy restauratorzy - Marcin Popielarz - Chef Patron restauracji Biały Królik oraz Jacek Koprowski - szef kuchni i współtwórca trójmiejskiej marki restauracyjnej Fino.
Tegoroczną Kulinarną Świętojańską można uznać za udaną: odwiedziły ją tłumy, pogoda dopisała, atmosfera była piknikowa i swobodna. Jedni skorzystali z okazji i spróbowali nawet kilku dań z różnych lokali, które wyjątkowo mieli w jednym miejscu, inni po prostu spacerowali i obserwowali stoiska z zainteresowaniem. Aż szkoda, że takie wydarzenia nie są w Gdyni organizowane częściej.
Miejsca
Zobacz także
Planuj Tydzień: Diana Krall i Open'er
Opinie (129) ponad 10 zablokowanych
-
2024-07-01 02:12
Czy to pomysł na zasłonięcie tych dziur w ulicy i licznych lumpeksów?
- 3 0
-
2024-07-01 08:58
Kiedys probowalem tam pojsc, ale sie nie da. Stale ktos sie drze przez naglosnienie, ze wlasnych mysli nie slychac. Naprawde nie mozna inaczej? Omijam te impreze szerokim lukiem, by chronic swoje uszy.
- 2 0
-
2024-07-01 18:51
Są gusta i guściki (1)
Gusta kulinarne Polaków nie istnieją - wiem co mówię, od prawie 30 lat jestem Chefem i właścicielem kilku nagrodzonych restauracji. Niejednego klienta już wyciągnąłem z biedy mentalnej, uświadamiając na tematy kulinarne.
Prawda jest taka, że od dziesięcioleci ten nadwiślański naród bez perspektyw jest przyzwyczajony do obżerania się tanią, przemysłową paszą z Biedronki o wątpliwych walorach tak smakowych jak i odżywczych. Dla polaka, który wykonuje proste prace dla zagranicznych korporacji wystarczy wysoka kaloryka i aby jedzenie solidnie zapychało kichy, co by sił starczyło na żmudne przestawianie skrzynek na magazynie u Niemca, czy Holendra. Makroskładniki? Naturalne produkty z eko-upraw, bez konserwantów i hormonów - abstrakcja, najważniejsze to się nażreć i nachlać, jak najmniejszym kosztem.
A potem zdziwienie, że Polak w wieku 35 lat wygląda starzej od 50-letniego Włocha, czy Hiszpana, ale jak to mówią: "jesteś tym, co jesz". Żeby to tylko o wygląd chodziło - bo dochodzi rak jelita grubego, czy inne świństwo.
Zobaczcie co się najlepiej sprzedaje - najtańsza kiełbasa, podłe, marketowe pieczywo i pasztet - najlepsze w kategorii "zapchaj kichy". Do tego tona soli, cukru, co by jedzenie "miało smak" - bo jak się ma wypalone od ciągłego chlania wódy kubki smakowe, to trzeba sobie jakoś radzić.
Szczyt kulinarny Polaka to "włoska" pizza, czy "kraftowy" burger - w tym wypadku chodzi o to, by przez chwilę poczuć się lepszym od "somsiada", że "mnie stać" na to, aby raz w miesiącu kupić sobie coś na mieście - koniecznie, by było drogo, bo drogo = prestiż, w oczach zakompleksionego Polaka. Mentalności chłopa pańszczyźnianego nie da się oszukać. Na Zachodzie wiele zwierząt żyje i je lepiej od przeciętnego Polaka. W zasadzie Polak to takie de facto zwierzę - tylko takie z chowu klatkowego. Ma harować jak wół, a potem zdechnąć jak pies.
Dlatego o gustach kulinarnych z Polakiem nie ma co rozmawiać - trzeba udać się za Odrę i dopiero tam się zaczyna normalna cywilizacja.- 2 1
-
2024-07-01 22:30
Dobra pasta
Prawie dałem się nabrać
- 3 0
-
2024-07-04 15:18
beznadzieja
skasujcie ten skansen
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.